Nie wszystko w życiu - KarolaBas
Proza » Obyczajowe » Nie wszystko w życiu
A A A
*
Świat szarościami pokrywany
I boli…
Niemoc, bezsilność
Czarnej, durnej niedoli.
Mirażem jawi się oaza,
Kwiatem pustyni na okładce.
Jestem niczym ozdoba,
Maskotka! W zamkniętej klatce!
Wzlatuję pod kraty,
Nie chcę spadać. I huk!
Burzą się myśli
Skąpane falą.
Znów zakręty, znów łuk!
Długa spirala, tunelami
Fabryką snów się jawi.
Nie zbawi mnie zaklęty rycerz
I biały rumak… Nikt się nie zjawi!
Pozbieram się chaosem wspomnień,
Stawiam krok – i następny,
Umiem przecież być pierwsza,
Potrafię mijać cholerne zakręty!
Lampka zapalona blado
Na ścianie, mój cień.
Patrzę i myślę: „Ech, życie!
Dam ci z siebie jeszcze jeden dzień!

Pokażę, jak potrafię
Snuć myśli głębokie
Pośród skał, być kwiatem.

Zobaczę, jak cieszysz się chwilą,
Żyjesz zwycięstwem.
Przecież jesteś! Batem!”.

***
Siedziała w fotelu i zastanawiała się nad sensem swojego życia. Cofała się pamięcią tak daleko, że nie mogła ogarnąć szczegółów. Klapka, zamykająca jakiś etap, zapadła… i w żaden sposób nie była w stanie się unieść. Przeglądała kobiece czasopismo, nie mogąc się skupić na czytanym artykule z powodu lęku, który słał się wszędzie… Lęku przed przyszłością. Wrzesień dobiegał końca, a wieczór uspakajał aurą za oknem. Liście szumiały ulubioną kołysankę… Ciszę! Tyle się wydarzyło… Tyle złego… Spoglądała na splot palców swoich dłoni. Rzeźbiła nimi obraz własnego lęku, który przybierał postać zagubionego psiaka. Skulonego i trzęsącego się z zimna. Bezdomnego. Zadrżała. Jednak gdy tylko kładła się spać, dziękowała Bogu, że obok niej nie ma kogoś, kto kilka tygodni temu wyprowadził się z jej życia!
Palce jej dłoni… Wyraziste wspomnienia, smagane zimnym, lodowatym wiatrem, i ona pośród otaczającej ją nocy, zapadnięta w miękki, przyjazny fotel…
Przez lata radziła sobie, by teraz upaść i nie móc się podnieść. Tyle czasu milczała, a obecnie nie mogła przestać mówić. Wcześniej z uśmiechem na twarzy wspominała o pijanym mężu. Zakładała maskę. I tańczyła! Była niczym Terpsychora, mityczna muza tańca.
Nieliczni wiedzieli, że było inaczej. Nieliczni wiedzieli… niewiele. A ona z każdym dniem kurczyła się w sobie, chcąc schować gdzieś cały swój ból. Cały żal. Żyła tak i czekała. Na pijanego męża, który wracał na weekend do domu. Na ten koszmar. Na te zgliszcza, po których musiała stąpać.
Co miała zrobić? Chwycić za telefon i do kogoś zadzwonić? Co by to dało? Popadłaby w tę durną niemoc wypowiedzenia tego, co tak bardzo chciała powiedzieć, a czego nie potrafiła zrobić. Pozwalała więc, by tkwiąca w niej drzazga zagłębiała się coraz bardziej, a ona sama nie dopuszczała do siebie myśli, by się jej pozbyć. By szarpnąć i raz na zawsze pozbyć się bólu.
Uciekała w swój własny świat. Siadała w domowym zaciszu i pisała… To dodawało jej sił. Wyrzucała z siebie uczucia, które tak bardzo jej ciążyły, które wypływały spod maski, ale już nie tańczyły. Czyste kartki papieru jawiły się przed nią niczym konfesjonał. Ta kartka, ten ołówek… i ona. Tutaj można było wszystko wyszeptać. Wszystko wykrzyczeć. Tutaj nikt jej nie słyszał. Nikt nie widział. Poetycka gonitwa myśli. Tylko jej.
*
Koniczyna czterolistna coś do mnie szepce,
I chociaż mgłą zachodzi… kołysze się jeszcze.
Wiatr do snu ją układa zorzą łąki cienistej,
Jeszcze się podnosi – blada… już bez zieleni świetlistej.
W jej szept się wsłuchuję, milczę – słysząc strach.
Dlaczego musi tak samotnie konać? Dlaczego musi się bać?

Następnego dnia wstawała i traktowała życie jak karuzelę, nie myśląc o tym, że może z niej wypaść. To działało i nie zastanawiała się, ile jeszcze wytrzyma. Im dłużej jednak to trwało, tym bardziej pewna była, że już tak nie może… że nie potrafi tak żyć… bez uczuć… bez emocjonalnego związku, na pograniczu czegoś, co nazywa się szaleństwem. Nagle zdała sobie sprawę, że dłużej tego nie zniesie… i albo zacznie usuwać tkwiącą w niej drzazgę, albo zrobi coś głupiego. Albo pokaże swoją prawdziwą twarz, albo ta cholerna maska nigdy nie zejdzie z jej oblicza i do końca życia będzie w niej tańczyć… choć wcale nie będzie miała na to ochoty!
Kiedy mąż zjawiał się w domu na dłużej, nie wytrzymywała. Protestowała… i czuła ścianę pod plecami. Żałowała, że się odzywała, i przełykała wulgaryzmy, którymi była obsypywana. Jak mogła zrobić mu coś takiego? Jak śmiała się odezwać? Przecież była nikim!
Wieczory i noce były wiecznością. Czekała, kiedy on wyjedzie. „Teraz będzie lepiej” – myślała. – „Odpocznę”. Nie odpoczywała. Lądowała u lekarza. Miała problemy z oddychaniem. Budziła się z niepokojem i już nie zasypiała. Brała środki uspakajające. Spoglądała na dzieci i zastanawiała się, jak ma z nimi rozmawiać… od czego zacząć? Trzech facetów, którzy byli tacy jak inni. Zawsze sądziła, że kiedy będą starsi, więcej zrozumieją, będą z nią. Wtedy jeszcze nie wiedziała, jak bardzo się myliła.
Fotel jęknął, jakby bał się kolejnych wspomnień. Ale one istniały. Z wrześniowego wieczora przeskakiwały dwa miesiące do tyłu. Wtedy zadzwonił telefon, a z niego słowa płynące z otchłani piekieł doniosły, że mąż wraca do domu. Już nigdy nie sprowadzi żadnego auta, nigdy nie wyjedzie, nigdy nie będzie miała dla siebie ani jednego dnia, ani jednego tygodnia… by nabrać sił na dalsze życie z nim. Na jego powroty. Przyłapany z odpowiednio wbitą pieczątką w paszporcie wraca na stałe! „To niemożliwe!” – pomyślała. – „To niemożliwe!”.
Jego rodzina zareagowała bladą histerią. Co będzie dalej? Co z pracą? Krzyczeli, zadawali pytania, a ona zamykała oczy… i milczała. Dla niej była to zupełnie inna tragedia. Pieniądze nie miały dla niej znaczenia. Liczyło się tylko to, jak sobie poradzi z tą nową rzeczywistością… Jak się w niej odnajdzie… Jak zniesie picie męża… Jak ma żyć z uzależnieniem alkoholowym… Jak ma żyć z kimś, przez kogo nie może normalnie funkcjonować?
Do tej pory miała odskocznię. Przyjeżdżał na parę dni, ale wiedziała, że wyjedzie. Zaczynała się denerwować dwa dni przed jego powrotem, a w dniu przyjazdu była kłębkiem nerwów. Czasami znikał na tydzień, czasami na dwa… czasami na dłużej. Różnie. Ale nigdy nie wiedziała, w jakim stanie się zjawi. Pijany czy trzeźwy… Zresztą, jeżeli nawet zjawiał się trzeźwy – pił następnego dnia. Nie wiedziała, czego bardziej nienawidziła: jego nietrzeźwości czy chodzenia z nim do łóżka. Zdecydowanie wolała, kiedy pił, choć nie miała gwarancji, że zostawi ją w spokoju. Przecież brał, co chciał! Czuł się panem i władcą. Mógł wszystko.
Kiedy próbowała rozmawiać, twierdził, że jej blokady są chore, że powinna się leczyć.
– Pieprzona księżniczka! W głowie ci się poprzewracało! – mawiał.
Im dalej w to brnęła, tym bardziej nie mogła go znieść. Sytuacje się powtarzały. Przyjeżdżał, pił, mieszał ją z błotem i wyjeżdżał. Wracał… i zachowywał się, jakby miał ją na wyłączność. Nieważne, co wydarzyło się tydzień temu.
– To już się więcej nie powtórzy. Poniosło mnie – słyszała. – To już było. Po co do tego wracać!?
– Przestań! Doskonale wiesz, że się powtórzy. Od lat się powtarza! – milkła. – Czy ty naprawdę niczego nie rozumiesz?! Nie chcę tak żyć! Może… znajdź sobie kogoś! – rzucała zrezygnowana.
– Nie przesadzasz? Po co mam szukać? Przecież mam ciebie!
Pamiętała tamtą noc… Lata temu… Nie był pijany. Był trzeźwy. I bardzo natarczywy. Obleśnie natarczywy! Pewnie sądził, że w końcu mu ulegnie. Obiecywał złote góry! Wszystko, byle pozwoliła się dotknąć. Tyle razy na to pozwalała, ale wtedy… nie mogła się przemóc. Maska powolutku zaczęła się odklejać!
– Ty nie potrzebujesz żony… Potrzebujesz… – słowa uwięzły jej w gardle. – Powinieneś korzystać z profesjonalnych usług odpowiednich panienek. Byłbyś bardziej zadowolony!
Spojrzał na nią martwym wzrokiem. Odwrócił się plecami. Nastała cisza. Miała wrażenie, że za chwilę się udusi. Bała się oddychać. Chciała, by o niej zapomniał. Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Pan był obrażony. Obrażony i wściekły! Zastanawiała się, kiedy będzie mogła zabrać kołdrę, poduszkę i położyć się na kanapie. Następnego dnia powiedziałaby jak zwykle, że strasznie chrapał. Zastanawiała się, czy zasnął. Nie słyszała jego oddechu, ale czas oczekiwania na jego sen był długi… bardzo długi. Wysunęła głowę spod kołdry, łapczywie łapiąc powietrze i starając się uregulować oddech, kiedy poczuła jego dłoń. Chwytała jej długie włosy. Była tak zaskoczona, że kiedy ciągnął ją po podłodze, nie była w stanie wydobyć z siebie głosu.
– Co ty sobie wyobrażasz?! – wrzeszczał, rzucając ją na kanapę. – Co ty sobie, kurwa, myślisz?! Mam żebrać?! Za kogo się uważasz, do cholery? Myślisz, że jesteś kimś szczególnym?! Jesteś nikim, rozumiesz?!
Nie patrzyła na niego. Czuła na sobie jego oddech i własny strach, który paraliżował. Jakby nie mógł dodać jej odwagi; jakby nie mógł sprawić, że się zezłości i jakoś zareaguje; jakby nie mógł sprawić, że coś zrobi, by wreszcie z tym skończyć! Ale nie mógł. Jedyne, co robił, to nakładał na jej twarz przerażenie. Była wtedy – choć bez maski – Melpomeną.
– Może byłabyś bardziej zadowolona, gdyby przeleciał cię ktoś inny? A może już ktoś jest? – pytał wściekle z białą pianą na zsiniałych ustach.
Poczuła uderzenie. Jedno i następne. I kolejne. Czuła je, ale nawet nie drgnęła. Leżała, zasłaniając twarz dłońmi. Czekała. Nie wiedziała na co. Na cud… na ocalenie… na jego uspokojenie… To było kilka lat temu, a ona widziała tę scenę, jakby rozegrała się wczoraj. Od tamtej pory spełniała obowiązek małżeński… i zaciskała zęby. Leżąc wtedy na kanapie, nie potrafiła myśleć. Bała się. Bała się na niego spojrzeć.
– Jesteś zadowolona? – pytał i z impetem zamykał sypialniane drzwi. Nie podnosiła się z kanapy. Nie unosiła zaciśniętych powiek i nie odrywała dłoni od twarzy. Czekała na odgłosy snu, które dochodziły zza przeklętych sypialnianych drzwi. Szła do łazienki i zostawała w niej na godzinę, dwie… Spoglądała na swoją twarz, zapuchnięte powieki… i łzy, których tak nienawidziła. Pan wyjeżdżał, a kiedy wracał, jego zachowanie było takie samo. Wchodził uradowany, że w domu czeka posłuszna żona. Pił, a następnego dnia pytał zdziwiony, dlaczego się od niego oddala. Kiedy tłumaczyła, czym jest spowodowane jej zachowanie, odpowiadał: „Przesadzasz!”
*
Boże!
Wybacz łzę nieuronioną, która spłynąć powinna.
Wybacz zdradę wyśnioną, która ohydztwem być powinna.
Wybacz szczerość okazywaną, która uczucia zagłuszy.
Wybacz chłód pod pokrywą lodu.
Wybacz to wszystko… mej duszy!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
KarolaBas · dnia 29.05.2011 20:54 · Czytań: 1080 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 14
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
MaximumRide dnia 29.05.2011 21:22
Wielki plus za wiersze wplecione w tekst. Dodają emocji.
Aż mnie nieraz ciarki przechodziły. I zrobiło mi się szkoda tych wszystkich kobiet, które tak żyją... Dlaczego nie chcą pomocy? Z tym trzeba walczyć. Twój tekst mi się podobał. Przekazuje prawdę i obrazuje rzeczywistość. A ja lubię takie wycinki z życia ludzi. No i wiersze poruszają serce. Pozdrawiam:)
green dnia 29.05.2011 21:47
Ech...
to najpierw o wierszach. Są banalne do bólu, widać niestety, że nie autor prowadzi wiersz a wiersz autora. Emocje poniosły wszystko i zabiły poezję.

Powtórzenia, rymy, słupek, trzy kropki etc. etc. W każdym razie niestety nie zaciekawiają.

Tekst niezły, smutny jak życie bohaterki, która poddała się. To nazywa się współuzależnienie i taką widzimy bohaterkę. Sama proza bez wierszy czyta się. Nie rozumiem zastosowania cudzysłowu, bardziej pasowałaby wg mnie kursywa.

Niestety całość wrażeń bardzo zaniżają wstawki poetyckie, które po prostu nie są dobre.

Pozdrawiam.
Azazella dnia 29.05.2011 21:53 Ocena: Bardzo dobre
Piszesz, ze wydałaś tę powieść. Chciałabym ją przeczytać. W całości. Z sobie tylko wiadomych przyczyn;). Chociaż temat był wielokrotnie poruszany(i ciągle jeszcze będzie) to nie wpadasz w banał. Podobają mi się te wierszowane wstawki, chociaż nie ukrywam, że mogłyby być bardziej poetyckie;).
julanda dnia 29.05.2011 22:31
Bardzo trudny temat. Wrażliwa peelka i świat, którego nie umie, nie może zmienić. Tekst do korekty. Fragmenty poezji peelki mają rymy, to jest zrozumiałe, ale one też zabłąkały się w teście, tam, myślę ich być nie powinno, to rozjaśni obraz. A, jakby tam wiersze tekście poddać korekcie, to byłoby super!
Pozdrawiam!
Usunięty dnia 30.05.2011 08:42
Bardzo dobry teks. Ja zabieram wszystko, Czepialskim nie zostawiam nic. Temat rzeka, a Ty ją świetnie ujarzmiłaś. Pozdrawiam słonecznie
Mago dnia 30.05.2011 11:15
Tekst mnie wzruszył. Bardzo.Jeszcze wrócę, tylko...- pisz więcej. Pozdrawiam:-)
julass dnia 30.05.2011 20:02
nie lubię wierszy wplatanych w prozę...

niby opisany problem ma wagę niemała i powinien jakoś oddziaływać na czytelnika ale nic we mnie nie drgnęło... żadnego współczucia dla bohaterki... tylko się wynudziłem...
Wasinka dnia 30.05.2011 23:40
Nad wyraz prawdziwy obraz. A że problem bardzo realny, to i tekst przemawia. Choć jakoś nie do końca...
Wiersze mi tu zburzyły wizję ogólną. Pewnie dlatego, że niezbyt mi się podobają (jako wiersz po prostu).
Można by coś niecoś podszlifować.
Pozdrawiam księżycowo.
anna nawrocka dnia 31.05.2011 22:37
Temat trudny do ujarzmienia, przy podejmowaniu istnieje ryzyko, że będzie przedstawiony mało wiarygodnie, hm... jak to ująć? że będzie wygładzony, pod publikę, pod czytelnika, który oczekuje ładnie podanego 'bagna'. Bagno nie pachnie niestety, chociaż takie historie są potrzebne i należy o nich mówić, ale... właśnie - jest to ale.

Wstawki poetyckie do zupełnego wykasowania - nie są potrzebne, są najsłabszą stroną tego opowiadania. Przeskoki z wątku na wątek, proste rymy, nie dla mnie. Nie lubię 'kawy na ławę' - lubię wiersze z zagadką :-) Zupełnie subiektywne odczucie.

Pisanie w takich przypadkach bywa dobrą terapią, znam dwóch poetów z lokalnego klubu AA. Jeden pisze świetne limeryki...

Mnie tekst rozdrażnił, może dlatego, że dziwię się kobietom trwającym w takich związkach.
KarolaBas dnia 01.06.2011 11:30
Łał! Witam wszystkich serdecznie i dziekuję,że zechcieliscie podzielic się opinią na temat mojej pisaniny. Jestem mile zaskoczona, tym bardziej,że się nie spodziewałam i szczerze, to z duszą na ramieniu wchodziłam tutaj... Wszelkie uwagi wzięłam sobie do serducha(pewnie to nienormalne,ale z przejęciem czytałam Wasze opinie i to trzykrotnie) i chociaz nic juz nie moge poprawić,zawsze jest to nauka na przyszłość. Dziekuję wszystkim, którym sie podobało i przepraszam tych, których moja pisanina zawiodła czy znudziła, ale niestety, nie wszystkich człowiek jest w stanie uwieść własnym słowem pisanym. Gusta czytelnicze przeróżne i w sumie dobrze, bo przeciez jakby to było gdybyśmy wszyscy mieli jednakowe. A ja cieszę sie niezmiernie,że do części z Was w jakiś sposób trafiłam; ze wzbudziłam dreszcz, wzruszenie... że słowa, zdania podziałały na emocje. Książka jest emocjonalana bo i temat niełatwy,bohaterka na różnych huśtawkach... pisząc ją chciałam oddać klimat, który jej towarzyszył. Poniekąd ten klimat jest mój własny,więc...(wiem,wiem, znów te trzykropki) tak czułam, tak pisałam. Nooo, to troszke sie rozpisałam - przepraszam. Moi drodzy, raz jeszcze dziekuję za wszelkie opinie i nawet nie wiecie jak bardzo mnie one cieszą. Pozdrawiam serdecznie i wiosennie! DZIĘKUJĘ!
wodniczka dnia 01.06.2011 12:09 Ocena: Bardzo dobre
Witaj

Zaczytalam się:). Tekst bardzo emocjonalny a to lubię. Przezywanie emocji wraz z bohaterem - umiejętność tego przekazu - jest tutaj obecna. Mi się podoba. Fakt - tekstowi przydałaby się mała korekta - ale to już drugorzędny problem. co do poezji - nie czepiam się;). Gdyby to przełożyć jako wylewanie bohaterki emocji na papier jest ok;). Przecież nie musiała robić tego bezbłednie;).
Pozdrawiam serdecznie!:)
KarolaBas dnia 01.06.2011 13:17
Wodniczko, dziekuje slicznie! Twoje "zaczytanie się" jest dla mnie i nagrodą i sukcesem. A korekta? Jak juz pisałam, nic więcej na chwile obecna nie da sie juz zrobić,ale uwagę przyjmuje z pokorą. Uśmiechy ślę wiosenne i pozdrawiam serdecznie!
green dnia 01.06.2011 18:36
Mnie się nasunęła taka refleksja... ponieważ wiem, że to książka, nie było to trudne do znalezienia w Internecie i wydawnictwo w sumie nie krzak, to mam pytanie czy ktoś robił korektę??? bo dla mnie to niewyobrażalne jest, żeby puścić tak jak jest do druku.
I kurcze no muszę to napisać, to co teraz się wydaje szczęściem i sukcesem (a mianowicie wydanie książki), kiedyś jeśli ona jest wydana w takim stanie może ciążyć w przyszłości Autorce jak przysłowiowa kula u nogi...

to tyle... na temat korekty i wydawania książek...

Pozdrawiam i życzę powodzenia.
KarolaBas dnia 01.06.2011 19:41
Green, witam i juz sie odnoszę. Odnosnie korekty, owszem, była robiona; cóż wiecej moge powiedzieć? Chyba juz nic; może jedynie tyle,ze przykro mi,ze tekst Cie rozczarował. Mimo wszystko dziekuje za zabranie głosu. Pisząc szczęście, miałam na mysli osoby, które w sposób pozytywny zareagowały na powieść. Sukces? Dla mnie kazda pozytywna opinia jest sukcesem.Nie wiem, czy doczekam kolejnej wydanej książki a póki co, cieszę sie drobiazgami, maleńkimi kroczkami i to jest fajne. :)Pozdrawiam serdecznie i dziekuję!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty