Miłość z Hadesu - PaniMadzia
Proza » Długie Opowiadania » Miłość z Hadesu
A A A
Ciasny korytarz pełen młodzieży o różnym wyglądzie, poglądzie i stylu. Ktoś, kto nie poznał się jeszcze na sobie, może czuć się trochę przytłoczony przebijającymi się osobowościami. Tak samo jak i Linda. Chcąc uciec od czwartkowego szkolnego zgiełku, po drodze pod salę z francuskiego skręciła do szkolnego bufetu „Hades”. Rzadko kiedy było tam więcej, niż kilka osób. Już u progu spostrzegła przy jednym ze stolików łzawiącego samotnika. Wstydliwa dziewczyna, o dobrym sercu, całe 5 metrów rozważała, czy podejść, czy jednak skręcić, lecz współczucie przywiodło ją do stolika w kącie. Nachyliła się lekko i troskliwie spytała, czy coś się stało.
- Nie, skądże.- Powiedział ironicznie.- Jak myślisz, czy wszystko jest w porządku? Chyba nie wyglądam na tak uradowanego, żeby płakać ze szczęścia.
- Kłótnia, to dobry początek rozmowy. Bardzo dynamiczny.- Uśmiechnęła się miło.
Westchnął głęboko, odsunął jej krzesło i klepnął w nie ręką. Od razu zrozumiała, o co mu chodzi i usiadła na przeciwko, nachylając się w jego stronę.
- Masz może przy sobie chusteczki?- Spytał zmieszany.
Linda sięgnęła do plecaka i dała, o co prosił.
- Może mogłabym w czymś pomóc?- Spytała, a ręce jej się trzęsły nieubłaganie.
- Podpal dom mojej byłej.- Odparł. Nastała cisza między nimi.- Kupiłem jej pierścionek zaręczynowy. Harowałem jak wół, żeby zarobić na niego, a ona po tygodniu go spieniężyła twierdząc, że potrzebowała na buty, czy torebkę. Jeden kicz. Że ja jej wtedy nie zostawiłem. Jaki byłem głupi.
Uderzał głową o oparcie krzesła. Linda nie mogąc patrzeć, jak biedak się maltretuje, przyłożyła rękę do jego czoła i nie pozwoliła mu na dalsze tortury.
- Nawet się z nią przespałem, rozumiesz? Bo chciała.- Patrzył Lindzie w oczy, mówiąc z przejęciem.- Nie żebym ja nie chciał, ale wolałem poczekać z tym do ślubu. Wiesz, żeby było tak, jak powinno. Mówiła, że jeśli ją kocham, to dla mnie bez różnicy teraz, czy potem. Chyba chciała się tylko pochwalić. Robiłem dla niej wszystko, a teraz powiedziała spokojnie, jakby to było czymś naturalnym, że jej się znudziłem. Rozumiesz? Znudziłem jej się.
Wtulił głowę w ręce na stole i łkał. Dało się słyszeć słowa „jaki byłem głupi” w przeróżnych kombinacjach. Podniósł się, przetarł oczy przemoczonym rękawem i spojrzał na Lindę.
- Pewnie wyrobiłaś sobie o mnie dziwne zdanie. Nie myśl, że jestem nienormalny, czy coś.
- Na razie jedyne, o czym myślę, to że nie potrafię ci pomóc.
- Nie chcę więcej pomocy, niż mi dajesz. To, że nie przeszłaś obok mnie śmiejąc się, tylko porozmawiałaś, już mi pomogło.
- Ale nawet nic nie powiedziałam.- Stwierdziła.
- Wystarczy, że słuchałaś. Mogę jeszcze chusteczkę?
- Oczywiście. Weź całą paczkę.- Uśmiechnęła się do niego.- Tylko nie zużyj wszystkiego na nią. Jeśli cię zostawiła, to jej strata.
- Moja strata. Ona była wspaniała. Muszę ją odzyskać, bo inaczej umrę. Nie wiem teraz, co mam ze sobą zrobić. Zawsze cały czas, każdą przerwę poświęcałem jej i byłem zawsze tam gdzie Monika, a teraz nie chce mnie widzieć i straciłem swój powód bytu. Pewnie gdzieś popełniłem błąd, że odeszła.
- Ale jeśli coś wam nie wyjdzie, to nie załamuj się, dobrze? Proszę cię.- Spojrzał na nią niechętnie i przytaknął.
- Właściwie, jak masz na imię?- Spytał.
- Linda.
- Iwo.
- Iwo?- Zdziwiła się.
- Tak... Mojej dziewczynie nie podobało się Iwo, więc mówiła po nazwisku.- Posmutniał jeszcze bardziej.
- A jak masz na nazwisko?
- Paweł.
- Ja tam wolę Iwo.- Poklepała go po plecach wstając z krzesła.
Pożegnała się i poszła pod salę.
Na lekcji nie zajmowała się niczym innym, jak myśleniem o nowopoznanej smutnej, zabłąkanej duszy. Nauczycielowi swoje rozkojarzenie usprawiedliwiała złym samopoczuciem i szerzącą się wokół grypą. Na przerwie, widziała go wędrującego po korytarzu w te i we w te z telefonem w dłoni, nadzieją w oczach i oczekiwaniem w napięciu na twarzy. Obserwowała go uważnie dopóki nie spojrzał w jej stronę. Wokół Lindy była cała klasa i nie byłoby dobrze, gdyby zagadał do niej. Stała w nadziei, że ją minie, jak wszyscy. Nadzieja umiera ostatnia, toteż nawet, gdy złapał ją za rękę i ciągnął w mniej zatłoczoną część korytarza, myślała jeszcze, że nie o nią mu chodzi.
- O której dziś kończysz?
- Oj, nie mam pojęcia.- Odparła zawstydzona.
- A to w której jesteś klasie?
- Ja...- Ciągnęła nie mogąc sobie przypomnieć.
- W takim razie, co teraz będziesz mieć za lekcję?- Widząc jej zdenerwowanie, próbował dalej wyciągnąć odpowiedź.- To może pamiętasz chociaż, co miałaś przed chwilą? Wychowawca? Nic? Czarna dziura? Ciemna materia?- Przytaknęła zawstydzona i zmieszana. Zadzwonił dzwonek.- Dobrze. To spytaj się kogoś na lekcji, w której jesteś klasie, a ja będę tu czekał. Może być?
Pokiwała głową i zniknęła natychmiastowo wśród tłumu.
Wciąż myślała o nieznajomym, który był jej w dziwny, niewiadomy sposób bliski.
Czekała, tylko na dzwonek. Nie obchodziło ją, co się dzieje tu i teraz, obchodziło ją to, co Iwo może od niej chcieć. Wraz z dzwonkiem poderwała się, lecz momentalnie przywarła do krzesła. Powolnie zbierała się do wyjścia myśląc, że nie powinna się śpieszyć. Gdy wyjdzie za wcześnie, będzie musiała na niego czekać, więc gdyby ją wystawił i drwił tylko z jej dobroduszności, zostałaby wystawiona na pośmiewisko. Jednakże zbyt długie opóźnianie spotkania, mogłoby sprawić, że biedny Iwo poczułby się oszukany i odszedłby w przekonaniu, że Linda nie traktuje go poważnie.
Wykalkulowawszy sobie odpowiedni moment do wyjścia przemknęła przez zatłoczony korytarz w stronę schodów, gdzie mieli się spotkać. Nie musiała go szukać, bo widok przytłoczonego blond licealisty w błękitnym sweterku, spod którego świecił biały kołnierzyk i czyste, jak łza mankiety, którego dobrze dopasowane spodnie uwydatniały jego proporcjonalną, szczupłą sylwetkę, a poczerwieniałe oczy smutno patrzyły w dal zarysowaną na ścianie kilka metrów przed nim, wręcz kuł w receptory wzrokowe. Podchodziła do niego powolnie, jak do dzikiego zwierzęcia, uśmiechając się na wszelki wypadek, gdyby niespodziewanie się odwrócił. Stanęła obok niego i czekała, lecz nie doczekawszy się żadnej reakcji, pomachała mu ręką przed oczyma.
- Przepraszam.- Powiedział ocucony z transu rozpaczy.- Zamyśliłem się. Czekam na ciebie już jakąś chwilę.
- Jak możesz czekać, skoro przed chwilą był dzwonek?- Zdziwiła się.
- Minutę temu. W sumie, to jest mało ważne. Mamy jeszcze tylko- spojrzał na zegarek z pozłacaną kopertą i wskazówkami- dwadzieścia trzy minuty.
Złapał Lindę za rękę i ciągnął za sobą, aż do bufetu. Odsunął jej krzesło, a sam usiadł obok. Prosił o pomoc powstrzymując łzy.
- Nie radzę już sobie. Staram się ją odzyskać, ale nie wychodzi mi.
- Minęła dopiero jedna lekcja.- Pocieszała go Linda.
- Wiem, ale coś powinno się zmienić, a ona, jak się łasiła do tamtego typa, tak robi to dalej, tylko, że dodatkowo teraz do dwóch. Jak myślę o tym, że ktoś ją dotyka, aż krew się we mnie gotuje.- Mówił przez zaciśnięte zęby.
- Powiedziałabym, że tego kwiatu pół światu, ale chcesz ją odzyskać, więc nie mogę. Czemu chciałeś ze mną rozmawiać?
- Musisz mi pomóc. Nie znam żadnej innej dziewczyny, bo Monika zabraniała mi z wszystkimi rozmawiać. Jest bardzo zazdrosna, ale mnie kocha.
- Udam, że ci wierzę. To jak mam ci pomóc?
- Chodzi o to, że mnie już nic nie przychodzi do głowy, co mógłbym zrobić, żeby ją odzyskać. Skoro jesteś kobietą, powinnaś coś wymyślić.
- Bo ja wiem.- Rozmyślała.- A co do tej pory robiłeś?
- Co ja robiłem, co robiłem, hm...- Zastanowił się chwilę w ciszy, po czym zaczął mówić dość szybko.- Napisałem do niej z setkę smsów o tym, jak bardzo ją kocham i pragnę, żeby wróciła. Kupiłem jej kwiaty. Chodziłem za nią, nawet klęknąłem przed nią, błagając, żeby mnie nie zostawiła. Ale nic do niej nie dociera.
- To były róże?- Spytała troskliwie Linda.
- Skąd wiesz?- Zdziwił się Iwo.
- Masz czerwony płatek za kołnierzem, kilka zadrapań i kolec w swetrze.- Widząc, jak licealiście rzednie mina dodała- Ja tam wolę oryginalniejsze kolory.
- Jakie?- Zainteresował się.
- Pomarańczowy, zielony.- Na chwilę zamilczeli.- Słuchaj, Iwo. Wiem, że nie powinnam ci tego mówić, ale...- Walczyła ze swoim sumieniem.- Nie myśl o mnie źle, chcę ci tylko pomóc, żebyś miał pełny obraz sprawy.- Westchnęła głęboko.- Czy rozpatrywałeś może fakt, że ona może cię nie kochać?
- Ona mnie kocha, jak możesz tak myśleć?- Oburzył się.
- Przepraszam, ale tylko taka opcja nasuwa mi się na myśl. Spójrz na to z innej strony. Zostawiła cię, choć zdajesz sie być idealny. Biega za kilkoma chłopakami na raz, nie szanuje twoich wartości. Nie obchodzisz ją, to tylko moje zdanie. Rozumiem, żeby zerwać ze sobą, ale przecież widzi w jakim jesteś stanie, to mogłaby się tobą przejąć, a nie dodatkowo jeszcze pogarszać twój stan, prowokować...
- Prowokować?- Spytał trochę zdumiony.
- Widziałam, jak stała przed tobą i śliniła się z jakimś chłopakiem. Widziałam też, jak próbowałeś go od niej odpędzić, a ona cię tylko zbluzgała i wróciła do tamtego neandertalczyka, który w kółko ją macał i szarpał na wszystkie strony.
- Ona taka nie jest. Coś jej się stało.- Mówił zamyślony, jakby nieobecny do końca na ziemi.
- Kiedy sprzedała pierścionek, na który tak ciężko pracowałeś, to też uważasz, że coś jej się stało na kilka godzin, w czasie których go spieniężyła? Proszę cię tylko, żebyś to rozważył. Nie mówię, że to musi być prawda, ale chcę tylko żebyś był w pełni świadom, jak się spawy mają. Wiem, że jeszcze ją kochasz, ale to ci nie może przysłonić realnego obrazu sytuacji. Chcę żebyś wiedział, że zasługujesz na naprawdę dobrą dziewczynę.
- Może już sobie pójdziesz?- Spytał przybity.
- Przepraszam.- Powiedziała odchodząc, ale nie spojrzał nawet na nią.
Cały dzień oboje byli zamyśleni. Linda obwiniała się za to, że powiedziała to, co myśli i jeszcze bardziej pogorszyła sprawę, a Iwo zastanawiał się nad słowami, które były cierpkie, lecz miały niestety sens.
Nazajutrz choć Linda rzucała na Iwa przelotne spojrzenie i uśmiechała się do niego przechodząc obok, udawał, że ją nie zauważa. Za każdym razem, gdy ją ignorował uśmiech zamieniał się w smutek, rozpacz. W poniedziałek zupełnie sobie odpuściła wszelkie próby nawiązania z nim kontaktu. Widziała że ma się trochę lepiej, więc przyjęła, że pogodził się z dziewczyną. Znów się nie znali.
Na jednej z czwartkowych przerw, zginął jej plecak. Szukała go wraz z połową klasy, lecz nie było po nim śladu. Zapłakana wróciła pod salę i czekała na nauczyciela. Na lekcji profesor kazał przejść jej się po klasach i popytać o zgubę, lecz widząc w jakim jest stanie, odszedł od tego pomysłu i poprosił kogoś innego, a chętnych nie brakowało.
Po lekcji zrezygnowana poszła wraz z korowodem pocieszających ją dziewcząt pod salę z francuskiego, gdzie odbyć się miała kolejna lekcja. Na środku wejścia do Hadesu stał jej plecak. Niedowierzając, podeszła do niego, otworzyła i przejrzała zeszyty. W każdym pisało Linda Ćwiek. Sprawdziła, czy wszystko jest i uznała, że nic nie zginęło. Na lekcji, gdy otwarła zeszyt, wypadła z niego koperta, a w niej był list o treści: „Dobroduszna nimfo z Ie chciałbym Ci podziękować za otwarcie moich oczu na to, co mnie zaślepiło. P.S. Kluczyka zwrócę później.” Cały czwartek i piątek, przy każdej dobrej okazji przepraszała swoją współwłaścicielkę szafki, Lenę, za zgubienie klucza. Nie miała do niej żalu, lecz Linda czuła się winna.
W poniedziałek znów skradziono jej plecak. Znalazł się znów w drzwiach Hadesu i znów była w nim koperta z kluczem oraz listem o treści: „Przepraszam, ale w weekend nie miałem jak go zwrócić. P.S. Zaglądaj w czwartek po 4 lekcji do szafki.”
Przeczekała cały poniedziałek, wtorek i środę. Gdy nadszedł czwartek dopadły ją mdłości. Minęła pierwsza, druga, w końcu nadeszła czwarta lekcja. Jak na szpilkach czekała do dzwonka. Kiedy zadzwonił, jak z procy wystartowała i przestraszona z trzęsącymi się rękoma poszła do szafki wraz z koleżanką Leną. Przykucnęły obie przed drzwiczkami i czekały, aż Linda roztrzęsionymi rękoma trafi kluczem do zamka. W końcu nadeszła chwila otwarcia. W środku ku zaskoczeniu dziewcząt, nie znajdowała się bomba, jak przypuszczał jeden z kolegów, nie było tam fekaliów, zdechłego ani żywego szczura, nic, czego można byłoby się spodziewać. Otóż w szafce była pomarańczowa i zielona róża oraz jeszcze jeden liścik o treści: „Zużyłem na ten list tony papieru, a wciąż nie umiem dobrać odpowiednich słów, by wyrazić to, co jest niemożliwe do powiedzenia. Będę na ciebie czekać przed szkołą po lekcjach. Może kiedy znów się do mnie uśmiechniesz, mój umysł się rozjaśni.”
Uczniowie, nauczyciele potykali się o nią, ale nie zwracała na nich szczególnej uwagi. Trzymała w ręku list i jakby tylko on miał jakikolwiek kolor w szarej rzeczywistości. Jakby tylko on był wyraźny, a wszelkie rzeczy poza nim, zdawały się rozmyte, nieostre.
Widziała go i tu, i tam, ale kończyło się tylko na krótkim kontakcie wzrokowym. Znikał z jej pola widzenia, gdy tylko sie zorientował, że Linda go widzi. Przez te krótkie chwile, w których się widzieli, oboje mieli niewyraźne miny. Jakby nie wiedzieli, co z sobą na wzajem zrobić.
Minęła ostatnia lekcja. Nie spieszyła się w cale. Od czasu otwarcia szafki szkolnej, zastanawiała się nad tym, co się stało i co może się stać. Przez jej głowę przechodziły przeróżne myśli, poczynając od rzucenia się Iwa do jej stóp i wyznania miłości, poprzez wizję upokorzenia, jako głupiej, naiwnej pierwszaczki, kończąc na panice i chęci ucieczki, bądź przeczekania w szkole.
W obawie przed nieznanym postanowiła je ominąć. Wlekła się niemiłosiernie, oglądała wszystkie roczniki wiszące na ścianach, liczyła schody w nadziei, że Iwo sobie odpuści. W końcu ile można czekać? Po prawie godzinie, zbadawszy całą szkołę od piwnic, po drugie piętro wyszła pewnym krokiem ze szkoły. Miała wyrzuty sumienia, że go wystawiła. Próbowała je zagłuszyć usprawiedliwieniem, że nie wiedziała, co od niej chciał.
Było cicho, wiał chłodny wiatr, a słońce miło grzało swymi promieniami. Liście spadały z drzew i słychać było odgłosy miasta zza starych kamienic odgradzających centrum od przedmieścia, na którym była szkoła. Wyglądało to trochę, jak realna metafora wkraczania w świat dorosłych, którym jest miasto. Szkoła na pograniczu, a po niej nie wolno się cofnąć, pozostaje tylko iść naprzód, na głęboką wodę. Trzeba szybko się uczyć, żeby czasem nie zachłysnąć się dorosłością i nie skonać.
W pewnej chwili poczuła, że to już nie wiatr lecz fizyczna osoba bawi się jej włosami. Zaniepokojona odwróciła się i spostrzegła Iwa. Nie był zły. Uśmiechał się do niej miło widząc, jak się rumieni i kuli głowę, chowając w ciemnobrązowych kosmkach włosów.
- Weź moją torbę, a ja poniosę ci plecak.- Oznajmił.
- Po co?- Zdziwiła się zawstydzona.
- Bo miałaś dziś osiem lekcji, a ja mam o wiele lżejszy bagaż.
Złapał jej plecak i nie puścił, dopóki mu go nie oddała. Wręczył jej swoją torbę i objął ramieniem. Nic nie mówił. Lindę interesowało jednak to, co od niej chciał bardziej niż to, że spędza z nim czas.
- To, co chciałeś?
- Nie wiem, ale już nic. Odejdź na parę metrów, to znów będę czegoś od ciebie chciał.
Zamilkła w nadziei, że jeśli nie będą rozmawiać, przestanie na nią zerkać. Tych kilka słów przyprawiło ją o dorodne rumieńce, które nie chciały za żadne skarby świata zejść z jej policzków.
W okolicach domków willowych, co chwila dało się słyszeć huk spadających kasztanów na trawnik usiany licznymi, starymi kasztanowcami. Kiedy przechodzili pod jednym z nich, w pewnej chwili Linda nagle wyślizgnęła sie z objęcia Iwa. Nie było to zamierzone, lecz odgórnie narzucone.
- Wszystko w porządku?- Przykucnął obok niej zaniepokojony.
- Głowa mnie boli.- Powiedziała trochę zamroczona.
Chłopak delikatnie dotknął wskazane przez nią miejsce. Trochę umazał się krwią, ale ukrył to przed Lindą, żeby jej nie martwić.
- Nic takiego. Mój tata jest lekarzem, jeśli pozwolisz, zaprowadzę cię do niego. W końcu, lepiej wiedzieć dokładnie, czy to nic poważnego.
- Poradzę sobie. Mieszkam niedaleko.- Mówiła zmieszana, pokazując na bloki w oddali.
- A ja mieszkam jeszcze bliżej.- Uśmiechnął sie wskazując pobliski dom.
Linda osłupiała i zaparła się. Oddała mu torbę i poprosiła o swój plecak, lecz głuchy na jej prośby Iwo, odwrócił się w stronę swojej posesji i zaczął się oddalać z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Iwo, no proszę cię!- Krzyczała za nim, ale spływało to po nim.- Oddaj mi plecak!
- Oddam, jak sobie po niego przyjdziesz. Jeśli nie wejdziesz ze mną,- Mówił idąc tyłem- będziesz zmuszona zadzwonić do drzwi, poczekać, aż z łaski swojej ktoś otworzy, i czy chcesz, czy nie wejdziesz do środka.
Westchnęła i poszła z nim.
Musiał ją lekko wepchnąć do środka, bo przerażona biedaczka wrosła w wycieraczkę. Odłożył plecak i torbę obok drzwi. Linda niezauważenie schyliła się po swoje rzeczy i chciała czmychnąć z domu, ale zauważył to. Szybko ją złapał i wyprostował. Zamknął za sobą drzwi i pchał ją do kuchni. Przy stole krzątał się jakiś mężczyzna w fartuszku.
- Cześć ojciec.- Powiedział Iwo rzucając w mężczyznę paczką chusteczek higienicznych.
- Część Iwo...- Spojrzał zdumiony w naszą stronę.- A gdzie jest Monika?- Spytał zaskoczony.
- Nie wiem.- Wzruszył ramionami.- To jest Linda.- Popchnął ją w stronę ojca. Odwróciła się do tyłu szukając wskazówek.- No idź, on nie gryzie nikogo, prócz swojej żony.
- Co za wstydliwe stworzenie. Nie to, co tamten napuszony babsztyl.- Podał Lindzie rękę, a ta momentalnie wycofała się do Iwa.
- Babsztyl?- Dziwił się Iwo.
- Nie mówiłem ci tego, ale najchętniej wyrzuciłbym ją z domu. Wiedziałem, że jesteś w niej po uszy zakochany, wiec moje narzekanie na nią nic by nie pomogło, a jeszcze mógłbyś mnie znienawidzić. Doszedłem do wniosku, że sam musisz się przekonać, że ona nie jest nic warta.
Iwo trochę posmutniał i spuścił głowę. Westchnął głęboko, jakby w ten sposób chciał wyzbyć się resztek uczuć do Moniki. Pozbierał sie w sobie, złapał za ramiona stojącą przed sobą dziewczynę i podsunął do lekarza.
- Ojciec? Mógłbyś zobaczyć co jej jest? Prawdopodobnie oberwała kasztanem w łeb.
Rozumieli się bez słów. Jedno spojrzenie, a obaj wiedzieli, co drugi ma na myśli. Iwo odwrócił Lindę tyłem do ojca i wskazał miejsce desantu kasztana. Mężczyzna wyciągnął okazałą apteczkę z szafki i umył dokładnie ręce. Posadzili wystraszoną, zakłopotaną dziewczynę na krześle i tłumaczyli, że może trochę boleć. Dzielnie zniosła dezynfekcję rany.
- A teraz idźcie na ogródek. Zaraz wam przyniosę deser.
- Ale ja musze iść do domu.- Powiedziała niechętnie Linda.
- Bzdury!- Krzyknął lekarz.- Nic nie jest ważniejsze od mojego deseru! Marsz na ogródek!
Wystraszona dziewczyna grzecznie dała się wyciągnąć za rękę na dwór. Iwo rozłożył dwa leżaki, ale Linda nie chciał usiąść. Namawiał ją, prosił, ale była nieubłagana. Klęknął przed nią i dopiero wtedy usłuchała. Leżeli w oczekiwaniu na deser składający się z ręcznie robionych lodów czekoladowych, bitej śmietany bynajmniej nie z proszku i mnóstwa owoców. Kiedy ona skończyła delektować się pysznościami lekarskiej roboty, Iwo lekko tylko nadszarpnął przyjemności dla podniebienia.
- Nie jesz?- Spytał pojawiwszy się z nikąd jego ojciec. Nie czekając na odpowiedź, wyrwał mu z ręki pucharek z lodami.- Nie to nie, więcej dla mnie.- I znikł tak szybko i niespodziewanie, jak się pojawił.
- Iwo, coś się stało?- Spytała przejęta przybitym młodzieńcem.
- Właśnie chodzi o to, że nie do końca wiem, co się dzieje. Chciałbym odzyskać Monikę, ale nie wiem, czy to mądry pomysł, czy ma sens. Próbowałem coś zrobić, ale...
- Nie wyszło?
- Nie umiałem się na niej skupić. Kiedy zastanawiałem się nad tym, co powiedziałaś, nie myślałem o niej, tylko o tobie.- Przyznał niechętnie.
Oboje usiedli na przeciw siebie. Chciał coś powiedzieć, brał wdech, ale tylko wzdychał nie wiedząc, jakie słowa oddadzą w pełni jego myśli.
- Nie wiem, co powiedzieć. Mam mętlik w głowie. Z jednej strony myślę tak, a z drugiej inaczej. Już nie wiem, co robić.
- Zrób tak, żeby czuć się bobrze.- Zaproponowała.
Rozmyślał chwilę, przetwarzał propozycję podaną przez towarzyszkę i podjął decyzję. Rozejrzał się dookoła po trawie, oparł się dłońmi po obu stronach Lindy na leżaku i nachylił się do niej. Zatrzymał się tuż przed jej ustami. Długo trwały tamte sekundy, kiedy oboje byli gotowi do pocałunku, tylko każde nie chciało do tego doprowadzić jako pierwsze.
W Lindzie toczyła się walka. Niedawne wydarzenia, jeszcze nie zabliźnione rany dawały o sobie znać, z drugiej jednak strony, trzeba zapomnieć o tym, co było i brnąć na przód. Jednak, gdy już jej zimny jeszcze od deseru język zetknął sie delikatnie z jego, zatrzymała się ponownie i odepchnęła go delikatnie.
- Nie mogę.- Powiedziała smutno nie patrząc mu w oczy.- Jestem tylko twoją znajomą. Chcę tylko pomóc i zniknąć z twojej pamięci.
- Ciebie się nie zapomina. Dlaczego nie chcesz nawet spróbować?- Pytał cicho klęknąwszy obok niej.
- Nie umiesz żyć bez dziewczyny? Odpocznij sobie od kobiet. Daj sobie odetchnąć przez jakiś czas, pomyśleć.
- Myślałem przez ostatni tydzień. To nie przypadek, że podeszłaś do mnie. Do kogoś innego byś podeszła?- Wzruszyła ramionami.- W dodatku od was się nie odpoczywa. To wy jesteście odpoczynkiem. Powinnyście nim być.
- Przed chwilą powiedziałeś mi, że chcesz wrócić do Moniki, a chwilę potem... Zdecyduj się.
- A ty powiedziałaś, że mam zrobić tak, żeby czuć się dobrze. Więc w tym momencie, żeby czuć się dobrze, chcę być z tobą.
- Słonko, to wielka pomyłka. Jesteś po prostu załamany i bierzesz, co masz pod ręką. Uwierz mi, tylko byś tego żałował. Kochasz Monikę i chcesz do niej wrócić. Nie chcesz żadnej innej, tylko ją. Wróci do ciebie, jest w tym sens.
Zamyślił się. Trwali w milczeniu przez kilka minut, po czym oznajmił, że przyniesie jej plecak. Poczuła zarazem ulgę i smutek.
Odprowadził ją do furtki, z której wychodziło się na ulicę. Ociągał się z otworzeniem drzwiczek.
- Iwo?- Ponaglała go delikatnie.
Zrzucił jej plecak z ramienia i przycisnął ją lekko do płotu, nachylając się do niej.
- Powiedz mi prawdę.- Ocierał się ustami o jej usta.
- Jaką prawdę?- Spytała zawstydzona.
- Powiedz prawdę, a nie to, co jest dla ciebie wygodne. Mam się o nią starć, nie o ciebie? Mam do niej wrócić, a nie spędzać czas z tobą? Powiedz to, co jest prawdą, a nie to co chcesz, żeby nią było. Nie lubisz mnie? Jestem ci obojętny? Jeśli nie odezwę się do ciebie ani słowem, nie będzie ci mnie brakować? Nie zatęsknisz?
- Myślę...- Zaczęła, odsuwając go od siebie.- Kochasz ją nadal, ale ty jesteś jej obojętny.
- A ty?- Spytał.- Nie chcesz mnie?- Milczała.- Powiedz coś.
- Nie chcę, żeby ktokolwiek przekroczył próg znajomości.
- Ja chcę przekroczyć inny.
- Nie. Sam wiesz, jaka jest kolejność: Znajomy, kolega, przyjaciel i tak dalej.
- Proszę cię raz, na pocieszenie.- Dotykał jej ust.- Bez żadnej znajomości. Uznamy, że tego nie było.
- Nie wiem.- Zastanawiała się.
Widział, jak trzęsą jej się ręce, więc odszedł i otwarł drzwi. Pogłaskała go jeszcze po ramieniu, przytuliła i zniknęła za płotem.
Na drugi dzień w szkole udawała, że go nie widzi, ale przelotnymi spojrzeniami, dawała do zrozumienia, że nie należy to do przyjemnych rzeczy. Na jednej z przerw podszedł do niej. Spytał dlaczego to robi, na co odpowiedziała mu, że musi.
Minęło tak kilka dni. Z ciekawości, w czwartek po czwartej lekcji zajrzała do szafki. Był tam list i zielona róża.
„ Unikasz mnie, ale mam nadzieję, że cierpisz przez to tak, jak ja. Próbowałem odzyskać Monikę, ale ona nie przypomina mi tej miłej, romantycznej materialistki, jaką znałem. P.S. Tęsknię.”
Każdą różę od niego zanosiła do pracowni biologicznej, należącej do młodej Pani profesor, która wieszała owe dowody sympatii, aby się wysuszyły i były wieczną pamiątką.
W następny czwartek dostała pomarańczową różę i list: „Przestań mnie ignorować.” Postanowiła napisać do niego. Gdy w kolejny czwartek przyszedł zostawić jej różę i list, zastał wiadomość dla siebie: „Iwo, tak jak mówiłam, zasługujesz na najlepszą dziewczynę. Przestań pisać.” Tym samym Linda otrzymała list o treści „Tęsknię.” I kolejną różę.
W piątek Iwo był już z Moniką, a w poniedziałek Linda dostała różę i list: „Odzyskałem ją, ale nie jestem w cale tak szczęśliwy, jak kiedyś.” Otrzymała różę i we wtorek i środę. Czwartek jednak nie był zbyt miły dla nikogo.
Monika dowiedziała się, że Iwo wkłada listy i róże do szafki Lindy. Czekała na niego na trzeciej przerwie, a gdy go zobaczyła, zrobiła mu awanturę. Nie przejął się tym, że Monika wyrwała mu klucz z ręki. Ignorując jej krzyki poszedł do Lindy osobiście i wręczył jej kwiat.
- Co to za siksa?!- Piekliła się Monika, ale Iwo ją ignorował.
- Linda, czemu mnie okłamałaś?- Powiedział z wyrzutami.
- Kiedy cię okłamałam?
- Kiedy powiedziałaś, że to ma sens. To już go dawno straciło. To go nigdy nie miało.
Zachowywał się, jakby nie widzieli się wieki. Nie przestawał pieścić i tulić Lindę, oglądał ją ze wszystkich stron wracając co chwila na oczy i usta.
- Paweł mówię do ciebie!- Krzyczała Monika coraz bardziej zdenerwowana. Cały korytarz zamilkł, a oczy wszystkich były zwrócone na tą trójkę.- Nie jesteś nic wart! Zobaczysz, nigdy sobie nie znajdziesz dziewczyny, bo jesteś do niczego!
- Wiem, że w łóżku mi nie szło, ale to była twoja wina. Nie miałem na to ochoty, na pewno nie z tobą. Robiłem to, bo mnie prosiłaś, ale żałuję. Byłaś zimna jak lód. Idź poszukaj swojego serca. A i tak na marginesie, jestem Iwo.
- Ohydne imię.- Powiedziała Monika.
- Wolę mieć ohydne imię, niż charakter. Nie chcę cię znać.
- Rzucasz mnie?- Zdziwiła się.
- Na to wygląda. Nie rób tragedii i tak nigdy ze mną nie byłaś. Zawsze był ktoś na boku.
- Nie daruję ci. Nie dam ci żyć i tej zdzirze też!
Monikę za groźby i zniszczenie mienia szkoły, w postaci szafki Lindy, wyrzucono ze szkoły, oraz nałożono dozór kuratora. Czasami można ją spotkać wieczorem na jakimś uboczu ubraną w cętkowane mini i kozaki. Iwo pomimo tygodniowych starań nie potrafi przejść nawet progu znajomości. Raz zaznane cierpienie potrafi skomplikować życie. Jedna uraza, pociąga za sobą szereg niemiłych wydarzeń i wspomnień. Uprzedzenia przez nieumyślną krzywdę psychiczną, są ciężkie do odwrócenia. Marne losy skrzywdzonych ludzi, bo nie potrafią uwierzyć, odpuścić i iść dalej. Wciąż stoją, biegnąc w miejscu. Chcą uciec od wspomnień, ale uwiązani są krzywdą, urazą. Potrzebują kogoś, kto te więzy przetnie, a jest to żmudna praca. Za każdym razem, gdy ktoś tylko nadetnie liny i zostawi je tak nadszarpnięte, one się wzmocnią i będą tylko bardziej uwierać. Potrzeba wytrwałych ludzi do tego, by pomóc uwierzyć, że to tak nie boli, tylko urosło do takiej rangi przez nasz światopogląd, zasady i inne czynniki.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
PaniMadzia · dnia 28.09.2011 19:55 · Czytań: 513 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Colin dnia 28.09.2011 20:19
Przyjemna, romantyczna opowiastka z miłym zakończeniem. Standardowi bohaterowie, nie wyróżniający się niczym szczególnym. Nic zaskakującego, ale lekko napisane i łatwo się czyta.
Trochę nie tak piszesz dialogi np.: po !/? nie piszemy wielkiej litery.
- Rzucasz mnie?- Zdziwiła się., czyli zdziwiła się z małej. A także np: - Nie wiem.- Zastanawiała się., a powinno być - Nie wiem - zastanawiała się. Nie stawiamy kropki jeśli nie jest to pełne zdanie i wtedy po myślniku jest mała litera. Warto przejrzeć kilka książek pod tym kątem tam ładnie to widać.
Pozdrawiam:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:68
Najnowszy:Mateusz199