Piskliwy dźwięk wdarł się do uszu Witalija. Zerwał się z materaca, szukając po omacku smartfona. „Gdzie on do cholery jest” – powtarzał w myślach. Wreszcie ocknął się na tyle, że zdołał zidentyfikować skąd dochodzi sygnał i wygrzebał urządzenie spod sterty ubrań. Spojrzał na wyświetlacz. Była jedenasta. Dlaczego ustawił budzik w ten sposób? Czyżby miał coś do zrobienia po południu? Usiadł na podłodze, obejmując głowę dłońmi. Musiał się skupić i przypomnieć sobie poprzednią noc. Miał kaca, więc musiał wczoraj coś pić, ale nie planował takich rozrywek, gdyż w przeciwnym razie zażyłby jakiś środek zapobiegawczy. Znajomi wyśmiewali go z powodu jego słabej głowy - „Jesteś przecież Rosjaninem, Witalij, powinieneś przepijać nas wszystkich.” – kwitował te uwagi uśmiechem ironii. Nie musiał niczego udowadniać przed nikim, miał dwadzieścia siedem lat i był najlepszy w swoim fachu. Przynajmniej raz w miesiącu otrzymywał zaproszenie od kogoś z BBC, chcieli go bardzo, ale i tak nie byli w stanie przebić oferty ChinaMed. Robił więc swoje, a kochał tę pracę.
Musiał przejrzeć historię połączeń i wiadomości, może zrobił jakieś zdjęcia, albo coś nagrał – ale najpierw woda. Otworzył lodówkę i uśmiechnął się. Obsługa hotelu sprawiła się świetnie, będzie musiał im zostawić solidny napiwek. Meksykańska Tequila, japońska woda mineralna i trzy lodowate butelki Kinleya – sprawdzili dokładnie jego profil klienta. Wychylił łapczywie pierwszą butelkę. Poczuł orzeźwienie i zdawało mu się, że jego umysł zaczął odzyskiwać jasność, kiedy usłyszał pierwsze takty „Walca kwiatów” Czajkowskiego. Dzwonił sam szef, tylko na niego miał ustawiony ten dzwonek. Nienawidził telefonów z samej góry, liczył, że jego ukochany kompozytor poprawi mu odrobinę nastrój przed nieprzyjemnymi rozmowami.
- Tak? – odezwał się do słuchawki.
- Kurwa, Witalij! Co się dzieje?! Widzę, że żyjesz skoro odebrałeś. Od czterech godzin próbuję się z tobą połączyć!
- Wybacz, Hans, spałem. Wypiłem wczoraj chyba zbyt dużo, nie planowałem nic na dziś, więc …
- Świetnie, Witalij, kurwa, świetnie! Ktoś inny planował. Cztery godziny temu wykoleił się pociąg na stacji w Berlinie. Wszystkie agencje już o tym trąbią, zaspaliśmy dwadzieścia minut. Jak kurwa mogłeś to przeoczyć?! Dwadzieścia minut!
- Cholera! – Mózg Witalija wszedł na przyspieszone obroty, zapomniał o kacu, jego życie znów wróciło na właściwe tory. – Kto nas reprezentuje?
- Najbliżej mieliśmy Anię – powiedział Hans ze smutkiem w głosie.
- Cholera.
- Tak właśnie, cholera. Najbardziej zielona dziennikarka w europejskiej ekipie, aż mnie skręcało, kiedy oglądałem jej relacje, ale jakoś dała radę.
Witalij westchnął do słuchawki.
- Jesteś teraz w Pradze, wpadnij do mnie, Lin zarezerwuje ci bilet do Londynu.
- Kolejowy? – Witalij zaśmiał się nerwowo.
- To poważna sprawa, zachowaj żarty dla siebie. Ktoś zrobił niezłego newsa i dokopał nam porządnie. Dowiesz się, czyja to robota i pójdziemy na wojnę.
- Jest, aż tak źle?
- Nie wiem, ale chcę się przygotować na najgorsze. Powstał najlepszy news od dwóch miesięcy, to wygląda poważnie. Czekam na ciebie dziś wieczorem. Trzymaj się.
- Ty też, Hans – Witalij wyłączył smartfona.
Usiadł na materacu i patrzył przez chwilę w otwartą lodówkę.
Lin nie była łaskawa, dwie minuty po rozmowie z szefem przesłała Witalijowi bilet na pociąg o dwunastej piętnaście, miał niewiele czasu, ale ucieszył się. Hotel był bardzo blisko dworca, a on zdawał sobie sprawę, że musi się spieszyć. Błyskawicznie wziął prysznic, ubrał się, spakował i wybiegł z apartamentu. Gdy znalazł się na peronie miał jeszcze dziesięć minut, akurat tyle, by się wymeldować i opłacić pobyt. Już miał schować smartfona do kieszeni płaszcza, kiedy przypomniał sobie, że powinien przejrzeć skrzynkę w komunikatorze. Żywił nadzieję, że dzięki temu odświeży sobie nieco pamięć.
Nie dzwonił do nikogo, ale wysłał dwie wiadomości tekstowe na nieznany numer. Pierwsza była dość lakoniczna. – [Jestem w łazience, zaraz wracam]. Do kogo ją wysłał, wytężył umysł. Coś mu zaświtało. Wysoka blondynka, niebieskie soczewki, garnitur stylizowany na męski – to nie była prostytutka. Podjechał pociąg. Odnalazł numer swojego miejsca, rozsiadł się wygodnie przy oknie, torbę położył na siedzeniu obok. Otworzył drugą wiadomość. [Mam nadzieję, że jeszcze to powtórzymy. Czuję, że może być z tego coś więcej] – wysłał ją o trzeciej nad ranem.
- Cholera – powiedział na głos.
Nigdy nie pisał, ani nie mówił czegoś takiego kobietom, nie musiał uwodzić. Kiedy potrzebował towarzystwa wynajmował call girl z zaprzyjaźnionej agencji, a gdy miał ochotę wyłącznie na seks, korzystał z usług prostytutek. Poza tym wielokrotnie przekonał się, na szczęście nie na własnej skórze, że takie gierki źle się kończą. Ta kobieta musiała nieźle zakręcić mu w głowie. Ona albo kolorowe drinki, które wypił. Miał jedną odebraną wiadomość, odpisała zaledwie minutę po jego drugim smsie. [Dla mnie ten wieczór też był cudowny. Odezwę się do ciebie, już tęsknię]. Przełknął ślinę. „Żeby to była tylko czcza obietnica” – pomyślał.
Sytuacja była dość dziwna, ale miał w tym momencie poważniejsze sprawy na głowie. W Berlinie wykoleił się pociąg, a jego tam nie było, ich agencja się spóźniła prawie dwadzieścia minut, nie zdarzyło im się to ani razu po fuzji z RussiaTV. Wyjął z torby tablet – musiał dogłębnie zbadać temat. Założył na uszy słuchawki, nie chciał, aby cokolwiek go rozpraszało i wszedł do sieci. Z każdą chwilą rosła jego wściekłość i irytacja. Pociąg z prędkością ponad stu kilometrów na godzinę wjechał na peron, na którym stał remontowany wagon, nie zadziałały hamulce, a komputer przestawił zwrotnicę. Jak do cholery tor w superszybkim pociągu mógł być przestawiony i dlaczego pociąg nie wyhamował. Serwisy internetowe prześcigały się w spekulacjach. Zamach cyberterrorystów, awaria systemu, działanie tajnych służb – wszystko było możliwe. Ogrom tragedii przytłoczył Europę, od wielu lat nie zdarzyło się nic podobnego, trzydziestu dwóch zabitych i ponad siedemdziesiąt osób rannych, w tym kilkanaście w stanie krytycznym, i Witalija tam nie było. Niemal miał łzy w oczach. Zapomniał o tajemniczej kobiecie, liczyła się tylko jego porażka i wiedział, że nikt inny nie jest temu winien. Nigdy nie spóźnił się więcej niż pięć minut na najważniejsze wydarzenia, jeśli nie były to jego wydarzenia. Właśnie dlatego tak bardzo go chcieli w BBC i CNN, nie dlatego, że był najlepszym kreatorem na świecie, zawsze, musi być jeden najlepszy, ale dlatego, że podążał o krok za pozostałymi. Miał nosa, potrafił wyczuć najważniejsze newsy, to było jak przewidywanie pogody, wystarczyło dobrze zbierać materiały, analizować je i wybierać najpewniejsze. Poza tym siatka jego informatorów oplatała całą Europę. Dlaczego, do cholery nikt nie przewidział wypadku?
Czytał informacje, przeglądał nagrania z pierwszych transmisji i był pewien, że za tym newsem stał jakiś kreator. To była genialna robota. Należało się teraz dowiedzieć, czyjej korporacji to dzieło i czy jest to jakiś złoty strzał, czy też ktoś szykuje dłuższą batalię, aby wyrzucić z siodła ChinaMed.
Witalij około osiemnastej wsiadł do windy londyńskiego wieżowca, na którego ostatnich trzech piętrach znajdowała się siedziba europejskiego oddziału jego firmy. W pociągu zjadł obiad i wypił cztery espresso, zdążył także przejrzeć wszystkie najważniejsze informacje dotyczące newsa, które mógł znaleźć w Internecie. Był dobrze przygotowany i liczył na doświadczenie szefa, w końcu nie przypadkiem ten zaledwie czterdziestoletni Niemiec zarządzał tak wielkim oddziałem ChinaMed.
Wszedł pospiesznie do apartamentu Hansa. Przed wejściem za wielkim różowym biurkiem siedziała Lin, uśmiechając się sztucznie. Zawsze ciekawiło go, czy ta drobna, koścista Chinka jest tylko sekretarką szefa, czy może kimś więcej. Wiedziała dość dużo jak na zwykłą asystentkę, a także jej godziny i zakres pracy mogły zastanawiać. Jednak to nie była jego sprawa i wszelkie teorie musiał pozostawić w sferze domysłów.
Hans siedział w głębokim skórzanym fotelu, za niezwykle długim biurkiem, jego nienaganna sylwetka i perfekcyjnie dopasowany garnitur robiły wrażenie na gościach. Witalij już dawno przestał zwracać uwagę na teatr, który panował w londyńskim biurze. Kiwnął tylko głową na przywitanie i usiadł naprzeciwko szefa.
- Jest dość nieciekawie – zaczął.
- Zauważyłem, Witalij, od rana próbowałem się z tobą połączyć, wiem, że nie jest dobrze i nie jestem pewien, czy zdajesz sobie sprawę z realnej sytuacji. Ten, kto odpowiada za ten news będzie przez kilka dni, a może nawet dłużej, na nim żerować, zawsze będą pierwsi.
- Słusznie, ale płynie z tego pewien pozytyw.
- Słucham? – Hans wyraźnie się zaciekawił
- Otóż, mamy kilku podejrzanych, ale nie wiemy kto jest odpowiedzialny za wypadek, trudno walczyć z takim przeciwnikiem.
- Racja! – Hans zawołał z radością. Tylko w otoczeniu nielicznych pozwalał sobie na taką spontaniczność, zapominał o swojej roli. – Ten kto będzie miał najświeższe informacje będzie odpowiedzialny za kreację.
- Obaj zdajemy sobie sprawę, że za tak duże przedsięwzięcie nie może odpowiadać przypadek – kontynuował Witalij. – Zrobiła to jakaś zgrana ekipa kreatorów.
- Albo jeden geniusz – przerwał mu szef.
- W takim razie jest lepszy ode mnie. Możliwe – zamilkł na chwilę. – Tym gorzej. Jeśli jednak będziemy wiedzieć, kto potrafił stworzyć tak dobrą informację, będziemy w stanie przedsięwziąć odpowiednie kroki zaradcze, a w najgorszym wypadku będziemy potrafili odpowiednio przypilnować kreatora, aby się nie spóźnić tak jak dziś przed południem.
Hans uśmiechnął się kwaśno.
- To prawda, spartoliłeś nam newsa, co się stało?
- Nie spartoliłem, nie mogę być zawsze na miejscu.
- Witalij, dostajesz taką pensję, że powinieneś być w dwóch miejscach naraz.
Kreator wstał i podszedł do barku, który był ukryty za ryciną Durera wiszącą na ścianie. Zrobił sobie drinka, nie pytając szefa o zgodę.
- To była dziewczyna – powiedział, gdy usiadł ponownie w fotelu, sącząc gin z tonikiem. – Piękna dziewczyna. Upiłem się strasznie, ładnie mi zakręciła w głowie. Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.
- Ja też, Witalij, szkoda, abyś stracił swoją pozycję przez dziewczynę.
- Hans, dopadnę tego gnojka, który wykoleił pociąg, a wtedy pokażę mu jak się robi prawdziwe newsy, takie na kilka tygodni. Mam zamiar wygrać kolejny raz plebiscyt na najważniejsze wydarzenie roku. Jak będzie trzeba ukatrupię papieża.
Hans wybuchnął śmiechem, ale po chwili spoważniał, przyglądając się ponurej minie podwładnego.
- Witalij, nie pij dziś więcej, proszę cię jak kolega. Wyśpij się porządnie, bo widzę, że powinieneś odpocząć.
Kreator wstał powoli i spokojnym krokiem skierował się do wyjścia.
- Trzymaj się, Hans.
- Witalij – szef zatrzymał go nim chwycił za klamkę. – Czy myślisz, że ta dziewczyna mogła być podstawiona, może miała cię upić, abyś się spóźnił do Berlina?
Nie odpowiedział.
Przeklął mijając Lin, ta spojrzała na niego pytająco.
- Mówiłem do siebie – wyjaśnił dziewczynie.
Uśmiechnęła się sztucznie. Czy kiedykolwiek uśmiechała się szczerze? Witalij nie przypominał sobie takiej sytuacji, pewnie szczerość była zarezerwowana dla Hansa.
Leżał na łóżku w pokoju hotelowym i analizował fakty. Tajemnicza dziewczyna, której imienia nie mógł sobie przypomnieć, rzeczywiście mogła mieć coś wspólnego z wydarzeniami w Berlinie. Jeśli się więcej nie odezwie, to będzie wskazywało, że dał się podejść. Sam nie wiedział, która odpowiedź byłaby korzystniejsza. Wyłączył światło, miał następnego dnia sporo pracy – należało dokładnie zbadać wypadek pociągu oraz wykonać kilka telefonów, może ktoś będzie posiadał jakieś konkretne informacje.
Obudził go sygnał wiadomości. Spojrzał na wyświetlacz smartfona, dochodziła czwarta rano. Nie zdenerwował się szczególnie, planował wstać o piątej, ale kto pisał o tej porze? Może ktoś z innej strefy czasowej – przeszło mu przez głowę. Resztki snu znikły w jednej chwili – to było od niej. [Dlaczego się nie odzywasz? Cierpliwie czekałam na wiadomość, ale nie wytrzymałam. Co się dzieje? Obraziłeś się?]
Usiadł na łóżku, próbując szybko ogarnąć sytuację. Musiał odpowiedzieć – dziewczyna mimo wszystko mogła być tropem. Postanowił, że jeśli ma przejść do rzeczy, będzie lepiej jeśli zadzwoni, nie miał na co czekać.
- Cześć – usłyszał miły głos w słuchawce. Głos dość niepewny i nieśmiały, nie tego się spodziewał.
- Witaj, odpowiem od razu na pytanie. Nie obraziłem się, nie jestem zły, po prostu nie byłem pewien, co powinienem napisać.
- Nie pamiętasz mnie? Nie pamiętasz – stwierdziła. – Rozumiem, jeśli chcesz zakończyć tę znajomość, wystarczyło napisać, chociaż doceniam, że zadzwoniłeś.
- Nie, to nie tak. To prawda, nie pamiętam zbyt wiele, sporo wypiłem, ale chciałem się z tobą skontaktować. Chciałem cię poznać na trzeźwo, dowiedzieć się, kto potrafił mnie tak zainteresować. Poza tym pamiętam, że jesteś bardzo ładna.
- Czyli, pewnie byłeś bardzo zajęty?
- Nie o to chodzi – zaprzeczył. – Najzwyczajniej w świecie brakowało mi śmiałości.
Zaśmiała się do słuchawki.
- Witalijowi Rosliakowi brakowało śmiałości, najlepszy dziennikarz na świecie, król wywiadów i newsów wystraszył się dziewczyny. Nie czaruj, bo jeszcze ci uwierzę.
- A więc wiesz o mnie sporo. Chyba dużo opowiedziałem o sobie wczoraj w nocy?
- Witalij, przecież jesteś sławny, każdy, kto ma w domu monitor, każdy, kto jeździł pociągiem, latał samolotem lub chociaż przechodził koło sklepu z telewizorami zna twoją twarz i twoje nazwisko.
- Trochę przesadzasz.
- Odrobinkę. Powiedz mi, chcesz się spotkać jeszcze raz, czy mam zniknąć z twojego życia? Jedno słowo.
- Jesteś nadal w Pradze?
- Nie, ale mogę być, mogę być w Berlinie, Londynie czy w Moskwie, kiedy tylko chcesz. Wykonuję wolny zawód, jestem mobilna.
Przez kilka chwil milczeli. Zastanawiał się, czy może jej nie posłuchać, czy nie skorzystać z propozycji i wypowiedzieć to jedno słowo.
- Będę jutro w Warszawie, muszę się z kimś zobaczyć. Możemy się spotkać o osiemnastej. Mówi ci coś nazwa Alfa Centauri?
- Tak, ale skoro będziesz w Warszawie, to zapewne masz na myśli klub, nie układ planetarny. – Zażartowała. – Mnie miejsce pasuje.
- Świetnie, a więc jesteśmy umówieni. Jeszcze jedna sprawa.
- Nie martw się, ja cię rozpoznam – zaśmiała się. – Ale mam nadzieję, że kiedy mnie zobaczysz, też odświeży ci się nieco pamięć. Jutro nie pozwolę ci wypić tyle co ostatnio, źle cię pilnowałam.
- A więc do jutra.
- Do jutra, wilku – zakończyła.
Ona go pilnowała, czy chciała go upić. Dlaczego nie wziął nic na kaca? Może rzeczywiście była taka interesująca, jutro się dowie.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
TomaszObluda · dnia 17.06.2011 08:20 · Czytań: 1120 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 17
Inne artykuły tego autora: