_______5
Granatowy polonez na cywilnych numerach z trudem przebił się przez gęsty tłum okalający pierścieniem miejsce zdarzenia. Gdyby nie migająca niebieska lampa, przyczepiona do dachu magnesem, pewnie nikt by się nie usunął. Zaparkował tuż za volkswagenem transporterem z napisem „POLICJA”.
-Cześć-rzucił do sierżanta pilnującego by nikt postronny nie przechodził za taśmę oddzielającą gapiów od ekipy dochodzeniowej, która przy świetle trzech lamp halogenowych krzątała się w głębi plaży. Dojrzał już Janka, ich etatowego patologa, Krzysia, który pstrykał fotki, pochylając się raz po raz nad jakimś kształtem leżącym na piasku, speców od zbierania wszelkich śladów i wreszcie komisarza Zubka, jak zwykle w lekko wygniecionym garniturze, ocierającego pot z czoła, mimo że było już grubo po północy, a od morza wiał akurat leciutki, chłodny wiaterek . W tym garniturze wygląda niczym porucznik Columbo w swoim nieodłącznym prochowcu, pomyślał. Tyle, że do inteligencji Columbo to mu bardzo daleko.
- No co tam, panie Antoni, jakiś topielec?- zagadnął witając się z Zubkiem.
- A jesteście już– Zubek odetchnął z ulgą i wyraźnie ucieszył widokiem Borewicza.
Borewicz w ostatniej chwili powstrzymał się od tego by spojrzeć do tyłu, kto za nim stoi. Od tylu lat nie mógł się przyzwyczaić do stosowania przez Zubka dawnej formy „wy”, przyjętej po-wszechnie w czasach minionej epoki. Sam swego czasu używał często tego zwrotu, ale jakoś powoli przyzwyczaił się do zmian. Natomiast Antoniemu Zubkowi, reliktowi socjalizmu- jak określił go kiedyś nadinspektor Wołczyk- trudno było przywyknąć do nowych porządków.
- Nie on, a ona i raczej nie topielica. Prawdopodobnie zamordowana- wyjaśnił zwięźle Zubek ocierając tym razem kark.
- Co, tak gorąco tutaj?- udał zdziwienie Borewicz.
- Grzeją mi te lampy prosto w ślepia, nigdzie uciec nie można- Zubek nie wyczuł ironii w glosie kolegi.
- No tak, faktycznie, trochę ciepła dają-zgodził się Sławek.- A o tej nieboszczce coś już wiadomo?- wskazał na częściowo zakopane w piasku ciało.
- Na razie niewiele. Żadnych dokumentów, torebki, jedynie bilet autobusowy w kieszeni spodni.
- No to istotnie niewiele. Trzeba będzie sprawdzić czy nikt nie zgłosił zaginięcia. A przyczyna zgonu? Janek coś ustalił?
- Najprawdopodobniej została uduszona, dzień lub dwa temu, śladów gwałtu nie ma. Była kompletnie ubrana.
Borewicz przyjrzał się z bliska ciału dziewczyny. Otwarte, wytrzeszczone oczy, wpatrywały się w niego jakby z niedowierzaniem. Wyglądała na nie więcej jak 22-24 lata, średniego wzrostu, brunetka, krótkie włosy do ramion, teraz zlepione mokrym piachem, podobnie jak czarny t-shirt i jasne dżinsy. Czegoś mu tu brakowało… Zaraz, zaraz, była boso, jasne, przecież to plaża, ale boso tu raczej nie przyszła… Tym bardziej, że nie była w stroju plażowym.
- A buty? Nie znaleźliście jej butów, klapek czegoś takiego?- rzucił w kierunku przeczesujących plażę techników.
- Nie, jak do tej pory butów nie ma.- odparł Krzysztof.- Może uciekała i zgubiła gdzieś po drodze?
- Słusznie, masz rację. Trzeba przeczesać okolicę. Panie Antoni, niech pan ściągnie tu jeszcze paru ludzi. Musimy znaleźć te buty.
- Teraz? Po nocy? Wszyscy śpią o tej porze…- Zubek skrzywił się z niesmakiem. Zawsze mierziły go te błyskotliwe popisy Borewicza. – Te buty to aż takie ważne?
- Myślę, że istotne. Gdyby były razem ze zwłokami to mogłoby to oznaczać, że dziewczyna przyszła tu z kimś jej znanym, doszło do jakiejś sprzeczki, kłótni, w końcu do zabójstwa. Ktoś mógł też zaczepić ją w tym miejscu. A jeżeli buty odnaleźlibyśmy w innej części plaży, to można by przypuszczać, że ktoś ją gonił, ona uciekała, tu ją dopadł. Wówczas może byliby jacyś świadkowie tego zdarzenia. Po plaży kręci się dużo ludzi.
- A może te buty ktoś po prostu ukradł? –mruknął Zubek nieco zniecierpliwiony przydługim wykładem kolegi.
- No możliwe, ja nie twierdzę, że mam stuprocentową rację, ale do cholery, żeby przyjąć jakąś hipotezę, to musimy sprawdzić każdy ślad!- zniecierpliwiony Borewicz podniósł nieco głos. Przyniosło to jednak skutek bo Zubek już bez zbędnych komentarzy poczłapał w kierunku radiowozu. Podszedł do Janka, który składał właśnie swój przenośny warsztat pracy.
- No i co tam, panie Janku?- zagadnął.
- Na moje oko to ktoś ją po prostu udusił. Na szyi są ślady palców. Choć wstępnie nie wykluczam, że ktoś poddusił ją wcześniej, a potem mogła spaść z tej skarpy i skręcić sobie kark. Albo ktoś jej w tym skutecznie pomógł - wskazał na rysujący się kilka metrów powyżej szczyt urwiska.- Tak czy inaczej, sama by się w tym piasku nie zakopała. Do zbliżenia raczej nie doszło. Szczegóły jak zwykle po sekcji. Wyniki oczywiście na cito!- dorzucił widząc, że Borewicz już otwiera usta, by wypowiedzieć nieśmiertelna formułkę.
- Ekipa zaraz będzie- Zubek po raz kolejny otarł pot z czoła.
- Dobrze, dziękuję panie Antoni. A kto znalazł ciało?
- Jakaś para, szukali zdaje się miejsca na ten… no…- Zubek jak zwykle nie mógł znaleźć odpowiednich słów na określenie czynności intymnych.- No wiecie…
- Szukali ustronnego miejsca na małe figo- fago- podpowiedział mu Sławek.- I gdzie oni są?
- Spisałem dane, wystawiłem wezwanie do nas, na poniedziałek rano i odesłałem do domu. Ta dziewczyna była mocno roztrzęsiona, lekarz dał jej coś na uspokojenie. Czy ja tu jestem jeszcze potrzebny? Bo jak nie, to pojechałbym do domu. Żona chciała jechać dziś do Juraty na plażę – dodał tonem wyjaśnienia.
Żona Zubka była niczym żona porucznika Columbo: wszyscy o niej słyszeli, ale nikt jej nie widział. Borewicz spojrzał na niego z politowaniem, ale w gruncie rzeczy żal mu się zrobiło tego starego safanduły i pantoflarza, który męczył się jeszcze w pracy, bo zbyt późno wstąpił do służby w milicji i teraz brakowało mu dwóch lat do emerytury.
- Oczywiście panie Antoni, niech pan jedzie. Ja tu zostanę jeszcze i poszperam, może trafię na coś ciekawego.
Na szczęście nie musiał się nigdzie śpieszyć. W przeciwieństwie do Zubka, żony nie posiadał, a raczej kiedyś posiadał, ale był to tak krótki epizod w jego życiu, że praktycznie wymazał go już z pamięci. Nie znaczy to jednak, że unikał towarzystwa płci przeciwnej. Prowadził-jak to określali jego koledzy z wydziału- myśliwski tryb życia. Znany był z tego, że łatwo zawierał przelotne znajomości z kobietami i że z reguły dość szybko następował finał w łóżku; jego lub upolowanej zdobyczy. Wiedział, że jest przystojny, podoba się kobietom i gdyby chciał, to bez trudu mógłby zaciągnąć większość z nich do urzędu stanu cywilnego. Ale po tym nieudanym związku z Joanną miał jakiś uraz do tego, by wiązać się z kimś na stałe, a w każdym razie od tamtej pory nie spotkał jeszcze kobiety, która zdołała by przekonać go do „drugiego podejścia” przed oblicze faceta z łańcuchem na szyi.
Świtało już, kiedy zbierali się z plaży. Mimo, iż przeczesali spory kawałek, praktycznie od Redłowa niemal po Sopot, to na nic konkretnego nie natrafili, a tym bardziej na buty. Właściwie to sam nie wiedział dokładnie dlaczego tak uczepił się tych butów? Może dlatego, że sam lubił kupować dobre, markowe obuwie wyznając zasadę, że po wyglądzie butów można wiele powiedzieć o ich właścicielu? A może dlatego, że tak mu podpowiedziała intuicja, która już nieraz naprowadziła go na właściwy trop? Ale teraz marzył przede wszystkim o orzeźwiającym prysznicu i dużym kubku mocnej kawy, bo czekało go sporo pracy. I tak nie mógłby teraz zasnąć bez roztrząsania nowego przypadku, mającego być może banalne rozwiązanie, ale niewykluczone, że wymagającego sporego zaangażowania.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
jelcz392 · dnia 31.05.2011 20:20 · Czytań: 957 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: