Konrad wbiegł północnym wejściem i wspiął się po schodach na drugie piętro, mając nadzieję, że go jeszcze zastanie. Michał stał w rogu pokoju, z ręką na czajniku, czekając aż zagotuje się woda. Odskoczył, gdy drzwi gwałtownie się otworzyły i uderzył głową o otwartą szafkę.
- Co jest? – zapytał, rozmasowując guza – Nie umiesz pukać, dzieciaku?
- Musisz mi pomóc, dobra. Wiem, że nas nie wyleją, bo twój ojciec…
- Skąd wiesz o moim ojcu?!
- Zwariowałeś? Puść mnie!
Michał był wściekły, aż pulsowała mu żyła na czole, ale w końcu opuścił rękę od kołnierza młodszego kolegi, gdy go chwilę pomierzył wzrokiem. Stanął odchylony do tył, masując kłykcie wielkości kasztanów. Konrad przełknął ślinę, ale zaczął opowiadać.
- Mam tylko parę dni na znalezienie się w Hiszpanii. Potrzebuję transportu.
- A weź się goń! Poleć samolotem.
- Oddam ci za benzynę. No, nie bądź takim tchórzem. Błagam! Jak ja nie pojadę do nich, to oni przyjadą tutaj, a wtedy dadzą mi popalić. Pewnie mnie zabiją.
Michał złożył ręce na piersi, ale się uśmiechnął.
- Ciebie nie można zabić, młody.
- Och, można, można. Uwierz mi.
Konrad czuł się znacznie lepiej, pomimo iż odpowiedz miała nadejść jutro. Wiedział, że Michał prawdopodobnie się zgodzi, dlatego potrzebny mu był czas na uporanie się ze swoimi sprawami. Widział go przed kolacją, zbierającego ubrania z suszarki, a to nie okłamujmy się, wróżyło dobrze.
On sam też musiał się spakować. O dziwo jeszcze tego nie zrobił, co wydało mu się głupotą. Przecież tak się spieszył. Zeskoczył z łóżka i zaczął tańczyć po pokoju zbierając swoje rzecz do torby na łóżku. Natknął się na swój dziennik i zamiast go upchnąć z ubraniami, odłożył go na stolik nocny. Kiedy skończył z przygotowaniami do podróży, położył się na łóżku i otworzył zeszyt. Ostatni zapisek pochodził z wczoraj, około północy: „Jeśli jesteś aż tak głupi, a nie przypuszczałem, to pocałuj ją jeszcze w dupę”. Zwracał te słowa do siebie, po tym jak pocałował dziewczynę kumpla. Nie było mu z tym dobrze, ale odetchną z ulgą, wiedząc, że niczego się od niej nie dowiedział. Sam mu też nie powie. Sprawa zakończona, koniec dobranocki.
Nagle dziennik zawibrował mu w rękach. Wyskoczył z łóżka, cofnął się i zaczął go obserwować. Niebieski zeszyt leżał zamknięty na łóżku, ale nie poruszył się już ani razu, od czasu gdy go upuścił.
- Niech to szlak! Mam już tego dość! – wrzeszczał, mierzwiąc sobie włosy. Po minucie wyszedł i skierował się szybkim krokiem w kierunku pokoju Dawida, on wiedział co robić w takich sytuacjach.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
sportiste · dnia 05.07.2011 18:41 · Czytań: 952 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: