-Chce pani wiedzieć, ile dostałam pieniędzy na komunię? - dziecięcy głos przerywa ciszę lekcyjną.
Zanim jednak zdążę zareagować, rusza nieunikniona lawina:
-Ja zebrałam trzy tysiące!
-A ja tyle, że kupię sobie laptopa!
-A ja już mam laptopa! Dostałam przed komunią od matki chrzestnej!- najmniejsza w klasie dziewczynka nokautuje wszystkich.
Kwestie finansowe wydają się być dla dzieci tak ważne, że moje pytanie o istotę intratnego sakramentu pozostaje bez odpowiedzi...
Pieniądze śmierdzą, ale jak widać mają też i władzę odciskającą się lepkim brudkiem nawet na dziecięcych rączkach. I gdzie tu ta pierwszokumunijna niewinność bijąca z bladych buzi i skromniutkiej sukieneczki?
A z komunijnej sukieneczki bije wszystko poza skromnością. Ileż to bojów musiały stoczyć troskliwe matki z próbą ujednolicenia swoich córeczek! Bojów, niestety w większości przypadków wygranych i tak, zamiast prostych sukien mamy majowe targowiska próżności. Suknie na kołach, gazy, tiule, bufki, riuszki i obsadzone na tej całej tandecie utrefione główki, które zazdrośnie porównują swoje koafiury i toalety z innymi. Dosłownie brak tutaj tylko jeszcze różu na zbyt bladych policzkach i chusteczek uwypuklających płaskawy jeszcze dekolt.
Festiwal komunijny nie omija też i kwestii, że tak powiem, gastronomicznych. Rozgorączkowani rodzice rezerwują na wyścigi co najlepsze restauracje i zamawiają wyszukane menu obiadowe, skutecznie wbijając tym swoim dzieciom do główek, że jednak wieprze są ważniejsze od pereł.
A potem w tej całej gorączce gubi się to, co przecież najważniejsze. I tak wszystkie komunie i śluby stają się niczym więcej jak tylko sprawnie wyreżyserowanymi i jednocześni zbanalizowanymi przedstawieniami, w których pieniądz gra rolę absolutnie pierwszoplanową.
W ten scenariusz doskonale wpisał się niestety mój znajomy, który na miesiąc przed ślubem radośnie obwieścił światu za pośrednictwem gg co następuje: Ślub 31 czerwca. Prezenty mile widziane. Po opisie następował szereg cyferek składających się na konto bankowe. Pomijam już bezczelność, pomijam arogancję lub zupełny brak ogłady i skupiam się tylko na romantycznym aspekcie tej całej bzdurki. Zamiast kartek i tradycyjnych kopertówek młodzi przejrzą sobie potem wyciąg z konta bankowego:
-Państwo X. Cel przelewu: wpłata na ślub - 300 złotych. Itp., itd.
Cóż, ja mogę się tylko pożenować za takich znajomych. I co najwyżej wpłacić jakieś pięć złotych na rzeczone konto, a w celu przelewu wpisać: wedle inteligencji i taktu państwa młodych. Sto lat!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
milla · dnia 27.05.2008 13:02 · Czytań: 1173 · Średnia ocena: 3,5 · Komentarzy: 19
Inne artykuły tego autora: