Proza » Groteska » FLD 5
A A A
Scena 5

Życie Justyna Madame potoczyłoby się inaczej, gdyby nie ożenił się z Barbarą Chomicz. A może należałoby się cofnąć dalej i skonstatować, że o dalszym życiu młodziutkiego wówczas Justynka zadecydował dzień, w którym jego ojciec, Edward, otrzymał wymarzony i długo oczekiwany przydział na spółdzielcze mieszkanie. Rok później chłopiec wprowadził się z rodzicami do M3 na Osiedlu Powstań Narodowych. Tego samego dnia do mieszkania położonego dwa piętra wyżej wprowadzili się, pochodzący z mniejszego miasteczka, państwo Chomicz z córką Basią - rówieśniczką Justyna. Dzieci zapisano do jednej klasy w podstawówce, a później w liceum, gdzie od drugiej klasy stanowili już ukonstytuowaną aprobatą rówieśników parę i spacery ze szkoły do domu odbywali, trzymając się za ręce. Całe otoczenie, łącznie z tym dorosłym, tak zżyło się z widokiem nierozłącznej pary, że zawarty po paru latach ślub zdawał się wyłącznie formalnym potwierdzeniem oczywistego stanu rzeczy.

Życie Barbary i Justyna Madame zapewne potoczyłoby się innym torem, gdyby nie demonstracja "Samopomocy" w proteście przeciw działaniom banku dochodzącego spłaty zaciągniętych kredytów. A może należałoby dla uściślenia podkreślić ważną rolę, jaką w tej sprawie spełnił niespłacony kredyt za traktor jednego z wojewódzkich działaczy ugrupowania. Rolnicy wysypali z przyczepy stertę naturalnego nawozu przed drzwiami oddziału banku, gdzie, jak chciał los, pracowała Barbara. Los życzył sobie również, aby właśnie ona była pierwszym pracownikiem zmuszonym do służbowego wyjścia na zewnątrz. Zdegustowana cuchnącą przeszkodą obrzuciła protestujących słowami zwykle zarezerwowanymi dla męża, choć, trzeba przyznać, używanymi tylko w momentach kłótni. Ponieważ rolnikom daleko było do wyrozumiałej łagodności jej małżonka, spracowane ręce ujęły ją pod pachy i posadziły na szczycie usypanej pryzmy, czego nie przegapiły towarzyszące wydarzeniu kamery oraz aparaty fotoreporterów.

Opisane zdarzenie zapewniło Barbarze Madame medialny rozgłos i ogólnopolską sławę, a to sprawiło, że kilka partii politycznych rozpoczęło umizgi o jej względy. Po dłuższych targach zdecydowała się wystartować w wyborach do Sejmu z listy Pryncypialnej Przyszłości Rzeczpospolitej. Drugie miejsce na liście wyborczej, zdjęcie z prezesem Koniecpolskim oraz medialna rozpoznawalność przeważyły negatywny PR wzgardzonej przez nią (oferowali czwarte miejsce na liście) partii Nasi Dobrzy Ludzie. Mimo że NDL-owcy przypięli jej wzgardliwą łatkę "księżniczki na stercie gnoju", uzyskawszy jedenaście koma siedem procent ważnych oddanych głosów, mogła wkrótce cieszyć się mosiężną tabliczką z własnym nazwiskiem na sejmowej ławie i bawić do woli przyciskami do głosowania.

Niebawem, na jednym z partyjnych spotkań, posłanka Madame rozpoznała swojego starego znajomego z przedszkola, ambitnie pnącego się w górę Przemysława Anioła. Kiedy Anioł został przez partię postawiony na odpowiedzialnym stanowisku prezesa nowobudowanej fabryki, mąż Barbary awansował ze stanowiska inspektora do spraw odszkodowań w PZU na stanowisko dyrektora finansowego spółki. Skoro Justyn stanowczo odmówił rezygnacji z pracy i poświęcenia się wychowywaniu dzieci, awans był nieuchronny - nie wypadało, by małżonek posłanki zajmował poślednie stanowisko. Próby wcześniejszego nadania tempa jego karierze w PZU były utrudnione, najczęściej bowiem podkreślanymi atrybutami w arkuszach okresowych ocen pracowniczych były: "nie przejawia inicjatywy", "brak zdolności menedżerskich" i "potrafi dokładnie przepisywać dane".

Przed wyjściem do nowej pracy Justyn nie raz musiał wysłuchać od żony: "Uważaj co podpisujesz, dziubasku" albo "Pilnuj się, żebyś mnie nie wpakował w jakieś bagno". Starał się więc jak ognia unikać odpowiedzialności i wyrażania własnego zdania, co na nowym stanowisku było sztuką niełatwą. Nic zatem dziwnego, że był mężczyzną zestresowanym. I w takim stanie ducha przydybał go pewnego popołudnia Azazello.

Drzwi kuchni zarządu były otwarte do wewnątrz. Siedzący w środku Tatarzyn zauważył deskę do prasowania, której, dałby sobie rękę uciąć, wcześniej tu nie było. Stała pionowo, oparta o ścianę, częściowo schowana za otwarte skrzydło drzwi. Obciągnięta kolorową tkaniną, z ramą z emaliowanych na biało rurek, jakby wychylała się zza tych drzwi, żeby sprawdzić, co konstruktor ma w filiżance. Z filiżanki parowała kawa, podobnie jak z jej siostrzyczki stojącej przed opuszczonym krzesłem. Zdzichu Gałuszka, rzucając mu krótkie sorry po odebraniu sms-a, wcześniej wybiegł na kolejne spotkanie z klientem. Tatar został sam, nie licząc deski. Niespecjalnie lubił to miejsce. Nie wszedłby tu, gdyby nie spotkał na korytarzu kierownika działu sprzedaży. Opuściwszy gabinet dyrektora Madame, musiał mieć nietęgą minę, bo Zdzichu natychmiast zaproponował mu kofeinową kurację. Zgodził się nie bez pewnych oporów, lecz później, patrząc na niewinny uśmiech, który byłby w stanie podwoić światową sprzedaż pampersów, nagle zapragnął zwierzyć się Zdzichowi z kłopotów z Przetwornicą Tichego. Ale ten wybiegł, nie dopijając nawet kawy.

A może chciała się schować za te drzwi, tylko nie zdążyła? - jego myśli uparcie powracały do deski. Podejrzana sprawa, bo co taka deska ma do roboty w kuchni. Chyba, że... Madame, ty paskudo!

W głowie Tatarzyna rodził się plan zemsty. Popijał kawę i rozglądał się niedbale. Nie spoglądając na deskę, jednocześnie nie tracił jej z pola uwagi. Jakby co, to co mi zrobią? Niech udowodnią, że specjalnie...

Włożył filiżankę do zmywarki, kawę Zdzicha po namyśle zostawiając tam, gdzie stała. Trzymając w prawej ręce tekę, powoli ruszył do wyjścia. Lewą ręką złapał za klamkę i pociągnął za sobą, a potem raptownie ciężarem całego ciała naparł na drzwi. Te grzmotnęły z hałasem w deskę. Tatar przygniótł je jeszcze, zezując na wystający zza nich fragment ofiary, gotowy w każdej chwili do niewinnego: "Och! Przepraszam najmocniej. Musiałem pana nie zauważyć".

Po paru sekundach rozczarowany odstąpił od drzwi. Wtem deska strzeliła odnóżami niczym narowisty mustang. Pchnięte drzwi poleciały na Tatarzyna, a ustrojstwo, uczyniwszy pad na plecy, leżało w poprzek kuchni, dumnie wyciagając w górę kończyny z białych rurek zakończonych kopytami z czarnej gumy. Kierownik wystraszył się, że hałas zwabi tu połowę biura. Na szczęście większość zdążyła już opuścić firmę.

Fachowe oko konstruktora w mig rozszyfrowało meandry budowy leżącego urządzenia. Pochyliwszy się, złożył deskę, lecz ta wierzgnęła niespodziewanie i Tatar ledwie zdążył zasłonić twarz przedramieniem. Ponowna próba skończyła się drugim siniakiem. Konstruktor uznał, że blokada nie zaskoczyła, ponieważ wartość wektora siły docisku jest niewystarczająca (był raczej mężczyzną wagi lekkiej). Pusia zrobiłaby to jedną ręką - pomyślał, ale męska duma nie pozwalała prosić o pomoc. By skutecznie zwiększyć nacisk, w następnym podejściu zaatakował ciężarem całego ciała, kładąc się na oporną machinę dla zapewnienia skuteczności. Dobrze, że nikt nie widzi - pocieszał się w myśli.

- Widziałeś go? To tak się teraz prasuje, czy co? - spytał z niedowierzaniem wpatrzony w monitor funkcjonariusz Fonfara.
- Skąd mam wiedzieć? - wzruszył ramionami funkcjonariusz Buksa. - U mnie w domu to kobieta prasuje. Ja tam się takich spraw nie tykam. A koszula wyprasowana ma być i basta.

- Upsss - usłyszał nad sobą Tatar i zesztywniał. - Złapał Kozak Tatarzyna? - ocenił sytuację drobny jegomość w luźnej kraciastej marynarce. Tatarzyn szybko zerwał się na nogi. Rej przyglądał mu się badawczo.
- Chciałeś odprasować krawacik czy poćwiczyć na sucho surfing?
- Ale śmieszne. Jak z ciebie taki kozak, to spróbuj ją ustawić za drzwiami.
Rej zawahał się, czując podstęp.
- Noo? - drwiąco rozłożył ręce konstruktor, zapraszając do starej jak świat chłopięcej zabawy "kto pierwszy pęknie". Jednak deska nie dała mu satysfakcji. Postawiona za drzwiami przez Reja tkwiła na swoim miejscu jak trusia. Świnia - pomyślał. Na wszelki jednak wypadek zastawił drzwi jednym z krzeseł.
- Wychodziłem już, kiedy ona... - spróbował, ale czuł, że nie brzmi to dobrze.
- Bez obawy. Nikomu nie powiem, że uprawiasz seks z deską do prasowania. To nasza słodka tajemnica (Cześć, Tatar, słyszałem, że lubisz płaskie – zagadnie go w poniedziałek Kochaś). I daj znać jak już z nią zerwiesz, może ja się skuszę - używał sobie Rej. Tatarzyna zawsze frapowało w jaki sposób słowa (ba, całe zdania) potrafiły wydostawać się spod kaskadowo spiętrzonych wąsów kierownika działu rozwoju, ale nie było mu dane dłuższe kontemplowanie tego fenomenu. Wyszli na korytarz. Przy windach wąsacz pożegnał się krótkim: - Miłego, Tatar.
- Wierzysz, że mi się uda? - zapytał konstruktor, gdy kolega oddalił się o kilka kroków.
- Z deską? Życzę wam szczęścia.
- Z prototypem.
Rej odwrócił się.
- Chyba od początku mało kto w to wierzył - powiedział półgłosem. - Ale nie o to chodzi, by złapać króliczka. Nie spiesz się, Tatarzynie. Póki nic nie mamy, zabawa trwa w najlepsze.

Kiedy ucichły kroki i nic, poza szumem klimatyzacji, nie zakłócało ciszy na piętrze zarządu, coś poruszyło się w kuchni. Krzesło podpierające otwarte drzwi kuchni zaczęło zmieniać swój kształt. Cienkie, metalowe nóżki spuchły i oblekły się popielatą tkaniną, na której ukazały się dyskretne prążki z niebieskiej nitki. Stopniowo zarysowywały się także czarne, skórzane buty, stonowany krawat i inne elementy garderoby. Po paru chwilach krzesło wyprostowało się, przybierając postać odzianego w garnitur mężczyzny. Obrzucił bezbarwnym spojrzeniem korytarz i upewniwszy się, że nikt go nie widzi, chyłkiem udał się do jednego z gabinetów. Za wysprzątanym biurkiem sekretarki stało puste krzesło. Przygarbiona postać wyjęła z kieszeni spodni klucz i weszła do środka. Metalowa tabliczka obok drzwi głosiła: Justyn Madame, Dyrektor Finansowy.











Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Krzysztof Suchomski · dnia 24.09.2011 12:07 · Czytań: 798 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Komentarze
Wasinka dnia 26.09.2011 13:02
Ciekawe "przybliżenie" Madame...
Swobodne pisanie w uśmiech figlarny przyobleczone, a więc i lekkie, przyjemniaste czytanie. Fajniutki fragment, sporo "widać".
Pozdrowienia ze słonecznym mrugnięciem oczka.


edyt.
Aha, tak tylko napomknę, że osobiście - hołdując łacińskiej tradycji - słowa "bowiem" nie stawiałabym od razu po przecinku.
Krzysztof Suchomski dnia 26.09.2011 17:55
Wasinko, dobry duszku, jak zawsze wywołujesz mój uśmiech. Dzięki Tobie ciągle się uczę.
Almari dnia 29.09.2011 10:49
negatywny pi-ar - nie lepiej zapisać po prostu PR? Szczerze mówiąc, dziwnie to pi-ar wygląda :)

rozglądając się niedbale, wcale nie spoglądając na deskę, choć nie tracąc jej z pola uwagi. - jednak trochę za dużo tutaj tych imiesłowów przysłówkowych.


Cóż za dramaturgia, a najważniejsza w tym wszystkim jest deska do prasowania, bo jak się nie ma obowiązków to się człowiek pierdołami zajmuje. Po całym mocowaniu się z "dziwolągiem", tylko dwa zdania mówią o realnej pracy i to jest w tym wszystkim zabawne, ale też tragiczne, jeśli wyobrazić sobie taką sytuację teraz.

Pozdrawiam
Krzysztof Suchomski dnia 29.09.2011 12:40
Dzięki serdeczne, Almari. Uwagi przyjęte. A co do firmy, w której wielu "pracuje", a niewielu wykonuje pracę - that's life. Opisywana przeze mnie jest bardzo specyficzna, ale szczegóły "wyjdą w praniu". Stopniowe odkrywanie tajemnicy i rozszyfrowanie skrótu zaplanowałem dopiero od 10-tej sceny. Za to w 6-tej będzie rozrywkowo.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:75
Najnowszy:pica-pioa