Podwójne dno - zakończenie - Miranda
Proza » Obyczajowe » Podwójne dno - zakończenie
A A A
Krystian spojrzał w moim kierunku i zawołał:
- Beatko, chodźże tu do nas.
To samo powtórzył gospodarz, dodając ku mojemu zaskoczeniu:
- Najwyższy czas, żebyś poznała naszego syna.
Wyszłam z łazienki z oczami jak pięć złotych, miotając w stronę Krystiana niebezpieczne błyski. A on w najlepsze zanosił się od śmiechu.
- Obiecałem, że będziemy się śmiać, to nie wierzyłaś - mówił, rechocząc niczym dzieciak. - No chodź, nie stój jak słup soli. Beata, hallo, tu ziemia.
- Jak to syn? Jaki syn? - bąkałam, patrząc na śmiejącego się Krystiana, po czym szarpnęłam go za rękaw, bełkocząc ze złości:
- Cały czas wiedziałeś, znałeś ten dom, a udawałeś... ja się denerwowałam, a ty... ty... Zakpiłeś sobie, a ja idiotka... Wiesz kim jesteś?!
Krystian podszedł i objął mnie. Gospodarze patrzyli zdziwieni.
- Mamo, tato, wszystko wam wyjaśnię - mówił, trzymając mnie w ramionach. - Dzisiaj o mało nie rozjechałem Beaty i tak się poznaliśmy...
- Ja nic już nie rozumiem - przerwał gospodarz. - Akurat ją? Poważnie? - Pytał, kręcąc głową. - Bez alkoholu tego nie razbieriosz. Chodźcie do gościnnego i opowiadajcie.
- Beatko, przepraszam cię - kajał się Krystian. - Twoi gospodarze, to moi rodzice. Adoptowali mnie, gdy miałem pięć lat. Prawdziwi, zginęli, a obie matki były kiedyś przyjaciółkami. Wszystkiego się dowiesz, ale już chodźmy.
- To gdzie ty mieszkasz? - spytałam, zatrzymując się przy drzwiach swojego pokoju. - Tutaj nigdy cię nie widziałam.
- Mam mieszkanie w bloku - odparł. - Wyprowadziłem się stąd rok temu, a potem wyjechałem do ciotki do Francji, wróciłem przed paroma dniami, bo mnie coś ciągnęło, chociaż mogłem zostać jeszcze dłużej. Nie wiem...
- Dzieci, no chodźcie szybko! - wołał gospodarz. - Beta, Krystian, już was tu widzę. Zaraz coś przekąsimy i wypijemy.
- Ja pójdę się ubrać - wywinęłam się Krystianowi i zanim spostrzegł, zniknęłam za drzwiami swojego lokum.
Usiadłam przed lustrem, rozmyślając nad tym, co usłyszałam. I tak kiedyś poznałabym Krystiana, stwierdziłam, nawet jakby na mnie nie wpadł. Przecież przyjechałby do rodziców.
- Na pewno - mruknęłam cicho. - Toż to jego rodzinny dom. Tylko dlaczego spotkaliśmy się w tak dziwnych okolicznościach?
Pukanie do drzwi przerwało moje dumanie.
- Pospiesz się, wódka stygnie - żartując, ponaglał Krystian.
- Zaraz będę! - odkrzyknęłam. - A wódki nie piję.
Ubrałam bluzkę na ramiączkach i spódnicę. Mokre włosy upięłam do tyłu. Nie było czasu na suszenie. Odruchowo sięgnęłam ręką do torby po łańcuszek.
- Założę go - zdecydowałam. Zapinając, niepewnie spojrzałam w lustro. Nic się nie wydarzyło. Odbicie było prawdziwe, łańcuszek nie parzył, więc pomyślałam, że to, co przytrafiło mi się w domu było złudzeniem pod wpływem emocji albo przemęczenia.
- Porównam z tym, który ma on - dodałam, wychodząc.
Kiedy weszłam do pokoju, Krystian odsunął dla mnie krzesło obok siebie. Usiadłam z nadętą miną, bo byłam zła za jego podstęp. Siedząca naprzeciwko nas gospodyni wstrzymała oddech.
- O Jezu! - rzuciła załamując ręce. - Teraz dopiero widzę, gdy masz włosy zaczesane do góry. - Mówiła, patrząc raz na mnie, raz na Krystiana.
- Co pani widzi? - spytałam zdziwiona. - Coś mam na twarzy?
- Jesteście do siebie bardzo podobni - odparła, wstając. - Ziutek, popatrz dobrze. - Trąciła męża. - To niesamowite, takie podobieństwo.
- Beatko, to twój prawdziwy kolor włosów? - Zapytała obcesowo.
Zarumieniłam się, bo co to za pytanie, niedelikatne i w dodatku przy mężczyznach. Wypadało jednak odpowiedzieć.
- Nnniee... - wyjąkałam. - Moje są czarne, ale mama od zawsze pozwalała mi farbować na mahoń, nawet już w podstawówce. Lubię ten kolor. O co chodzi z włosami?
Krystian w tym czasie wlepił wzrok w mój łańcuszek. Sytuacja była dziwna. Czułam się jak na cenzurowanym. Wszyscy zamilkli. Mieliśmy opowiedzieć gospodarzom, jak się poznaliśmy, ale już nikt o tym nie wspomniał. Gospodyni nie odpuszczała.
- Beatko, przepraszam, że pytam, muszę to wiedzieć, kiedy ty się urodziłaś?
Spojrzałam na nią, na gospodarza i na Krystiana, i zobaczyłam w ich oczach napięcie i oczekiwanie.
- Dwudziestego piątego sierpnia tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego piątego roku...
Po moich słowach usłyszałam jeden jęk.
- O Boże!
Krystian poderwał się i wybiegł z domu. Gospodarz jednym haustem wypił kieliszek wódki, a gospodyni zniknęła w sypialni. Nie wiedziałam co się dzieje. To była jakaś przedziwna sytuacja. Wstałam i chciałam wyjść do siebie lecz w tej chwili wrócił Krystian i położył na stole znaną mi już fotografię, taką samą jak ta z kasetki.
- Noszę to zawsze przy sobie. To są moi rodzice i ja z siostrzyczką. Zdjęcie zrobione na tydzień przed ich śmiercią - mówił dziwnie podniecony. Jego głos drżał. - Tylko to mam po nich i to - dłonią dotknął łańcuszka. - Widzę, że ty masz taki sam. Możesz mi powiedzieć skąd?
Nie zdążyłam otworzyć ust, bo weszła gospodyni z dwiema zafoliowanymi kartkami.
- To są akty chrztu, Krystiana i Kristiny - powiedziała, kładąc papiery na stole.
Wzięłam ostrożnie do ręki dokumenty i spojrzałam na datę urodzin. To była moja data, Krystian miał taką samą. Zawirowało mi przed oczami, pokój zaczął się kręcić, sufit opadać, słyszałam jakieś dźwięki, szepty i pogrążyłam się w ciemności.
Oprzytomniałam na swoim łóżku z mokrym ręcznikiem na głowie. Otworzyłam oczy lecz nadal widziałam ciemność. Ktoś mnie dotykał, coś mówił, ale wszystko docierało z oddali.
- Co się stało? - chciałam zapytać. Poruszałam ustami jak ryba wyjęta z wody, ale głosu nie było słychać.
- Spokojnie, Beatko, tylko spokojnie, zaraz będzie dobrze - mówił Krystian. Jego słyszałam. - Jest przy tobie lekarz, pojedziemy do szpitala.
Na słowo szpital szarpnęłam się i próbowałam wstać lecz tylko uniosłam głowę i opadłam bezwładnie na poduszkę.
-To reakcja na bardzo duży stres - usłyszałam obcy głos. - Teraz powinna długo spać. - Poczułam ukłucie w ramię. Syknęłam i za moment wszystko się rozpłynęło.

Następny dzień powitałam na szpitalnym łóżku. Obok zobaczyłam rodziców i Krystiana. Matka siedziała zapłakana, ojciec z głową wtuloną w ramiona. Tylko Krystian stał i uśmiechał się do mnie.
- O, już się wybudziła nasza księżniczka - żartując, podszedł bliżej i uścisnął mi rękę. - Dochodzi południe, dość już tego dobrego.
- Tak długo spałam? - spytałam, patrząc na rodziców.
Mama uniosła głowę. Była zmęczona, miała zaczerwienione i zapuchnięte oczy.
- Beatko, córeczko - przywarła do mnie - tak się bałam, tak bardzo bałam się... - Mówiła szlochając i tuliła mnie do siebie.
- Mamo, nic mi się nie stało - pocieszałam ją. - Zaraz stąd wyjdę.
- Nie tak szybko, moja panno - oświadczył mężczyzna w białym kitlu, stojący w drzwiach. - Jeszcze cię czeka konsultacja u psychologa. Jeśli wszystko będzie dobrze, to wyjdziesz.
- Przecież nie jestem chora, panie doktorze - próbowałam się targować. - Wczorajszy dzień był dla mnie bardzo męczący i z nadmiarem niespodzianek, dlatego zasłabłam.
On tylko pokiwał głową i wyszedł.
- Beatko, może tak trzeba, lepiej niech cię zbadają, co ci szkodzi? - prosił ojciec. - Zostaniesz jeszcze dzień, dwa, a potem przyjedziemy po ciebie. Dobrze, córciu?
Wzruszyłam ramionami, kiwając głową, bo moje protesty nic by nie dały.
- Mamo, tato - zreflektowałam się - wy przecież nie znacie Krystiana. To jest... - zawiesiłam głos, bo nie wiedziałam jak go przedstawić. Mama wyręczyła mnie.
- To jest twój brat, córciu, już się poznaliśmy - potem opuściła głowę, dodając. - Tak nam przykro, że musiałaś tyle przecierpieć. Nie tak miało być. Nie tak...
Spojrzałam na nich i odniosłam wrażenie, że rodzicom ulżyło wyjawienie tej tajemnicy. Powinnam czuć żal, znienawidzić ich, zastanawiałam się, bo słyszałam w telewizji o podobnych sytuacjach, buntować się, oskarżać, ale ja nic takiego nie odczuwałam. Kochałam rodziców, a oni mnie bardzo i wiedziałam, że widocznie musieli tak postąpić. Ja cieszyłam się, że mam brata, że Krystian odnalazł siostrę, że nareszcie będziemy razem i tyle. Mimo wielu niejasności, poczułam, że jest mi dobrze, jakby pojawienie się Krystiana dopełniło moje życie.
Za dwa dni wyszłam ze szpitala, zdrowa i szczęśliwa. Dla mnie ważny był teraz brat. Nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Musieliśmy obgadać całe nasze dotychczasowe życie. Przypominały mi się nękające mnie od lat dziwne sny, jakieś lęki, których nie potrafiłam sobie wytłumaczyć i z tego powodu wizyty u lekarzy, nawet u psychiatry. Teraz już spałam spokojnie, a moje życie zmieniło się nie do poznania.
Za miesiąc spotkaliśmy się wszyscy na rodzinnej uroczystości, w dzień naszych urodzin, u mnie w domu. Wtedy poznaliśmy całą prawdę.
Nasi rodzice zginęli na miejscu w wypadku samochodowym, a my przeżyliśmy bez uszczerbku. Złote łańcuszki mama dała nam na pierwsze urodziny i z tego dnia są fotografie. Rodzice jechali do siostry ojca, do Francji i w drodze na lotnisko zdarzył się wypadek. Ponieważ nasza matka nie miała rodziny, wychowała się w Domu Dziecka, a ojciec miał rodziców i jedyną siostrę we Francji, więc umieszczono nas tymczasowo w Domu Małego Dziecka.
Rodzice opowiedzieli o mojej adopcji. O tym, że mama chciała wziąć mnie i Krystiana, ale babcia się nie zgodziła, więc rozdzielono nas. Po pół roku sprzeciwiła się babci i pojechała po Krystiana, ale jego już tam nie było.
Matka mojego brata mówiła, że Krystiana zabrała z Domu Małego Dziecka do Francji siostra ojca, kobieta bezdzietna, ale po czterech latach, gdy zaszła w ciążę i stwierdzono u niej bliźniaki, przywiozła go i zostawiła. Wieść o tym szybko rozeszła się, bo gazety pisały i w telewizji mówiono. Gdy dowiedzieli się, to pomyśleli, że pewnie o Krystiana chodzi, syna ich koleżanki. Pojechali do urzędu i gdy potwierdzono, że to jest ten sam chłopczyk, adoptowali go. Moi gospodarze już wcześniej starali się o adopcję, tylko za późno dotarła do nich informacja o wypadku, bo byliby zabrali nas oboje.
Rodzice pod namową babci zmienili mi urzędowo imię. Babcia nie chciała Kristiny. Mówiła, że to takie dziwaczne imię, więc nazwano mnie jej imieniem - Beata.
Ja nareszcie mogłam powiedzieć prawdę o zdarzeniu z łańcuszkiem, o wypadku autobusu, bo wiedziałam, że nikt mnie już nie wyśmieje. Krystian też mówił o kilku dziwnych sytuacjach, w których odczuł moc łańcuszka, i o tym, że cały czas był pewien spotkania siostry, dlatego nie ustawał w poszukiwaniach, odkąd dowiedział się prawdy o naszym losie. To był bardzo ważny dzień. Nareszcie poznawaliśmy skrywane tajemnice naszej przeszłości.

Jesteśmy obecnie dojrzałymi ludźmi, mamy rodziny, dobre zawody, dostatnie warunki i żyjemy z bratem w wielkiej przyjaźni. A co do dzieci - oboje mamy bliźniaki, tak, tak, bliźniaki. Kristian ma dwie dziewczynki, a ja dwóch chłopców.
Teraz po latach wracam czasem do tych wszystkich zdarzeń i jestem pewna, że począwszy od przypadkowej przepowiedni cyganki, poprzez ślub koleżanki i poszukiwanie pieniędzy na prezent dla niej, szkatułkę i uczciwego handlowca, bo inny zapewne wyrzuciłby zdjęcia, a łańcuszek zabrał, wypadek autobusu, kolizję uliczną, dzięki której poznałam Krystiana, wszystko było gdzieś, przez kogoś precyzyjnie zaplanowane, pilnowane i kierowane. Bo jak inaczej to wytłumaczyć?
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miranda · dnia 20.07.2011 08:45 · Czytań: 969 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 18
Komentarze
zajacanka dnia 20.07.2011 16:55
A to ci historia! Troche jak z brazylijskiego serialu czy innej Dynastii :D Chwala Bogu, ze miedzy bohaterami nic nie zaiskrzylo
w sensie damsko-meskim!
Ale plynnie napisane, a cale opowiadanie wciagnelo mnie od samego poczatku.
Pozdrawiam Mirando!
Miranda dnia 20.07.2011 17:15
Zajacanko, dziękuję za wciągnięcie się. Cieszy mnie, że sie podobało.
Ale nie zgadzam się z tym serialem brazylijskm. Bo gdyby zaiskrzyło, to byłoby jak z serialu.
Kto wie, gdyby się spotkali w innych okolicznościach, to pewnie by zaiskrzyło.
Pozdrawiam słonecznie, po wielkiej burzy:)
Azazella dnia 20.07.2011 17:20
Ależ długo kazałaś czekać na tą część:). Było warto. Trochę się wszystko pokomplikowało, ale potem ładnie wyszło na prostą. Trochę jak w serialu(w sensie, że losy bohaterów takie poplątane, ale czy w życiu coś takiego nie może się zdarzyć? Kto wie). Czytałam z przyjemnością.
Pozdrawiam
Miranda dnia 20.07.2011 17:54
Witaj Azazello. To prawda, długo mi zeszło. Ale tylko dlatego, że nieopatrzenie skasowałam całość i musiałam dopisać. Mimo, że w pierwotnej wersji było tego znacznie więcej, dokończyłam na skróty, bo się zeźliłam. Trudno, gapowe się płaci.
Dzięki za przyjemność czytania.
Pozdrawiam:)
julass dnia 20.07.2011 18:00
no to mi się przeczytało sprawnie i gładko jak nigdy:)
historyja rzeczywiście filmowa ale i tak wszak bywa... coś mi tu chyba mignęło potknięciowo ale chyba mało istotne było bo nie pamiętam nawet... powinienem chyba teraz przeczytać pierwszą część żeby się dowiedzieć o co właściwie chodzi:)
Miranda dnia 20.07.2011 18:43
Julassku, czy ja dobrze widzę?
Przeczytaj pierwszą, bo sam koniec, to chyba nie bardzo???
Pozdrawiam radośnie.:)
WuKwas dnia 20.07.2011 21:33
Dobrze się czytało. Wszystkie trzy części. Historyjka z gatunku "babskiego" ale to naprawdę nic złego (ale rym[s]nąłem).
Mnie się podobała, bo z "dobrym warsztatem". Przyjemna lekturka.
Miranda dnia 20.07.2011 22:08
WuKwasie, nie będę skromnisią i powiem, że bardzo się cieszę z Twojej oceny. Dzięki. Pozdrawiam:)
Wasinka dnia 20.07.2011 22:42
Mirando, temat ciekawy, sytuacja – wydawać by się mogła niemożliwa, ale przecież… dlaczego nie. Rozumiem, że Krystian już od samego początku miał jakieś przeczucia (myślę o jego zachowaniu w poprzedniej części)?
Zatem historia, jakie lubię (w sensie, że nutka magii delikatnej gdzieś się wyłoniła pomiędzy linijkami), napisana też całkiem niczego sobie (nie czepiam się niektórych spraw, bo to przecież bohaterka opowiada i ma własny sposób wypowiedzi, który ją uwiarygodnia, więc okay), jednak nie przylgnęła do mnie do końca. Nie poczułam się nią osaczona, gdzieś mi klimat umknął po drodze, w pewnym momencie miałam wrażenie, że biegniesz, żeby tylko szybciej skończyć… Ale to tylko moje odczucia, przecież opowiastka się czytelnikom, jak widać, podoba. Mnie zabrakło tylko tego, o czym napomknęłam… Bo czytało się gładko i przyjemnie.

Sugestie na pierwszy rzut:

Krystian spojrzał w moim kierunku i zawołał ( : )

To samo powtórzył gospodarz, dodając ku mojemu zaskoczeniu ( : )

A on, w najlepsze zanosił się od śmiechu. – bez przecinka

bełkocząc ze złości ( : )

Wiesz(,) kim jesteś?!

trzymając mnie za ramiona – za ramiona czy w ramionach? Bo wcześniej ją objął.

Poważnie? – (p)ytał, kręcąc głową

a obie matki, były kiedyś przyjaciółkami – bez przecinka

- Ja pójdę się ubrać(.) – (W)ywinęłam się Krystianowi

że to(,) co przytrafiło mi się w domu, było złudzeniem pod wpływem emocji, albo przemęczenia. – przed „albo” przecinek do wyrzucenia

Teraz dopiero widzę, jak masz włosy zaczesane do góry. – (m)ówiła, patrząc – bez kropki, „jak” zastąpiłabym „gdy”

prawdziwy kolor włosów? – (z)apytała obcesowo.

O co chodzi z włosami? – wyrzuciłabym to pytanie

Mieliśmy opowiedzieć gospodarzom(,) jak się poznaliśmy

i na Krystiana, i zobaczyłam w ich oczach, napięcie i oczekiwanie – te dwa przecinki są niepotrzebne

- Dwudziestego piątego sierpnia, tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego piątego roku... – bez przecinka

Po moich słowach, usłyszałam jeden jęk. – tu także

Gospodarz, jednym haustem wypił kieliszek – również

chciałam wyjść do siebie(,) lecz w tej chwili wrócił Krystian i położył na stole, znaną mi już fotografię – bez przecinka po stole

Możesz mi powiedzieć skąd / Nie zdążyłam odpowiedzieć,/ - To są akty chrztu, Krystiana i Kristiny – powiedziała - wpada na siebie powiedzieć/odpowiedzieć/powiedziała; można wyrzucić np. drugie

Otworzyłam oczy(,) lecz nadal widziałam ciemność

Poruszałam ustami, jak ryba wyjęta z wody – przecinek zbędny

- Spokojnie(,) Beatko, tylko spokojnie, zaraz będzie dobrze - mówił Krystian.

Na słowo szpital, szarpnęłam się i próbowałam wstać(,) lecz tylko – po szpitalu niepotrzebny przecinek

za moment, wszystko się rozpłynęło. – przecinek niepotrzebny

- O, już nie spisz(.) – (P)odszedł bliżej i uścisnął mi rękę.

spytałam i patrząc na rodziców. – tu chyba pomyliłaś przecinek z „i”

Mama, uniosła głowę. – bez przecinka

- Beatko, córeczko(. / …) – ( P )rzywarła do mnie. - Tak się bałam, tak bardzo bałam się... – (m)ówiła

Dobrze(,) córciu?

bo nie wiedziałam(,) jak go mam przedstawić.

To jest twój brat(,) córciu, już się poznaliśmy(.) – ( P )otem opuściła głowę, dodając ( : )

że rodzicom ulżyło, wyjawienie tej tajemnicy – bez przecinka

Mimo wielu niejasności, poczułam - także

pojawienie się Krystiana, dopełniło moje życie. – i tu też

Dla mnie ważny był teraz mój brat – bez mój, tym bardziej że zaraz masz kolejny zaimek

Za miesiąc, spotkaliśmy się wszyscy – przecinek niepotrzebny

Nasi rodzice zginęli na miejscu, w wypadku samochodowym – również

Złote łańcuszki, mama dała nam na pierwsze urodziny – tutaj także

Mama po pół roku, sprzeciwiła się babci – tu też

Matka mojego brata, mówiła – przecinek zbędny

Moi gospodarze, już wcześniej starali się – bez przecinka

Rodzice pod namową babci, zmienili mi urzędowo imię – tu też

o kilku zdarzeniach, w których łańcuszek mu pomógł(,) i o tym

Teraz po latach, wracam czasem do tych – przecinek niepotrzebny


Pozdrowienia uśmiechem księżycowym okraszone.
Miranda dnia 20.07.2011 23:02
wasinko, masz rację, szybko dobrnęłam do końca i przez to coś umknęło. Zerknij łaskawie do odpowiedzi udzielonej Azazelli, tam jest wyjaśnienie.
Ależ nawsadzałam przecinków! Bez Ciebie byłaby klęska. Dzięki, biorę się za poprawianie. Mam wątpliwości z przecinkami przed "lecz", tutaj mi radzisz wstawić, a wcześniej, ktoś pisał, że przed lecz i albo - nie daje się przecinka. Jak w końcu jest prawidłowo?
Chciałabym pozdrowić Cię najpiękniejszymi barwami nocy, ale kurcze burza. Chociaż i burza może być piękna, więc pozdrawiam:)
MaximumRide dnia 21.07.2011 09:03
No aż szkoda, że koniec. Ale czytało się bardzo przyjemnie. Masz lekki styl i płynnie opisujesz wydarzenia. Bardzo miło mi się czytało. Opowiadanie z gatunku lubię to :). Najpierw się gmatwa i kręci ale jest szczęśliwe zakończenie i wszystko wychodzi na prostą. Bardzo ładnie. Pozdrawiam
Wasinka dnia 21.07.2011 09:04
Tak, teraz już wiem, o co chodzi. Wczoraj byłam przelotem i nie spojrzałam na komentarze.

Przed "lecz" przecinek winien być, bo to tak samo, jak "ale". Natomiast przed "albo", "lub", "ani" nie stawiamy. Oczywiście są sytuacje, kiedy postawić wypada, jednak to już inna sprawa ;)

Pozdrowienia burzowe są w sam raz, dziękuję i pozdrawiam również - niebem szarym, ale słońcem w oku.
Miranda dnia 21.07.2011 09:39
Maximum, dziękuję za miło. Wiesz, uważam, że w życiu jest tyle dramatów, smutku, po co dokładać jeszcze w opowiadaniach.
Pozdrawiam serdecznie:)
Miranda dnia 21.07.2011 09:42
Wasinko, dziękuję, ale te "burzowe", to nie za "lecz". Absolutnie nie.
Już po burzy, na szczęście bez ubocznych skutków. Nadal pada i wrrr...
Pozdrawiam:)
Wasinka dnia 21.07.2011 09:57
Nie łączę "lecza" z burzą, choć burza bywa urokliwym zjawiskiem :)

Pozdrowienia uśmiechnięte.
Miranda dnia 21.07.2011 10:28
Tak myślałam. Serdeczności:yes:
Kushi dnia 06.08.2011 11:49 Ocena: Świetne!
Witaj Mirando:)
A miał być tasiemiec:p, tak mi się dobrze czytało:D:) A tu bach, koniecB):D
Na samym końcu przeszły mnie ciarki:)
Bardzo dobra historia:)
Pozdrawiam wakacyjnie:):)
Miranda dnia 13.08.2011 22:24
Kushi, witaj. Dopiero dzisiaj zerknęłam na poprzednie teksty i zobaczyłam twój komentarz. Miał być tasiemiec i byłby, gdyby mi się komputer nie zbiesił. Trudno, złośliwość rzeczy martwych. Dziękuję za czytanie i ciarki. Pozdrawiam:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty