Witaj Hedwigo
Twoja opowieść poruszyła we mnie wspomnienia. Młodzi czytelnicy nie pamiętają tamtych czasów, gdzie w szkołach nauczyciel był panem i władcą. Nie było wtedy karty praw ucznia, nauczyciele nie musieli tłumaczyć się z niedostatecznych ocen, nie bali się uczniów. Wymagali posłuszeństwa i wiedzy. Pamiętam dobrych, mądrych nauczycieli, dla których nauczanie i wychowywanie było pasją, życiową misją. Ale byli też tacy, którzy używali przemocy - znane są słynne "łapy" czy stawianie do kąta, a także podniesiony głos, szykany słowne, pokazałaś to na przykładzie nauczyciela plastyki.
Ówczesna młodzież nie darzyła sympatią i szacunkiem osób wyróżniających się jakimś talentem czy wybitnymi zdolnościami.
W cenie była "średniość". A temu kto się wyróżniał od razu przypinano łatkę i uprzykrzano życie.
Doskonale rozumiem Twoją bohaterkę, jej ciężar, jaki musiała dźwigać z powodu znanego ojca, a jednocześnie braku kontaktu z nim i biedy jaka przypadła w udziale jej rodzinie.
To trudne dzieciństwo siedzi w niej, jak cierń, którego już nie można wyjąć, a zadanego bólu zapomnieć nie sposób.
To bardzo odległe lata Hedwigo, dlatego uważam, że powinnaś rozbudować fabułę, przybliżyć czytelnikowi tamte warunki, odczucia, myśli, dodać emocji do fabuły.
Od strony technicznej dała wskazówki Almari, więc na gorąco postaraj się poprawić niedociągnięcia, a nad fabułą popracuj jeszcze, bo warto. Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w pisaniu.