Dar losu 9 - Miranda
Proza » Obyczajowe » Dar losu 9
A A A
Nie chciała płakać przy swoich mężczyznach, więc siłą opanowała wzruszenie i powstrzymała łzy.
- Co się ze mną dzieje? - spytała, ocierając rękawem twarz. - Beksa ze mnie i tyle, prawda, synku?
Maciek pochylił się nad matką, zaglądając jej w oczy.
- Mamo, każdemu się może zdarzyć, ja cię rozumiem - pocieszał - jakbyś była facetem, to co innego, ale kobiety zazwyczaj płaczą w takich sytuacjach. Coś o tym już wiem, poza tym nikt obcy nie widzi.
Janka uśmiechnęła się blado do syna.
- Muszę przemyć twarz - powiedziała, podchodząc do umywalki.
Odkręcając wodę, spojrzała w lustro. Popatrzyła uważnie, odwróciła się profilem, jeszcze raz zerknęła.
- Jak oni mogli nazwać mnie staruszką? - burczała. - Co za pomysł i brak taktu. Czy ja wyglądam na staruszkę? - zwróciła się do obecnych.
- Co ty, mamuś? - pierwszy zareagował syn.
- Janeczka, nawet na swoje lata nie wyglądasz, przecież wiesz - nieśmiało dodał mąż. 
Ich słowa miło ją połechtały. Dawno nie słyszała komplementu od męża, a od syna chyba nigdy. Nie jest ze mną tak źle, pomyślała ucieszona, opłukując twarz zimną wodą.
Usiadła na łóżku. Mimo że emocje już minęły, a woda trochę ją orzeźwiła, jednak łzy ponownie zaczęły napływać do oczu.
Chciała je powstrzymać, ale nie dała rady. Coś się w niej łamało, odwarstwiało, jakby pękała skorupa, w której tkwiła przez ostatnie dni. Przed kilkunastoma minutami była pewna, że zwalczyła lęk i ciężar gniotący w piersi, ale dopiero teraz wyraźnie poczuła, że opuszczają ją zwątpienie i żal. Jakby niewidzialna ręka odblokowała zardzewiały zamek. Dławiąca gorycz uchodziła z każdym oddechem, wszystkimi porami, wypływała strużkami łez, oczyszczając umysł i ciało. Po chwili, nie kryjąc twarzy, zwróciła się do syna i męża:
- Przepraszam was, ja... ja nie chcę płakać... tak mi wstyd, ale nie mogę, po prostu nie mogę... dziękuję, że jesteście, ja myślałam...
- Mamuś, już dobrze. - Maciek przytulił się do niej, jak za dziecięcych lat. - Ważne, że jesteś z nami i już lepiej się czujesz. Jak ci to pomoże, to płacz, na nas nie zważaj.
Janka z czułością pogłaskała jego zarośnięty policzek. Spojrzała na męża. Krzysiek stał przy oknie, jakby obawiał się zbliżyć do niej. Wyciągnęła rękę i szepnęła.
- Krzysztof, a ty?
W ułamku sekundy poczuła jego ramiona. Zamknęła oczy, wstrzymała oddech i bezpiecznie wtulona, ganiła się w myślach: Ale ja głupia jestem, jaka ja głupia. Ale głupia byłam.
Krzysztof objął ją mocniej. Trwało to długą chwilę i dało mu nadzieję na porozumienie. Uśmiechnął się blado do syna, a on, odwzajemniając uśmiech, wyszedł z pokoju.
Zostali sami.
- Janeczko - mówił cicho, delikatnie gładząc jej twarz - nie płacz, już dobrze, jesteśmy przy tobie. Pojedziesz do domu? - spytał, patrząc w zapłakane oczy żony.
Przywarła do niego i wybuchnęła szlochem. Poczuł się jak przestępca, osaczony jej bólem. Nie potrafił znaleźć słów pocieszenia. Nie był przygotowany na taką sytuację, więc tulił ją tylko i czekał cierpliwie, aż się wypłacze.
Powracająca Sylwia z impetem otworzyła drzwi, a widząc rodziców w czułych objęciach, nie zważając na zapłakaną matkę, roześmiała się radośnie. Janka lubiła ten dźwięczny śmiech córki. Od razu zrobiło jej się cieplej na sercu.
- No, udało mi się i to w ostatniej chwili - informowała, podekscytowana. - Gdybym nie zadzwoniła, to już by tu byli. I wiesz, mamo, że musiałabym zapłacić za całą akcję, bo to ja wymusiłam na ordynatorze zaangażowanie policji do poszukiwań.
- Już nic nie mów, córciu, ciebie też przepraszam - Janka posłała w stronę Sylwii błagalne spojrzenie. - Skąd mogłam wiedzieć, że to tak wyjdzie? 
Sylwia machnęła ręką na znak, że nie ma już o czym mówić. 
- A wy co? - spytała, spoglądając na rodziców - zamierzacie tu razem płakać i nocować? Czas do domu, prawda mamo? Kareta na panią czeka - zażartowała.
Janka delikatnie wyzwoliła się z objęć męża, otarła łzy i podeszła do szafki po swoje rzeczy. Wkładając je do torby, mówiła ni to do rodziny, ni do siebie.
-  Ano, czas na mnie, już czas. Dość tego leniuchowania. Jakoś wdrapię się na tę "górę".
Gdy dotknęła komórki, przypomniała sobie o kobiecie z kawiarni. 
- Poczekajcie tu na mnie chwilkę  - zwróciła się do rodziny - muszę się z kimś pożegnać.
- Mamo, gdzie ty znowu? - Sylwia zastąpiła jej drogę. - Naprawdę musisz? 
- Muszę i chcę, moje dziecko - odpowiedziała z wyraźnym naciskiem na "chcę", wymijając, zaskoczoną córkę.
Pomknęła do kawiarenki, tak szybko, na ile tylko jej nogi pozwalały. W duchu modliła się, żeby kobieta jeszcze była. Bardzo tego chciała. Czuła, że jest jej potrzebna, a może ona jest potrzebna mnie, pomyślała skręcając za rogiem. Coś ciągnęło ją do tej zrozpaczonej kobiety. Nie tylko współczucie, coś znacznie więcej. Od pierwszej chwili miała wrażenie, że ją zna. Nie mogła sobie tylko przypomnieć, gdzie i kiedy spotkały się. Musiało to być dawno, bo inaczej pamiętałaby.
Przed wejściem przystanęła. Chyba mam wypieki, pomyślała, dotykając policzków. Były bardziej niż ciepłe i tak dziwnie paliły. Wzięła głębszy oddech i weszła. Kawiarenka była już prawie pusta. Tuż przy drzwiach siedziała młoda para, wesoło szczebiocząc. Spojrzała w prawo i od razu ją zobaczyła. Już nie płakała. Siedziała wyprostowana, z głową opartą o ścianę. Janka zbliżyła się do stolika. Spojrzenie kobiety utkwione było gdzieś w nieokreślonej przestrzeni, jakby zapadła w sen, z otwartymi oczami, bo na widok Janki nie zareagowała.
- Przepraszam panią, to ja - odezwała się Janka. - Wróciłam na parę minut. Chyba nie przeszkadzam? - dodała, aby usprawiedliwić swoje wtargnięcie.
- A, to pani... - kobieta poruszyła się i odsunęła krzesło. - Proszę siadać. Dziękuję, że pani przyszła. Brat się spóźnia, dzwonił, że coś z samochodem nie tak i muszę jeszcze czekać.
- Ja tylko na chwilkę, rodzina czeka. Wie pani, wychodzę zaraz do domu. Postanowiłam zajrzeć, bo czułam, że pani jeszcze będzie - mówiła, przyglądając się bacznie nieznajomej.
Teraz, kiedy nie płakała, Janka dokładnie widziała jej twarz. Znowu doznała tego samego wrażenia, co poprzednio, a raczej była już pewna, że ją zna. Duże ciemne oczy i dwa dołeczki na policzkach, zwróciły jej uwagę. I jeszcze usta, pełne, jakby lekko obrzęknięte, z wyraźnie zarysowaną górną wargą.
- Już się pani trochę uspokoiła, prawda? To dobrze - mówiąc, odruchowo dotknęła jej ręki. - Nie wiem, jak to powiedzieć, ale mam odczucie, jakbym już kiedyś panią spotkała. Cały czas o tym myślę, tylko nie wiem gdzie i kiedy?
Kobieta uśmiechnęła się kącikiem ust, prawie niezauważalnie, podniosła oczy na Jankę i powoli zaczęła monolog.
- Ja też mam wrażenie, że znam panią. Głos, uśmiech są mi skądś bliskie, ale nie mogę umiejscowić pani w moim życiu. Może w podstawówce albo w szkole średniej, bo w dorosłym życiu, to raczej nie... Nie, na pewno nie. Odkąd wyszłam za mąż, to cały mój świat zamknął się w małżeństwie. Mąż, dzieci, budowa domu i nic więcej. Nie bywałam nigdzie, nie wyjeżdżałam, więc nie mogłyśmy się spotkać. A w dzieciństwie, no cóż, było różnie. Miałam rodziców, braci, na zewnątrz byliśmy bardzo dobrą rodziną, ale mój ojciec zawsze bardziej kochał swojego syna z pierwszego małżeństwa i mojego starszego brata, a ja byłam tylko "niewypałem" i darmozjadem, jak to nieraz słyszałam w czasie kłótni. Chłopcy pomagali w domu, w polu, a ja byłam trochę chorowita i nie nadawałam się do roboty w gospodarce. Mama jedynie trzymała moją stronę i nieraz po cichu płakała, gdy ojciec mi nawymyślał. Ale po co ja o tym pani mówię? Zawracam tylko niepotrzebnie głowę. Pani się spieszy... i na pewno też ma swoje problemy.
Janka pokręciła głową.
- Niech pani mówi, ja chętnie posłucham - poprosiła, zerkając na zegar - jeszcze chwilę mogę zostać.
Kobieta podniosła się z miejsca.
- Dziękuję za pani troskę. Pójdę zamówić coś do picia, pani też przynieść?
- Herbatę proszę, bez cukru.
Moi się będą niepokoić, pomyślała. Miałam być chwilkę, a tu zanosi się na dłużej. Kobieta wróciła z herbatą i siadając do stolika, wyciągnęła rękę do Janki.
- Mam na imię Agnieszka, jeśli się pani nie pogniewa, to proszę mówić mi po imieniu. Tak będzie łatwiej.
Janka ujęła w obie dłonie podaną rękę i ku zdziwieniu kobiety, z przejęciem wymówiła:
- Agnieszka? Agnieeeszka?! Tak, przypominam sobie, to przecież pani, to jesteś ty, o, Boże, teraz już wiem. Miałaś wtedy długie jasne włosy, pamiętam.
Kobieta kiwnęła głową, potakując.
- Tak, w młodości miałam długie włosy, zgadza się.
- To ty uratowałaś moją córkę, kiedy się topiła w rzece? - Janka nie przestawała mówić. - Tak, to ty, jak mogłam sobie nie przypomnieć? Ile ja się naszukałam ciebie, ale zniknęłaś wtedy jak kamfora, a potem tak jakoś zeszło i nie szukałam więcej. Sylwia nie umiała pływać, a lubiła się pluskać w rzece i gdyby nie ty, to... Boże, jak to się w życiu dziwnie składa. Po tylu latach... Jednak czułam, że cię znam, że... te twoje dołeczki w policzkach i oczy, takie mi się wydały znajome. Poczekaj chwilę, ja przyprowadzę córkę, ona jest tutaj, zaraz wracam, tylko nie odchodź.
Janka wybiegła z kawiarni, a kobieta, patrząc za nią, usiłowała przypomnieć sobie cokolwiek z tego, o czym ona mówiła. Tyle istnień ludzkich uratowała w młodości. Nie była ratownikiem, ale uwielbiała sporty wodne i zanim wyszła za mąż, razem ze starszym bratem, często przesiadywali nad różnymi akwenami. Nieraz wyciągali z wody małolaty i dzieciaki. Może rzeczywiście uratowała jej córkę.
- Chwileczkę - mruknęła do siebie - Sylwia... No tak, to chyba ta rozpieszczona małolata, która uganiała się za moim bratem? O, Matko święta, to przecież ona chciała się utopić przez niego. Nie, nie chcę się z nią widzieć.
Szybko zebrała swoje rzeczy i skierowała się do wyjścia.

- Tato, gdzie ta mama znowu się podziewa? - Sylwia zaczęła się denerwować, przemierzając korytarz. - Znowu ją gdzieś poniosło i nawet nie powiedziała gdzie.
- Spokojnie, dziecko, widocznie musiała. - Krzysztof starał się łagodzić napięcie. - Wiecie, co zrobimy? Ja tu zostanę, a wy zabierzcie mamy rzeczy i idźcie do samochodu.
Spacerująca nerwowo Sylwia na chwilę zatrzymała się. Patrząc na ojca i brata, oznajmiła.
- Słuchajcie, panowie, mam do was prośbę. Postarajcie się w domu nie zaczynać żadnych rozmów, ale to żadnych, które mogą zdenerwować mamę albo zrobić jej przykrość, ale też nie traktujcie jej jak jajka, bo będzie się czuć skrępowana. Ma być normalnie, tak jak zawsze, zrozumiano?
Maciek pochylił się do siostry i scenicznym szeptem odpowiedział:
- Mnie i tak nie będzie w domu. Zaraz wybywam do siebie, bo Beatka już zaczyna marudzić na moje ciągłe wyjazdy, a wy sobie rób ta, co chce ta, jak mawia Owsiak. Ty się, siostra też nie wtrącaj, to sprawa między mamą i ojcem. Mam rację, tatuśku? - z ironicznym uśmieszkiem, odwrócił się w stronę ojca.
Krzysztof, zagryzając usta, spojrzał synowi w oczy i wycedził przez zęby:
- Maciek, nie przeginaj. Ja wiem, co mam robić, a ty zajmij się swoją narzeczoną. Chłopski filozof się znalazł. Nie wymądrzaj się, rozmawialiśmy już o tym, prawda, synku?
- Co was napadło? - warknęła Sylwia. - W domu tacy kumple, a tutaj sobie docinacie. Tak nie można. O! idzie mama - ruszyła w kierunki Janki. - Mamo, już mieliśmy jechać bez ciebie - upomniała matkę. - Dobra mi chwilka - pokazała zegarek. - Trzydzieści pięć minut. Oj, mamuśka, ty masz pomysły.
Janka zamiast zabierać się z rodziną, chwyciła Sylwię za rękę i zaczęła ciągnąć w kierunku kawiarni.
- Chodź, córciu ze mną, tam jest ktoś, kogo na pewno pamiętasz, to zajmie tylko chwilę, chodź ze mną, proszę, to dla mnie ważne...
Sylwia nie miała ochoty iść z matką, ale Krzysztof dał jej znak oczami, żeby nie robiła problemów. - No dobrze, chodźmy - zgodziła się. - Widzę, że ty już odzyskałaś dawny wigor, co? 
Janka zaśmiała się, zadowolona, że córka dostrzega jej lepsze samopoczucie.
- Skoro tak to widzisz, to tak pewnie jest - odparła.
- Gdzie ty mnie ciągniesz, przyznaj się? - nalegała Sylwia, podążając za Janką. - Co ty kombinujesz? Zamiast wracać do domu, urządzasz jakieś podchody - gderała półgłosem.
- Przestań, dziecko, marudzić, zaraz się przekonasz i mówię ci, będziesz zadowolona. O, już jesteśmy na miejscu. - Przystanęła przed drzwiami. - Chodź - pociągnęła córkę, otwierając drzwi.
Weszły do wnętrza. Janka spojrzała w kierunku stolika, przy którym zostawiła Agnieszkę i jęknęła:
- O, Boże, nie ma jej - i od razu zwróciła się do bufetowej z zapytaniem o tę panią, która tu siedziała.
- Aaa... ta, co tak płakała? Ona wyszła parę minut temu, zresztą i tak już zamykamy - odpowiedziała i zajęła się porządkowaniem stolików.
- Ojej, jaka szkoda - zmartwiła się Janka. - Miała czekać i poszła sobie. Pewnie brat po nią przyjechał. Wracamy.
W drodze powrotnej mówiła do córki:
- Bo widzisz, to była Agnieszka, pamiętasz, ta, która wyciągnęła cię z rzeki, kiedy jeszcze chodziłaś do ogólniaka, pamiętasz, co?
Przystanęła i spojrzała na córkę, oczekując potwierdzenia swoich słów. Sylwia przyspieszyła kroku, mówiąc.
- Och, mamo, pamiętam, ale czemu miałabym się z nią spotykać? Dawne dzieje. To już przeszłość i nie ma do czego wracać.
Janka była zaskoczona postawą córki. Jej obojętnością i lekkim zdenerwowaniem, co łatwo dało się zauważyć. 
- Spotkałam ją tu, kiedy mnie szukaliście - nie przestawała mówić. - Od razu poczułam, że gdzieś się już widziałyśmy i nie myliłam się. Biedna kobieta, dzisiaj zmarł jej mąż, tak strasznie płakała, tak szlochała, aż mi jej żal. Trochę ją pocieszyłam, ale  jak się zorientowałam, że to jest Agnieszka, to chciałam, żebyście się spotkały. Przecież nawet jej wtedy nie podziękowaliśmy, bo nikt jej tam nie znał. Słyszałam tylko, jak ktoś mówił do niej po imieniu. Sylwuś, czemu nic nie mówisz?
Przystanęła i spojrzała na córkę.
- Och, mamo, a co mam mówić? Nie ma jej, a ty chcesz, żebym się roztkliwiała nad kimś, kogo ledwo pamiętam. Wielkie mecyje, że mnie kiedyś wyciągnęła z wody. O, tu jest boczne wyjście na parking - otwarła przed Janką drzwi. - Maciek już jest w samochodzie. - Chodź szybko, bo jest chłodno, a ty w dresach i szlafroku, czemu się nie ubrałaś? - zmieniła temat.
- A po co miałam się przebierać? - Janka wzruszyła ramionami. - Nie idę przecież na piechotę. Z samochodu mam dwa kroki do schodów.
-  Też prawda - przyznała córka, otwierając drzwi samochodu.
- A ojciec gdzie? - Rozglądała się po parkingu za jego samochodem.
- Tato pojechał wcześniej, bo coś jeszcze miał załatwić - odparł Maciek, mrugając do niej porozumiewawczo.
- No, to, kierunek dom - dała komendę bratu. - Zgłodniałam już, a ty, mamo?
Janka siedziała skulona, z głową odwróconą w bok. Gdy tylko wsiadła, od razu poczuła dziwne ssanie w żołądku, ale na pewno nie z głodu.
-Tak, tak, córciu - rzuciła. - Też jestem głodna.
Tylko nie wiem, czy cokolwiek przełknę, pomyślała. Zapomniałam wziąć tabletkę na uspokojenie i teraz zaczęło wracać to nieprzyjemne rozdygotanie, a już było tak dobrze.
Sylwia z Maćkiem o czymś żywo rozmawiali, a ona miała najzwyklejszą tremę. Muszę się wziąć w garść, powtarzała w myślach, nie wolno mi się rozkleić, jadę do domu, jadę do domu...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miranda · dnia 10.08.2011 21:48 · Czytań: 1109 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 11
Komentarze
Azazella dnia 10.08.2011 22:21
Cytat:
orzeźwiła,jednak
zgubiłas spacje po przecinku:)
Cytat:
jeszcze ta kobieta była
a nie lepiej "żeby kobieta jeszcze tam była"?
Hmmm. Jestem ciekawa jak potoczyłoby się spotkanie Sylwii z Agnieszką. Czy w ogóle jeszcze do niego kiedyś dojdzie? Odcinek nieco dłuższy niż poprzednio, to dobrze, bardzo polubiłam Jankę i przywiązałam się do niej. Czekam na kolejny odcinek.
Pozdrawiam
MaximumRide dnia 10.08.2011 22:55
,,orzeźwiła,jednak ,,

zabrakło odstępu

,,mnie? pomyślała ,,

Z dużej literki

,,Musiało to być dawno, bo inaczej to pamiętałaby.,,

ja bym przestawiła: bo inaczej pamiętałaby to

No i histiori ciąg dalszy.
Biedna Janka.
W końcu wraca do do domu.
Ciekawe jak masz zamiar to dalej rozwinąć.
Czyta się naprawdę dobrze.
I ta Agnieszka.
Ciągle jakieś zagadki...


Pozdrawiam
julanda dnia 10.08.2011 23:03
Mirando, musiałam przeczytać "na dobranoc", bo byłam ciekawa. Przyznam się, że ciężko mi przejść przez rozdziały szpitalne, ale już się zmienia scena. Zastanawiam się, w jakim celu wplatasz wątek z Agnieszką, jak z tego wybrniesz, wiesz, my tu się pewnie bardziej wszyscy zastanawiamy z punktu widzenia pisujących, niż czytelników. ;) Czekam więc, co się wydarzy - pozdrawiam, buziaki!
zajacanka dnia 10.08.2011 23:55
Mirando, przeczytałam kawałek, a że zupełnie nie wiem o czym piszesz, jutro z rana postaram się nadrobić zaległości. Janeczki nie kocham (imienia znaczy), ale coś mnie ruszyło w pierwszych linijkach Twojej opowieści, że chyba zajrzę do poprzednich części.
Pozdrawiam
a
julass dnia 11.08.2011 02:34
Cytat:
ale nie dała rady, coś się w niej łamało, odwarstwiało
ja bym dał kropkę po "rady"

Cytat:
Agnieszka? Agnieeeszka???
za dużo pytajników, jeden się wstawia, albo takie coś ?!

Cytat:
denerwować, przemierzając
korytarz
Cytat:
sobie docinacie. Tak nie
można.
i potem dalej pod tym... enter sie ci zrobił

Cytat:
upomniała matką. - Dobra mi chwilka
matkę

i jeszcze ci chyba braknie liter dużych w dialogach ale to pewnie wasinka przyjdzie i profesjonalnie wyjaśni...

już opuszczamy szpital a mi się dopiero teraz skojarzyło coś... właściwie czemu Janka leży sama w pokoju? to raczej mało typowe jest...
poprzednio opowiadałaś że seriali nie lubisz a serialowo myślisz aż miło... takie wprowadzenie postaci na jeden odcinek której nie trzeba wcale potem umieszczać ale można jak się pomysł przytrafi... zawodowo:)
Wasinka dnia 11.08.2011 10:12
Kolejna sprawa z przeszłości... Jak to się ludzkie losy splatają... Aż dziwne czasem... Ciekawam, czy ten wątek pociągniesz jeszcze, ale zdaje się, że tak.

Parę sugestii:

Nie chciała płakać przy swoich mężczyznach, / nie miała zwyczaju płakać przy mężu ani synu - jakoś wpadają mi na siebie te informacje, poniekąd są takie same... Wiem, że nie znajdują się aż tak blisko siebie, ale zwróciły uwagę...

i(,) tuląc się do niego(,) ganiła się w myślach - "się" wpada na siebie (przecinek po "i" niekonieczny)

Kiedy tak się śmiała, oznaczało, że jest z czegoś zadowolona. - mam wrażenie, że skoro Sylwia śmiała się radośnie, to logiczne, że była zadowolona... Wiem, co chciałaś napisać, ale jednak pokombinowałabym jeszcze...

z wyraźnym naciskiem na chcę – dałabym w cudzysłowie „chcę”

żeby jeszcze ta kobieta była. Bardzo tego chciała – ta/tego wpada na siebie

gdzie i kiedy zetknęły się – owo „się” na końcu tu nie brzmi ładnie

Teraz, kiedy ta nie płakała, dopiero mogła zobaczyć jej twarz. – to zdanie nie brzmi zgrabnie

Sylwia zaczęła się denerwować, przemierzając
korytarz - znowu ją gdzieś poniosło i nawet nie powiedziała gdzie – tutaj ci się zdanie rozjechało przez enter

Krzysztof starał się łagodzić denerwującą atmosferę – „denerwująca” jakoś tu nie pasuje… bo brzmi, jakby atmosfera denerwowała kogoś, a nie że to w atmosferze wyczuwało się nerwy

Mamo już mieliśmy jechać bez ciebie -
upomniała matką. – znowu rozenterowane ( i to cały fragmencik, a nie tylko to zdanie) ; literówka: matkę

Sylwia nie miała ochoty iść z matką, ale Krzysztof dał jej znak oczami, żeby nie robiła problemów. - No dobrze, chodźmy - mruknęła, biorąc matkę – matką/matkę

Trochę ją pocieszyłam, ale jak się zorientowałam, że to jest ona, Agnieszka, to – może lepiej coś w stylu: Trochę ją pocieszyłam, ale jak się zorientowałam, kim jest, to

Przecież nawet jej wtedy nie podziękowaliśmy, bo nikt jej nie znał tam, gdzie wtedy byliśmy – tutaj też może krócej, bo jakoś za dużo tych słów niesprecyzowanych: Przecież nawet jej wtedy nie podziękowaliśmy, bo nikt jej tam nie znał


Z interpunkcją wpadnę później ;)

Aha, co do dużych liter, o których wspomina julass, to np.

- Co się ze mną dzieje? - spytała, ocierając rękawem twarz(.) - ( B )eksa ze mnie i tyle, prawda(,) synku? - przy okazji przecinek wcisnęłam...

- Jak oni mogli nazwać mnie staruszką? - burczała(.) - (C)o za pomysły i brak taktu. - Czy ja wyglądam na staruszkę? - podkreślony myślnik niepotrzebny


A tutaj podwójna spacja przed karetą: Czas do domu, prawda(,) mamo? Kareta na panią czeka (i przecinek)


Pozdrowienia złociste od słońca.
Miranda dnia 11.08.2011 10:43
Witam serdecznie
Azazello
MaximumRide
Jullanda
Zajacanka
Wasinka
Julass - myślałam, że odpoczywasz.

Dziękuję Wam za czytanie i uwagi. Poprawki naniosę jak mi minie chwilowa niedyspozycja:(temperatura i katar - paskudztwo).
Wprowadziłam nową postać:Agnieszkę, będzie miała swoją rolę do odegrania.
Julass - jesteś dociekliwy, jak zawsze. Czekałam, aż ktoś zada pytanie - dlaczego Janka ma pojedynkę? Wyjaśnienie będzie później, w tekście.
Cieszy mnie Wasza sympatia do Janki. Każdy z nas ma w sobie coś z Janki ( poza Julassem, który nie lubi "marudzących"}.
Wasinko, a już się ucieszyłam, że tylko tyle, a to dopiero przygrywaka. Nie mam pojęcia, dlaczego tekst sie rozjechał, w paru miejscach. Przy publikacji, na podglądzie było ok.
Dzięki serdecznie za pochylenie się nad moim tekstem. Pozdrawiam ciut słonecznie i trochę wietrznie;)
Wasinka dnia 11.08.2011 23:37
Mirando, masz prawo się cieszyć, bo jest lepiej zaprawdę. Troszkę jeszcze tylko z interpunkcją naprowadzę... Tymczasem nie chcę przygniatać, bo chyba jeszcze nie zdążyłaś się rozprawić z siódemką, która wisi od jakiegoś czasu... ;)
Pozdrowienia księżycem malowane.
Miranda dnia 12.08.2011 00:06
Wasinko, masz rację. Siódemka jest poprawiona tylko wg uwag Julassa i Maximki, zaraz po komentarzach 28.07, a Ty wpisałaś dopiero 7.08. Nie zawsze zaglądam do tyłu i dlatego nie wiedziałam, ze mam od Ciebie tyle perełek. Jeśli masz czas, to wpisz tutaj, a ja w niedzielę hurtem się odrobię.
Nie wiesz jak sie ucieszyłam, że jest wg Ciebie lepiej.
Pozdrawiam północnie:uhoh:
Wasinka dnia 12.08.2011 01:42
Takie Pikusie same jeszcze tylko:


Beksa ze mnie i tyle, prawda(,) synku?

Co za pomysł i brak taktu – nie do końca wiem, do której części całości się to zdanie odnosi: Czy to dopowiedzenie do burczenia, czy może to też wypowiada na głos, a zatem albo: burczała. Co za pomysł i brak taktu. - Czy ja wyglądam na staruszkę? / albo: burczała. - Co za pomysł i brak taktu. Czy ja wyglądam na staruszkę? – konkretnie chodzi o miejsce myślnika, bo Ty otoczyłaś to zdanie dwoma…

Mimo, że emocje już minęły – bez przecinka

jednak łzy ponownie zaczęły napływać do oczu – tutaj bym szyk nieco zmieniła, np. łzy jednak ponownie zaczęły napływać do oczu/ łzy ponownie jednak zaczęły napływać do oczu

zwróciła się do syna i męża ( : )

- Mamuś, już dobrze(.) - Maciek przytulił się

tuląc się do niego, ganiła się w myślach – wpada na siebie „się”

a on(,) odwzajemniając uśmiech,

Powracająca Sylwia, z impetem otworzyła drzwi – przecinek niepotrzebny

I wiesz(,) mamo, że musiałabym

- Już nic nie mów(,) córciu, ciebie też przepraszam(.) - Janka posłała w stronę Sylwii błagalne spojrzenie

Sylwia machnęła ręką, na znak – bez przecinka

spytała, spoglądając na rodziców(.) – (Z)amierzacie tu razem płakać i nocować? Czas do domu, prawda(,) mamo?

wymijając, zaskoczoną córkę – bez przecinka

Pomknęła do kawiarenki, tak szybko – przecinek zbędny

Od pierwszego wejrzenia miała wrażenie – brzmieniowo jakoś się potrącają o siebie wejrzenia/wrażenie

gdzie i kiedy spotkały się – szyk: gdzie ki kiedy się spotkały

- A, to pani(…) – (K)obieta poruszyła się i odsunęła krzesło.

dołeczki na policzkach, zwróciły jej uwagę – przecinek niepotrzebny

Nie wiem(,) jak to powiedzieć, ale mam

powoli zaczęła monolog ( : )

Może w podstawówce, albo w szkole średnie – bez przecinka

i, na pewno też ma swoje problemy. – przecinek zbędny

i(,) ku zdziwieniu kobiety, z przejęciem wymówiła ( : )

a potem, tak jakoś zeszło – przecinek niepotrzebny

a kobieta(,) patrząc za nią, usiłowała

Wiecie(,) co zrobimy?

Patrząc na ojca i brata(,) oznajmiła ( : )

- Słuchajcie(,) panowie, mam do was prośbę

scenicznym szeptem odpowiedział ( : )

wy sobie rób ta(,) co chceta, jak mawia Owsiak. Ty się(,) siostra(,) też nie wtrącaj, to sprawa między mamą i ojcem. Mam rację(,) tatuśku?

Krzysztof(,) zagryzając usta, spojrzał synowi w oczy i wycedził przez zęby ( : )

Ja wiem(,) co mam robić, a ty

warknęła Sylwia(.) – (W) domu tacy kumple
O! (I)dzie mama(.) – (R)uszyła w kierunki Janki

Mamo(,) już mieliśmy jechać bez ciebie - upomniała matk(ę) – przecinek i literówka

-Trzydzieści pięć minut. – spacja po myślniku

Janka(,) zamiast zabierać się z rodziną, chwyciła Sylwię za rękę i zaczęła ją ciągnąć – wstawiłabym przecinek, a wyrzuciła „ją”

- Chodź(,) córciu(,) ze mną, tam jest

żeby nie robiła problemów. – podwójna spacja po „żeby” wpadła

podążając za Janką(.) – (C)o ty kombinujesz?

- Przestań, dziecko(,) marudzić, zaraz

O, już jesteśmy na miejscu(.) – ( P )rzystanęła przed drzwiami.

Janka spojrzała w kierunku stolika(,) przy którym zostawiła Agnieszkę i jęknęła ( : )

W drodze powrotnej, mówiła do córki ( : )– bez przecinka i dwukropek

ta(,) która wyciągnęła cię z rzeki

Sylwia przyspieszyła kroku, mówiąc ( : )

czemu miałabym się z nią spotykać? – po „się” dwie spacje są

i, nie myliłam się – bez przecinka

- Och(,) mamo, a co mam mówić?

Nie ma jej, a ty chcesz, żebym się roztkliwiała nad kimś(,) kogo ledwo pamiętam

- A po co miałam się przebierać (?) - Janka wzruszyła ramionami.

- A ojciec gdzie? – (R)ozglądała się po parkingu za jego samochodem.

Zgłodniałam już, a ty(,) mamo?

-Tak, tak(,) córciu - rzuciła. – nie ma spacji po myślniku, przecinek też trzeba dostawić

Tylko nie wiem(,) czy cokolwiek przełknę, pomyślała.



Uśmiechy księżycowe zostawiam.
Miranda dnia 15.08.2011 13:06
Wasinko, zadanie wykonane. Ja chyba nigdy nie opanuję "sztuki przecinania". Poza kilkoma podstawowymi zasadami, które znam, reszta jest dla nie nieosiągalna. Dziękuję i :)pozdrawiam ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty