23.04.2011

szczęśliwy traf na ławce zostawiłem książkę
a później ją znalazłem zabrzmiała muzyka
zakwitły kwiaty ludzie zaczęli bić brawo
(a wiosną niechaj książkę nie polskę
zobaczę – pomyślałem)


24.04.2011

nieważkość

zamiast powszechnego ciążenia piasek
w uszach odbijający się od ścianek narządu
jakbym słyszał przesypywanie z wiadra do wiadra
im szybciej krążą ziarenka tym robi się goręcej
herbata wielką kulą wypływa ze szklanki
szklanka zrywa się do odlotu w ostatniej
chwili moja ręka lżejsza i mniej boląca
łapie ją trzyma mocno na tyle
by nie odpłynęła

słowa odbijają się od sufitu

*

kłopot większy niż słoń

i kłopot mi sprawia odezwanie się do siebie
większy niż słoń uwierzcie próbowałem
wielu środków ale każdy okazywał się
być taki jak poprzedni (lub nawet

gorszy jeśli być złośliwym) à propos:
złośliwość jest rodzajem pedanterii
szczegółowość pod postacią człowieka
chodzącego po domach z miarką
do mierzenia snów – ma pan trzynaście
centymetrów błędów w dniu dzisiejszym
jak będzie jutro?

a może robię się coraz mniej sprawny
w okazywaniu chęci do odwiedzin
tak że obruszam się na samą myśl
o powiedzeniu: „wiesz chętnie bym
wpadł” mając w pamięci fakt
że ostatnim razem coś nie wyszło

*

sen

zdumienie pies biegnie do mnie jakbym był piłką
chociaż nie pożółkłem na twarzy ani nie zbladłem
a nawet się nie uśmiecham może pachnę jak

chappi albo co gorsza w nocy
ktoś popryskał mnie feromonami
stoję i czekam myśląc

przecież jadłem ze swojej miski
a piłem z filiżanki czego to zwierzę
może ode mnie chcieć