Jest noc. Ciemna.. piękna noc... Siedzę samotnie przed ekranem laptopa, północ już minęła... dawno temu. Wokół cisza, wszyscy śpią. Tylko w kącie cicho gra radio. Nic specjalnego, czyli to, czego słuchają masy. Tkwię tu jakiś, bliżej nie sprecyzowany czas. Próbuję czymś zająć ręce, zebrać jakoś myśli w całość. Gubię się w ich natłoku. Coś, niczym bluszcz, oplata mnie i dusi. Czuję, że tracę oddech... Nie wiem już co jest prawdą, a co fałszem. Drżą mi dłonie, serce bije przyspieszonym rytmem, z trudem wstrzymuję szloch. Chciałabym zniknąć, albo zasnąć i pogrążyć się w absolutnej czerni.. Taak. Absolutna czerń, absolutny spokój. To właśnie to, czego nie mogę zaznać od dłuższego czasu. Na codzień gram przed sobą i przed innymi kobietę silną, niezależną, mocną... Staram się nie okazywać słabości, oni nie mogą.. Nie mogą widzieć tych łez, skwapliwie skrywanych przed światem, które z coraz większą mocą, pragną wydobyć się z głębi mojego jestestwa. To nie tak, że posiadam jakąś filozoficzną duszę, a każdy dzień poświęcam na kontemplowanie własnego wnętrza, ale... Ten ból, który czuję sięga głębiej i dalej niż potrafię sprecyzować. Jakby ktoś rozrywał mnie na pół, bezlitośnie, krok po kroku... Skąd we mnie taki strach i niepewność, przecież nie raz udowodniłam, że świetnie daję sobie radę? Niczego mi nie brakuje, życie jak życie. Ludzie mają gorzej. Staram się powtarzać to sobie, ale nie przynosi mi to ukojenia. Zegar na ścianie wskazuje coraz późniejszą godzinę. Każda minuta przybliża mnie do poranka, po którym znów przywdzieję maskę zadowolonej, sympatycznej dziewczyny. Uśmiechnę się do ludzi na powitanie, może nawet zażartuję. Nikt nawet nie zauważy, że coś ze mną jest nie tak. Znajomi nie zapytają czy wszystko gra, nie zauważą zmienionych oczu i drżenia rąk, nie będą wiedzieć, że toczę wewnętrzną walkę o każdy dzień... Pewnie do Ciebie napiszę, jak zwykle, a Ty opowiesz co Ci się przydarzyło. Będę blisko, chociaż wiele kilometrów od Ciebie, za wirtualnym oknem na świat. Cierpliwie poczytam o uczuciach, spotkaniach i o innych niemniej ciekawych opowieściach. Nabiorę ochoty, by podzielić się z Tobą tym, co we mnie tkwi, ale w ostatnim momencie powstrzymam się, nie chcąc Cię obciążać swoimi problemami. Uznam, że sama podniosę swój ciężar i zacisnę zęby, kolejny już raz. Nie będziesz wiedział, co się ze mną dzieje, nie zobaczysz moich łez czających się w kącikach oczu. Nic dziwnego, skoro nie będziesz mnie widział. Jeśli, jakimś pechowym zrządzeniem losu coś mi się "wymsknie", udam, że to nerwy. Pomyślisz, że jestem jakaś rozdrażniona, zadziwisz się może przez moment, a ja tymczasem zmienię temat, wtedy Ty szybko zapomnisz... W końcu zmęczony rozmową powiesz, że znikasz. Spoko, masz przecież swoje życie, sprawy, osoby w swoim towarzystwie. Nie mogę i nie wymagam żadnych poświęceń ani deklaracji. Być może nagle zdecyduję, że muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. Szybkim ruchem wciągnę bluzę na plecy i wyjdę. Pójdę byle gdzie, bez określonego celu. Możliwe, że spotkam przypadkiem kogoś znajomego, zamienimy kilka zdań, może nawet dłuższych i rozejdziemy się w różne strony. Będę szła dalej, zastanawiając się nad swoim życiem, próbując odpowiedzieć na frapujące mnie pytania. Będę próbowała zrozumieć sensowność zdarzeń, przeanalizuję wszystko jeszcze raz po kolei. Dojdę do, tych samych co zwykle, wniosków i wrócę z poczuciem niewiadomej do pokoju. Położę się na łóżku patrząc tępo w sufit, być może ktoś do mnie zajrzy, porozmawiamy, pośmiejemy się i zapomnę na chwilę o całym świecie. Potem znów zostanę sama, włączę telewizor. W międzyczasie wejdę pod prysznic, przez chwilę będę stała pozwalając, aby woda spływała po moim ciele. Być może pozwolę sobie na krótki, acz impulsywny płacz. Dokończę toaletę i obejrzę jakiś film, który pewnie mnie wciągnie, a kiedy się skończy będzie już dosyć późno. Możliwe, że nabiorę ochoty na Twoje towarzystwo i jeśli będę miała szczęście, to będziesz dostępny. Jeśli tak, to popiszemy chwilę na gg, będę się cieszyła z Twoich sukcesów, bądź martwiła niepowodzeniem. Ty wiesz, że możesz na mnie liczyć... W końcu oboje poczujemy zmęczenie, a odpowiedzi będą coraz krótsze, zniecierpliwione. Uznamy wtedy, że czas położyć się spać. Przez chwilę będę się gapić tępo w monitor, sprawdzę pocztę, pokręcę się jeszcze chwile po internecie, jeszcze raz rzucę okiem, czy jesteś, po czym wyłączę laptopa. Nie będę mogła długo zasnąć, kolejny raz zastanowię się dlaczego znów jestem sama, czemu nie ma nikogo, kto by po prostu był obok. Uznam w końcu, że inni mają gorzej, obrócę się na bok i zasnę ze smutkiem, roniąc kilka pojedynczych łez na poduszkę. Natomiast rankiem znów przywdzieję maskę zadowolonej, sympatycznej dziewczyny. Uśmiechnę się do ludzi na powitanie, może nawet zażartuję. Nikt nawet nie zauważy, że coś ze mną jest nie tak...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Marika · dnia 04.08.2011 09:15 · Czytań: 864 · Średnia ocena: 2 · Komentarzy: 10
Inne artykuły tego autora: