Neseser - kinpets
A A A
Bob Kinpets
Opowiadanie

„Neseser”

Był wilgotny i zarazem wietrzny poranek. Ciężkie ołowiane chmury sięgające co wyższych budynków Nowego Jorku zwiastowały zapowiadane od dłuższego już czasu, opady deszczu. Mimo tej, tak nie sprzyjającej aury, Harold Kemper jak co dzień podążał powłóczystym krokiem w kierunku Central Parku. Jego nieogolona od kilku dni twarz, przygarbiona i skulona zarazem sylwetka odróżniały go w wyraźny sposób od ludzi idących tym samym chodnikiem. Codzienny kac powtarzający się regularnie od dobrych kilku lat przypomniał mu w pewnym momencie, by jednak przyspieszyć kroku. Doszedł do skrzyżowania. Postawił kołnierz od marynarki, jakby to w jakiś sposób miało uchronić go przed nieprzyjemnymi powiewami wiatru i odczekał chwilę, aż zapaliło się zielone światło. Ruszył na drugą stronę ulicy. Było jednak coś, o czym Kemper nie wiedział. Otóż od dłuższego już czasu, tuż za nim, w gęstniejącym korku aut toczył się granatowy Ford Taurus. We wnętrzu siedziało trzech mężczyzn w średnim wieku o wyraźnej urodzie południowców. Przemieszczając się wolno, w milczeniu obserwowali Kempera. Kiedy ten skierował kroki na drugą stronę ulicy, pasażer samochodu siedzący obok kierowcy zerknął na współtowarzyszy.
- I co o nim sądzicie? – zagaił.
Mężczyzna siedzący na tylnym siedzeniu spojrzał na zegarek i z głębokim westchnieniem, kręcąc z wolna głową rzekł.
- No cóż, nie pasuje mi zbytnio, ale nie mamy wyboru.

Harold szedł przy krawężniku jezdni z opuszczoną głową wypatrując leżących niedopałków papierosów. W pewnym momencie usłyszał wołanie dobiegające od strony ulicy.
- Halo! Proszę pana!
Spojrzał w tamtym kierunku, jednocześnie cofając się, jakby chciał zrobić miejsce dla parkującego właśnie Forda Taurusa.
Już miał iść dalej, kiedy tylne drzwi samochodu otworzyły się. Siedzący w środku mężczyzna spoglądając na niego ponownie zawołał.
- Halo! Można na chwileczkę?
Harold, w pierwszym odruchu obejrzał się za siebie, szukając wzrokiem kogoś, do kogo mogły być skierowane te słowa. Mężczyzna siedzący w aucie patrzył jednak ciągle na niego. Kemper, z wyraźnym zdziwieniem rysującym się na twarzy wskazał palcem na swoją pierś, jakby chcąc upewnić się czy te słowa były na pewno skierowane do niego. Mężczyzna patrząc mu w oczy pokiwał twierdząco głową. Niezdecydowanym krokiem podszedł do drzwi samochodu.
- Zapraszam do środka – mężczyzna zrobił miejsce,
przesuwając się w głąb auta. – Proszę. - Harold pochylił sylwetkę i zajrzał do wnętrza. Kierowca auta i siedzący obok niego pasażer przyglądali mu się z ciekawością.
- Proszę, pan wsiądzie, śmiało – mężczyzna ponowił prośbę. Kemper wsiadł do samochodu zatrzaskując za sobą drzwi. Ruszyli. Mężczyzna siedzący obok wyjął z kieszeni paczkę marlboro i uderzając nią w dłoń wysunął papierosa.
- Zapali pan? - zapytał. Kemper aż przełknął ślinę na widok papierosów. Poczęstował się. Mężczyzna wyjął zapalniczkę i podał ogień. Odczekał aż Harold zaciągnie się dymem.
- Zapytam panu wprost, - kontynuował rozmowę – chce pan zarobić tysiąc dolarów?
Na twarzy Harolda pojawiło się zaskoczenie. W momencie, gdy dotarło do jego świadomości ostatnie zdanie wypowiedziane przez mężczyznę, zaczął się krztusić i kasłać na przemian.
Takiej sumy pieniędzy, jak pamięć go nie myli, nie proponował mu jeszcze nikt nigdy. Nie czekając na odpowiedź, mężczyzna sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki wyjmując plik banknotów stu dolarowych. Odliczył pięć sztuk i podając je Haroldowi powiedział.
- Tutaj jest pięćset dolarów… proszę.
Skołowany wydarzeniami Harold wziął banknoty do ręki i nie licząc schował do kieszeni spodni.
- Drugie pięćset otrzyma pan po wykonaniu zadania, - kontynuował rozmowę - a zadanie jest bardzo proste… weźmie pan ten neseser - mówiąc to sięgnął pod nogi, wyjmując niedużą, skórzaną walizeczkę w kolorze brązowym i postawił ją Kemperowi na kolanach. Ten chwycił ją odruchowo oburącz, przez chwilę omiatając wzrokiem. Kierowca w tym czasie zjechał na pobocze i zatrzymał się.
– Widzi pan ten duży, biały samochód stojący, o tam?
- mężczyzna pokazał głową na stojącą po drugiej stronie ulicy, długą białą limuzynę, taką samą, jaką to za zwyczaj poruszają się gwiazdy Hollywoodu. Harold spojrzał w tamtym kierunku. Limuzyna stała na wprost wejścia do jakiegoś banku. Przytaknął głową.
– Dokładnie za dwadzieścia minut – mężczyzna mówił dalej,
spoglądając jednocześnie na zegarek – z banku, w otoczeniu swojej obstawy wyjdzie trzech Arabów. Pozna pan ich zresztą po białych tradycyjnych strojach. Pańskie zadanie będzie polegało na tym, by podszedł pan do jednego z ochroniarzy i wręczył mu ten neseser. On już będzie wiedział, co z nim zrobić… zadanie jest proste, prawda?
Kemper spojrzał na trzymany na kolanach neseser, spojrzał jeszcze raz na samochód stojący przed bankiem, i już miał coś powiedzieć, gdy mężczyzna siedzący obok odezwał się ponownie.
- Zapewne zastanawia się pan teraz, po co ta cała szopka?
- No… właśnie. – Harold potwierdził to nieśmiałym
głosem. Jednocześnie w jego umyśle zapaliła się czerwona
lampka. Kojarząc fakty, nie w pełni był przekonany do tego, że
wszystko jest w należytym porządku. To wydaje się być zbyt proste, by było prawdziwe.
- Otóż – mężczyzna westchnął głęboko – otóż, nie owijając w bawełnę powiem panu tak. W tej walizce są narkotyki. Dużo narkotyków. My ciągle dostarczamy ten towar, tym arabom. Robimy to zresztą bardzo często i to w różnych punktach na całym świecie. Co oni z tym robią, to nie nasz interes. W związku z tym, że licho nie śpi robimy to zawsze w jakiś niekonwencjonalny sposób i ci arabowie o tym wiedzą. Zresztą, taka jest między nami umowa. Oczywiście moglibyśmy robić to sami, ale nie chcąc ryzykować jakiejkolwiek wpadki, wyręczamy się zawsze przypadkowymi osobami, tak jak na przykład teraz panem. Sam pan rozumie?
Kemper przytaknął głową, mimo że nic z tego nie rozumiał.
– My zarabiamy – mężczyzna ponownie westchnął – i przy okazji dajemy zarobić panu i panu podobnym osobom. Bądźmy szczerzy, nam ryzyko nie popłaca, a dla pana tysiąc dolarów za piętnaście minut pracy to chyba dobra zapłata, nieprawdaż? A ryzyko, właściwie żadne.
Harold z wolna przytaknął głową.
- To co, myślę, że wszystko jest jasne?
Mężczyzna pochylił sylwetkę i otworzył drzwi od strony chodnika, dając tym samym do zrozumienia, że czas zacząć działać. Harold wystawił nogi na zewnątrz.
- Aha, jeszcze jedno – mężczyzna odezwał się ponownie –
zapomniałbym przecież o najważniejszym. My pojedziemy teraz trzy przecznice dalej i poczekamy przy posterunku policji. Stamtąd będziemy obserwować rozwój sytuacji… Wie pan gdzie to jest?
Kemper przytaknął głową. Dobrze wiedział gdzie znajduje się ten cholerny posterunek policji. Tak się wcześniej składało, iż nie raz i nie dwa zresztą, był klientem jego okratowanych pomieszczeń.
- Po wykonania zadania poczeka pan na nas. Podjedziemy i
damy panu te drugie pięćset dolarów.
Harold wysiadł z samochodu. Mężczyzna zatrzasnął drzwi. Samochód wolno ruszył zostawiając na chodniku skołowanego tymi nagłymi wydarzeniami Harolda.

*

Ford tymczasem dojechał do skrzyżowania i zawrócił. Po chwili zrównał się z białą limuzyną. Mężczyźni siedzący w Fordzie spojrzeli na nią, spojrzeli po sobie i równocześnie się uśmiechnęli. Kierowca z widocznym zadowoleniem na twarzy dodał gazu. Po około dwustu metrach Ford skręcił na skrzyżowaniu. Po prawej stronie stał stary, odrestaurowany budynek, w którym mieścił się posterunek policji. Kierowca Forda tak wymanewrował samochodem, iż stanął, tuż przy budynku, a jednocześnie przodem do głównej ulicy, starając się mieć na widoczności białą limuzynę i poruszających się chodnikiem ludzi. Coś mu jednak
nie przypasowało, bo zapytał.
- Może jednak trochę cofnąć?
- Nie, nie – kolega siedzący z boku powstrzymał go dotknięciem ręki – stąd jest dobry widok.
- Widok widokiem, a czy wybuch przypadkiem nie dosięgnie
nas w tym miejscu? - Kierowca nie dawał za wygraną.
- Tutaj jest, ze dwieście metrów, bez obawy.
Spojrzał na zegarek, otworzył skrytkę i wyjął z niej małe prostokątne urządzenie przypominające pilota do otwierania samochodów. Wystukał na klawiaturze odpowiedni kod. Po chwili zaświeciła się zielona dioda, która zaczęła równomiernie pulsować. Kierowca zerknął kątem oka.
- Nie za wcześnie to włączyłeś? - nie krył
podenerwowania. Siedzący obok, zrobił ruch palcem jakby chciał wcisnąć czerwony przycisk i z uśmiechem na twarzy spojrzał na kierowcę.
– Co, boisz się, że za wcześnie nastąpi bum? – odezwał się ze śmiechem na twarzy.
- Nie – odparł poważnie kierowca, któremu raczej do śmiechu nie było – ale licho nie śpi.
- Myślisz o Ibrachimie? O Paryżu? - zapytał juz poważnie
- Chociażby.
- Widocznie sprawdzał coś w sterowniku mając jeszcze bombkę przy sobie.
- Historia lubi się powtarzać. – kierowcy wyraźnie nie
opuszczało zdenerwowanie
- Dajcie wreszcie spokój z tym ględzeniem – mężczyzna siedzący na tylnym siedzeniu nie wytrzymał tego przekomarzania. Wyciągnął nogi, założył ręce za głowę i dodał.
- Lepiej pomyślcie o tym, czy ten facet w ogóle dotrze do
limuzyny. Może wziął pieniądze, walizkę wpieprzył do śmietnika i już dawno gdzieś prysnął.
Kierowca wyciągnął szyję, prawie dotykając głową przedniej szyby. Patrząc w kierunku limuzyny powiedział głosem pełnym obaw.
- Właśnie, budynek ogranicza naszą widoczność. Stąd tego
faceta przecież nie widać.
Mężczyzna siedzący obok kierowcy ponownie spojrzał na zegarek i odezwał się z pewnością w głosie.
- Bez obawy. Zaraz go ujrzymy, jeszcze kilka minut i będzie po wszystkim. Wierzcie mi, co jak co, ale ten człowiek na pewno nie odpuści sobie drugiej pięćsetki. Niespodziewanie,
aa skrzyżowanie wjechał radiowóz policyjny. Przepuścił samochody jadące naprzeciw i wolno ruszył. Po chwili zrównał się ze stojącym na poboczu Fordem. Kierujący radiowozem policjant zatrzymał się, z wyraźną ciekawością lustrując wnętrze Forda. Mężczyźni siedzący w środku sprawiali wrażenie, jakby go nie zauważyli. Radiowóz wolno ruszył. Minął stojący samochód i zaparkował tuż za nim. Z radiowozu wysiadł masywnej postury policjant. Wziął do ręki gruby notatnik i poprawiając ręką obsuwające się z brzucha spodnie podszedł od strony kierowcy do stojącego Forda. Pochylił się. Kierowca siedzący w Fordzie opuścił szybę. Policjant zasalutował.
- Czy szanowny kierowca nie zna się na znakach drogowych?
Tutaj obowiązuje zakaz zatrzymywania dla samochodów prywatnych.
- A, tak, tak. Przepraszam, już odjeżdżamy. – Kierowca
siedzący w Fordzie powiedział to zmieszanym głosem, sięgając jednocześnie ręką do stacyjki zamierzając uruchomić silnik.
- Chwileczkę, – głos policjanta zabrzmiał stanowczo –dokumenty wozu i prawo jazdy poproszę.
Kierowca sięgnął ręką za osłonę przeciwsłoneczną nad przednią szybą, wyjął dokumenty i podał je policjantowi przez otwarte okno. Stróż prawa omiótł wzrokiem dokumenty i po krótkiej chwili zastanowienia powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.
– Proszę, pan wysiądzie z wozu.
Kierowca ciężko westchnął, pokręcił z lekka głową, wyjął kluczyki ze stacyjki i opuścił auto.
- Proszę otworzyć bagażnik. – Policjant ruszył na tył wozu. Kierowca podszedł do bagażnika i otworzył go.
Mężczyzna siedzący na tylnej kanapie, podenerwowany zaistniałą sytuacją, nagle ożywił się. Dotknął lekko ramienia kolegi siedzącego przed nim i wskazując ręką szepnął.
- Spójrz!
Przez drzwi banku wychodziło właśnie czterech rosłych mężczyzn ubranych w ciemne garnitury. Zaczęli rozglądać się bacznie dookoła. Po chwili w drzwiach ukazało się trzech mężczyzn w powłóczystych dżeballach. Jednocześnie widać było, że do limuzyny, rozglądając się niepewnie, dochodzi Kemper. Mężczyzna siedzący na tylnym siedzeniu Forda obejrzał się do tyłu. Otwarty kufer przysłaniał policjanta. Ponownie dotykając ramienia siedzącego przed nim kolegi, wycedził przez zęby.
– Teraz, albo nigdy.
Ten przyłożył drżący palec na czerwonym przycisku.
– Allach jest wielki - wyszeptał i tuląc odruchowo głowę w ramionach, przycisnął guzik. Zbiegło się to z zatrzaśnięciem pokrywy bagażnika przez kierowcę Forda.


