Perpetuum mobile - Miranda
Proza » Obyczajowe » Perpetuum mobile
A A A
Filiżanka po kolejnej kawie jest pusta. Przed chwilą wysączyłam ostatnie kropelki. Przydałaby się następna, ale nie mam siły wstać i zaparzyć. Od śniadania siedzę przy biurku i piszę. Pomału zaczynam przyrastać. Nie pomyślałam nawet o obiedzie, nie czuję głodu, tylko coraz większe zmęczenie. Powieki chwilami odmawiają posłuszeństwa, oczy zachodzą mgłą, a złośliwy zegar uparcie odmierza czas. Z trudem utrzymuję głowę we właściwej pozycji. Jest ciężka, jakby wypełniona ołowiem. Dźwięczne "bim bom", stojącego w kącie stróża czasu, wyrywa mnie z odrętwienia.
- Cicho, bestio, nie pędź tak - mruczę, posyłając nienawistne spojrzenie złoconej tarczy. - Nie zdążę, na miły Bóg, nie zdążę. Co ja plotę? - gwałtownie potrząsam głową. - Muszę zdążyć, choćby nie wiem co, to muszę - dopowiadam.
Rozwichrzone pasma opadają na czoło, przesłaniając pole widzenia. Wczepiam palce w rudy gąszcz i zdecydowanym ruchem zaczesuję do tyłu.
- Jeszcze kudły uparły się przeszkadzać - rzucam przed siebie. - Cholera, one też już mają dość, niemyte, nieczesane. Biedne włosy, biedna ja, wszystko jest do dupy - zżymam się, delikatnie głaszcząc niesforne kosmyki. - Ja chyba fiksuję? - Wybucham nerwowym śmiechem. - Do roboty, kobieto - rzucam hasło. Przecieram oczy i spokojnie pochylam się nad klawiaturą. Palce znów łapią rytm i bezbłędnie wystukują delikatne staccato na białych klawiszach. Czarne robaczki żłobią równiutkie koleiny w jasnej płaszczyźnie.
- Jest dobrze - pomrukuję. - Może zdążę, żeby tylko ponownie nie dorwała mnie ta obezwładniająca niemoc.
Zegar wydzwania kolejne kuranty. Po każdym unoszę głowę i prostuję ramiona. Dłonie z klawiatury wędrują na kark. Tam teraz są bardziej potrzebne. Kilka zwinnych, mocnych ruchów, lekki masażyk i już jest lepiej. Teraz mogą powrócić do pozycji wyjściowej. Znowu cichutki stukot mąci ciszę nocy. Lubię te chwile, kiedy palce nadają ostatni kształt przelanym na papier myślom. Oglądam każde słowo, literkę, poprawiam, formuję i napawam się widokiem równiutko ukształtowanych wersów. Jestem perfekcjonistką w przepisywaniu i dlatego od lat mam pełne ręce roboty. Tylko cholernie nie lubię pośpiechu, bo to mnie obezwładnia, czuję się osaczona i ubezwłasnowolniona czasem. Tak, jak teraz. Napięte terminy, presja odbierają mi całą przyjemność pisania. Dlatego nie żyję za pan brat z zegarami. Nigdy nie lubiłam czasomierzy, nawet nie mam takiego na rękę. Jedyny zegar jaki uznaję, to ten duży pokojowy - po rodzicach, czujny jak cerber i dręczący tykaniem od rana do nocy.

Wczytuję się w treść przepisywanego tekstu. Na chwilę nieruchomieję, tylko gałki oczne poruszają się w przyspieszonym tempie.
- Cholera! - z ust wylatuje przekleństwo. - To przecież o mnie, to scena żywcem wyjęta z mojego życia.
Wracam do początku akapitu.

„Na peryferiach miasta, w przytulnym pensjonacie, szpakowaty mężczyzna sączy drinka w towarzystwie szałowej blondynki.
- Muszę już zmykać, skarbie - mówi z przepraszającym uśmiechem, podnosząc się z siedziska. Pochylony, całuje ją w czoło. - Jutro się zobaczymy, będzie co świętować, maleńka.
Blondynka wstaje, wspina się na palce, podstawiając wydatne usta do pocałunku. Mężczyzna wpija się w nie łapczywie.
- Ty mnie wykończysz - słychać gorący szept. - Nie masz litości dla mojej żony.
- Dla żony czy dla ciebie? - pyta zalotnie kobieta, przeciągając się kocim ruchem. - Żona jest w domu, nic o nas nie wie, to o co chodzi? Nie rozczulaj się nad nią, wiesz, że jestem zazdrosna.
Mężczyzna, oswobadzając się z objęć kochanki, zakłada marynarkę i, z ręką na klamce, oznajmia:
- Dziecinko, żona przepisuje moją najnowszą książkę, na jutro muszę ją przekazać wydawcy, to ostatni termin.
- Aaa, to o to chodzi? - mówi blond kociak, poprawiając kusą spódniczkę. - Czyli... jutro balujemy. Super! - wykrzykuje, klaszcząc w ręce. - Jesteś cudowny i jaki sprytny. Jednak żona do czegoś się przydaje, prawda, Misiu? - Uśmiechając się ironicznie, dodaje: - To mi się podoba. Żona przy komputerze, a ty tylko dla mnie, Cudownie, kochany”.

- Nie, to niemożliwe! - wykrzykuję. - To tylko fikcja literacka, chociaż... pasuje jak ulał. Trochę, tak, jakby o mnie... Żona przepisująca książkę, to przecież ja!
Czytam ponownie i wyobraźnia zaczyna działać. Wracam do wcześniejszych stron. Coraz więcej zbieżności, podobnych szczegółów. No tak, myślę, przepisywałam mechanicznie, zwracając jedynie uwagę na błędy językowe, interpunkcję, a nie na treść. Od dawna to robię, nie tylko dla męża i wkradła się rutyna. Działam jak automat. Stałam się maszyną do przepisywania, z ograniczoną percepcją.
Szybka decyzja.
- Przeczytam całość od początku, chociaż pobieżnie.
Wiem, że czas nie poczeka, ale muszę, bo jeśli nie sprawdzę, to mnie zeżre niepewność. Zagłębiam się w treść.
Czytam i po paru kwestiach, moje oczy robią się jak wielkie znaki zapytania, czasem wykrzykniki. Każde zdanie, dialogi, opisy utwierdzają mnie w przeświadczeniu, że mój mąż zżyna nasze życie. Wybiera co smaczniejsze kąski i wplata w treść. Tylko co z tą blondyną? Z tym gorącym romansem? Czy to też prawda, czy tylko zabieg literacki dla podniesienia atrakcyjności fabuły? Na chwilę odsuwam rękopis. Zastanawiam się, analizuję, ale nic, co potwierdziłoby prawdziwość moich przypuszczeń, nie przychodzi do głowy.
Wprawdzie od lat żyjemy jak przysłowiowy pies z kotem, kłócimy się, niekiedy bardzo ostro, obrażamy i milczymy, a potem godzimy, jak to w małżeństwie, ale to o niczym jeszcze nie świadczy. Mogłoby być lepiej, tak jak na początku, jednak nie myślimy o rozstaniu, bo przywykliśmy do siebie, mamy wspólny dom, pomagamy sobie, to znaczy ja pomagam mężowi, bo on zarabia pieniądze w swojej firmie i od czasu do czasu pisze książki, a ja, żona niepracująca na jego życzenie, przepisując teksty, dokładam się do sukcesów. Mąż często wyjeżdża, późno wraca, niekiedy zostaje gdzieś na noc, bo taką ma pracę. Znam jego pracowników, problemy, styl pracy, ale żeby był zdolny do zdrady? Chyba nie, nigdy nic nie zauważyłam. Zresztą, w jego wieku? Już dawno przestał być byczkiem w sypialni. To tylko fikcja, uspokajam się i wracam do pisania.
Wybija północ. „Godzina duchów”, przypomina mi się powiedzenie babki, którym zaganiała mnie do łóżka, gdy chciałam czytać w nocy.
Moje zmęczenie sięga zenitu, lecz piszę dalej. Coraz częściej wyskakują literówki, co mnie cholernie rozprasza i irytuje. Przerywam pisanie. Nie widzę już znaków, tekst rozpływa się, palce tracą kontakt z klawiaturą.
- Wybacz, mój mężu, ja już padam - mówię w pustkę, podnosząc się z fotela. - Nie daję rady. Cały dzień klepania, bez jedzenia, odpoczynku, to ponad moje siły. I tak, od tygodnia, dzień po dniu.
Gaszę komputer i powoli wychodzę. Zatrzymuję się w progu.
- Cholera, ale obiecałam, on tak liczy na mnie. Jest pewien, że do rana skończę - mruczę pod nosem. - Obiecałam i nie mogę zawieść, to dla niego bardzo ważne. Jezu... dopomóż?! - Mój wzrok spoczywa na krucyfiksie, wiszącym nad drzwiami.
Nagle słyszę chrobot klucza w zamku. Sztywnieję.
- Jasny gwint, to on - mówię strwożona. - Będzie wściekły, to wiem na pewno. Żeby tylko nie był drinknięty.
- Witaj, mamuśka! - woła od progu. Przechodząc do pokoju, zdejmuje marynarkę i machinalnie cmoka mnie w policzek. - I co, już koniec? - pyta z rozlanym uśmiechem.
Kulę ramiona jak wylęknione dziecko.
- Nie, jeszcze nie koniec. Nie dałam rady. Może położę się na godzinkę, a potem szybko skończę, co? - odpowiadam z poczuciem winy w głosie. - Czemu tak późno i po alkoholu? - zadaję cicho banalne pytanie, chcąc go zagadać.
Nie mówi nic, tylko wzrusza ramionami i włącza komputer. Przegląda tekst i już wiem, co będzie za chwilę. Nie mylę się.
- No, cudownie! Pięknie, bardzo pięknie! - Z każdym słowem głos męża przybiera na sile, a spojrzenie nie wróży nic dobrego. - Wiedziałaś, że to dla mnie ostatni dzwonek! Obiecałaś! Prosiłem, tłumaczyłem, a ty co?! Zobacz, która godzina! Już dawno minęła północ! - Potrząsając dłonią, wskazuje na zegar. Nakręca się coraz bardziej. - No, nie! - Uderza pięścią w stół. - Jak mogłaś mi to zrobić?! Kurwa! Ja to muszę mieć na jutro. Rozumiesz, kobieto?!
- Kochanie, jestem potwornie zmęczona - mówię powoli, błagalnie patrząc w jego roziskrzone oczy - od śniadania nic nie jadłam - skamlę, jak psiak bojący się razów. - Jestem tylko o kawie, ja po prostu padam.
I nagle wzbiera we mnie złość.
- Ja już rzygam tym tekstem! - wykrzykuję bez zastanowienia lecz przestraszona swoją odwagą, zakrywam dłonią usta. - Przepraszam - dukam przez rozcapierzone palce - to nie tak, źle powiedziałam...
Mąż robi krok do przodu, wpijając we mnie szparki oczu. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to już leżałabym martwa. Nic się jednak nie dzieje. Stoimy naprzeciw siebie, jak ofiara i oprawca.
- Myślisz, że ja cały dzień byczyłem się, balowałem?! - zaczyna demonstracyjnie. - Tyram jak wół, wracam z ważnego spotkania, głodny, zmęczony, a ty siedzisz w domu na dupie i klikasz sobie w klawisze. Taki to wielki wyczyn? Nie musisz chodzić do pracy, wstawać na czas, wyjeżdżać, masz wszystko, czego dusza zapragnie pod ręką, na telefon, to chociaż staraj się mnie wspierać, zapracuj uczciwie na swoje wygody - zasapany, kończy dobrze mi już znaną gadkę. O rany, to kwestia z jego książki, mignęło w pamięci.
- Nie podnoś głosu, proszę, bo głowa mi pęka - mówię cicho i wracam do pokoju. - Ja muszę się zdrzemnąć, muszę. Zrozum wreszcie, nie jestem samonapędzającą się maszyną, tylko żywą istotą i podobno twoją żoną, nie wyrobnikiem. - Opadam na kanapę i zwijam się w kłębek. Widzę spod wpół przymkniętych powiek jego rozwścieczoną twarz. Chyba mnie nie uderzy, zastanawiam się. Już raz to zrobił. A, niech uderzy, jest mi wszystko jedno, ja chcę spać. Zrezygnowana, wtulam twarz w poduszkę. Nie patrząc na niego, mówię grzecznie, ale stanowczo:
- Wstanę za godzinę. Już mi zostało niedużo, zdążę. Nastaw mi swój budzik.
Nie odpowiada. Unoszę lekko powieki. Widzę jak zaciska pięści, chwila wahnięcia... i gwałtownie robiąc w tył zwrot, wychodzi z pokoju. Za moment wraca z budzikiem. Energicznie stawia go na stoliku.
- Idę spać - syczy przez zęby. - Tylko, kurwa, wstań!
Zaciskam powieki. Powoli odpływam. Przez senną mgłę dochodzą jego pomruki i odgłos zamykanych drzwi.

Terkotanie zrywa mnie na nogi. Zapalam światło. Na zegarze druga. Czuję się kompletnie rozbita. W głowie stukają tysiące malutkich młoteczków, skronie pulsują.
- Kawa - to pierwsza myśl.
Wlokę się do łazienki, obmywam twarz zimną wodą, a potem do kuchni. Nastawiam ekspres. Czekając, otwieram lodówkę.
- Coś powinnam przegryźć - mruczę i wyjmuję plaster żółtego sera.
Zjadam bez chleba. Nie mam siły, by wziąć do ręki nóż i ukroić kromkę. Kawa już gotowa. Niosę dzbanek do pokoju. Przydałoby się umyć filiżankę, zauważam.
- A może wziąć czystą? - waham się.
Rezygnuję, bo musiałabym znowu pójść do kuchni, więc nalewam smolisty płyn do stojącej na biurku. Wypijam parę łyków i włączam komputer. Powoli wybudzam się.

cd...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Miranda · dnia 14.08.2011 08:59 · Czytań: 1232 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 23
Komentarze
OWSIANKO dnia 14.08.2011 12:28
Miranda

Zapowiada się dobry utwór. Potrafisz sprawić, że czytelnik chce poznać dalszy ciąg. Teraz nie zawiedź go obniżeniem wysokiej poprzeczki.
PS. napiszę obszerniejszy komentarz na zakończenie.

Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia

Marek
zajacanka dnia 14.08.2011 13:52
Przeczytałam z duża przyjemnością. Ciekawie zapętlone, historia w historii. Czekam zatem na ciag dalszy.
Pozdrawiam
Miranda dnia 14.08.2011 13:57
Zajacanko
Owsianko
Dzięki za czytanie i miłe słowa. Nie wiem co będzie dalej, bo to pisane bez jakiegokolwiek planu. Samo wyszło. Pierwszy raz tak mi się zdarzyło. Jeszcze mnie trzyma choróbsko, więc odpuszczam sobie pisanie. Pozdrawiam serdecznie:):).
Wasinka dnia 14.08.2011 23:57
Ciekawy pomysł. Z chęcią czytać będę dalej, żeby sprawdzić, jak potoczą się losy bohaterki. I czy to, co teraz wydaje się oczywiste, takim się okaże. Zresztą, już sobie wymyśliłam z trzy opcje ;)

- Cicho(,) bestio, nie pędź tak - mruczę, posyłając nienawistne spojrzenie złoconej tarczy.

Co ja plotę? - mówię do siebie i gwałtownie potrząsam głową. / Biedne włosy, biedna ja, wszystko jest do dupy - mówię z goryczą – może drugie „mówię” zastąpić czymś innym?

Moje palce znów łapią rytm i bezbłędnie wystukują delikatne staccato na białych klawiszach. – wyrzuciłabym „moje”

Po każdym, unoszę głowę i prostuję ramiona. – przecinek niepotrzebny

Lubię te chwile, kiedy palce nadają ostatni kształt przelanym na papier myślom. – może być bez „te”

dlatego od lat, mam pełne ręce roboty. – bez przecinka

presja, odbierają mi całą przyjemność pisania. - także

Nigdy nie lubiłam czasomierzy, nawet nie mam takiego na rękę, jedynie ogromny w pokoju, po rodzicach, stojący jak cerber i dręczący tykaniem, od rana do nocy i tak na okrągło. – nieco płynność ucieka, bo co ten w pokoju ogromny? Tak, jakby się zdanie ucięło… wiem, o co w nim chodzi, ale z konstrukcji zdania nie wynika; ponadto przesuń przecinek w tym miejscu: dręczący tykaniem, od rana do nocy i tak na okrągło - dręczący tykaniem od rana do nocy, i tak na okrągło

szpakowaty mężczyzna, sączy drinka w towarzystwie szałowej blondynki. – bez przecinka

- Dla żony, czy dla ciebie? – tu także

Mężczyzna(,) oswobadzając się z objęć kochanki, zakłada marynarkę i(,) z ręką na klamce, oznajmia ( : )

Super! – (w)ykrzykuje, klaszcząc w ręce.

Jednak żona do czegoś się przydaje, prawda(,) Misiu? - Uśmiechając się ironicznie, dodaje (: ) – (T)o mi się podoba.

Żona przy komputerze, a Ty tylko dla mnie(.) Cudownie, kochany”. – zaimek małą literą

- Nie, to niemożliwe! – wykrzykuję(.) – (T)o tylko fikcja literacka, chociaż... pasuje jak ulał. To, tak, jakby o mnie... Ta żona przepisująca książkę, to przecież ja! – sporo „to” masz tutaj

Od dawna to robię, nie tylko dla męża(,) i wkradła się rutyna.

- Przeczytam całość, od początku, chociaż pobieżnie. – pierwszy przecinek bym wyrzuciła

opisy, utwierdzają mnie w przeświadczeniu – przecinek zbędny

czy tylko zabieg literacki, dla podniesienia atrakcyjności fabuły? – tu także

Wprawdzie od lat żyjemy, jak przysłowiowy pies z kotem - również

ale to, o niczym jeszcze nie świadczy. – także

to znaczy, ja pomagam mężowi – i tu przecinek zbędny

bo on zarabia pieniądze w swojej firmie, i od czasu do czasu pisze książki – i tu też

Moje zmęczenie sięga zenitu(,) lecz piszę dalej.

- Wybacz(,) mój mężu, ja już padam

I tak, od tygodnia – przecinek niepotrzebny

Kulę ramiona, jak wylęknione dziecko. – przecinek zbędny

- odpowiadam, z poczuciem winy w głosie. – tu też

Z każdym słowem, głos męża przybiera na sile – również

a ty, co?! – także tutaj

Nakręca się, coraz bardziej. – tu też bym wyrzuciła

- Ja już rzygam tym tekstem! – (w)ykrzykuję bez zastanowienia(,) lecz przestraszona swoją odwagą, zakrywam dłonią usta.

masz wszystko(,) czego dusza zapragnie pod ręką, na telefon, to chociaż staraj się mnie wspierać,

zapracuj uczciwie na swoje wygody. – (z)asapany, kończy dobrze mi już znaną gadkę – i bez kropki po „wygody”

Nie patrząc na niego, mówię grzecznie, ale stanowczo ( : )

Widzę jak zaciska pięści, chwila wahnięcia... – może „wahania”?

Za moment wraca ze budzikiem. – z budzikiem

- Idę spać - syczy przez zęby. - Tylko, kurwa(,) wstań!

Zjadam bez chleba. Nie mam siły(, by) wziąć do ręki nóż i ukroić kromkę.

Miradno, zwróć uwagę na sformułowanie po wypowiedziach. Często masz bowiem „mówię/mówi, mruczę, wykrzykuję.


Pozdrowienia księżycem uśmiechnięte.
Miranda dnia 15.08.2011 03:53
Wasinko, już się uporałam z ty tekstem, mimo łzawiących oczek, zostały mi 7 i 9 Darów losu, ale to na zaś. Dziękuję za odrobioną szychtę. Cz Twoja znajomość interpunkcji, to wrodzona sprawa czy wyuczona, bo ja ani jedno an i drugie. Jest mi wstyd, ale nic na to nie mogę. Ostatnio zauważyłam, że mi więcej przecinków eksmitujesz, niż dodajesz. Czyli... jestem na dobrej drodze. Dziękuję i pozdrawiam;)
Usunięty dnia 15.08.2011 12:38
Mirando, tekst zaciekawia, ale ważne, aby dobrze przemyśleć charakterystykę psychologiczną bohaterki, i żeby jej zachowania byly z tym zgodne. Mąż już jest wiarygodną postacią, natomiast kobieta nie do końca mnie przekonuje. Ale zobaczymy, co dalej.
Pozdrawiam ciepło.
Wasinka dnia 15.08.2011 12:54
Moja znajomość interpunkcji rodziła się na intuicji, dopiero dużo później musiałam poznać parę reguł (w szkole jakoś nie lubiłam się ich uczyć...), żeby móc wytłumaczyć coś komuś, a ponadto - nie wiem, czy na tyle ufałabym swojej intuicji, żeby dawać rady na portalu pisarskim... Chociaż, poprawiając, nie myślę o zasadach, robi się samo ;) Gdzieś już to wszystko osiadło i jest.

Wracaj do zdrowia i nie przejmuj się przecinkami.
Pozdrowienia słoneczne.
Miranda dnia 15.08.2011 13:12
Wasinko, poprawiłam też 9 z Daru losu. Nie lubię mieć ogonów.
Piszesz - nie przejmuj się przecinkami, a ja się przejmuję, bo to żaden zaszczyt mieć ustawioną z góry na dół kolumnę niedoróbek.
Miranda dnia 15.08.2011 13:21
Blaszko, męża przybliżyła sama bohaterka, a także scena po powrocie do domu. Bohaterka, na razie tylko rozważa i pokazuje się w roli bezwolnej marionetki. Jeszcze nie mam pomysłu na - dalej.
Dziękuję i pozdrawiam:)
Krzysztof Suchomski dnia 16.08.2011 00:54
Pomysł bardzo mi się podoba. Nie jest też oderwany od zycia, bo przecież nie raz się słyszy, że żony pisarzy są dla nich sekretarkami, korektorkami, agentami, niańkami itd.
Intryguje mnie tylko ta funkcja przepisywania tekstu - w dobie edytorów tekstu, to trochę dziwne. Ja nie mam sekretarki, ale własnych tekstów nie przepisuję - mogę je poprawiać, redagować, adjustować, formatować i co tam jeszcze, ale przepisywać słowo po słowie? Od czego funkcja "kopiuj"? No chyba, że autor na tyle staroświecki, że smaruje teksty długopisem. Można tak od biedy splodzić artykuł albo opowiadanko, ale całą książkę?
Uczepiłem się tego szczegółu, ale pomijając go, reszta brzmi wiarygodnie i widać, że paluszki masz nie tylko do przepisywania stworzone ;).
Pozdrawiam sowią porą.
Miranda dnia 16.08.2011 03:06
Witam Krzysztofie S
A nie doczytałeś tam jednego słówka - "rękopis"? O, tutaj: "Na chwilę odsuwam rękopis".
Ten pan widocznie nie bardzo się kocha z komputerem, być może woli inną klawiaturkę. A książeczki pewnie pisze w pracy, na naradach itp.
Dziękuję za paluszki. Pozdrawiam razem z puchaczem:bigeek:.
Wasinka dnia 16.08.2011 09:52
Cytat:
Piszesz - nie przejmuj się przecinkami, a ja się przejmuję, bo to żaden zaszczyt mieć ustawioną z góry na dół kolumnę niedoróbek.

Nie przecinki, ale pomysł, styl i klimat przynoszą zaszczyt tekstowi.
Krzysztof Suchomski dnia 16.08.2011 10:34
Ano nie doczytałem i nic mnie tlumaczy. Moja culpa. Wchodzę pod stół i odszczekuję :)
Miranda dnia 16.08.2011 10:48
Krzysztofie, nie aż tak.:)
wodniczka dnia 16.08.2011 16:41 Ocena: Świetne!
Witaj
Ale wciągasz czytelnika:). Tekst jak dla mnie pierwsza klasa:). charakterystyka bohaterki przypadła do gustu. Ciekawie, oj ciekawie i to bardzo:). Hm - jedną oceną - świetnie. Taką też zostawiam i zmykam.
Pozdrawiam!
Adela dnia 16.08.2011 18:55
Pomysł jest git, nawet bardzo git. Tylko teraz trzeba go nie schrzanić:) Trochę akcja mnie zawiodła: spowolnienie, od jednego kubka kawy do drugiego: jest w tym sens, nie przeczę, bo tak wygląda życie bohaterki, ale jak dla mnie, jest zbyt dużo tych kawowo-błąkających się motywów. Jeśli już, to może użyć innych rekwizytów. Jeśli chodzi o bohaterkę to niezbyt rozumiem, dlaczego bez słowa sprzeciwu czy jakiegokolwiek zgrzytu zgadza się na to, jak mąż ją traktuje. Ważne, aby to zostało wyjaśnione, aby obraz bohaterki był klarowniejszy. Jak ju zaznaczyłam: pomysł bardzo fajny, czyta się lekko, a przede wszystkim tekst zaciekawia:) Czekam na cd:)

Pozdrawiam,
A.
Miranda dnia 16.08.2011 19:27
Wodniczko, dziękuję. Pozdrawiam radośnie:)
Miranda dnia 16.08.2011 19:31
Adelo, no nie tylko kawa. Był przecież plaster sera(!).
Bohaterka teraz się otrząśnie i pokaże swoje oblicze. Taką ma nadzieję. Masz rację, można to schrzanić. Postaram się nie, ale wiem, że to ryzykowne. Pozdrawiam i dziękuję:)
CelinaDolorose dnia 17.08.2011 12:33 Ocena: Świetne!
Zaintrygowałaś mnie Mirando. Twoja bohaterka wyzwoliła we mnie falę przeciwstawnych uczuć - bardzo dobrze zbudowałaś postać, nie czuje się, że to "charakter" - ja widzę tu prawdziwą kobietę z krwi i kości ;) Treść "wchłaniałam" bezwiednie, dlatego też możesz być pewna, że narracja i styl są na najwyższym poziomie - stały się sprawą drugorzędną, środkiem do celu- a o to przecież w texcie chodzi - o przekaż i emocje :)
Chylę czoła przed twoim talentem i już czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, przebierając nóżkami ;)
Miranda dnia 17.08.2011 15:41
Celino, jestem wstrząśnięta i wzruszona Twoim komentarzem. Każdy by tak chciał pisać, żeby czytelnik się zawiesił. Nie sądziłam, że mi się uda, ale na to wygląda. Nie wiem czy dalej będzie tak samo dobrze. Postaram się, chociaż już mam tremę. Pozytywna ocena działa mobilizująco i trochę deprymuje. Dziękuję za czytanie i ocenę. Jestem zobowiązana nie zawieść. Ale czy podołam?
Pozdrawiam:)
WuKwas dnia 23.08.2011 22:43
Mirando, Twój styl zaczyna być dla mnie rozpoznawalny. Trochę też i to, co znajdę w tekście. Ale to pewnie nic złego, bo jeśli pisze się prawdziwie, to pisze się sobą takim, jakim się jest. Nie mniej, zaskoczyło mnie to "sprzężenie zwrotne" pomiędzy książką a życiem redaktorki - pozytywnie. Tak, jak i wtrącenia (nie po raz pierwszy) o tym, co "babcia mówiła". Dają dużo naturalności i czasami chciałoby się ich więcej.
Mam też nadzieję, że komputer udało się u-gasić nim doszczętnie spłonął i jeszcze coś od Ciebie przeczytam ;)
Miranda dnia 06.09.2011 13:04
Jakże miło WuKwasie, że czytasz i chcesz jeszcze czytać. Wtrącenia są naturalne, bo przecież niemal każdego dnia, gdy nad czymś sie zastanawiamy, lub coś robimy, gdzieś z tyłu głowy pojawiają się twarze, słowa wypowiadane w podobnych sytuacjach. Ja korzystam z takich podpowiedzi. Kompik już w porządku. Pozdrawiam cieplutko:)
Wasinka dnia 27.02.2012 09:21
I gdzież część kolejna, Mirando?
Pozdrawiam słońcem.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty