Czesław niemota cz. 5 (tytuł roboczy, do poprawki) - mahuss
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Czesław niemota cz. 5 (tytuł roboczy, do poprawki)
A A A
Wyjaśnienie:

Niestety, trochę mi się to opowiadanie zapętliło i byłem zmuszony nieco przetasować pierwsze cztery części. To i owo dodać, to i owo wywalić. To i tamto ze sobą zamienić. Ogólnie sytuacja Czesława i Gnojosmroda w poprawionym tekście się nie zmienia. Czytelnicy, którzy przebrnęli już przez początek(do dnia 09-08-2011) mogą jednak trafić na szczegóły, które nieco ich zdziwią, bo w pierwotnej wersji nie było o nich wzmianki, lub były przedstawione nieco inaczej. Z góry za takie "zgrzyty" przepraszam i obiecuję, że będę starał się wyjaśniać ewentualne wątpliwości zasygnalizowane w komentarzach na bieżąco. Jeśli oczywiście jakieś komentarze się pojawią, do czego gorąco zachęcam :]




Cz. 5

*

- Słyszałeś to? - Dziad nerwowo obejrzał się za siebie. – Jakiś szelest żem usłyszał.

- We łbie wam, Gnojosmrodzie, szeleści – warknął Czesław. – Wracajmy lepiej, bo jeszcze jaki trop znajdą i za nami pogoń wypuszczą.

- A teraz? Słuchajże!

- Zatrzymali się. Przez chwilę nasłuchiwali i rozglądali się wokół. Rzeczywiście, krzaki tuż obok drgnęły. Chwilę później dźwięk trzaskającej gałązki, jakby na nią kto nastąpił, dał się usłyszeć. Zaraz potem stukania jakieś, jakby kopyta konia spłoszonego. Spojrzeli na siebie wymownie. Czesław tylko kij uniósł, a Gnojosmród kamień, co mu się nadarzył. Tak uzbrojeni, czujnie wyczekiwali następnego sygnału, by atak przypuścić.

- Nie bijta – dobiegł cichy głos. – Przyjacielem jestem.

- Tedy pokaż się – warknął Gnojosmród – miast po krzakach skrywać!

Rozmówca wysunął głowę. Ślepia miał dziwnie wielkie, kłaki na łbie posklejane, jakby od niemowlęcia wody nie widział. Obaj przez chwilę wpatrywali się w zdumienu, zjawisko pojąć usiłując. A i długo głowić się nie musieli, bo to, co chwilę później z chaszczy się wyłoniło, nijakich wątpliwości co do pochodzenia nie zostawiało.

- W imię Ojca, i Syna – Czesław znak krzyża w powietrzu nakreślił.

- A ty tu czego?! – wrzasnął dziad i kamieniem w głowę rozmówcy cisnął. Oręż wyślizgnął się jednak z dłoni i lekko tylko ofiarę drasnął, niewielkie skaleczenie czyniąc. – Pudziesz do swoich jaskiń, krowulcu! Nie chodź za nami, bo na pół przetnę, górę psom rzucę a dół nad ogniem upiekę!

- Kiedy to... – Czesław nie potrafił zdumienia pohamować.

- Taaaaaa – dziad splunął z pogardą. – Miłowania owoc. Tego samego miłowania, przez które z rogami na łbie łazisz.

Bykoczłek głową potrząsnął, by ból otrzymanego ciosu uśmierzyć, a że przez dłuższy czas od podskoków i wierzgań musiał się powstrzymywać (co i też wychodziło mu mizernie), teraz upust dawał naturze swych dolnych partii. Kopytami kopał, jakby jałowicę ujrzał. Korpus zaś, z kłębu wyrastający, usilnie majestat zachować usiłował.

- Kiedy pomóc wam chcę! – rzekł. – Z dobrej woli żem za wami przyszedł.

- Z dobrej woli, rzeczesz – żachnął się starzec. – Tedy dowiedz się, że z twojej winy ten tu oto młodzieniec mało życia nie stracił. A i takoż przez ciebie niemotą go okrzyknięto.

- Z mojej?! - wzdrygnął się krowulec, że aż ogonem nerwowo w grzbiet się trzepnął, jakby od much oganiając.- A czymże ja tu winny? Sam ofiarą ojcowskiej chuci jestem. – Tu na Czesława spojrzał. - Tyś niemotą okrzyknięty, boć rogiś skrywać musiał, co ci je na łbie ociec wyczarował. A co ja rzec mam? - spojrzał pytająco swymi wielkimi, ciemnymi oczyma, po czym głowę odwrócił, wzrok na grzbiecie zawieszając. - Tego wszak pod czapką nie schowam...

- Rację ma! – rzekł Czesław. – Taka sama to ofiara jak i ja.

Dziad to na jednego, to na drugiego spoglądał.

- Tedy czego chcesz – zapytał wreszcie. - Jak nam pomóc zamierzasz?

Jako, że w pewnej odległości stał, bykoczłek do rozmówców się zbliżył, tak, że wyraźnie smród krowiego łajna czuć się dało.

- Słuchajta tedy. Życie me tyle warte, co tego byka, którym do pasa mnie Pan stworzył. Mało go już zostało i podłe ono, że tylko siąść i zapłakać. Do stracenia tedy niewiele mam, a zyskać mogę spędzenie ostatnich lat swych jak człek i między ludźmi.

- W jaki to niby sposób?! - rzucił Gnojosmród, nieufnym wzrokiem go mierząc. - Że niby ludzie cię do wsi przyjmą i jak swego do chałupy zaproszą?

- A niech i nie do chałupy, ale choćby i gdzie u kogo na podwórzu przycupnę, byle już w tej samotności nie tkwić. Ze skałami głuchymi dysput nie toczyć.

- Kiedyś ty dla nich – wtrącił Czesław – pomiotem diabła najgorszym, wiedźmy chorym dziełem. Ubiją cię, kiedy tylko się we wsi pokażesz.

- Tedy taki i mój plan! - głową pokręcił zniecierpliwiony, że rozmówcy myśli wyłuszczyć mu nie pozwalają. - Widziałem dni temu kilka – tu na dziada spojrzał - jakeś Bakowego syna złapał. To było wtedy, kiedy na tego tu – wzrok na Czesława przeniósł – polowanie chłopi robili.

- Jakeś nawet co widział, to lepiej zapomnij od razu! - żachnął się Gnojosmród.

Bykoczłek jednak przerwać sobie nie dał.

- ... A dziś o świcie, żeśta, to co z niego zostało, do wioski na saniach ciągnęli. Tedy pewnie w niedzielę pogrzebu wyczekiwać trza. Prawda to?

- Rzeczę ci, krowi synu, nie mieszaj się do tego - dziad pięść w złowrogim geście uniósł.

- Niech mówi dalej! - Czesław dłoń na jego piersi oparł, by od ataku odwieść. Po czym do Bykoczłeka się zwrócił. - A jeśli nawet tak, to co tobie z tego?

- A bo chcę na ten pogrzeb pójść i świątobliwego ojca zdemaskować! A wieta wy, co będzie, jak się ludziska dowiedzą, żem nie Mastuchy dziełem, a księdza szanowanego... Tedy to on diabulcem okrzyknięty zostanie! Zdaje się, wy też tego chceta, co?

Słuchacze osłupieli. Cisza zapadła, że tylko bzyczenie komara, dalekie stukanie dzięcioła i ptasie świergoty słyszeć się dało. Wreszcie Gnojosmród milczenie przerwał.

- Toś chyba tą dolną połową ów szczwany plan wymyślił! – zaśmiał się, wyobraziwszy sobie krowulca w pogrzebowym orszaku. - Toć ino cię kto zobaczy, a zaraz kijami i cepami okładać zaczną.

- Tedy powiedz, jakie to niby żałobniki z kijami i cepami na pogrzeb chodzą?

- Kamienie się zawsze znajdą – uciął Czesław. - Na pewną śmierć pójdziesz.

-A ty, jakeś mnie przed chwilą obaczył - nie poddawał się bykoczłek – toś się za kamieniem rozglądał? Ot, jak wryty stałeś, i jakby nie ten dziadyga półślepy, stałbyś tak jeszcze ze dwa pacierze. Wszak aż tyle mi nie potrzeba, by na Ksymiarza wzrokiem wskazać i rzec, że on ojcem mym jest, a matką krowa mastusza. A jako dowód... – tu dłoń lewą, wnętrzem ku wzrokowi towarzyszy uniósł – szósty palec pokazać.

- Rzeczywiście... – Czesław oczy wybałuszył i usta w zadziwieniu otworzył, czym po raz pierwszy w życiu do podobnych mu statusem niemot z innych wiosek się upodobnił. – Ksymiarz też sześć palców ma.

W istocie tak było, nawet na nauki kapłańskie do sąsiedniej osady Ksymiarza w dzieciństwie posłano, bo uznano, że od bogów (jako, że w tamtych czasach jeszcze w bóstw wiele wierzono) darem był ów nadmiarowy palec.

- Tedy już sam nie wiem – rzekł Gnojosmród – co sądzić o tym wszystkim.

Czesław tylko głowy skinieniem przytaknął.

- A na co ci tedy nasza kompania? - zapytał, trzeźwość myślenia odzyskawszy.

Krowulec jeno palcem wskazującym w czoło się stuknął, na znak, że odpowiedź na pytanie jest dziecinnie prosta.

- Tedy jak myślita? Jak do wsi wejdę, kiedy kopyciskami wciąż wywijam i rumor robię, że choćby i przed wami nijak ukryć się nie mogłem? Wyjątkowo ruchawy ten byk, którym w połowie jestem. Na miejscu minuty nie ustoi, kopytami wierzga, ogonem wymachuje – jakby na potwierdzenie potężnie pacnął się po plecach. - A wy zwinne, sprytne... Baczynego syna pod samą chałupę zawlekliśta, a i nikt się nie poznał.
- Toć on rąk i nóg nie miał, to i co za kłopot? - przerwał Gnojosmród. - Chesz, żeby Twoje kopyta odrąbać?

- Nieeeeeee... – zaprzeczył. - Ani się ważta. - Tu gębę w uśmiechu wykrzywił i palcem po ojcowsku pogroził, co wyraźnie dziadowi do gustu nie przypadło, bo o krok do przodu postąpił. Czesław jednak za bark go ujął, by zbędnym przepychankom zapobiec. - Ino mi je zwiążta - kontynuował, nie przejmując się zaciekłością rozmówcy. - Szmatami przykryjta, na sanie połóżta i dawaj, kulig urządzać! Aż do samego cmentarza! W nocy kryjówkę znajdziemy, tak by nas nikt nie widział, a kiedy ociec zaczną mowy kościelne wygłaszać, uwolnijcie... Reszta do mnie należy.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mahuss · dnia 13.08.2011 13:52 · Czytań: 888 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 10
Komentarze
zajacanka dnia 13.08.2011 19:47
- Jakeś nawet co widział, to lepiej zapomnij od razu! - rzachnął się Gnojosmród.
żachnął :)

- Ino mi je zwiążta. - kontynuował. nie przejmując się zaciekłością rozmówcy.
bez kropki po zwiążta, a po kontynuował przecinek

Reszt do mnie należy.
reszta

Gdzieś jeszcze za dużo kropek w wielokropku i niepotrzebny myślnik przy narracji, na początku tekstu.

No ładnie historia sie toczy! A to spryciarz z bykoczłeka: na dwie strony gra...
pozdrawiam
mahuss dnia 13.08.2011 21:19
Cytat:
rzachnął się Gnojosmród


Cudnie! Część bez ortografa, to część stracona :)
Dziękuję za wychwycenie.

No, bykoczłek to brojarz... ale o tym w kontynuacji.

Serdecznie pozdrawiam. Dziękuję za wizytę i korektę.
Wasinka dnia 14.08.2011 13:29
Ech, co to się będzie działo w kolejnej części... Intryga zapleciona, zobaczymy, jak zrealizowana będzie... Czyta się zgrabnie.

a księdza szanowanego.... - kropka mniej
co będzie(,) jak się ludziska dowiedzą

I w tym typie:
- Słyszałeś to? - (D )ziad nerwowo obejrzał się za siebie.
- Tedy czego chcesz – zapytał wreszcie. - (J)ak nam pomóc zamierzasz?
- Sam ofiarą ojcowskiej chuci jestem(.) – (T)u na Czesława spojrzał
Rozejrzyj się też pod tym kątem.

Aha, jeszcze to:
Chwilę później dźwięk trzaskającej gałązki, jakby na nią kto nastąpił, dał się usłyszeć. Zaraz potem stukania jakieś, jakby kopyta konia spłoszonego. / Ślepia miał dziwnie wielkie, kłaki na łbie posklejane, jakby od niemowlęcia wody nie widział - trochę za dużo owych "jakby", choć dwa pierwsze można by jeszcze uznać za celowe powtórzenie, ale jednak...

Pozdrowienia świergolące ptactwem.
Krzysztof Suchomski dnia 14.08.2011 21:44
Mniej wesolutko niż w pierwszych odcinkach, ale może też i dlatego, żeśmy się do tych cudaków już przyzwyczaili. Punkt ciężkości przesuwa się w stronę intrygi, a sympatia czytelnika naturalnie po stronie intrygantów, bo Ksymiarz łotr i paskud wszeteczny. No to dawaj, waść, ciąg dalszy.
Pozdrawiam
mahuss dnia 14.08.2011 23:24
Wasinko - bardzo dziękuję za uwagi techniczne. Dylemat mam tylko z jedną z nich:

Cytat:
- Słyszałeś to? - (D )ziad nerwowo obejrzał się za siebie.


Z tego co pamiętam, jeśli przed myślnikiem w dialogu jest "?" lub "!" to w typowej postaci (początek wypowiedzi, bo jak wypowiedź jest bardziej poprzecinana myślnikami, to już się pewnie bardziej komplikuje) występuje mała literka. Muszę sobie jeszcze to sprawdzić, bo moja wiedza z tego zakresu, jest, delikatnie pisząc, mało świeża:) Resztę uwag skrzętnie wykorzystałem. Cieszę się, że nie rezygnujesz z brnięcia przez tekst. Na zachętę dodam, że coś mi mówi, że dalszy ciąg może bardziej podobać się paniom niż to, co było dotychczas :)

Krzysztof Suchomski - Mi też trochę żal, że lekko zbladł ten rubaszny, a i niekiedy szokujący klimacik z poprzednich części. Pewnie sporo w tym prawdy, że z bohaterami się oswoiliśmy. Z drugiej strony, tekst bieży wielkimi krokami ku końcowi i faktycznie walczę z wybrnięciem z zawiązanej intrygi. Cóż mogę powiedzieć, by nie wypaplać zbyt wiele - mam nadzieję, że spotkamy się pod ostatnią częścią, a do tego czasu jeszcze kilka razy się razem uśmiejemy. No i zakończenie nas nie zawiedzie.

Serdecznie pozdrawiam i dziękuję Wam za głos pod kolejną częścią mojej opowiastki.
Wasinka dnia 15.08.2011 00:02
Chodzi o to, czy po myślniku następuje kontynuacja, czy też myśl odrębna... Żeby nie mącić, podrzucam link do bardzo prosto napisanego poradniczka (z podstawowymi zasadami; zdarzają się inne sytuacje też, wtedy autor decyduje...).
http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html

Pozdrowienia księżycowe.
mahuss dnia 15.08.2011 21:25
Ech... Jakiś czas temu debatowałem z Miladorą na temat schematycznego pisania dialogów. Okazuje się, że sam posługuję się bezmyślnymi szablonami, i to nie zawsze słusznymi. Żeby trochę uśmierzyć ignorancję... byłem przekonany, że w początkowej fazie dialogu wykrzyknik lub znak zapytania determinują małą literę po myślniku. Nie pamiętam już, z jakimi światłymi literatami to ustalałem, w każdym razie utrwalił mi się ten aksjomat w łepetynie i trzymam się go zawzięcie. Dziękuję za uświadomienie. Zmieniam swoją interpretację pisania dialogów na właściwą...Pozdrawiam.
Usunięty dnia 16.08.2011 09:42
No nie wiem... Ten fragment też się dosyć ciężko czytało... No i ten plan też mi się jakiś kulawy wydaje... No ale zobaczymy.
Wasinka dnia 16.08.2011 10:04
Szczerze przyznam, że zły zapis dialogów słabo mnie rusza, jednak podrzucam rozwiązania, które uznawane są za prawidłowe (bo w sumie, skoro się zasad celowo nie łamie, to dlaczego pisać niepoprawnie? ;)). Tym bardziej że niektóre sytuacje, tak czy siak, wymagają konkretnej i subiektywnej decyzji autora. Osobiście lubię poszukiwania nowego wyrazu w utartych formach, ale gdy jest to konsekwentne i widać świadomość. Akurat teraz przyszedł mi do głowy Plastelinowy Ludzik, który w jednej z opowieści zgrabnie kombinował właśnie ze sposobem zapisu dialogów.
A jeśli mogłam się na coś przydać z linkiem, to cieszy ;)
Pozdrowienia słońcem nagrzane.
mahuss dnia 16.08.2011 11:34
Oke_Mani - No to bieda. Plan kulawy, złe dialogi, scenarzysta forsę wziął, potem zaczął pić :) Myślę, że tekst jednak wrzucę do końca w takiej postaci, w jakiej go mam. Może jak będzie całość, to uda się, idąc za Waszymi sugestiami, trochę naprostować to, co w nim słabe. Dziękuję za szczere słowa i gorzką pigułkę prawdy.

Wasinka - Czasami asekuracja w dialogach jest aż bolesna. Byle tylko było poprawnie. No ale tak jak piszesz - jak próbuje się eksperymentować, trzeba być konsekwentnym. Link bardzo się przyda :)

Pozdrowienia i bardzo Wam dziękuję za wkład w konstruowanie powyższego tekstu.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:59
Najnowszy:wrodinam