Chwila zastanowienia… jaki może być dalszy przebieg wypadków?
Jeszcze nikt z czytających nie odgadł.





*



Harold Kemper zrównał się akurat z tyłem białej limuzyny, kiedy do jego uszu doszedł odgłos potężnej detonacji. Mężczyźni, w białych powłóczystych szatach, dochodzący do limuzyny, odruchowo przykucnęli. To samo bezwiednie uczynił Kemper, starając się zarazem jak najbardziej wtulić w bok białego samochodu. Po krótkiej chwili nastąpiła grobowa cisza. Harold ostrożnie uniósł głowę ponad dach samochodu i spojrzał w kierunku miejsca wybuchu. Eksplozja nastąpiła przy budynku posterunku policji. Dym powstały w wyniku wybuchu powoli przerzedzał się odsłaniając miejsce tragedii. Jak większość ludzi, tak i Harold ruszył w tamtym kierunku. Po kilku minutach dotarł na miejsce. To, co ujrzał przyprawiało go o mdłości. Radiowóz i stojący tyłem do niego Ford, rozerwane były na kilka części. Dwa poszarpane ciała będące w czymś, co przypominało samochód, niczym kukły zastygły w bezruchu. Wokół wraków leżeli ludzie błagający o pomoc. Harold zaczął powoli przedzierać się do tyłu. Zresztą obecna już policja zaczęła rozganiać gapiów, oddzielając taśmami miejsce tragedii. Po chwili ruszył bezwiednie przed siebie. Nie czuł już nawet chłodu, ani deszczu, który wzmagał się z każdą chwilą. Idąc z wolna środkiem chodnika, potrącany przez biegnących przechodniów, zaczął odtwarzać w głowie ostatnie chwile poprzedzające wybuch.

*

Gdy wysiadł z ciepłego wnętrza Forda, który zresztą natychmiast odjechał, spojrzał na stojącą w oddali białą limuzynę, spojrzał na neseser, trzymany w lewym ręku, prawą ręką poprawił kołnierz od marynarki, i ruszył w kierunku przejścia dla pieszych.
Szeryf Costner jechał wolno swoim radiowozem. Z daleka rozpoznał lekko zgarbioną sylwetkę Kempera. Znał tego drobnego pijaczka od niepamiętnych czasów. Nieraz zresztą ładował go do paki za rozróby po pijanemu, albo, zdarzało się też, że i za drobne kradzieże. Tym razem jednak zaintrygował go elegancki neseser, który niósł w ręku. Pasował do niego, niczym przysłowiowy wół do karety. Zrównał się z wolno idącym Kemperem, na ułamek sekundy włączył syrenę i zatrzymał samochód. Kemper spojrzał na radiowóz i dosłownie nogi ugięły mu się w kolanach. Wciągając głęboko powietrze, spojrzał w niebo i zamknął na chwilę oczy.
– No nie, tego mi teraz tylko brakowało – przeleciało mu przez myśl. Szeryf wygramolił się z siedzenia, obszedł radiowóz, poprawił opadające spodnie, podszedł do Kempera i powiedział pewnym siebie głosem.
– No, widzę Kemper, że dobrze sobie ostatnio radzisz.
Masz ładny neseser… pokaż.
Nie czekając na przyzwolenie wziął od niego walizeczkę i przez chwilę ważył w ręku.
– Ciężkie – odezwał się – Skąd to masz? Chyba nie
znalazłeś tego w śmietniku? A może ukradłeś to komuś? – Jego wzrok wyostrzył się.
- Ależ, ależ szeryfie – Harold zaczął się jąkać – to,
to nie jest tak… To, to tylko taka przysługa.
- Przysługa powiadasz? - Szeryf spojrzał na niego
świdrującym, nie wróżącym nic dobrego wzrokiem. – A jaka to przysługa? Powiesz mi?
- Znaczy się, znaczy, ja, ja mam to dostarczyć…
- A, dostarczyć? – wszedł mu w słowo - A komu? Możesz mi wyjawić tę tajemnicę?
- Znaczy, ja, ja mam… mam dostarczyć tę walizkę…
Policjant zaczął baczniej przyglądać się twarzy Kempera. Jako stary wyga wiedział, że coś tu nie gra. Tego nie dało się ot, tak po prostu ukryć. Za dobrze znał Kempera.
- A co jest w tej walizce, wiesz chociaż? - Nie dał mu dokończyć.
- Nie wiem… skąd mam wiedzieć? – Harold coraz bardziej się gubił.
- Nie wiesz? No, to sprawdźmy.
Położył neseser na masce radiowozu i próbował otworzyć zamki. Neseser posiadał zamki szyfrujące. Spojrzał na Kempera i zapytał.
- Pewnie szyfru też nie znasz? - Kemper pokręcił głową.
– Nie znasz? – upewniał się. – No dobrze, to w takim razie jedziemy z tym na posterunek? Może tu są narkotyki, a ty o tym nawet nie wiesz?
- Nie wiem, naprawdę nie wiem to, to naprawdę tylko
taka przysługa.
- Przysługa powiadasz? – policjant zaczął schodzić z tonu – to ja teraz tobie zrobię przysługę, dobrze?
Ruszył na tył radiowozu, otworzył bagażnik i wrzucił do środka neseser. Zatrzasnął klapę i spojrzał na Kempera.
- To, co – zaczął zacierać ręce – jedziesz ze mną na posterunek czy, czy zapominamy o tej całej sprawie?
Harold dobrze wiedział, co on miał na myśli. Nie rozchodziło mu się wcale o niego, a o ten cholerny neseser. Nieuczciwych policjantów było w Nowym Jorku na pewno wielu, ale aż tak bezczelny był zapewne tylko jeden i był nim na pewno Costner. Policjant, nie czekając na decyzję Kempera, otworzył drzwi radiowozu od strony kierowcy i wkładając nogę do środka zawołał jeszcze przez dach wozu.
- O kay Kemper, tym razem ci odpuszczę. Wiedz o tym, że
Costner to swojskie chłopisko, dlatego nie chcę ci robić kłopotów. Do zobaczenia.
Zarechotał ze śmiechu, usiadł za kierownicą, zatrzasnął drzwi i po chwili wolno włączył się do ruchu.

*

Lecący nisko helikopter przywrócił Kempera do rzeczywistości. Spojrzał do góry.
– Może, to tylko sen? – Przeszyło mu myśl. Jednocześnie sięgnął ręką do kieszeni spodni i namacał banknoty. Zatrzymał się. Wyjął szeleszczące papierki, rozłożył niczym talię kart, ucałował i schował ponownie do kieszeni spodni. Spojrzał jeszcze raz w kierunku miejsca tragedii, kolejny raz poprawił kołnierz od marynarki, i jakoś dziwnie, nie czując już chłodu, ruszył energicznym krokiem przed siebie.

Bob Kinpets





Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kinpets · dnia 31.05.2011 06:39 · Czytań: 805 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 7
Komentarze
Azazella dnia 31.05.2011 08:35
Cytat:
marlboro
Marlboro

Ponownie nie poczułam się zainteresowana. Znaczy bardziej niż poprzednio, ale znowu za mało, jak dla mnie, czegoś co mogłoby zatrzymać mnie na dłużej. Czytało mi się nieco lepiej, chociaż ponownie długość tekstu nieco mnie odstraszyła. Pozdrawiam
julanda dnia 31.05.2011 09:01
To jest całkiem fajne, tylko się zastanawiam, że jeśli czytam jedynie z przyczyn wyższych, to, czy sięgnęłabym po takie opowiadania, chociażby w wakacje? Teraz pewnie nie, ale kiedyś pochłaniałam, co się da, więc, amatorzy na czytanie takich się znajdą. Nasunęła mi się też refleksja nad rangą kryminału w swojej klasie. Zawalone antykwariaty butwieją, pora na ebooki. Myślę, że jeśli masz smykałkę do pisania takich wątków, to, czemu nie! Pozdrawiam!
Usunięty dnia 31.05.2011 14:10
Nie tym razem. Nie ma tu klimatu. Czytałam z wielkim trudem, bo nie zaciekawiłeś zupełnie. No to jest 1 do 1. Zobaczymy następnym. Pozdrawiam
MaximumRide dnia 31.05.2011 19:34
,,- Zapytam panu wprost, - mężczyzna,,

bez przecinka. I panA

,,i przypalając papierosa..,,

wystarczy jedna kropka

,,zatrzymał się tuz przy chodniku.,,

tuŻ

,,Po wykonania zadania spotkamy,,

wykonaniU

,,Zapytał juz poważnie,,

po tym zdaniu kropka

,,Było dokładnie pięć banknotów studolarowych..,,

jeszcze jednak kropeczka powinna być :)

No niestety muszę przyznać, że twój poprzedni tekst był lepszy. Tam był klimat, niespodzianki. Tutaj też oczywiście jest, ale nie aż tak. Końcówka na szczęście dobra. Jakie to życie potrafi być przewrotne. :) Zabrakło troche klimatu, wyszło trochę dziwnie i sucho, jakby wiadomości w gazecie. Pozdrawiam:)
green dnia 31.05.2011 20:47
Poprzedni mi się bardziej podobał, co nie zmienia faktu, że i tu się odnalazłam, bo piszesz sprawnie i można sobie u Ciebie odpocząć nie skacząc po wybojach.

Czekam na następne teksty. Na pewno będę czytać :)
julass dnia 01.06.2011 00:34
facet w aucie dwa razy wyjmuje spod nóg ten sam neseser i stawia go na kolanach... no chyba że były dwa:)

no niby fajne ale takie niezbyt oryginalne... i przydałoby się poprawek stylistycznych trochę w różnych miejscach...
Wasinka dnia 01.06.2011 08:49
Nie porwało mnie, choć zainteresowałam się bardziej, niż podczas poprzedniego tekstu. Jednak nie wciągnęłam się głębiej.
Często zdarzają Ci się monotonne fragmenty konstrukcyjno-zdaniowe, interpunkcja szwankuje, czasem potknięcia stylistyczne czy niepotrzebne powtórzenia albo błędy, typu: nie wywiązanie się (niewywiązanie się), Acha (Aha). Przyjrzyj się zapisowi dialogów, bo masz co poprawić...

Aha... Jakoś dziwne, że on tak wsiadł sobie spokojnie do tego samochodu... Może trzeba by było to jakoś bardziej uwiarygodnić... Ale to tylko moje spostrzeżenie i odczucie.

Pozdrowienia.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty