Maria cd - Ela Samek
Proza » Obyczajowe » Maria cd
A A A
Gdy dzieckiem być przestała


…tchnienie wiatru, zapach już dawno skoszonych traw, wilgotny dywan mchu, drobne suche łodyżki, na których już nie wiszą poziomki. Rudość, purpura, złoto - kolory tak piękne, a przecież ostatnie. Świat jeszcze raz rodzi piękno, zanim okryje go szarość.

Późna jesień, za oknem deszczowy półmrok. W pokoju przy biurku siedzi przygarbiony, starszy człowiek. Przegląda książkę, tnie kartki na zakładki, wkłada je pomiędzy strony, coś na nich notuje. Listopad podobny do tych minionych, a przecież jednak inny. Maria już od wielu dni czuła, ojciec z dnia na dzień staje się coraz bardziej nieobecny - odchodzi. Próbowała powiedzieć, właściwie raz powiedziała: - Mamo Tata gaśnie. - Jak możesz tak mówić! - usłyszała.
Kolejne tygodnie mijały. Czas bycia tu - chciał zdążyć. Ojciec poprosił, aby mu córka pomogła. Maria wzięła dni wole w pracy, biegała po instytucjach, przynosiła z urzędów dokumenty, wykonywała telefony. Nie zostawić spraw niezałatwionych - to było dla niego tak ważne.

Ojciec nie umiał okazywać na zewnątrz uczuć, ale zawsze przy córce sercem był. Nie chciał jej zmieniać, kochał ją taką, jaka była, i ona o tym wiedziała. Nie oczekiwał, nie żądał - wspierał i dawał. Od kiedy Maria wyszła za mąż i wyprowadziła się z domu rodzinnego, mimo że mieszkał zaledwie kilka przecznic dalej, listy do niej pisał :

„Marysiu, dziś w ogrodzie rozkwitły pąki na magnolii i widziałem parę synogarlic, jedna niosła w dzióbku gałązkę, pewnie gniazdo budują… Bądź dzielna, Marysiu.” – Bo tylko on jeden wiedział, jak u niej w domu jest. A ona co dnia, ona dzielną być się starała.

Od kilku miesięcy ojciec już codziennie pocztą listy do córki słał. Maria od listopada listów nie otwierała, składała koperty w szufladzie, na dni, kiedy Taty już nie będzie.

Tygodnie mijały. Dzień po dniu Maria patrzyła w znajome oczy, coraz bardziej zakryte mgłą i starała się sprawić, aby szczęśliwie przeżył chwile, które mu jeszcze zostały. W tygodniu odbierała dzieci wcześniej z przedszkola i do rodziców przychodziła. Kilkuletnie wnuki na kolana dziadka się wdrapywały: - Czy wiesz, że smoki są bardzo duże i zielone? - z dziecięca beztroską paplały. A on słuchał wnuków, szczupłą dłonią po kędzierzawych główkach delikatnie gładził. W takich chwilach jakby się obudził i na powrót, tu i teraz był.

Kolejne popołudnie, Maria przysiadła na krześle, przy biurku ojca. Patrzy na stojące obok piórnika pożółkłe zdjęcie prababci, na dzieci bawiące się kolejką na podłodze, na przyjaciela - ojca,i tak bardzo zapragnęła zatrzymać czas. A on ponad główkami dzieci spojrzał łagodnie na córkę, na przygarbioną, przedwcześnie postarzałą kobietę, jakby chciał powiedzieć: - Dziecko, to nic, nie martw się.
Wiedział, że odchodzi tak jak i ona wiedziała. Z całego serca pragnęła, aby był, a przecież go nie zatrzymywała. Czas bycia – jego czas.

Początek grudnia. Od wielu dni ojciec był bardziej tam niż tu. Mrok pokoju rozświetlało blade światło lampki nocnej stojącej przy łóżku. Leżał na wznak, bez ruchu, pled, którym był przykryty, lekko na piersiach się poruszał. Maria siedział obok na skraju materaca. Zza ściany słychać jazgot głosów włączonego raptownie telewizora. Zbudził się, uchylił powieki i cicho powiedział: - Marysiu, będziesz miała niedługo urodziny, tam na dolnej półce w kredensie jest zielony flakonik, który tak lubiłaś, gdy dzieckiem byłaś. Proszę, weź go.

Dzieciństwo – zapracowany, schorowany ojciec , tak ciężko mu było z jednej pensji wyżywić rodzinę. Proszę weź go.– jeszcze raz powtórzył. Tato, przecież urodziny to ja dopiero w maju mam. - odpowiedziała. Proszę, weź dziś. – powtórzył. Dziś. Tego grudniowego wieczoru wychodząc z rodzinnego domu Maria ostrożnie niosła w reklamówce porcelanowy flakonik, ostatni prezent urodzinowy, który dostała od ojca.


Bez patosu


Nie było żadnych symptomów ciężkiej choroby, dolegliwości wieku podeszłego i… i to Marii czucie. Chciał zasnąć w domu, być blisko tych, z którymi… dla których przez te wszystkie lata żył, wśród ścian znajomych, przedmiotów pamiętających. Czy tak wiele chciał?

Kochana moja - Kochany mój:- Dziś ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż… Jesienią minęło czterdzieści dwa lata jak ślub brali.

Mroźna, grudniowa noc. Żona na pogotowie zatelefonowała i uprosiła lekarza dyżurnego aby męża z domu zabrali. Przed północą, bez sygnału pod dom podjechał transport medyczny. Weszli na piętro z noszami, pacjenta do szpitala przetransportowali. Wbrew jego woli, a on przytomny i żywy, nadal żywy był.
Nie opuszczę aż do śmierci… nie pamiętała, czy pamiętać nie chciała. A może spotkania ze śmiercią tak bardzo się bała.

KARTA PRAW PACJENTA, część ogólna, Pacjentowi przysługuje: - 5. Prawo do umierania w spokoju i godności (art. 19 ust. 1 pkt 5 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej). -12. Prawo do pomieszczenia i wyżywienia odpowiednich do stanu zdrowia pacjenta w zakładach opieki zdrowotnej (art. 20 ust. 1 pkt 3 ustawy o zakładach opieki zdrowotnej).

Oddział chorób wewnętrznych. Na sali cztery łóżka i szpitalna dostawka, ustawiona między umywalką, a drzwiami, bo tylko tam dało się ją wcisnąć. Zawieszona na ramie nowa karta - przywiezionego tej nocy pacjenta. Cewniki - z woreczków przywiązanych sznurkiem do ram łóżek wydobywa się odór moczu. Chorzy w stanach skrajnej, starczej demencji i leżący na dostawce, w pełni świadomy Marii ojciec. Już po porannym obchodzie. Sala nr. 251, uchylone drzwi, koło umywalki siedzi Maria, prawą ręką podtrzymuje naderwaną rurkę od butli z tlenem. Tata tak ciężko oddycha, od dzieciństwa astma, zapachy szpitalne - dusi się. Wiesz Marysiu? – mówi: - Wczoraj w nocy jak mnie przywieźli wszyscy tutaj byli. - Tato ale kto? – pyta. Babcia cię serdecznie pozdrawia. - dodaje, i łagodnie do córki uśmiecha się. Jej dawno zmarła, ukochana Babcia, po której imię Maria na chrzcie dostała. W minioną noc, w holu szpitalnej poczekalni, gdzie przywieziony przez sanitariuszy, sam przez wiele godzin leżał… Odeszli z czasu minionego… matka, ojciec - przyszli, nie zostawili syna samego.

Przed wieczornym obchodem. Zamknięte na korytarz drzwi. Jest tak przejmująco cicho. Marysiu, - mówi ojciec - Taki tu straszny ruch, po co one tu przychodzą, cały czas miedzy łóżkami się kręcą „te moherowe berety". Tyle mówią, tak mi to przeszkadza. Poproś je aby wyszły. - A przecież na sali szpitalnej oprócz leżących na łóżkach nieprzytomnych pacjentów, ojca i Marii… nikogo więcej nie ma.
Godziny mijają. Przycupnięta na szpitalnym taborecie koło łóżka – siedzi tylko Maria. Kap… kap… z zepsutego kranu umywalki kapie woda. Staruszek w łóżku pod oknem konwulsyjnymi ruchami zrzuca pościel. Maria podchodzi i przykrywa chude ciało, ubrane jedynie w ubrudzony kałem, rozdarty pampers.
Kwadranse mijają. Czasami Tata uchyla powieki: - Czy pamiętasz jak w łopianach rydzów szukałaś… wspomina czasy gdy ona jeszcze dzieckiem była. Kolejne minuty mijają. Może napijesz się Tato wody? – pyta. - Nie… nie - tak bardzo jestem zmęczony.

W szpitalnej sali, czuwająca od kilkunastu godzin Maria jest tak bardzo szczęśliwa. Ktoś zapyta zdziwiony: - Jak to? Kochany człowiek umiera, a ona jest szczęśliwa? - Nigdy w życiu Maria nie była tak spokojna, nigdy w życiu nie doświadczyłam tak wielkiej miłości jak przy umierającym ojcu.

Przeżył w szpitalu tylko jedną noc, następnej gdy już świtało zawołał lekarza i w trakcie wypowiadanych ostatnich słów do obcego człowieka cicho odszedł. Tak jak żył, skromnie, bez patosu, ale zawsze godnie.


Cisza w sercu


Ból… ból jest nieodłączną częścią miłości. - ...po policzkach płyną łzy. Umierający ojciec obdarował córkę spełnioną miłością. Zapłakała Maria nad umierającym samotnie ojcem… zapłakała nad sobą. Po tylu latach, na powrót pokochała śniącą o wyspach szczęśliwych dziewczynkę, dziś w ciele przygarbionej, czterdziestoletniej - dzielnej kobiety. Za oknem pada deszcz... pokochała deszcz i ludzi - ich bać się przestała.

Bądź dobra Marysiu. - w liście z minionej jesieni, dziś czytanym, pisze do córki Tata.

Bycie przy odchodzeniu bliskiej osoby to niewypowiedziany dar. Gdy w zgiełku dnia gwar ucicha i napływa z oddali cisza, Maria już o nic nie pyta. Czeka. Stara się zrozumiec i pomóc. Czasami dostajemy czas aby się przygotować... być przy drugim człowieku i pomóc mu do śmierci się przygotować.

Nocą łąka jest… jest zielona.


Elżbieta Samek-Sadkowski 2011
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Ela Samek · dnia 06.07.2011 08:21 · Czytań: 1188 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 7
Komentarze
Wasinka dnia 06.07.2011 21:54
Elu... poruszające...
Wiele prawd tutaj wypłynęło, wiele refleksji tekst może nasunąć. Relacje ojciec-córka i mąż-żona. Jakże różne... On ją prowadził przez życie, ona wiedziała, czego od życia oczekuje i co mu można ofiarować w ostatnich dniach... Inaczej niż żona, nieukształtowana przez serce i umysł męża, ale - być może ojca własnego...
Opowieść skąpana w odczuciach, smutnych, łzą zakrapianych, ale przecież jednak rozświetlająca na koniec serca, zdawać by się mogło. Czasem jednak dusza zbyt pogrążona w żałobie, żeby spojrzeć ponad ciemność... wtedy może taki tekst ukierunkuje myśli...
I wiele znaczące: czas bycia tu, jego czas...
Takie mi się refleksje nasunęły. Zresztą - to przecież nie wszystkie...

Technicznie...
Nadal wydaje mi się, że trzeba dopracować. Pomijam drobne potknięcia, mówię o stylu. Ale o tym już pod poprzednią częścią pisałam. Tutaj wydaje się lepiej pod kątem rymowania nieświadomego (chociaż zdarza się), jednakowoż tekst potrzebuje - według mnie - uładzenia stylowego, wyrównania, przemyślenia.
Są momenty, gdy czasy się mieszają i nie wygląda to na celowe, np.
Gdy w zgiełku dnia gwar ucicha i napływa z oddali cisza, Maria już o nic nie pytała. - "ucicha" i "napływa" nie współgra w moim odczuciu z "pytała"

Parę maluchów dla przykładu (tylko z pierwszej części) :

drobne suche łodyżki(,) na których już nie wiszą poziomki

Świat jeszcze raz rodzi piękno(,) zanim okryje go szarość

Ojciec poprosił(,) aby mu córka pomogła

Nie zostawić spraw nie załatwionych - niezałatwionych

kochał ją taką(,) jak(ą/a) była(,) i ona o tym wiedziała

„ Marysiu(,) dziś w ogrodzie rozkwitły pąki na magnolii i widziałem parę synogarlic, jedna niosła w dzióbku gałązkę, pewnie gniazdo budują… Bądź dzielna(,) Marysiu”(.) – Bo tylko on jeden wiedział(,) jak u niej w domu jest. - i spacja niepotrzebna po otwarciu cudzysłowu

na dni(,) kiedy Taty już nie będzie.

- Czy wiesz, że smoki są bardzo duże i zielone(?) - z dziecięca beztroskością paplały. - beztroską?

dzieci bawiące się kolejk(ą) na podłodze

na przyjaciela - ojca(,) i tak bardzo zapragnęła zatrzymać czas

Dziecko(,) to nic, nie martw się

Z całego serca pragnęła(,) aby był,

pled(,) którym był przykryty

Z za ściany słychać jazgot głosów, włączonego raptownie telewizora - Zza; wyrzuciłabym tu przecinek

Marysiu(,) będziesz miała niedługo urodziny, tam na dolnej półce w kredensie jest zielony flakonik, który tak lubiłaś(,) gdy dzieckiem byłaś. Proszę(,) weź go.

Proszę(,) weź go.– jeszcze raz powtórzył. Tato(,) przecież urodziny to ja dopiero w maju mam. - odpowiedziała. Proszę(,) weź dziś. – powtórzył. Dziś.Tego grudniowego wieczoru(,) wychodząc od ojca(,) Maria ostrożnie niosła w reklamówce, porcelanowy flakonik, ostatni prezent urodzinowy, który dostała od ojca. - powtórka nie wydaje się zamierzona; podkreślone kropki do wyrzucenia, w nawiasie znaki - do dodania.

Pozdrowienia przednocne.
MaximumRide dnia 06.07.2011 21:55
,,na dzieci bawiące się kolejka na podłodze,,

kolejkĄ

,,Maria siedział obok na skraju,,

siedziałA

,,Z za ściany słychać,,

Zza ściany

,,i cicho powiedział :,,

dwukropek bez odstępu

,,schorowany ojciec ,,,

przecinek bez odstępu

,,Dziś.Tego,,

po kropce odstęp

,,w reklamówce, porcelanowy flakonik,,

raczej bez przecinka

,,a on przytomny i żywy, nadal żywy był.,,

powtórka żywy

Oj, biedna ta Maria.
Ale tekst do mnie przemawia, może po części dlatego, że sama wiem jakto jest bez ojca.
Opowiadanie twoje wydaje mi się być takie, jakie powinno być. Ciche i spokojne. Bez szumu. Po prostu napisane bez szału, jakby z pewnym szacunkeim dla osoby chorej.
Nie przeszkadzają mi te czasowniki na końcu zdania. Według mnie podkreślają charakter opowiadania.
Troszkę czasem te dialogi dziwnie zapisujesz i trudno się je czyta ale ładnie są wkomponowane w całość.
Ogólnie jest całkiem spokojnie i wręcz nostalgicznie ale mnie to nie przeszkadza. Do mnie przemawia jak najbardziej. No może jeszcze troszkę za mało emocji bohaterki związanych np. z chorobą i śmiercią ojca. Ale nie jest źle.
Pozdrawiam
Azazella dnia 06.07.2011 22:54
Może i żal Marii, ale ja znowu tego nie poczułam. Mam trochę lepsze wrażenia niż po poprzedniej części, ale to wciąż zbyt mało abym mogła stwierdzić, że mi się podobało. Znalazłam jednak kilka smaczków wartych zapamiętania. Schowam je dla siebie, bo mysle, że warto. Pozdrawiam
julass dnia 07.07.2011 13:24
no niby jest trochę lepiej narracyjnie bo ten czasownik na końcu zdania występuje nie wszędzie a może jest nawet jakaś zasada gdzie to zjawisko się pojawia? jakoś nie udało mi się odkryć... może też nie być żadnej zasady... smutek daje się poczuć ale bardziej moje westchnienia nad tekstem bo raczej nie przypadają mi do gustu takie opowieści...
Ela Samek dnia 07.07.2011 14:49
Dziekuje Wszystkim za komentarze:)
środek dnia - szerzej napiszę wieczorem
Udanego popołudnia:)
julanda dnia 07.07.2011 15:28
Zdecydowanie jestem przeciwna, aby tak wzruszającą i pięknie pokazaną tematykę psuć okropnym stylem! Tego się nie da czytać! A wystarczy niewielka korekta. Ciekawe obrazy, poruszające relacje, ważne tematy! Halo! Tu Ziemia! Mamy dwudziesty pierwszy wiek i nawet jeśli się ma sto lat, nie pasuje takie pisanie. Dinozaury już wymarły, nie będą czytać! Pozdrawiam!
Ela Samek dnia 08.07.2011 11:31
Wasienko,
Dziękuję za korektę. W oparciu o Twoje technicznie sugestie poprawiłam interpunkcje itd. Niestety w odniesieniu do „przecinków” obawiam się, że mimo czynionych starań interpunkcja na zawsze pozostanie dla mnie „strefą poznawania”. A co do uładzenia stylowego/wyrównania i czasów. Zwróciłaś uwagę na kwestie terażniejszy - przeszły. Pisząc ten tekst wielokrotnie podmieniałam czasy, ponieważ użyty tryb przeszły dokonany budził we mnie wątpliwości. Było?/jest? – często powracające w człowieku wspomnienia zaprzeszłych wydarzeń, mimo, że przeżywane są powtórnie „dzieją się” w chwil obecnej – jest. Podświadomość odtwarza – a może my sami przeżywamy to jeszcze raz.
Na pewno jeszcze popracuję nad tekstem.

MaximumRide,
techniczne uwagi – dziękuję – poprawiłam
A co do treści opowiadania, piszesz, że : „całkiem spokojnie i wręcz nostalgicznie ale mnie to nie przeszkadza. Do mnie przemawia jak najbardziej”.
Dziękuję Ci.
…a co do choroby – nie było choroby, zwykłe dolegliwości wieku. Bywa, że ludzie podejmują decyzje, że czas ich dobieg kresu i wtedy dopalają się jak ogarek świecy… i gasną.
…a emocje bohaterki – w takich sytuacjach ludzie zachowują się różnie, czasami lżą śmierci w oczy, czasami… bywa, że gdy wyciszyć emocje, ból, żal… wtedy można usłyszeć ciszę bezkresną… Maria ją słyszała.

Pozdrawiam dobrego dnia:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty