Początek - grzymkowska
Proza » Długie Opowiadania » Początek
A A A
Ciemno. Głuchą cisze przerywały tylko raz po raz skowyty psów błąkających się po ulicach. Gdzieś na obrzeżach miasta...
-Dawaj mały..No dawaj! No dalej! - silnik zarzęził przeraźliwie, po czym zgasł.
- Kurwa, stary gruchot… tyle razy myślałem żeby oddać cię na złom i zawsze się litowałem, a ty tak mi się teraz odpłacasz?!
Mężczyzna jeszcze chwile usilnie próbował wprawić w ruch martwą bryłę, która stała się jedynie masą pełną żelastwa i przewodów. Wszystko na nic.
Sam zacharczał, po czym splunął krwią. W lepkiej czerwonej mazi zabłysło coś białego.
- Niech cię diabli Jerry. Przysięgam, że to już ostatni raz. Musimy z tym definitywnie skończyć. - Palce mu drżały, gdy usilnie próbował uruchomić auto. Stara gablota odmawiała jednak posłuszeństwa. Krew pulsowała mu w skroniach, buzowała w tętnicach. Słyszał bicie serca. Łomotało jak szalone. Miał wrażenie ze obija się o żebra, a każdy element samochodu rezonuje razem z nim. W oddali coraz głośniej było słychać wycie syren.
Pośpiesznie opuścił auto. Choć wydawało się mu ze trwa to w nieskończoność wiedział, że za parę chwil będzie już za późno na jakakolwiek ucieczkę.
Przeskoczył niewysoki parkan i pobiegł w stronę biedniejszej dzielnicy miasta.
Była ciemna bezgwiezdna noc. Biegł tak szybko jak tylko potrafił i na tyle na ile pozwalał mu przeszywający ból w klatce piersiowej. Zataczał się, podpierał o ściany to pluł krwią na boki. Nie miał czasu na przystanki.
Czas naglił. Syreny było teraz słychać w całym mieście.
Dzielnica pełna ruder i parszywych złodziejaszków nie wyglądała zachęcająco. Dla niego jednak to było wszystko, co miał. Znał każda ulice, każdy zaułek. Nad chodnikami unosiły się parujące ścieki. Gdzieś było słychać kłótnie lokatorów, płacz dziecka. Kolejny naprany mężulek lejący żonę. Bezdomne koty wyjadały resztki ze śmietników, walcząc zaciekle o najcenniejsze kąski. To wszystko jednak teraz nie miało większego znaczenia. Było tylko zamazanym tłem. Po drodze mijał speluny, o których istnieniu wiedział mało, kto. Porządni obywatele nie zapuszczają się w takie miejsca. Śmierdziało tam przetrawioną wódką i rzygowinami.
Ale mieszkańcy nie gardzili takimi „salonami” dla tych, którym się to nie podobało ostawała się ulica pełna szczurów i rozkładających się odpadów.
Mijał kolejno zakład fryzjerski z dykta zamiast szyby. Zapewne był to wynik przedpołudniowej strzelaniny. Jakieś porachunki małolatów handlujących koksem i dziwkami. Następnie kolejną już budę z piwem o konstystencji moczu i wejście do metra. Zwolnił.
Ból w klatce nie dawał o sobie zapomnieć. W końcu dotarł do wąskiej uliczki. Skręcił w nią i przycupnął za kubłem na śmieci. Dysząc ciężko złapał się za bok. Przejechał szybko palcami po lnianej kapocie. Z lewej kieszeni wyciągnął papierosa.
Zapalił.
Przez moment zakręciło mu się w głowie. Zaciągnął się jeszcze parę razy delektując się dymem. Smród wydobywający się z kosza zupełnie mu nie przeszkadzał. Myślami był już gdzie indziej.
„ muszę wynieść się z tego miasta, załatwię sobie tylko lewe papiery i pryskam.. Szkoda mi Jerrego, ale to jest jego wybór. Nie mam siły się mścić. Szkoda, że tak to się skończyło. Nie tak się umawialiśmy, ale i tym razem udało mi się zwiać. Za stary lis ze mnie Jerry...” Zamamrotał pod nosem. Oparł głowę o wilgotny mur. Wątłe światło jarzeniówki oświetlało teraz jego spoconą twarz o regularnych rysach. Idealnie wykrojone usta przewijały drwiący uśmieszek, odsłaniając rząd bielutkich zębów. Czoło gładkie jak tafla najdroższego włoskiego marmuru, przysłonięte delikatnie spływającym kosmykiem z grzywki. Miał gęste kruczoczarne włosy, rzęsy, brwi i dwudniowy zarost. Całości tego dzieła dopełniała śniada cera. Tak był Latynosem. Jednym słowem, miał przesrane i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Lecz bynajmniej nie tylko z racji swego pochodzenia nie miał lekko. Miał dar do pakowania się w kłopoty. Już od najmłodszych lat kradł jedzenie ze sklepu swojej ciotki, sprzedawał trawkę, wybijał szyby w autobusach, a w nocy z kolegami podglądali dziwki, które obciągały obrzyganym klientom sąsiadującego baru. Spełniały ich wszystkie zachcianki, były tak zdesperowane. Liczył się dla nich tylko zarobek. Niestety on mógł sobie tylko popatrzeć. Później, gdy dorósł i stał się panem własnego losu wykonywał małe robotki na zlecenie. Przeważnie dostarczał duże ilości narkotyków miejscowym handlarzom bądź pobierał haracze w nocnych klubach na tak zwane „wszelkie wypadki,które mogły by wyrzadzić szkodę w dobytku właścicieli”.Wszytko zmieniło się gdy poznał Jerrego, a miał tą przyjemność zaraz po ukonczeniu 14 roku zycia w zakładzie poprawczym dla nieletnich. Po odsiedzeniu zasądzonego wyroku i wykonaniu niezliczonych prac publicznych wyszli razem i od tej pory nie odstaśali się na krok. W Jerry’m fascynowała go ta spontaniczność i szybkość w działaniu i ten jego błysk w oczach, gdy ustawiali się na kolejny skok.Poza tym był cholernie lojalny. W pierszych latach współpracy napadali na małe banki i kantory. Pracowali sami. Zawsze mieli z góry ustalony plan działania. Po akcji wszystkie dowody palili,a wraz z dymem ulatniali się sprawcy. Gdy to ich zaczelo nużyć każdy zaczął pracować na własną ręke. Marco został płatnym mordercą. Praca lekka, a zarobek całkiem duży. Z reguły jego zlecenia to były niewierne żony,zdradzający mężowie i niekompetentni wspólnicy w jakiś tam firemkach. Jerry natomiast nawrocił się i za działke która przypadała mu z kradzieży wynajał mały lokal gdzie otworzył bar ze striptizem.Wszystko szło jak po sznurku. Marco załatwiał kolejne osoby, a Jerry pomagał załatwiać mu kolajnych klientów i konserwował mu broń, aż do dzisiaj.. . Marco wychowany był przez ulice i dobrze mu z tym było. Rodziców prawie nie pamięta. Przygarneli go po tym jak jakaś kobieta znalazła go w śmietniku, zawiniętego w parę obsranych pieluch. Pamięta tylko codzienne awantury i zakrwawioną matkę.. Jemu też nie raz się dostało. Może dlatego teraz kuleje na prawa nogę.
Z rozmyślań wyrwał go brzękot spadającej pokrywy metalowego kubła. Zapewne jakiś kolejny wygłodniały czworonóg szukał kolacji. Zerwał się w jednej chwili jak oparzony. Rozglądał się wypatrując intruza.W ciemnościach zobaczył tylko dwie pary żółtych oczu. Przeraźliwe miauczenie zakłóciło ciche pulsowanie miasta. Odwrócił się na pięcie i poczłapał w przeciwnym kierunku. Szedł teraz wolno, miarowo oddychając, co chwila opierając się o ścianę i sycząc przez zęby z bólu. Z rany sączył się brunatny płyn.Zostawiając za właścicielem ślad jak od ślimaka. Kuśtykając jeszcze raz sięgnął do kieszeni. Po chwili wyciągnął małą, zmiętoloną kartkę z widniejącym adresem i napisem „Billie Jo”. Dostał ją od Jerego tydzień temu. Jego ostatnia szansa. Taka karta przetargowa. Pilnował jej żeby nie zgubić wtedy wszystko było by już stracone. Pod tym adresem miał znaleźć osobę, która miała mu pomóc wydostać się z miasta. Po adresie widać było iż jest to gdzieś w zachodniej części miasta. Przed nim jeszcze kawałek drogi. Nie uśmiechała mu się taka długa wyprawa. Ból coraz bardziej narywał, a on z każdym ruchem tracił coraz więcej krwi. Zorientował się iż kula przeszyła go na wylot. Zerknął jeszcze raz by upewnić się czy dobrze idzie. Schował zabryzgany krwią skrawek papieru ponownie do szmacianej kurtki.
Szedł teraz pusta ulica potykając się o własne nogi. Niezupełnie pusta. Pełna starych prostytutek z rozjechanymi cipskami. Rozmazane z poobijanymi twarzami i rozdartymi pończochami, co świadczyć moglo albo o „pracowitym dniu”, albo o rozzłoszczonym alfonsie. Nie zwracał na nie uwagi. Mimo iż one były bardzo zainteresowane nowym przybyszem. Przygladały mu się z uwagą, ważąc każdy jego ruch. Wyglądały jak stado sępów czekających na uczte. Nawoływały go kusząc niską cena, a jak zawsze wysoką jakością swoich usług. „-Eeee Ty tam..harcerzyku, dokąd tak żwawo maszerujesz ? Nie miałbyś ochoty na rozgrzana,mokra cipunie ? Choć wypieszcze Cie jak żadna inna! –zaśmiała się szyderczo,bęzzębna starucha.
Druga była jeszcze bardziej śmielsza podążała za nim próbujac złapać go za krocze. Szarpnął, wyrywająć się z uścisku. Znów zasyczał z bólu. Nie odwrócił się nawet na chwile. Zachowywał się jak niemy.
- Ej Laura on jakiś niemrawy jest. Nawet mu nie stanie,takich ja nie obsługuje ale jak chcesz to ty go bierz,ty lubisz takich zdechlaków,hehe –zaśmiała się pod nosem. Przyspieszył. Miał dosść słuchania tego bełkotu. Głosy prostytutek cichły w oddali.

Oby tylko znaleźć się u celu. Nie miał już sił. Nogi odmawiały posłuszeństwa. Świszcząc i charcząc z trudem łapał powietrze, które przesycone było teraz zgnilizną, szambem i rozkładajacymi się resztkami jedzenia. W końcu dotarł pod podany adres.
Ostatkiem sił wczłapał się na czwarte piętro. Drzwi otworzyły się raptownie. W przejściu stała niewysoka szatynka o bladej cerze i przenikliwym spojrzeniu.
- Spodziewałam się Ciebie. Co tak długo?
- Tak? Miałem coś do załatwienia na mieście.- odpowiedział z sarkazmem ostatkami sił mieląc językiem każde słowo. – Mogę? –skinął głowa w kierunku mieszkania, cały czas stał na klatce.
Nic nie odpowiedziała. Usunęła się w cień przedpokoju. Wgramolił się tak szybko jak to było możliwe. W mieszkaniu panował przyjemny chłód.
- Jesteś ranny,trzeba to opatrzyć. Musialeś stracić dużo krwi – mówiąc to złapała go pod ramie i pomogła podejść do łożka. Opadł na nie bezwładnie. Bolała go kazda część ciała. Członki miał jak z ołowiu.
- i tak miałem niezłe szczęscie , że nawiałem..
- nie interesuje mnie Twoja historia, ja mam tylko dowieźć Cię na miejsce
Uklękła przy nim. Rozdarła koszule by dostać się do rany.
- cholera,pasukudnie to wygląda.. - sykneła przez zęby- musisz teraz wykazać troche cierpliwości i zacisnąć zęby, nie będzie to przyjemne,musze oczyścic rane
-już mi wszystko jedno - burknał i przekręcił się zgodnie z jej zaleceniem na brzuch.
Dziewczyna namoczyła kawałek porwanego prześcieradła w gorocej wodzie wymieszanej z jakims specyfikiem. Poczuł przeszywajacy ból,ale ani drgnał. Zasnął.
…………………………………………………………………………………….

Nastał ranek. Obudził go zapach parzonej kawy i odgłos tłukących się butelek na klatce schodowej, którym wtórował bełkot jakiegoś starego pijaka. Przez chwile zamroczony wpatrywał się w popękany sufit kawalerki mieszczącej się w wiekowej kamienicy znajdującej się nieopodal starego skupu złomu. W pomieszczeniu, w którym był było bardzo jasno. Zamknął oczy.
Przetarł twarz chłodnymi dłońmi. Spojrzał odważnie w stronę okna. Na parapecie siedziała znajoma mu już dziewczyna. Ta sama, która otworzyła mu wczoraj drzwi. Była bardzo elegancko ubrana. Cała jej sylwetka zatopiona była w blasku wschodzącego słońca. Było w tym coś magicznego. Natomiast ona zdawać by się mogło jak gdyby nic spokojnie paliła cygaretkę. Powoli podnosiła dłoń do ust by zaraz szybkim, nerwowym ruchem opuścić ją na kolana. W pewnym momencie zorientowała się, iż wczorajszy gość nie śpi już, lecz bacznie ją obserwuje.
- dzień dobry, ładny dziś mamy dzień - odgarnęła mimochodem grzywkę z twarzy. Była naprawdę bardzo ładna. Jej alabastrowa skóra jaśniała teraz złotym blaskiem.
- mmm…długo spałem? – zapytał łapiąc się za opatrzony bok
- jeśli się wyspałeś i jako tako nabrałeś sił to wystarczająco długo – odparsknęła
- w każdym razie musisz leżeć, bo kula nieźle cię poharatała, musimy dać czas ranie by się wstępnie zasklepiła
- ta.., A kiedy ruszymy dalej? „Siostro, nursey” – złośliwie zasyczał
- kiedy będziesz wstanie sam zejść po schodach i wpakować się do mojego samochodu, nie bądź złośliwy, wściekasz się, bo może dziś był byś już daleko stąd, ale nic nie możesz poradzić, dokumenty będą najpóźniej jutro…- spojrzała w stronę zardzewiałych aut leżących na kupie jeszcze jakiegoś innego żelastwa. Głośno westchnęła.
- Posłuchaj, dla mnie to też nie jest łatwe. Ty nie znasz mnie ja nie znam Ciebie. Oboje siedzimy w tym po uszy. Jeśli nie wywiozę Cię bezpiecznie za miasto tez mi się dostanie po łapach, wiec może współpracujmy, ok.?
- O K, cholera no…, rozgryzłaś mnie, studiowałaś psychologie czy jak?..A dowiem się gdzie jedziemy? – ciągnął dalej
- a Ty wyższą szkołę sarkazmu i ironii? Pff. Zdawała się w ogóle nie zwracać już na to szczególnej uwagi .
- dowiesz się w odpowiednim czasie, śniadanie na stole – dogaszając, zeskoczyła z parapetu poczym szybkim, krokiem wyszła z mieszkania
- zostawiasz mnie tu samego?!? – Próbował się podnieść, lecz piekący ból obezwładnił jego ciało, niczym niewidzialny przeciwnik, zmuszając go do powrotu na łóżko.
Spojrzał w stronę małego stolika stojącego nieopodal łóżka. Dla niego, osoby, która od tygodnia nie miała nic w ustach to, co stało na stole było istna uczta. Zamaszystym ruchem zerwał się i nie zważając na kłujący ból pokuśtykał w jego kierunku. W ostatniej chwili opadł na stary, wysłużony fotel, który cichutko zatrzeszczał pod ciężarem jego ciała. Szybkim haustami pochłaniał jeszcze ciepłe croissanty i popijał je gorącą kawą, która przyjemnie wypełniała mu trzewia. Po skończonym posiłku, oparł się wygodnie i wyciągnął papierosa. Teraz mógł zebrać myśli. Zastanawiał się jak dalej rozegrać cała tą sytuacje. Analizował całe wczorajsze zajście. W dalszym ciągu nie rozumiał, dlaczego przyjaciel wystawił go policji. Przecież wszystko było ustalone. Spodziewał się, że ktoś go w końcu sypnie, ale nie Jery, z którym znał się od lat i udawał się na niejedną akcję. Wciąż próbował rozszyfrować, kim jest piękna nieznajoma, do której trafił z polecenia Jerrego. Myśli kłębiły się w jego głowie niczym rozwścieczony rój pszczół. Narastał w nim swego rodzaju niepokój. Należał do tego rodzaju pesymistów, którzy mając alternatywne wyboru mniejszego zła, wybierają oba. „Może ona też jest przez niego podstawiona.”- Zmarszczył czoło.-” Tak, trzeba mieć się na baczności. Nie można jej ufać.” Głośno pomyślał, poczym z ciężkim trudem wrócił na łóżko.
Ocknął się pod wieczór. Pokój skąpany był teraz w krwistej czerwieni zachodzącego słońca.
Z uwaga nasluchiwał odgłosow na zewnatrz. Panowala wzgledna cisza zaklocana co jakis czas warkotem aut podjezdzajacych pod sklep monopolowy. On sam przypomniał sobie o małej piersowce schowanej w swojej kurtce. Usmiechnał się triumfalnie wgrzebujac ja ze swoich łachmanów. –„rum dobry na wszystko” – pomyślał. Od razu opróżnił zawartość metalowej buteleczki. Teraz ból głowy doskwierał mu niemiłosiernie. Zdawało mu się jakby jego czaszka miała zaraz rozpaść się na części jak stara gliniana skorupa. Na szczeście alkohol zrobił szybko swoje . Poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się z żołądka po całym ciele. Zrobiło mu się dobrze. Cmoknał z zadowoleniem, że udało mu się zalać robaka. Gdy tak przymrużał oczy w tym jakże błogim stanie, ktoś wbiegł do mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi.
Instynktownie znieruchomiał. Przywarł całym sobą do chłodnej pościeli. Po chwili usłyszał cichy szloch. Nie zastanawiajac się wyskoczyl z lóżka i poczłapał do drzwi. W wąskim przedpokoju panował półmrok. Wspierając się na oparciu fotela,ujrzał niewyraźny zarys skulonej postaci. Rozpoznał w niej znajomą dziewczyne. Kolana miała podkulone pod siebie. Twarz ukrytą w dłoniach . Jej cialem wstrząsały co chwila kolejne fale szlochu. Przygladał się jej jesszcze przez chwilę, nie wiedząc co ma zrobić. Była cała poobijana. Na rękach widniały ślady szarpaniny z silniejszym przeciwnikiem. Ociekały krwią. Kwałki zdartej skóry z łokci dyndały bezwładnie w powietrzu. Skrzypiąca podłoga pod nogami zdradziła jego położenie. Dziewczyna znieruchomiała. To wybudziło ją ze swoistej maligmy w której była pogrążona od dobrych dziesięciu minut. Opuściła dłonie z wielkim trudem pojękując cichutko. Teraz jej szeroko otwarte, stalowe oczy zdawały się tonąć w morzu łez. Wielkie, słone grochy ściekały po jej policzkach. Wyglądała jakby jeszcze nie docierało do niej to co się wydarzyło. Jej towarzysz był tego bardzo ciekaw. Szczerze mówiąc zamurowało go. Stał tak w milczeniu. Posąg z betonu. Nie wiedział co powiedzieć. Zrobiło mu się jej żal. Z wielkim trudem,sapiąc przysiadł koło niej. W tym miejscu dywan był już bardzo wysłużony, a stare deski od podlogi dosłownie wgryzały się w pośladki.
-hej…powiesz mi kto Ci to zrobił..?- zapytal najdelikatniej i najciszej jak potrafił - wiesz mała..-ciągnał dalej- nic o Tobie nie wiem,polecił mi Cie mój przyjaciel co prawda tępy fiut, ale mniejsza o to. Nie wiem nawet jak masz na imię. Powinniśmy szczerze pogadać, nie uważasz?
Ona zdawala się jakby tego nie słyszeć. Jej pełne usta nabiegłe teraz krwią szeptały ciągle coś cichutko. Spojrzała na niego mrugając nerwowo. Na jej twarzy malował się teraz strach jakiego nigdy w życiu nie widział, nawet na twarzach swych ofiar. Pobladła jeszcze bardziej, a jej usta zrobiły się teraz sine.
- Nadia ..na imię mi Nadia..-próbowała się podnieść lecz jej trudy były daremne,opadła z łoskotem na podłoge
-musimy uciekać..jeszcze dziś, oni są już blisko- wyszeptała z przerażeniem przyprawiającym go o dreszcze. Znów wstała. Zachwiała się niepewnie poczym straciła przytomność. Podniósł ją ostatkiem swoich sił. Ze zdziwieniem stwierdził, iż jest bardzo lekka osóbką. Za nim dotarl do łóżka, cały obklejony był jej krwią. Krwią która była,zastanawiająco dziwnej konstystencji. Z ran sączyła się brunatno czerwona wydzielina, która przy dłuższej obserwacji okazywała się fioletowym płynem o żelowej budowie. Ułożył ją wygodnie na łóżku,sam wybrał towarzyszący mu od rana fotel. Szybko zanurzył się w przyjemnej toni snu.
*****************
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
grzymkowska · dnia 02.10.2011 09:06 · Czytań: 462 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
mariamagdalena dnia 03.10.2011 16:05
popraw stronę wizualną - duże i małe litery oraz spacje, przecinki itp.
na razie trudno czytać, a co dopiero oceniać
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty