Przestań rodzić wiersze, zacznij wygrywać konkursy, kropnęła kropka.
Heh, jezusmaria, creep, jakie to
tużtemu, jak sama jestem teraz kropnięta i w kropce
Miło wiedzieć, że jakiś Peel rozmyśla w pobliżu na tej ziemi
mieszałopo ci się wszystko
Mieszałopo - bardzo śliczny zwierzak. No ale, jak wiadomo, u mnie samej takich żyje co niemiara, jakby nie słowiańszczyzna była moim miejscem urodzenia, tylko któraś z kultur języków aglutynacyjnych, gdzie
myśliworeniferozabijanie to normalka. I wg mnie jest zdecydowanie bardziej o rzeczywistości niż
Myśliwy zabija renifera. Zatem, jeśli chodzi o mieszałopo, mogę być nieobiektywna
wybacz nam, Panie, ten przebity rdzawą puentą chleb.
Ano. Pytanie, co, jak, ile i po co można/potrafi się samemu sobie wybaczyć, ech. Tak przypomniał mi się dawno oglądany film
Między piekłem a niebem [niezbyt fortunny tytuł w polskiej dystrybucji; w oryg.
What Dreams May Come]. Może nie jakiś wiekopomny, i kiczuje, ale do zniesienia
I malarski, i serdeczny, wart obejrzenia, jeżeli ktoś akurat szuka w filmie po prostu przejawów ludzkiego dobra czy nadziei, wiary, siły itd. Tam mówi się, że samobójcy to ludzie, którzy są zbyt dobrzy, żeby umieli wybaczyć sobie samym. Mniej więcej jakoś tak - sens w każdym razie był taki.
Dobrego, creep.