Zgniłe jabłka [część III] - niks
Proza » Obyczajowe » Zgniłe jabłka [część III]
A A A
Poszłam dzisiaj pocałować i przytulić stojącą na podwórku wierzbę. Moją wierzbę. Była szorstka i martwa w dotyku, ale jej gałęzie zdawały się uśmiechać. Zabiłam kilka krążących wokół mrówek. Nikt nie będzie wchodził na nią bez pozwolenia.

Pisarz zdawał się zapominać o swojej długonogiej dziewczynie. A może to tylko moje złudne wrażenia? Zabrałam go na spacer po znajdującym się pół godziny drogi od domu lesie. Rozmawialiśmy o drzewach. Zapytałam czy wyobraża sobie ile papieru można by z nich wyprodukować. Ile książek mógłby dzięki temu napisać. W naszych oczach mnożyły się zapisane kartki papieru, stukot uderzanych klawiszy i śpiew pochylających się ku nam drzew.
- One chcą, byś pisał – powiedziałam.
- Żadne drzewo nie marzy o tym, by je ściąć… - pokręcił głową.
- Jeśli zostaną ścięte będą miały lepsze życie. Ktoś odda im kawałek swojej duszy. Ty ją oddasz… A one oddadzą ci swoją. Razem stworzycie coś co inni ludzie będą podziwiać.
- Powinnaś zostać pisarką – stwierdził. Przyglądał mi się z zafascynowaniem. Chciałam powiedzieć mu, że gdy nie panuje się nad własnym umysłem ciężko władać czymś tak niebezpiecznym jak słowo. A słowa na wolności stają się dzikie i nieokrzesane. Wzniecają ogniska niszczące domy niewinnych ludzi. Chciałam pokazać mu pustkę, która spłynęłaby na papier z wnętrza mojej zagraconej głowy. Zamiast tego zatrzymałam się i spojrzałam mu w oczy. Zielone. Jak liście zdrowego drzewa. Nie byłam pewna którą drogą podążyć dalej. Musiałam iść zgodnie ze swoim planem, ale jego realizacja wymagała głębokiego przemyślenia i ostrożności. Z pewnym wahaniem zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam go prosto w usta. Nie odepchnął mnie. Dobry znak. Miałam więc szanse na wpływ na jego przyszłe decyzje. Pomyślałam o mrówkach i miałam ochotę otrząsnąć się z ich małych ciałek wędrujących po mojej skórze. Ale nie mogłam. Pozwoliłam, żeby mnie objął. Trwaliśmy tak przez kilka chwil, a ja odczuwałam coraz większe zawroty głowy. Odsunęłam się jako pierwsza. Przyglądał mi się ze zdziwieniem. Uśmiechając się nieznacznie położyłam mu palec na ustach.

Konrad siedział w garażu. Zajęty pucowaniem swojego nowego samochodu nie zauważył, że weszłam do środka.
- Konradzie? – spytałam. Podskoczył ze strachu, a ja zaśmiałam się w duchu.
- Luiza! – wykrzyknął.
- Tak, to ja. Twój balast. Tęskniłbyś za mną, gdybym odeszła?
- Żartujesz? – zaczął się histerycznie śmiać. Dołączyłam do niego i po raz pierwszy w życiu poczułam nić porozumienia wiążącą mnie z tym facetem.

Płyty nagrobne wydawały się zimniejsze niż zwykle. Padał deszcz. Usiadłam obok grobu swoich rodziców i zmówiłam bezładną modlitwę o mniej więcej takiej treści: „Czymkolwiek się teraz staliście i gdziekolwiek jesteście wiedzcie, że zawiedliście mnie w równym stopniu co ja zawiodłam was. Ale wybaczam wam wasze winy. Byliście tylko ludźmi. Normalnymi ludźmi. A ludzie to nie więcej jak duże pomyłki, które w wyniku ewolucji nauczyły się chodzić na dwóch nogach. Chyba was kochałam. A może nie? Spoczywajcie w pokoju. Amen”. Wyczerpana emocjami zawartymi w tych słowach spojrzałam na burzowy kolor nieba. Czyżby w końcu nadchodził oczekiwany przeze mnie koniec świata?

Zaprowadziłam go do mojej podwórkowej wierzby.
- To moja wierzba. Rośnie tu od bardzo dawna. Jak widzisz jest w fatalnym stanie, obraz nędzy i rozpaczy. Jesteś jedyną osobą, która może ją wskrzesić. Dać jej życie wieczne. Chciałam cię o coś poprosić… To dla mnie bardzo ważne. Rozumiesz? Bardzo. Napisz coś o niej. Cokolwiek. Ale niech to podbije cały świat. Dla mnie. Zrób to dla mnie.
- Wiesz przecież, że mi ostatnio nic… - nie pozwoliłam mu dokończyć. Złapałam go za rękę i spojrzałam tak błagalnym wzrokiem, że przyrzekł oddać tej misji wszystkie siły jakie posiada. Kamień spadł mi z serca. A może serce spadło mi z kamienia? W każdym razie coś z głośnym hukiem wylądowało na trawie. Nie schyliłam się, by to podnieść. Stanęłam na palcach i jeszcze raz musnęłam wargami usta swojego wybawcy. Jak łatwo było go wziąć na swoją stronę…

Prawie wszyscy wybrali się na koncert. Nie byłam pewna czyj. Po prostu poszli. Okolica wyludniła się jak muszla ślimaka, który postanowił porzucić swój dom. Tak samo głucha i oczekująca, z twardymi ścianami gładzonymi przez nieistniejące oddechy. Nie zamierzałam narzekać. To był mój czas. Wybrałam się do swojego pokoju i zniosłam na podwórko troskliwie przechowywany asortyment. Piła. Siekiera. I ja. Wzięłam siekierę, by z całej siły uderzyć nią w pień mojej wierzby. Gruszki na wierzbie. Ciach! Jabłka na wierzbie. Ciach! Zgniłe jabłka. Ciach! Drzewo przewróciło się na płot sąsiadów. Płot pisarza. Obok niego zostawiłam swój zegarek, buty i klamrę do włosów. A potem wzięłam portfel i odeszłam w świat.

Świt za każdym razem witał mnie z miną zaniepokojonego psychiatry. Toczyłam z nim długie rozmowy. Czasem gładziłam promienie słoneczne, czasem gryzłam je do krwi. Razem dojechaliśmy jakoś nad ocean. Ja i świt. Krwawe promienie. Zaszyłam się w zaniedbanym hotelu i czekałam na znak. Szukano mnie. Ktoś zgłosił moje zaginięcie. Udawało mi się pozostać w ukryciu, choć sprawa stawała się coraz bardziej uciążliwa. Błąkałam się po plaży i zastanawiałam się nad tym ile jeszcze będę musiała czekać. Chciałam wreszcie nacisnąć „enter”. Ale nic się nie działo. Pół roku później w telewizji usłyszałam o pisarzu, który napisał bestseller o tytule „Dusze naszych wierzb”. Rys psychologiczny pewnej niezrównoważonej kobiety i historia uschniętego drzewa. To już. Byłam szczęśliwa. Nareszcie nadszedł mój sygnał, mój koniec, moja jedyna nadzieja. Ubrana w uroczystą, czarną sukienkę weszłam do ciepłej wody w oceanie. Idąc krok za krokiem zatapiałam się coraz bardziej. Zatapiałam się w swoje marzenia. W dno, które uparcie chciałam osiągnąć. Przyjęło mnie łagodnie, z stanowczością wprawnego lekarza pozbawiającego pacjenta przytomności, dającego pewność, że śmierć nadejdzie za zaledwie kilka chwil.

KONIEC.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
niks · dnia 03.08.2011 20:10 · Czytań: 880 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 10
Komentarze
Miranda dnia 03.08.2011 20:38
Och, nie! To nie tak. Luiza miała zauroczyć pisarza, stać się jego muzą, a nie pogrążyć się w oceanie. Chociaż... natchnęła go, zapłodniła. Kiedy ścięła swoją ukochaną wierzbę, wiedziałam, że żegna się ze światem. Siekierą przecięła wszystkie nici przeszłości.
Czekała na znak, jak skazaniec czeka w celi śmierci.
W tym zdaniu jest wiele prawdy: "Chciałam powiedzieć mu, że gdy nie panuje się nad własnym umysłem ciężko władać czymś tak niebezpiecznym jak słowem", ale chyba miało być "słowo" albo "słowa".
Pozdrawiam ze smutkiem.:(
Jack the Nipper dnia 03.08.2011 21:17
Tak :) Luiza zrobila to co mogła najlepszego - uwolniła świat od swojej osoby i dała mu odetchnąć. Była wrzodem na zdrowym ciele społeczeństwa, jednostką zbyteczną i przeszkadzającą.
Co prawda istnieje ryzyko, ze przez pocałunek złozony na ustach pisarza, mogła zarazić arytstę swoją beznadziejnością, ale że nic o tym nie piszesz, to pocieszam się, ze jednak tak nie było.

Jestem bardzo usatysfakcjonowany. Dawno nie przeczytałem takiego dobrego happy endu, więc nie będę się czepiał innych spraw.
julanda dnia 03.08.2011 21:42
No pięknie! Szybko, sprawnie i romantycznie! A przecinkom się nie podobało? Poszły szukać pewnie gruszek na wierzbie?
Niech tylko żadna czytelniczka nie bierze tego na poważnie, bo kto wie, co jest zdolna uczynić! Sama kiedyś marzyłam, aby skończyć życie młodo po utracie ukochanej miłości, przekraczając dozwoloną prędkość na autostradzie, ale za to w jakim wozie, cacuszko, kurcze, dziś myślę, że szkoda by było autka! ;)
Popraw to ładnie, bo jest nieładnie! Pozdrawiam!
Azazella dnia 03.08.2011 21:46
Spodziewałam się takiego zakończenia. Jednak nie mam wrażenia, że przez to tekst traci. Jest tak dobry, że nie wiem co by się musiało stać abym zmieniła zdanie. Gratuluję udanego cyklu i czekam na kolejne 'eksperymenty';)
Pozdrawiam
MaximumRide dnia 03.08.2011 23:37
,,szanse na wpływ na jego przyszłe decyzje,,

ja bym zmieniła: szanse wpłynąć na jego
taka mała sugestia tylko

Tak myślałam, że Luiza zrobi coś takiego.
Aż szkoda mi tej dziewczyny. Tak naprawdę miała w sobie coś wspaniałego.
Nie wiem, może to podejście do świata.
Nie wiem.
Ale wiem, że mi się podoba.
To był bardzo dobry tekst.
Uczucia bohaterki i jej poczynania. Zmaganie się z życiem.
Smutek, melancholia. A zarazem jakaś radość i odwaga.
Ja jestem pod wrażeniem. Mnie daje do myślenia.
Bardzo dobre opowiadanie.

Pozdrawiam
julass dnia 04.08.2011 01:52
mnie jakoś jakby czegoś brakuje... ale może to tylko złudzenie... bo właściwie nie zepsułaś nic i się potoczyło tak jak miało... żadne tam niespodziewane romanse czy inne dyrdymały... niektórzy są straceni od samego początku a jednak żyją nadal utrwaleni przez splot wydarzeń i ludzi pojawiających się na ich drodze...
JaneE dnia 04.08.2011 10:14
To tak musiało się skończyć. Gdyby Luiza związała się z pisarzem, po pewnym czasie przestałaby być jego natchnieniem.
Ty zrobiłaś z niej muzę nieuchwytną ale za to wieczną.

Bardzo dobry tekst. Na długo go zapamiętam.

Pozdrawiam ciepło.
CelinaDolorose dnia 04.08.2011 11:36 Ocena: Bardzo dobre
Poprowadziłaś skrupulatnie fabułę do końca. Cieszę się, że bohaterka nie doznała cudownego uzdrowienia i nie rozpoczęła nowego życia - to byłoby niezgodne z charakterem, który stworzyłaś.
Ostatnia część przedstawia wszystko, czego się spodziewałam i oczekiwałam - nie zawiodłam się :)
niks dnia 04.08.2011 19:33
Miranda, co do słowa masz rację, dzięki(;. Czułam, że nie mogę wprowadzić nagłej odmiany i happy endu, bo jak słusznie zauważa CelinaDolorose - to byłoby niezgodne z jej charakterem. Przynajmniej uszczęśliwiłam Jacka, który nie wiedzieć czemu, zionął do mojej Luizy jakąś okrutną nienawiścią.;D
julanda, widać myślenie z biegiem czasu po prostu ulega zmianie. Azazella, zobaczymy - może będę eksperymentować dalej. MaximumRide, dziękuję bardzo i strasznie się cieszę.
julass, może brakuje Ci Luizy?;p
JaneE, uznałam, że ta nieuchwytna muza stanie się osobą nawiązującą do sensu i bezsensu życia - w pewnym aspekcie Luiza go spełniła, mogła umrzeć szczęśliwie.
Generalnie bardzo dziękuję Wam za obecność i uwagę. Takich czytelników chciałoby się mieć zawsze pod ręką.
Wasinka dnia 04.08.2011 23:56
No i unurzałaś ostatecznie Luizę w ocenie... Ale może ocean to wcale nie jest taki zupełnie rzeczywisty. Tak, wiem, że miał w założeniu być, jednak można by sobie założyć, że to przejście w inny stan świadomości jakowejś, niekoniecznie złączonej ze śmiercią bezwzględną i osobiście cielesną bohaterki.
Tak sobie tylko dywaguję.
Odeszła jako muza...
Ciekawie było wejść w świat Twoich zgniłych jabłek.
Pozdrowienia księżycowe.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty