Cave me - nowokaina
Proza » Obyczajowe » Cave me
A A A
0
Drogi panie Freud.
W odpowiedzi na Pana szczere rady i fachowe wskazania chciałbym przekazać Panu jedną, jedyną wiadomość.
Pieprz się.
Z uszanowaniem godności drogiego doktora, Pana przyjaciel
Erik


I
Etiam sanato vulnere cicatrix manet
Zdawanie sobie sprawy z problemu to według psychologów i psychoterapeutów pierwszy krok do rozwiązania. Niekoniecznie akurat tej kwestii, która nas dręczy. Prawdę mówiąc pacjenci, którzy zdawali sobie sprawę ze swoich mentalnych uszkodzeń zazwyczaj rozwiązywali głównie problemy finansowe psychologów i psychoterapeutów.
Erik wiedział, co mu dolega. Nie uważał jednak tego za istotne w szerszym rozrachunku. Gdy uderza w ciebie rozpędzona ciężarówka, wiedza, jakiej jest marki, nie podnosi na duchu.
W końcu dał sobie spokój z terapiami. Prześliznął się gładko przez hipnozę, grupy wsparcia, indywidualne treningi i och, jakie skuteczne eksperymentalne programy, poświęcając im więcej pieniędzy niż autentycznego zainteresowania. W czasie tych spotkań, gdy wyszczerzony maniakalnie herr doktor mówił mu o jego wielkiej sile psychicznej, wszystkie jego problemy nie wydawały mu się takie złe w porównaniu z przymusem obcowania z entuzjastycznymi psychiatrami w sztywnych garniturach.
A potem szedł do domu, kładł się spać i budził się przerażony, spocony jak szczur, z mięśniami napiętymi jak przy ataku tężca i rozszerzonymi panicznie źrenicami.
Sześć lat po tej pieprzonej wojnie. Wcześniej, gdy miał jeszcze żonę, zdarzało mu się to rzadziej, dużo rzadziej. Rosa także miała swoje sznity na psychice, tylko radziła sobie z nimi lepiej niż on, głównie cynizmem i znieczulicą. W zasadzie nie było to złe, Erik uważał, że czułby się jeszcze gorzej, gdyby po przebudzeniu widział wzrok pełen litości, a zresztą nikt prócz niej by z nim, psychicznym kaleką, długo nie wytrzymał. Ale potem jego Rosa zostawiła go dla innego spaczonego faceta poznanego w podejrzanej spelunie. Chyba dobrze im się żyło. W każdym razie przysyłali bardzo wesołe kartki na Boże Narodzenie.
Erik zmusił się do zaprzestania rozmyślań o byłej żonie, potrząsnął głową, aby pozbyć się z niej zapachu prochu, gliny i palonych ciał. Wstał lekko chwiejnie i podszedł do barku, by wyciągnąć z niego cudowny, dziewiętnastowieczny specyfik, prawie tak wspaniale znieczulający jak leukotomia. Laudanum, nalewka z opium na sherry. Lekarstwo to prawdopodobnie wykończyło Mary Todd Lincoln, możliwe, że wykończy też Erika, co w tej chwili niezwykle mu się podobało.
Laudanum działało jakoś niemrawo, więc po chwili zastanowienia dołożył mu do towarzystwa kolejny przepisany przez znajomego lekarza chemiczny znieczulacz.
- Schatzi, ale z ciebie idiota – usłyszał.
Odwrócił się gwałtownie, unosząc obronnie pięści. Pewnie wyglądał pokracznie, nagi, nabuzowany facet z przegryzionymi wargami i kiepsko zamaskowaną paniką w oczach. Przed nim stała jego żona, w skrojonej na miarę błękitnej sukience. Patrzyła na niego z trochę z ironiczną wyższością, trochę z rozczuleniem.
- Idiota z ciebie – powtórzyła.
- Jak tu weszłaś? Czemu…
Znowu obdarzyła go krytycznym spojrzeniem. Widocznie nie zamierzała odpowiadać. Za to Erikowi zaczęło miło kręcić się w głowie.
- No, idziemy do łóżka.
- A zostaniesz ze mną? – zapytał błagalnie.
- Beze mnie sobie nie poradzisz. Zostawiłam cię na kilka miesięcy, a ty już chlejesz po nocach.
- Dokładnie! – odparł z dumą Erik, dając się chwycić za rękę i zaprowadzić do łóżka. – To pomaga.
- Cios w potylicę też by pomógł, chcesz?
- Byle czysto.
Nagle rozluźniony i zadowolony Erik obserwował spod przymkniętych powiek, jak się rozbiera. Zupełnie nie było po niej widać, że dobiega czterdziestki. Dla niego natura nie była aż tak wyrozumiała i zaczynał powoli siwieć. Niechby to szlag trafił.
- Zrób coś z sobą – poradziła mu Rosa.
- Właśnie robię.

II
Dulce et decorum est pro patria mori
O, jak słodko jest umrzeć za ojczyznę! Leżąc w kałuży moczu, potykając się o własne trzewia. O, jak cudownie walczyć za swój kraj, sikając po nogach z przerażenia, a potem zobojętnieć, gdy minie adrenalinowy szał. Jeśli przeżyjesz, odbierzesz swoją dawkę strachu potem, w koszmarach. Będziesz ją odbierał ciągle i ciągle, aż zwariujesz, albo aż znajdziesz coś, czym znieczulisz się doszczętnie i bez odwrotu.
Erik zwariował. Widział swoją żonę, co było dość absurdalne, bo dzwonił do niej po południu, do jej nowego domu w Kanadzie. Odebrała, zbeształa go za dzwonienie w środku nocy i odłożyła słuchawkę. Zdenerwował się i łyknął sobie troszkę laudanum na uspokojenie, po czym po kilku minutach doszedł do wniosku, że skoro Rosa jest w Kanadzie, to nie mogło jej być tutaj. A to prowadziło do prostej konkluzji – jest kompletnie świrnięty. Puścił się poręczy. Pociąg mu odjechał. Stał nad przepaścią i właśnie zrobił krok do przodu.
Dziwnie go to uspokoiło. Skoro najgorsze już za nim, nie miał się już czego obawiać.

III
Graviora quaedam sunt remedia periculis
- Wymiotujesz krwią – powiedziała Rosa-omam jakiś miesiąc później. Był to najszczęśliwszy okres w życiu Erika. Wstawał, pił laudanum, potem śniadanie, papieros, prochy od jednego lekarza, seks z Rosą, prochy od drugiego lekarza, drzemka, kolejna dawka nalewki… Potem zazwyczaj grał ze swoją żoną w szachy. Czasami pamiętał, że jest ona wytworem jego szaleństwa, a czasem nie. Grali coraz to krótsze, nierozstrzygnięte partie.
Nie potrafił utrzymać figur w dłoni.
- Wydaje ci się – mruknął, odgarniając ręką włosy, jakoś dziwnie lekkie i cienkie.
- To wrzód. Co za niespodzianka, naprawdę.
Erik zamachnął się mimowolnie, przewracając kilka figur z szachownicy. Hetman potoczył się aż pod komodę. Od kilku dni miał niekontrolowane skurcze mięśni.
- Powinieneś przestać brać te cholerstwo.
- Nie mam koszmarów – spojrzał na nią spod opuchniętych powiek. – Nie chcę, aby powróciły.
- Zabijesz się.
- Ale nie będę miał koszmarów.
- Nie będziesz miał niczego, Erik. Będziesz martwy.
- Obchodzi cię to?
Omam, który wyglądał jak jego żona, uśmiechnął się łagodnie.
- Nie.

IV
Cinis et manes et fabula fies
Rosa, ta prawdziwa Rosa, odwiedziła go dopiero, gdy nie był w stanie już wstać z łóżka. Nie przeszkadzało mu to. Leżał, całkiem pogrążony w półsennych marzeniach. Omam już do niego nie przychodził, ale jakoś mu to nie przeszkadzało. Nic mu nie przeszkadzało, nie chciało mu się jeść, nie czuł bólu. W ogóle nie odczuwał swojego ciała, pomimo tego, że już dawno nie zażywał swoich lekarstw. Nie był w stanie.
Nie poczuł nawet zdziwienia, gdy jego była żona stanęła nad nim, patrząc z ponurym zainteresowaniem na łóżko, śmierdzące moczem i krwawymi wymiocinami. Przemknęło mu przez myśl, że musi wyglądać okropnie, naprawdę obrzydliwie, ale nie czuł z tego powodu wstydu czy zażenowania. Spróbował się nawet uśmiechnąć.
- Umrzesz – powiedziała Rosa zamiast powitania. W czasie wojny widziała wielu umierających ludzi i pod tym względem można jej było wierzyć. Spotkała ich tak dużo, że kolejny nie robił na niej wrażenia. Erik nie miał jej tego za złe, każde z nich było po prostu nieodwracalnie spaczone na swój sposób. Tylko cynizm Rosy nie był podszyty strachem, tak jak jego.
- Nie mam już koszmarów – wymruczał cicho i chrapliwie, patrząc na nią błagalnym wzrokiem. Tego rodzaju spojrzenia także znała. Na chwilę zniknęła mu z oczu, aby wrócić z długą, cienką finką, którą trzymał w barku. Obok laudanum.
Nie pożegnali się, bo oboje nie byli ludźmi, którzy potrafili się żegnać. Po prostu Rosa zrobiła to, co trzeba było zrobić.
A potem wytarła krew z podłogi, bo to też musiało zostać zrobione.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
nowokaina · dnia 26.08.2011 18:16 · Czytań: 920 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Komentarze
Kaero dnia 26.08.2011 19:56
"Prawdę mówiąc pacjenci, którzy zdawali sobie sprawę ze swoich mentalnych uszkodzeń(,) zazwyczaj rozwiązywali głównie problemy finansowe psychologów i psychoterapeutów." - przecinek po "uszkodzeń"

"...a zresztą nikt prócz niej by z nim, psychicznym kaleką, długo nie wytrzymał" - myślę, że to zdanie jest niefortunnie złożone. Może lepiej będzie: "a zresztą nikt nie wytrzymałby dłużej z psychicznym kaleką"

"Puścił się poręczy" - chyba "puścił poręcz"?

"Powinieneś przestać brać te cholerstwo" - "to"

"Tylko cynizm Rosy nie był podszyty strachem, tak jak jego". - Nie podoba mi się to zdanie. Może: "Tylko cynizm Rosy, w odróżnieniu od jego, nie był podszyty strachem". To tylko sugestia.

To wszystko, co wyłapałam. Ogólnie opowiadanie podoba mi się. Wyrazisty obraz traumy przeżyć wojennych. Bez patosu. Choć wydaje się, że również bez emocji, to nie ma nic bardziej mylnego.

Bardzo dobry pomysł z zastosowaniem cytatów łacińskich, korespondujących z treścią.

Pozdrawiam ciepło:)
WuKwas dnia 26.08.2011 20:21
Tekst mi się podobał. Nie chcę za bardzo ingerować w styl, ale to, co Kaero napisała, też mnie dotykało. Jeszcze kilka innych zdań, które przez zbytnią "wymyślność" hamowały tempo. Gdyby tak nieco je skrócić?
mariamagdalena dnia 27.08.2011 09:29
znów Erik :)
bardzo dobry tekst, równy i mocny
akcja jest odpowiednio dawkowana, łacina spełnia jasno swoją funkcję, tak jak motywy w stylu szachów
oby więcej takich na pp
Wasinka dnia 29.08.2011 12:47
Czytałam z zainteresowaniem. Tekst się czuje, więc działa. Resztę napisała już mariamagdalena.
Pozdrowienia słoneczne.
CelinaDolorose dnia 30.08.2011 12:52 Ocena: Bardzo dobre
Bardzo dobry text. Zgadzam się z komentarzami moich poprzedników, więc nie będę dublować wypowiedzi ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty