Papieros - zingela
Proza » Długie Opowiadania » Papieros
A A A

Późny wieczór. Właści­wie noc. Ze­gar już nie pa­mięta, kiedy wy­bił dwudziestą drugą.
Jest cicho. Idę na spa­cer chod­ni­kiem, tym koło par­ku. Nie wiesz na­wet, jak bar­dzo drze­wa prze­rażają o tej porze. Dla­tego na­wet nie za­mie­rzam wchodzić przez bramę.
Cisza. Mam wrażenie, że roz­bi­ja się i jest w każdym ato­mie tle­nu. Prze­nika wszys­tko. Wib­ru­je w uszach, mie­rzwi włosy, pachnie nocą.
Cisza. Prze­rywa ją gwiz­da­nie ut­rudzo­nego wy­piciem za dużej ilości piw pa­na. Pro­wadzi ro­wer. Idzie po­woli i we­soło gwiżdże. Już się tak nie boję, już nie jest cicho. Czuję się le­piej, pew­niej.
Cisza. Pan z ro­werem przes­tał gwiz­dać, jak­by szu­kając gdzieś w ser­cu ko­lej­ne­go fałszy­wego to­nu. Bar­dzo długo nie gwiżdże. Nie wiem, może na­wet zdążył już za­pom­nieć, jak bar­dzo umi­lał so­bie i mi tę gwiaździstą sier­pniową noc, chłod­ny sier­pniowy wieczór. Nag­le roz­le­ga się prze­raźli­wy jaz­got. O cho­lera! Ale bym się wy­waliła. To tyl­ko kot. Prze­biega mi drogę naj­pierw je­den, za chwilę ko­lej­ny. Oba prze­raźli­wie miauczą, te dźwięki skaczą po moim ciele i wy­wołują dreszcze. Nu­gat zaczął szcze­kać i jak to głupi pies ma w zwycza­ju - po­leciał za ni­mi do par­ku. Przeb­rzydły, ok­ropny, cza­sami nap­rawdę nie wiem, dlacze­go go trzy­mam. Zab­rałam go jak zwyk­le bez smyczy. Ufam mu. Dob­rze jest mieć is­totę, której się po pros­tu wszys­tko za­wie­rza. Nu­gat za­raz wróci, wiem to, więc nie idę za nim. Nie mam za­miaru zbliżać się do bra­my. Siadam na ław­ce i łudząc się, że to coś da, wołam:
- Nu­gat! Nu­gat… pies­ku. Chodź, wra­caj!
Głupi pies, no głupi. Za kil­ka mi­nut przy­leci z pow­ro­tem, będzie się łasił i wyt­rze wie­czorną rosę o mo­je no­gi.
Cisza… Cisza stała się wspom­nieniem. Z da­leka słyszę poszcze­kiwa­nie mo­jego psa, obudziły się wro­ny, a pan z ro­werem przy­pom­niał so­bie dal­szą część ut­wo­ru. Spoglądam na ze­garek. Je­denas­ta.
Słuchając uważnie wyg­wizdy­wanej me­lodii, pos­ta­nawiam za­palić pa­piero­sa. Miałam rzu­cić… Palę zaw­sze, kiedy cze­kam. Te­raz zwiał mi Nu­gat, więc us­pra­wied­li­wiona wy­ciągam paczkę z pra­wej kie­sze­ni. Biorę pa­piero­sa do rąk i oglądam go w za­dumie. Ciągle słyszę tę me­lodię… Cho­lera, skąd ja ją znam? Kle­pię się po udach, próbując od­na­leźć za­pal­niczkę. Jak zaw­sze włożę gdzieś i nie wiem gdzie. Mam zde­cydo­wanie za dużo kie­sze­ni. Zaw­sze kiedy coś włożę do płaszcza czy spod­ni, szu­kam te­go w całym ub­ra­niu i oczy­wiście nig­dzie nie mogę zna­leźć. Może do­pada mnie skle­roza? Alzheimer? Na to nig­dy nie jest za wcześnie. A może to całkiem nor­malne - szu­kać. Ale ileż można, płuca już usychają z tęskno­ty za dy­mem. Jest, w końcu znaj­duję ją. Zaplątała się w chus­teczkę. Pat­rzę na ze­garek, je­denas­ta siedem. Siedem cen­nych mi­nut życia zmar­no­wałam na szu­kanie za­pal­niczki. Za­pal­niczki, która po­może mi szyb­ciej um­rzeć, na­wiasem mówiąc.
Pan z ro­werem zat­rzy­muje się nieopo­dal pod drze­wem. Je­go me­lodia po­rusza ja­kieś za­pom­niane stru­ny mo­jej duszy. Chy­ba splątały się już od nieużywa­nia, za­kurzyły, roz­stroiły, a może i zar­dze­wiały, kto je tam wie. Pos­pie­sznie, jak­by próbując zagłuszyć w so­bie przypływ nagłego wzrusze­nia, za­ciągam się. Ta me­lodia, skądś mi zna­na, próbu­je mi przy­pom­nieć, że ludzie po­padają w kłopo­ty. Gdy­by ten mężczyz­na się nie upił, nie usłyszałabym jej. Przy­puszczam, że nie upiłby się, gdy­by nie miał prob­le­mu al­bo po­wodu do za­tapiania smut­ku. Ta me­lodia tak sa­mo brzmi tu, na ob­czyźnie, jak brzmiałaby w Pol­sce.
Pol­ska… Ob­czyz­na… Za­ciągam się jeszcze raz, długo. Po chwi­li z hałasem wy­puszczam dym, uważnie go ob­serwując. Wy­ciągam długie włosy spod kołnie­rza mo­jego płaszcza, kładąc je na le­wym ra­mieniu, tym od pi­jane­go mężczyz­ny. Zaw­sze to bez­pie­czniej zak­ryć twarz. Po po­liczku spływa mi jed­na duża łza. Płynie po­woli, wy­tycza szlak po­zos­tałym. Płaczę. Ja, sta­ra ba­ba, ryczę jak dziec­ko. Zakładam nogę na nogę, opieram łokieć na ko­lanie i pat­rzę na pa­piero­sa. Na­pawam się wi­dokiem wy­latujące­go zeń dy­mu, podświado­mie chcąc od­wrócić uwagę od rzew­nej, choć fałszy­wej do bólu me­lodii.
Pa­miętasz? Wte­dy, kiedy przy­jecha­liśmy tu na wa­kac­je, śpiewałeś mi ją do ucha, nachy­lając się na­de mną, gładząc mo­je włosy i wdychając ich za­pach. Śpiewałeś, a później szep­tałeś naj­piękniej­sze wyz­na­nia. A naj­piękniej­sze wyz­na­nia lądują na dnie ser­ca, bo tam są naj­bezpie­czniej­sze. I naj­praw­dziw­sze.

Był sier­pień. Przyszedłeś do mnie jak co dzień. Zab­rałeś mnie na podwórko i nies­podziewa­nie za­wiązałeś mi oczy ciemną ta­siemką. Kiedy się zde­ner­wo­wałam i, jak zwyk­le po­ryw­cza, zaczęłam się wydzierać, po­całowałeś mnie w us­ta. Us­po­koiłam się, a ty, niepom­ny moich niedaw­nych pre­ten­sji, wziąłeś mnie na ręce i przerzu­ciłeś przez ra­mię. Jeśli myślałeś, że zacho­wam się spo­koj­nie, gru­bo się my­liłeś. Nie słysząc moich gróźb, próśb i krzyków, przeszedłeś kil­ka kroków i - up­rzed­nio wym­ruczaw­szy kil­ka słów mających na ce­lu przywróce­nie mi spo­koju - umieściłeś moją roz­krzyczaną osobę na tyl­nych sie­dze­niach ja­kiegoś sa­mocho­du. Zat­rzasnąłeś drzwi i wy­biegłeś, zos­ta­wiając mnie samą na kil­ka chwil. Wróciłeś z dwiema niewiel­ki­mi tor­ba­mi - zo­baczyłam, bo zdjęłam so­bie to świństwo z oczu. I... zab­rałeś mnie na wa­kac­je. Praw­dzi­we wa­kac­je za gra­nicą... Tak jak zaw­sze chciałam. Chodzi­liśmy po tym sa­mym par­ku, do które­go boję się te­raz wejść. Boję? A może... A może się wstydzę. Nie wiem. Te­go kon­kret­ne­go dnia też mi­jaliśmy drze­wa, a ty...

Muszę za­palić. Za­ciągam się tak bar­dzo, że aż łzy stają mi w oczach. A może to nie przez to?

... pop­ro­siłeś mnie o rękę. Tak po pros­tu klęknąłeś pośrod­ku mok­rej tra­wy, nie zważając na nic dookoła. Cały ty. Po­wie­działeś: Kocham cię. W rękach trzy­małeś bu­kiet stok­ro­tek, które zer­wałeś, kiedy nie pat­rzyłam, a w oczach miałeś is­kier­ki. Na twarzy błąkał ci się uśmiech, ten, który zaw­sze tak lu­biłam. Na­tychmiast ka­załam ci wstać. Nie chodziło o to, że ro­biłeś mi wstyd, skądże, wca­le nie przyszło mi to do głowy, ale nie mogłam przyjąć do wiado­mości, że ty... klękasz... klękasz prze­de mną. Orzekłeś zde­cydo­wanie, że nie ruszysz się z tej mok­rej tra­wy, która brudzi ci spod­nie, i będziesz tak wbi­jał ko­lana w ziemię, dopóki nie od­po­wiem. Rozpłakałam się wte­dy, kucnęłam, rzu­ciłam się na twoją szyję i przewróciłam cię. A kiedy obo­je wylądo­waliśmy na tra­wie, wyszep­tałam twier­dzącą od­po­wiedź i po­całowałam cię w ucho.
Na­zajut­rz, nie wiem, jak to się mogło stać, ot­rzy­małeś wez­wa­nie. Pod­czas nasze­go codzien­ne­go spa­ceru, kiedy trzy­maliśmy się za ręce, po­wie­działeś, że mu­sisz wra­cać. Zap­ro­tes­to­wałam. Miały to być dwa ty­god­nie dla nas: ja i ty, nic dookoła. Od­garnąłeś mi kos­myk włosów z czoła. Widziałam na two­jej twarzy bez­radność i niechęć do kłótni, dla­tego zaczęłam krzyczeć i płakać. Prze­cież wie­czo­rem mieliśmy iść na wys­tawę, dla której przy­jecha­liśmy właśnie tu. Wie­działeś, jak mi za­leżało, żeby obej­rzeć ją z tobą. Kiedy przes­tałam się wydzierać, nie ob­ra­ziłeś się, ale otoczyłeś mnie ra­mieniem i poz­wo­liłeś moim brud­nym łzom wsiąkać w twoją koszulę. Mruczałeś mi do ucha obiet­ni­ce i przyczy­ny, przez które miałeś wy­jechać. Mówiłeś o Pol­sce... że pow­sta­nie, a my prze­cież po kry­jomu, w wiel­kiej ta­jem­ni­cy wy­jecha­liśmy, że ty­le osób nam po­mogło, że te­raz ty mu­sisz pomóc im i Oj­czyźnie. Prze­cież nasz wy­jazd gra­niczył z cu­dem, ale kiedy już doszedł do skut­ku, pos­ta­nowi­liśmy zos­tać tu do końca woj­ny... Ale ty mu­siałeś wra­cać, mu­siałeś wal­czyć, mu­siałeś wy­bierać. I wyb­rałeś. Obiecałeś, że wrócisz do mnie, ka­tego­rycznie zab­ro­niłeś mi jechać ze sobą. Przy­siągłeś, że kiedy tyl­ko skończy się woj­na, przy­jedziesz. Zażar­to­wałeś, że nie klęczałbyś ty­le na mok­rej tra­wie, żeby się ze mną nie ożenić. Ka­załeś cze­kać, pi­sać lis­ty, pa­miętnik, zacząć tkać narzutę na nasze łoże małżeńskie, mówiłeś, że da­jesz mi czas nau­czyć się go­tować, bo nie po­ciągniesz długo na sa­mej ja­jeczni­cy. Ro­ześmiałam się przez łzy i wte­dy po­całowałeś mnie po raz os­tatni.

Cisza. Pan z ro­werem usnął. Ryt­micznie pochra­puje. Przy­biega Nu­gat i wy­ciera się o mo­je no­gi długo, zas­koczo­ny, że jeszcze go nie odep­chnęłam. Pat­rzę na ze­garek. Je­denas­ta dziesięć. Ja cofnęłam się wstecz o ty­le lat, a minęły za­led­wie trzy mi­nuty. To nies­pra­wied­li­we, że wspom­nienia trwają tak krótko. Ocieram łzę, ale po prze­tar­tym szla­ku toczy się ko­lej­na. Siedzę i pat­rzę na moją fajkę. Nu­gat wrócił, mogę ją już wyrzu­cić.
Mo­je nies­pełna osiem­dziesięciolet­nie kości do­magają się zmiany po­zyc­ji, ale za­ciągam się. Wiem, że po­win­nam wyrzu­cić te­go cho­ler­ne­go pa­piero­sa, tak so­bie prze­cież pos­ta­nowiłam. Wy­puszczam dym z wes­tchnieniem. Pat­rzę na pa­piero­sa, uśmie­cham się krzy­wo i kręcę głową. Palę.
Prze­cież cze­kam.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
zingela · dnia 11.10.2011 10:25 · Czytań: 646 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 7
Komentarze
JaneE dnia 11.10.2011 10:43
Nie wiem, czy istnieją rzeczy, na które warto czekać całe życie ale na pewno istnieją tacy ludzie.
I to wcale nie oznacza, że życie przecieka nam przez palce.
Po prostu na samym dnie serca pozostaje nadzieja, i choć zasypujemy ją milionem innych uczuć ona tam jest:-)

Bardzo dobry tekst. Refleksyjny. Wyciszający. Jesienny
JaneE dnia 11.10.2011 10:43
Nie wiem, czy istnieją rzeczy, na które warto czekać całe życie ale na pewno istnieją tacy ludzie.
I to wcale nie oznacza, że życie przecieka nam przez palce.
Po prostu na samym dnie serca pozostaje nadzieja, i choć zasypujemy ją milionem innych uczuć ona tam jest:-)

Bardzo dobry tekst. Refleksyjny. Wyciszający. Jesienny
Pandora dnia 11.10.2011 11:00 Ocena: Świetne!
Pięknie napisana cudowna historia :) Przepełniona romantyzmem i oczekiwaniem.
czarodziejka dnia 11.10.2011 19:51
Cytat:
raz, długo. Po chwili z hałasem wypuszczam dym, uważnie go obserwując. Wyciągam długie włosy spod kołnierza mojego lekkiego, długiego płaszcza,

- tutaj straciłam płynność, powstała kotwica.
Spacji brakuje przy myślnikach.
Bardzo wzruszający tekst, pod koniec łezka zakręciła się w oku. Wspomnienia mają to do siebie, że często do nich wracamy. Jakoś ciężko mi było wyobrazić sobie staruszkę z papierosem.
Nie na darmo powiadają - Nadzieja matka głupich...Jednak ona kocha woje dzieci i czasem warto ją mieć w sercu.
Pozdrawiam:)
Jack the Nipper dnia 14.10.2011 20:54
Generalnie mi się podoba. Historia jest dobrze opowiedziana, bardzo pasuje motyw papierosa, zwlaszcza w ustach starej kobiety (w żaden sposób nie podciągniemy tego pod seksowność).
Motyw jest jednak znany - ktoś gdzieś poszedł w ważnym celu i nie wrócił. A co by było, gdyby zamiast łazić i walczyc o te wyzsze cele skupil się na szczegółach i został. Czy "mała ojczyzna" zawsze musi ustąpić "wielkiej ojczyżnie"? Szkoda, ze ten wątek nie został tez poruszony. No, ale nie mozna mieć wszystkiego, a tu dobrego i tak jest dość.
zingela dnia 16.10.2011 23:43
Dziękuję Wam bardzo!
~czarodziejko, dziękuję za zauważenie paskudnego powtórzenia, które gdzieś mi umknęło przy sprawdzaniu całości. ;)
Pozdrawiam.
zawsze dnia 18.10.2011 15:14
Hm, jest kilka elementów wymagających poprawek, ale treść poruszyła mnie tak bardzo, że nie mam natchnienia ich wypisywać. Bardzo dobry tekst, naprawdę.
Gratuluję.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty