Wieczór muśnięty różem - Kardemine
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Wieczór muśnięty różem
A A A


Pociągnięty majowym różem, jak grubą warstwą farby wieczór, palił się blado i smutno. Nad zarumienionymi niebiosami mewy nawoływały się do snu, krążąc pomiędzy jednym a drugim szarpnięciem wiatru. Ulica Niebieska obsadzona obficie krzewami lilaku, hortensji i psinki, przywoływała sennie mieszkańców, obsypując przechodniów gęsto opadającymi płatkami błękitnych kwiatów. Po obu stronach ulicy stały stare kamienice, dyskretnie oświetlone latarniami, jak obrazy flamandzkich mistrzów. Gąszcze wieżyczek, urokliwych okienek i balkonów, jakby wprost z Werony, w dziennym świetle nielitościwie atakowane przez azjatyckie flesze aparatów, wieczorami zapadały się w sobie, obnażając tkwiącą w nich samotność. Jak świece zapalały się i gasły w nich ludzkie nieszczęścia.

Choć wiatr był ciepły, to wracający na swoje poddasze Lemna skulił się w sobie. Wąską dłonią, długimi, nieproporcjonalnymi palcami przytrzymywał poły brązowego surduta. Drugą ręką przyciskał do głowy granatowy cylinder.
Trójkątne, duże okno odbijało blask włączonego światła. Kiedy wszedł, zaskrzypiały stare deski podłogi, zadźwięczały poruszone garnki i naczynia. Rozległ się bulgot wody i nerwowy trzask zapałki.
Esox od razu zauważył, że Lemna jest nie w humorze.

- Kiepski dzień? - zagaił.
- Jak cholera - odparł Lemna, kucając przy piecyku i zapalając imponującej wielkości fajkę. Czekał na herbatę.
- Nie wiedzie ci się ostatnio.
- Szczerze? Ta robota, to jest jedno wielkie gówno. Gdyby nie ten na górze, to już dawno zabrałbym się stąd i został jakimś wieszczbą albo zaklinaczem deszczu.

Lemna wstał, żeby ściągnąć z ognia czerwony czajniczek w niezapominajki. Naparzył herbaty i nalał do porcelanowej filiżanki.
Za oknem przesłoniętym kremową firanką z falbankami, zadziwiająco szybko się zmierzchało. Zaczął padać drobny deszcz i przywleczone przez wiatr turkusowe kwiaty kleiły się do szyby. Mężczyzna usiadł w bujanym fotelu i westchnął.

- Muszę się zrelaksować. Trzeba mi muzyki Esox. Włącz mi kurwa, Mozarta.
Esox skrzywił się na tak nieeleganckie słownictwo i nieśmiało zauważył:
- Bardzo bym chciał spełnić twoją prośbę, przyjacielu. Ale... ekhem... chyba zapomniałeś, że mogę mieć z tym kłopoty natury czysto technicznej.
- Że co? - Lemna otworzył zmęczone oczy, o dziwnym żółto - miodowym kolorze.
- Jestem jeżem, a co za tym idzie, nie mam rąk. Jak mam nastawić płytę gramofonową?

Lemna poruszył brwiami i powtórnie zamknął oczy.

- Fakt. Obejdzie się. - machnął ręką. - Muszę zainwestować w ten jajpod, czy jak to się tam nazywa...

Siedzieli w ciszy. Lemna bujał się, popijając lipową herbatę. Dym z odstawionej, niewypalonej fajki otaczał mu chmurą bladą twarz i czarne, ścięte na pazia włosy.
Esox chciał zerknąć za okno, czuł w kolcach taką potrzebę, ale doskonale wiedział, że do wdrapania się na parapet potrzebuje pomocy przyjaciela. A nie chciał mu przeszkadzać. Trącał więc wilgotnym noskiem nogę stolika i czekał, kiedy przywoływaczowi snów przejdzie zniechęcenie. No, bo Lemna miał to parszywe szczęście, że był właśnie porzywoływaczem snów. A kto śni świadomie? Ludzie. A tam, gdzie są ludzie, to generalnie nic nie idzie tak, jak powinno.

- Powiedz mi Esox, po co On dał im instynkt, wpisał w dusze wszystko, co powinni wiedzieć, skoro oni dalej nic nie kumają, panicznie się boją i dupy nie ruszą, jeśli ktoś ich siłą nie zmusi? - odezwał się wreszcie Lemna.
- Może im to wszystko daje, ale nakłada jednocześnie klapki na oczy.
- To bez sensu.

Esox poruszył pyszczkiem. Bardzo chciał dostać się na okno.

- Wiesz Lemna, moje znajome wierzby mówią: 'gdzie nie ma sensu, tam jest Bóg'. Nie sądzisz, że coś w tym jest?
- Czy to nie było czasem obraźliwe dla szefa?

Esox zaczął pocierać kolcami o nogę stolika.

- Obraźliwe? Co za nonsens! On jest Bogiem, a Boga nie można obrazić. Co najwyżej rozbawić swoim zacietrzewieniem.

Lemna westchnął.

- Mniejsza z tym. Ale gdyby nie dawał im tych klapek, miałbym znacznie łatwiejszą robotę.
- Gdyby nie dawał im tych klapek, to byłbyś bezrobotny. Opowiedz mi, co się stało.

Lemna wstał i podsadził przyjaciela na parapet. Esox błyszczącymi oczkami patrzył w ciemniejącą dal i słuchał:

- Przez ostatnie dwa miesiące chodziło o miłość. Nienawidzę, kiedy muszę się za to zabierać. Już wolę, gdy mam się zająć przebaczeniem, chorobą, strachem. Wszystkim, tylko nie miłością.

Lemna westchnął ciężko, wyciągnął złoty zegarek zapięty na łańcuszku pod brodową kamizelką i zerknął na godzinę.

- To dla ludzi strasznie delikatna sprawa - kontynuował. - Wszyscy jej pragną, a jak przychodzi co do czego, to każdy okazuje się tchórzem trzęsidupą. I co ja mogę wtedy załatwić? Jak zmienić im los? Mogę tylko pchnąć snem, a jak wiesz, to nie te czasy, kiedy sen miał dla ludzi jakiekolwiek znaczenie.

Esox kiwnął głową, odczuwając małe napięcie w kolcach.

- Kim się opiekowałeś? Mężczyzna?
- Dziewczyna, dwadzieścia cztery lata. Raczej mało kochliwa, być może dzięki bujnej wyobraźni, bo...no, cóż, powiedzmy, że sny bardzo dobrze zastępowały jej rzeczywistość i zaspokajały szeroki wachlarz potrzeb.

Esox zaczął słuchać uważniej.

- O, naprawdę?

Lemna z lekka się zaczerwienił i poszedł nalać sobie drugą filiżankę lipowego naparu.

- No, tak. Z mojego doświadczenia wynika, że ludzie raczej wycofani i zamknięci w sobie mają najbardziej rozbudowane i najciekawsze sny. Czasami aż ocierające się o rzeczywistość.
- I ona takie miała?
- No, nie powiem, żeby były bezbarwne. Ale mniejsza o to, skoro nie potrafiła swoich uczuć przełożyć na rzeczywistość. Spalała i marnotrawiła się w tych snach. Sprawdziłem wszystko. Była zakochana tylko dwa razy i za każdym razem kończyło się to na wzdychaniu w ukryciu. Nigdy żadnemu z tych mężczyzn nie powiedziała, co czuje.
- Dlaczego? Miała blokadę?
- Jej natura była w pewnym sensie blokadą. Wiesz, nieśmiałość, ale z tym człowiek sobie radzi. Uważała, że jest brzydka, ale takie myślenie u ludzkich istot płci żeńskiej jest naturalne. Ona dodatkowo miała kompleks zdrowotny. Kulała na jedną nogę.
- To aż taki problem? - zdziwił się Esox.
- Jeśli od małego słyszy się, jak inne dzieci się z ciebie śmieją, a w dalszych latach nastolatki obmawiają w szkolnych ubikacjach, to tak, jest to problem.

Lemna upił łyk herbaty i doszedł do wniosku, że jest za mało słodka. Wyjął z lodówki rzepakowy miód z dodatkiem imbiru i posłodził płyn.

- Nauczyła się, więc żyć samotnie. Z rodzicami i rodzeństwem, ale samotnie. Bo jak wiesz, człowiek nie osiągnie pełni, jeśli będzie jedynie córką, synem, siostrą czy ciotką. Płakała czasem w poduszkę, ale rano zawsze zbierała się w sobie i było ok. Mówię ci, jakie to przygnębiające, siedzieć w nocy przy łóżkach tych stworzeń i patrzeć jak się męczą zupełnie bez powodu. Depresji można, cholera dostać.

Esox wpatrywał się w ciemność, która szybko gęstniała.

- No, i nadszedł ten dzień, kiedy znowu to do niej przylazło. Po trzech latach posuchy, zakochała się. Była zaskoczona, bo gość był łysy, wytatuowany, palił i nie przebierał w słowach. Nie takiego księcia się spodziewała, ale cóż mogła zrobić? Ja też jak go zobaczyłem, to mi szczęka opadła. Nie rozumiem, jaką logiką kieruje się On, łącząc pary.
- Wiesz, znajome koty mówią: „ gdzie nie ma logiki, tam jest Bóg” - rzekł Esox.

Lemna podniósł sceptycznie brew do góry i ciągnął swoją opowieść dalej:

- Jak już się zakochała, to wyznaczyli mnie, żebym pomógł tej niedorajdzie. Chyba już nawet sam Szef stracił nadzieję, że to dziewczę poradzi sobie bez pomocy z góry.
- I co, pomogłeś?
- Gdyby to było takie łatwe! Ona ani myślała, żeby podejść do niego i mu wyznać uczucia. Wodziła tylko za nim wzrokiem, jak to cielę. Tyle, że dyskretnie. Nawet nie wiesz, jaką panikę czuła na samą myśl, że mógłby się o niej dowiedzieć.
- Ale czego tak się bała?
- Bała się nie tylko odrzucenia. Przerażała ją opcja obnażenia siebie i swoich uczuć. Gdyby mu o sobie powiedziała, to całkowicie by się odsłoniła. Stałaby się bezbronna. A to wzbudzało w niej wręcz panikę. Poza tym była na sto procent pewna, że taki super gość, jak on, nigdy nie zwróciłby na nią uwagi. - Lemna przewrócił oczami w geście beznadziei.

Esox naelektryzował kolce.

- A nie zwróciłby?

Lemna westchną, wyciągnął haftowaną chusteczkę i otarł usta.

- Och, tu jest kwestia otwarta. Wszystko zależałoby od tego, co ona by zrobiła. Istnieją dwie ścieżki, którymi jej przeznaczenie mogłoby pójść. Samo oświadczenie mu o swoim uczuciu niczego by jeszcze nie rozstrzygło. Istniała jednak duża możliwość, że on odwzajemniłby uczucie. Ja bym wszystkim elegancko pokierował. Jej się to jednak w głowie nie mieściło, że może mu się spodobać. I dlatego sprawa stanęła w martwym punkcie.
- Wpływałeś na nią jakoś?
- Próbowałem wszystkiego! Nie tylko akcentowałem pewne rzeczy, ale zmieniałem jej całe sny. Całe! Kawa na ławę, normalnie! Nawet pokazałem, jak mogłaby wyglądać ich wspólna przyszłość, gdyby się, kurwa, zdecydowała mu wszystko wyznać. Zyskałem tylko tyle, że wysłała mu raz tego…no…w telefonie można to napisać…
- Sms-a? - podpowiedział jeż.
- Właśnie! Takiego niewinnego, z którego nic nie wynikało. Nawet nie wiesz, jak później strasznie żałowała i wstydziła się, że to zrobiła! Głupia, nie zauważyła, że on nawet milszy się dla niej po tym zrobił! – Lemna pokiwał głową ze zniecierpliwieniem.
- I co w takim razie, dalej? – zapytał Esox, już prawie nie słuchając przyjaciela, zatopiony wzrokiem w ciemności nocy.
- Sprawa jest w zawieszeniu. Gość wyjechał, ale ma wrócić tu do pracy za rok. Wiesz, to było jakieś sezonowe zlecenie. I ona głupia czeka! Ale nie po to, żeby mu wreszcie powiedzieć, że się w nim bujnęła, tylko po to, żeby go jeszcze raz zobaczyć. Tylko zobaczyć, rozumiesz?! Ręce opadają! Nawet modli się do szefa o…Esox, co z tobą?

Lemna podszedł do przyjaciela, który nagle zaczął telepać się gwałtownie.

- Wyczułeś coś?

Wilgotny nosek Esoxa zesztywniał i jeż wyszeptał:

- Odsuń się od okna! Szybko!

Lemna nauczył się ufać towarzyszowi, więc nie pytając o nic więcej, chwycił go na ręce i pobiegł w kierunku drzwi. Nie zdążył jednak do nich dobiec. Usłyszał huk tłuczonego szkła i siła podmuchu rzuciła nim na meblościankę. Talerze posypały mu się na głowę. Stojący obok, zabytkowy samowar jeszcze z czasów Carskiej Rosji, przechylił się niebezpiecznie, zakołysał i z rosyjską gracją runął na podłogę. Lemna nawet nie zwrócił na to uwagi, zafascynowany rozgrywającym się w jego małym mieszkanku spektaklem.

Na środku pomieszczenia w gwałtownym uścisku kotłowały się dwie postacie. Jasna i czarna smuga wirowały przez chwilę strącając, co tylko było jeszcze możliwe. Po chwili czarna smuga podążyła w stronę okna. Uciekając zatrzymała się przez chwilę, ukazując pokraczną, obrzydliwą twarz. Postać ta wykrzywiła nienaturalnie swoje rysy, wysunęła długi jęzor, zaryczała i znikła.
Jasną smugą, która próbowała niezdarnie powstać z podłogi, był rosły mężczyzna z wielkimi skrzydłami, które z trudem mieściły się w ciasnej przestrzeni. Otrzepywał teraz ubranie z mokrych kwiatów hortensji.
Siwymi, prawie białymi oczami rozejrzał się po pokoju, zatrzymując wzrok na jego właścicielach.

- Najmocniej przepraszam za to najście - oznajmił.
- Ależ nic się nie stało - odpowiedział uprzejmie Lemna, zbierając resztki porcelany.

Skrzydlaty gość dopiero teraz zauważył ogrom zniszczeń, jakie spowodowało jego wtargnięcie.
Załamał ręce.

- Oj, oj! Przepraszam za szkody! Bardzo mi przykro! Ojej, ile zniszczeń! - odwrócił się, zahaczając o żółtą pelargonię. Kwiat z łoskotem spadł na podłogę, co spowodowało kolejną lawinę lamentów.
- Proszę się nie przejmować - próbował uspokoić gościa Lemna.
- I co teraz?! Co teraz?! Ja muszę już znikać! Nie mogę pozwolić uciec temu gargulcowi. Taką mam beznadziejną robotę!
- A kim ty właściwie jesteś?

Esox odpowiedział za skrzydlatego.

- Nie wiesz? On sprząta całe to demoniczne dziadostwo.

Skrzydlaty westchnął.

- Niestety. Nawet panowie sobie nie wyobrażacie, co to za paskudna robota! Czy śnieg, czy deszcz, czy kłopoty rodzinne, muszę uganiać się po całym świecie za tymi poczwarami i to przy nienormowanym czasie pracy! Niszcząc przy okazji cudze mienie. Już bym wolał być stróżem czy przywoływaczem snów. Siedzieć przy jednym człowieku i mieć święty spokój!

Esox znacząco spojrzał na przyjaciela.

- Proszę się nie martwić tym bałaganem. Mamy dość środków, by wszystko naprawić - Lemna nie skomentował wzmianki o przywoływaczu snów. Nastawił ocalały jakimś cudem czajniczek i zaproponował:
- Może herbaty? Lipowa, z dodatkiem imbiru.
- O, bardzo chętnie, ale nie mogę, nie mogę! Ta paskuda już ma nade mną przewagę. W tych ciemnościach i deszczu ciężko będzie go znaleźć. A muszę to zrobić jak najszybciej.
Gość ukłonił się, przeprosił jeszcze raz za zniszczenia i zniknął.

Esox i Lemna zbliżyli się do okna, w którym powiewał strzęp firanki. Powiew wiatru sprawił, że zadrżeli z zimna.

- Wiesz, co Esox?
- Trzeba kupić nową porcelanę?
- Nie o to mi chodzi, aczkolwiek to też trzeba zrobić. Pomyślałem tylko, że może ta moja robota nie jest taka zła?
- Tak myślisz?
- Mhmm…niech ta dzieweczka poczeka jeszcze ten rok. Jeśli nie połączę jej z tym łysym dryblasem, to mogą mnie oddelegować do pilnowania krowich placków. Nawet, cholera nie będę protestował!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Kardemine · dnia 04.08.2011 09:14 · Czytań: 1137 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Komentarze
Azazella dnia 04.08.2011 16:55
Bardzo ładna opowiastka. Czasami za bardzo skupiasz się na opisywaniu detali, to trochę męczy. Miałaś pomysł, ale chyba nie do końca go wykorzystałaś. Twoje opowiadanie jest ciepłe, ładne, ale nic poza tym. Ot, przeczytać i zapomnieć
Pozdrawiam
MaximumRide dnia 04.08.2011 21:26
Mnie sie podoba ale z umiarem.
Przydałoby sie więcej humoru i akcji.
Ale nie powiem, pomysł ciekawy, bo mnie zainteresował. Aczkolwiek, nie wykorzystany dobrze, do końca.
Napewno podoba mi się postać samego jeżyka, który mówi.
I praca bohatera, też ciekawa.
Ogólnie podoba mi się pomysł. Przyjemnie się czytało.
Ale jednak nie do końca się postarałeś. Można by było lepiej.

Pozdrawiam
Krzysztof Suchomski dnia 04.08.2011 21:51
Spodobało mi się, poczułem się "muśnięty". A gargulec od razu przywiódł mi na myśl Pratchetta, co zawsze wprawia mnie w dobry humor. A do tego lubię jeże. I jeszcze samowar.
Cholernie dobre.
Wasinka dnia 05.08.2011 00:34
Od samego początku świetniutki klimacik. Wszystko widać i czuć. Mnie z kolei owe detale wymalowały obrazek pełen ciepłej atmosfery (pomieszczenia i wzajemnych relacji przyjaciół). Do tego okazało się, że jednym z bohaterów jest jeż, który podrzuca urocze w jego pyszczku sentencje.
I jeszcze niezgrabiasz skrzydlaty w pogoni.
Może niektóre prawdy już nieco banałkowate, nienowe, ale w sumie pasują lekkością nienowości, więc się przyczepiać nie będę do tegoż.
Z przyjemnością weszłam do tegoż domku i wniknęłam w rzeczywistość wieczoru muśniętego różem.
Można parę rzeczy dopieścić, ale to pikuś.
Aha, literówki też się przytrafiają, np. jak to ciele - (ę) (też zamienione literki, np. "nieproporcjonalnymi placami przytrzymywał poły brązowego surduta" - bo tu chyba jednak o palce chodzi... I jeszcze coś tego typu się przytrafiło, ale mi wyleciało w tej chwili...).
Przecinki czasem niepewnie podrygują.
Pozdrowienia z księżycem w tle.
julass dnia 05.08.2011 10:23
początek taki jakoś za słodki i kolorowy ale potem się bardzo przyjemnie rozkręca i wciąga tak że nawet błędowości nie zauważyłem... i te wszystkie prawdy życiowe o kobitach... niewątpliwie bardzo udanie... i nawet uśmiech pobłąkiwał się tu i ówdzie...
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty