- No, już jesteśmy - zameldował radośnie Maciek, wjeżdżając na podjazd.
Janka chciała coś powiedzieć, ale nagle poczuła suchość w ustach. Przełknęła z trudem ślinę i tylko mruknęła:
- Ano jesteśmy.
- Mamo, skoczę do sklepu - poinformowała Sylwia, wysiadając z samochodu - wracam za parę minut, to niedaleko. Dacie sobie radę beze mnie?
Janka wzruszyła ramionami.
- Skoro musisz, to idź.
- Maciek - przywołała syna rozmawiającego z Sylwią - pomóżże mi wysiąść. Wy sobie gadacie, a ja tu się duszę.
Przez okno zobaczyła idącego od domu męża. Podbiegł do samochodu, otworzył drzwi i jak tylko Janka stanęła na nogach, wziął ją na ręce.
- Witaj w domu, Janeczko. Pozwól, że cię zaniosę, bo wiesz, te schody...
- Dajże spokój, nie rób widowiska - obruszyła się, starając uwolnić z jego objęć. - Ty masz nadciśnienie, a ja przecież już dobrze chodzę, więc te kilka schodków... Zostaw, Krzysiek - nakazała energicznie.
- Tata ma rację, to za duży wysiłek dla ciebie, mamo. - Maciek nie zważając na jej protest, pomógł ojcu zrobić tureckie siodełko.
- Teraz to co innego - zachichotała, siadając na siodełko zrobione z ich rąk. Objęła męża i syna za szyje i za chwilę była w domu.
- Czułam się jak księżniczka w lektyce - żartowała, kiedy posadzili ją w fotelu. - Dajcie mi się czegoś napić, bo mam sucho w ustach, pewnie z tej duchoty, a może i z wrażenia?
- Już się robi - obaj panowie, jak na komendę, pobiegli do kuchni.
Po chwili Maciek przyniósł szklankę soku pomarańczowego i wyszedł. Piła łapczywie, zastanawiając się, co robić dalej. Sylwia pewnie przygotuje jakąś kolację, przydałaby się porządna kąpiel, wyliczała w myślach, może obejrzę coś w telewizji albo zejdę do ogrodu, bo jeszcze widno, a potem...
Rozejrzała się po znajomych kątach. Wszystko takie samo jak przedtem, stwierdziła, a jednak nie czuła w sobie tej radości jaką miała dawniej, kiedy wracała po dłuższej nieobecności z delegacji czy od siostry. Patrzyła na swoje ulubione sprzęty, na kwiaty w donicach, bibeloty na komodzie, książki na półkach... Wydawało jej się, że widzi wszystko jakoś inaczej, jak przez matową szybę, jakby nie było jej. Może to chwilowe, pomyślała, a może ten wylew coś mi uszkodził w odbieraniu wrażeń.
- Boże, a jeśli tak pozostanie na zawsze? - zmartwiła się.
W tej samej chwili zobaczyła w drzwiach męża. Stał, z ogromnym bukietem róż. Podszedł, usiadł na fotelu obok i kładąc kwiaty na kolanach Janki, wziął jej rękę, ucałował i łamiącym się głosem zaczął mówić.
- Janeczko, nie wiem, co mam powiedzieć, nie wiem, jak cię przepraszać, ale chcę, żebyś wiedziała, że nigdy, ale to nigdy nie przestałem cię kochać. Byłaś i będziesz jedyną kobietą w moim życiu. Jestem szczęśliwy, że wyzdrowiałaś, że wróciłaś do domu, bo bez ciebie moje życie... - przerwał i wierzchem dłoni otarł mokry ślad pod oczami - bez ciebie moje życie jest niczym, uwierz mi, proszę. - Chwilę milczał, jakby zapomniał słów, potem wziął głębszy oddech i dokończył. - Pytaj, o co chcesz, wszystko ci wyznam, tylko nie odtrącaj mnie i nie osądzaj na wyrost. Janeczko...
Dotykając kwiatów, przypomniała sobie podobną chwilę, dziesiątki lat temu. Też były czerwone róże, łzy i słowa Krzyśka: że tylko ona, że na zawsze... Pogładziła palcami purpurowe pąki i szepnęła.
- Piękne, bardzo piękne jesteście.
Spojrzała na skruszonego męża, leciutko się uśmiechając, nie tyle do niego, co do swoich myśli.
- Cieszę się, że jestem już w domu - wyznała cicho - bałam się powrotu, a teraz się cieszę, naprawdę, Krzyśku.
- Mamo, wróciłam! - zawołała Sylwia. - Zaraz będziesz miała gotową kąpiel - informowała, wchodząc do pokoju. - Och, przepraszam, nie chciałam - speszyła się, widząc rodziców w tak wzruszającej chwili.
- Córcia, nie przepraszaj - odparła Janka. - Marzyłam o kąpieli. Zaraz idę.
- Krzysztof, wstawisz te piękne kwiaty do wody? - zwróciła się do męża, podając mu wiązankę. - Dziękuję ci za róże i za to, co powiedziałeś, ale daj mi trochę czasu, abym mogła oswoić się ze wszystkim, nacieszyć domem, a na pytania i odpowiedzi przyjdzie pora, dobrze?
Krzysztof, biorąc kwiaty, odparł.
- Będzie jak tylko zechcesz, kochana.
Janka spostrzegła, że jego twarz już nie jest tak spięta, jak przed chwilą. Rysy, jakby zelżały, a spojrzenie nabrało jasności. Ona także pozbyła się uporczywego ssania w żołądku i dygotek w całym ciele.
- Mamuś, ja się zmywam, na razie - z szerokim uśmiechem, stanął w progu syn. - Mogę wpaść jutro z Beatką? - spytał, będąc już przy drzwiach.
- Oczywiście, synku i zaproś jej mamę - powiedziała Janka, żwawo podnosząc się z fotela. Czuła, jakby jej nagle ubyło lat. - Przyjedźcie na pewno, zrobimy małe przyjęcie - zapraszała serdecznie.
Jej głos zabrzmiał radośnie.
Maciek pożegnał się, a Janka poszła do łazienki.
Już od wejścia, poczuła swoje ulubione zapachy, a kiedy zanurzyła się w aromatycznej pianie, ogarnęła ją niesamowita błogość i radość, jakby nagle wszystko, co było złe, odpłynęło. Wiedziała, że to jest tylko złudzenie, bo zło, jeszcze było, jeszcze się nie wyjaśniło, ale teraz nie chciała o tym myśleć. Zapragnęła się cieszyć; kąpielą, domem, obecnością bliskich. Przecież mogło mnie już nie być, pomyślała, nakładając szampon na włosy. Już nie czułabym tych zapachów, nie myłabym włosów, nie dostałabym pięknych kwiatów...
- Jakież to życie jest fascynujące - zaczęła głośno wypowiadać swoje myśli, swawolnie rozdmuchując pianę. - Kruche, ulotne, zagadkowe, delikatne jak ta piana. Ale też piękne, ciekawe, chociaż trudne i czasem bolesne. Raz coś daje, a za chwilę odbiera. Nigdy nie wiadomo, co nas zaskoczy. Jak na loterii...
Jej rozważania zakłócił głos męża.
- Janeczko, można? - zapytał Krzysztof, uchylając drzwi łazienki. - Twoja komórka dzwoniła, więc odebrałem.
- I co? - odwróciła głowę w jego stronę. - Kto dzwonił?
- Jakaś pani Agnieszka - oznajmił - kazałem jej zadzwonić za godzinę,
dobrze zrobiłem?
- Bardzo dobrze, Krzysiu - odpowiedziała - bardzo dobrze.
- Czy coś ci jeszcze potrzeba? - spytał troskliwie, patrząc na żonę spowitą w białych obłoczkach.
Janka przymknęła oczy, zanurzyła się głębiej, a potem prychnęła pianą w jego stronę.
- Spokoju, Krzysztof. Na razie, tylko spokoju. Zamknij drzwi, proszę.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Miranda · dnia 25.08.2011 22:30 · Czytań: 1121 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: