Julando, wprawiłaś mnie w nastrój, którego sama nie potrafię nazwać. Oczami wyobraźni zobaczyłam taki obrazek: senna miejscowość, najpewniej gdzieś na Kresach, proste wiejskie domki, w centrum wsi - kościół, dookoła łąki, pola, las. Obok kościoła sklep, przystanek autobusowy. Powietrze parne i lepkie, pachnące brzęczeniem pszczół, mdlące słodko odurzającą wonią rozkładających się w trawie opadłych jabłek. Polną dróżką jedzie ktoś na rowerze. Na łące krowa, gdzieś szczeka pies. I w tym wszystkim Twój wiersz, bo w jednym z tych starych domków mieszka sobie Babcia, która
Cytat:
cerowała stare swetry
Zobaczyłam szachulcowy domek z drewnianą werandą, mnóstwo scenek sielskich, anielskich, urokliwych. Dziękuję Ci za tę projekcję. Za ciepło bułeczek, które wypiekała babcia i za kolorową włóczkę dni, z których splecione były wakacje w jej domu.
Można się przyczepić, na pewno znajdą się tacy, którzy nie przepuszczą takiej okazji, do rymu, który sprawia wrażenie przypadkowego:
Cytat:
już po polowaniu zamykał się spichlerz zdobioną przedsienią
takiej ciszy nigdy nie było nad ziemią
Ja się tym razem nie przyczepię. Nie chcę. Ten rym (imho) nie uwłacza wierszowi. Zastanawiam się tylko - czy zamieściłaś go w jakimś konkretnym celu, czy przez przypadek? (nic nie poradzę na to, że jestem gadułą i ciekawskim jajem).
Tęsknię za ciepłym i parnym latem, niestety w Warszawie "szklana pogoda". Dlatego tym przyjemniej czytałam Twój tekst.
Pozdrawiam serdecznie