Spojrzenie na Giewont [debiut] - Luana
Publicystyka » Reportaże » Spojrzenie na Giewont [debiut]
A A A
Wspomnienie tamtej jesiennej wyprawy w Tatry przechowuję w pamięci jak kolorową pocztówkę. Spoglądam w przeszłość i widzę kolorową dolinę Jaworzynki, oświetloną wrześniowym słońcem, ścieżkę pod Reglami, dolinę Strążyską i wiele innych wspaniałych miejsc. Czuję ciepło słońca na moich odkrytych ramionach. Wsłuchuję się w ciszę panującą na szlakach, wzbogaconą śpiewem ptaków i szumem drzew. Co roku wczesną jesienią w głębi serca odzywa się tęsknota…
Kilka lat temu Jasia, wielka miłośniczka Tatr, zaproponowała mi, nie po raz pierwszy zresztą, kilkudniowy wypad w góry. Co roku coś stawało na przeszkodzie. Teraz jednak, mimo, że czas wakacji już minął i zaczęła się jesień, postanowiłam skorzystać z zaproszenia. Pracowałam całe lato i marzyłam o wypoczynku.

Zdecydowałyśmy się na podróż samochodem z małym zatrzymaniem w Krakowie. Podróż była sympatyczna. Nareszcie miałyśmy czas nagadać się do woli. Warunki podróży były dobre, pogoda słoneczna, drogi przejezdne, żadnych korków. Pod wieczór dotarłyśmy do Zakopanego.
Nocleg Jasia zarezerwowała u zaprzyjaźnionych górali, potomków jednego z najsłynniejszych zakopiańskich rodów. Jak się przekonałam na miejscu, nasi gospodarze byli prawdziwymi dziećmi tej ziemi, zakochanymi w przyrodzie, folklorze i sztuce tatrzańskiej. Gospodyni przywitała nas w stroju góralskim, który był jej codziennym odzieniem. W jednym z pokoi urządzono tzw. góralską izbę – małe muzeum sztuki tatrzańskiej z charakterystycznymi drewnianym rzeźbami, obrazkami malowanymi na szkle i różnymi przedmiotami użytkowymi, charakterystycznymi dla tego regionu. Tam odbywały się spotkania zaprzyjaźnionych górali. Przy kieliszku gorzałki gawędzono o życiu codziennym, wspominano minione czasy. Tam również spotykano się by wspólnie pośpiewać, pomuzykować.
Przydzielono nam miły pokoik na piętrze, nad góralską izbą. Następnego dnia, kiedy po całym dniu wędrowania po szlakach padłyśmy skonane na łóżka, usłyszałyśmy wspaniałe góralskie granie i śpiewy. Mimo zmęczenia miałam ochotę zbiec na dół, aby usiąść gdzieś w kąciku, posłuchać góralskich opowieści, przyśpiewek i zwyczajnie pobyć z nimi. Jasia ostudziła mnie jednak w moich zapędach. Jak się okazało gospodyni zaproponowała nam przyłączenie się do biesiadujących osób, ale moja koleżanka, w imieniu nas obu, odmówiła, tłumacząc się zmęczeniem. Szkoda…

Następnego dnia czekała mnie niespodzianka. Jasia umówiła nas na spotkanie i wspólne wędrowanie po górach ze swoim szkolnym kolegą, rodowitym mieszkańcem Zakopanego. Franek kończył liceum, a potem studiował w Warszawie. Zgodziłyśmy się, żeby poprowadził nas wybranymi przez siebie szlakami i poopowiadał trochę o tej swojej małej ojczyźnie. Najpierw pojechaliśmy kolejką na Kasprowy. Było trochę emocji, bo odezwał się mój lęk wysokości. Nie skompromitowałam się na szczęście atakiem paniki, tak jak kiedyś przy wchodzeniu na Śnieżkę, gdzie jedyna z całej grupy wspinałem się bokiem, odwrócona tyłem do spadku góry, bo robiło mi się niedobrze ilekroć spojrzałam w dół.
Tym razem odnajdowałam prawdziwą przyjemność w podziwianiu widoków. Widoczność była dobra. Na szczycie Kasprowego Franek pokazywał nam okoliczne pasma i szczyty górskie. Opowiadał różne ciekawe historie z nimi związane. Potem zeszliśmy szlakiem w dół gawędząc i podziwiając przyrodę. Okazało się, że trzeba na co dzień obcować z górami, żeby dostrzegać więcej niż my, goście z nizin. O, tam, widzicie? Kozice. Ile ich jest? Niech policzę. Dziewięć? Nie, dziesięć. Franek zatrzymał się i patrzył na odległe zbocze. Gdzie, gdzie? – pytałyśmy patrząc w kierunku, który wskazywał. My widziałyśmy jedynie niewielką polankę i kilka choinek. No tam, między tymi choinkami! Jedne stoją, inne siedzą. Patrzyłyśmy na Franka podejrzliwie, czy sobie z nas nie żartuje. Widząc nasze niepewne miny, sięgnął do torby i podał nam lornetkę. Patrzcie! Rzeczywiście - na polance w promieniach słońca grzała się grupka kozic. Doskonale wkomponowały się w krajobraz i z oddalenia były prawie niewidoczne dla zwykłego cepra.
Innym razem Franek zadziwił nas, kiedy niepodziewanie odszedł kilka metrów od szlaku i wypatrywał czegoś w trawie, pochylał się, coś układał. Nam polecił pozostać na ścieżce. Czekałyśmy cierpliwie ciekawe czego szukał.
Wyjaśnił nam, że sprawdza, czy szybko przyjdzie zima. Znajduje norki świstaków i zastawia je źdźbłami traw. Jeśli za kilka dni wejście do norki pozostanie zasłonięte, oznacza to, że świstaki już śpią i niebawem nadejdzie zima. Sprytne!

Po kilku godzinach marszu Franek ogłosił postój. Z plecaka wyjął kanapki, poczęstował nas. Nalał herbatę z termosu. Usiedliśmy na pięknej polanie i konsumowaliśmy w milczeniu. Ptaki pogwizdywały, świergotały wokół nas. Przemieszczały się z drzewa na drzewo i , jak mi się zdawało, obserwowały nas. Jak tu pięknie! – powiedziała Jasia. Jeszcze i te ptaki tak pięknie śpiewają…

Dobrze, że nie rozumiesz mowy ptaków – roześmiał się Franek. Myślę, że nie są one tak zachwycone naszą obecnością, jak my ich śpiewem. Na pewno wymyślają nam w ptasim języku i żądają opuszczenia ich terenu.
Posileni ruszyliśmy na dalszą wędrówkę. Jasia z Frankem szli przodem, gawędząc i wspominając szkolnych przyjaciół, nauczycieli, różne zdarzenia z czasów nauki. Ja zostałam nieco z tyłu. Idąc kontemplowałam wspaniały tatrzański krajobraz, wyraziste, oświetlone reflektorem słońca pasma górskie. Wdychałam zapach gór. Nie czułam zmęczenia, mimo kilkugodzinnego marszu po skalistym terenie, czasem mocno pod górkę.
Słońce obniżyło się mocno, kiedy dotarliśmy do doliny Jaworzynki. Wąska ścieżka prowadziła grzbietem góry, tuż nad dużym spadkiem. Patrzyłam w dół zachwycona malowniczością tej doliny. Zupełnie zapomniałam o lęku wysokości. Popołudniowe słońce wyostrzyło kolory, cienie i odcienie, podkreślało niezwykłą urodę tego miejsca. Miałam ochotę pozostać tam dłużej, ale Franek niestety musiał wracać. Obowiązki, spotkania – pora wracać do realu – opuszczamy krainę marzeń.
Odprowadził nas do centrum Zakopanego i tam się pożegnaliśmy.
Wieczorem, przy kolacji, wspomnałyśmy miniony dzień i układałyśmy plan na następne.
Jasia ma naturę skowronka. Już o świcie jest pełna energii i gotowa do działania. Wieczorem szybko robi się senna i wcześniej chodzi spać. Ja przeciwnie. Rano z trudem się budzę, natomiast wieczorem jestem do późna aktywna, w dobrej formie.
Na tym tle doszło między nami do małego spięcia. Jasia uwżała, że góry są najpiękniejsze wcześnie rano i z domu należy wychodzić nie później niż o 7 rano. Dla mnie okazało się to trudne do zaakceptowania. Urlop to urlop. Żadnego rannego wstawania. Wyjście z domu najwcześniej o 9 rano. Ponieważ w tej kwestii nie doszłyśmy do porozumienia, umawiałyśmy się ok. 10 rano na szlaku.
W następnych dniach pogoda również dopisała. Wybrałyśmy się nad Morskie Oko. Przeszłyśmy wiele szlaków, odwiedziłysmy wiele pięknych dolin. Któregoś dnia, po kilku godzinach wędrówki, zanalazłyśmy się przy szlaku wiodącym na Giewont. Zobaczyłam ludzi wspinających się na szczyt i zapragnęłam też tam się dostać. Natychmiast! I tu Jasia powiedziała stanowcze nie. Nie teraz, jest za późno. Nie zdążymy wrócić przed zmrokiem. Rozemocjonowana przekonywałam, że nasz pobyt zbliża się do końca i nie będzie już na to czasu, więc muszę teraz. Nie. Jasia była stanowcza. Niechętnie ustąpiłam. Nie zdecydowałam się na samotną wspinaczkę…
Powrót z Zakopanego do Warszawy nie był już taki komfortowy. Pogoda wprawdzie nie zawiodła – był miły, ciepły dzień, ale na Zakopiance wlokłyśmy się w korku, a potem w następnym utkwiłyśmy w Krakowie. Rozmawiałyśmy niewiele. Myślami byłyśmy jeszcze w górach….
Minęło kilka lat. Z nostalgią wspominam tamte jesienne dni. A Giewontu do dziś nie zdobyłam….

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Luana · dnia 22.10.2011 17:37 · Czytań: 898 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 21
Komentarze
Figiel dnia 22.10.2011 19:47
Yyyyyy... To ja poproszę o wyjaśnienie, bo nie rozumiem. To jest na pewno publicystyka? I jak to: "Franek kończył liceum i studiował w Warszawie." Teraz tak można? :) Pozdrawiam.
czarodziejka dnia 22.10.2011 20:38
Cytat:
kolorowa dolinę
- ą

Cytat:
Co roku w porze wczesnej jesieni
- zgrzyta. Może - Co roku wczesną jesienią...
Masz dużo zdań dziwnie brzmiących, zgrzytających.

Kategoria nietrafiona.
Czytanie twojego tekstu było taką wspinaczką po górach. wydaje mi się, że powinnaś zrobić kilka porządnych poprawek.
pozdrawiam:)

Cytat:
widoków. ji.
- nie wiem po co to
zajacanka dnia 23.10.2011 01:02
Jak na Reportaż to za mało. Nie ma niczego, co pociągnęłoby ten tekst, żadnego ważnego wydarzenia. No, żeby choć niedźwiedź wszedł na ścieżkę... Przy reportażu ważne sa też informacje: gdzie, kiedy. Tego też mało, a pole do popisu w Tatrach jest wielkie. I co z góralami? Będąc tam można poznać ich zwyczaje, nawyki. Bohaterka jakby odpuściła to sobie.
Dla mnie to tylko wspomnienia z pobytu w górach, o których można poczytać w pamiętniku. Baza jest, ale ubierz to w emocje.
Pozdrawiam
Luana dnia 23.10.2011 12:06
Dziękuję za komentarze. Mam nadzieję, że następny tekst będzie lepszy, choć nie nie jestem pewna, czy po tak druzgocącej krytyce odważę się jeszcze coś napisać...:(
Pozdrawiam
Wiktor Orzel dnia 23.10.2011 12:36
Luna nie przejmuj się. Nie od razu Rzym zbudowano. Następnym razem na pewno będzie lepiej :)
Luana dnia 23.10.2011 13:49
Dziękuję za dobre słowo Sagitarusie.
Figiel dnia 23.10.2011 14:40
:) Zachęcam do odwagi. Wszyscy piszemy teksty raz lepsze, raz gorsze, ale dzięki krytyce orientujemy się co jest nie tak, a co zupełnie w porządku. Im więcej informacji krytycznych, tym lepiej piszemy, bo bardziej wystrzegamy się błędów. I chyba o to nam chodzi, prawda? Zobacz, zwykły chochlik grasował , "s" się zapodziało, a zdanie traci logikę. Powiedz mu "a kysz!" i pisz dalej. Pozdrawiam :)
Luana dnia 23.10.2011 18:24
Figielku, dziękuję za słowa otuchy. Bardzo mi ich potrzeba. To prawda, że wszystkie uwagi są cenne, a te krytyczne najbardziej, bo pozwalają unikać błędów w przyszłości. Tak już jednak jest, że wolimy jak nas chwalą...
Pozdrawiam :)
Usunięty dnia 24.10.2011 13:58
Przyjemnie mi się czytało, bo znam te emocje. Dolina Jaworzynki, ach!
Nie ma co rozpaczać z powodu Giewontu, byłam raz i nie tęsknię, jest wiele ciekawszych miejsc w Tatrach, a Giewont najpiękniej prezentuje się z daleka. Następnym razem polecam wstawać wcześniej, Jasia miała rację, żeby zdobyć to co najlepsze, potrzeba ok. 10 godzin.
Co do formy, mogłoby być barwniej, ciekawiej, ale jest całkiem ok.
Pozdrawiam miłośniczkę Tatr.
Luana dnia 24.10.2011 16:07
Miło, że znalazłaś coś pozytywnego w moim tekście. Mam świadomość, że forma pozostawie jeszcze wiele do życzenia, ale to moja pierwsza pisarska próba. Może z czasem się poprawię. Mam taką nadzieję.
Pozdrawiam serdecznie. :)
Hedwig dnia 24.10.2011 17:27
Ja chyba znam takie "Jasie" bo sama bladym świtem wychodzę w góry. Debiut wg. mnie całkiem udany. Pisz dalej dziewczyno:):):):p
Luana dnia 24.10.2011 19:28
Dziękuję...:p
czarodziejka dnia 25.10.2011 11:43
oho dostałaś więcej komentarzy na otuchę niż dotyczących tekstu:lol:
Nie bierz wszystkiego do serca, ale dobra krytyka daje więcej niż ciągłe pochwały.:)
Bądź uparta i dąż do celu, nie zrażaj się bo kiedyś możesz żałować, że tak szybko zrezygnowałaś.
Wszyscy na forum uczymy się przez krytykę, pochwały, błędy. To nic złego. Po to tutaj jesteśmy.
Czekam na kolejny tekst.:)
pozdrawiam:D
Elwira dnia 25.10.2011 13:34
A mnie się wydaje, że trzeba się uczyć na błędach. Publicystyka nie jest łatwa, Tobie nie wyszło, ale to nie znaczy, że nie będziesz kiedyś pisać dobrych reportaży. Musisz tylko spojrzeć bardziej wnikliwie.
Sam styl masz dobry, pisać potrafisz, trzeba doszlifować umiejętności, ale kto tego nie musi?
Luana dnia 25.10.2011 13:42
Dziękuję. Wysłałam kolejny tekst i teraz przeżywam katusze:uhoh: Pod wpływem impulsu napisałam w pierwszej osobie i teraz obawiam się, że wszyscy będą mnie identyfikować z bohaterką. Poza tym chyba znowu nie trafiłam w kategorię.
Warsztatowo też pewnie jest średnio...
No, cóż. Tekst jest już w poczekelni...
Pozdrawiam :)
Elwira dnia 25.10.2011 13:58
NIe bój się na zapas ;) My nie gryziemy, połykamy w całości:p.
Luana dnia 25.10.2011 14:33
Masz rację :) Spokój i tylko spokój. Najgorsze, że chyba już "złapałam bakcyla" i płodzę kolejny tekst...:smilewinkgrin:
czarodziejka dnia 25.10.2011 23:35
Cytat:
Pod wpływem impulsu napisałam w pierwszej osobie i teraz obawiam się, że wszyscy będą mnie identyfikować z bohaterką.


Wiele osób tak pisze, ja też ( bo tak mi pasuje) i nie musisz się przejmować czy cię ktoś porówna z bohaterką.:)
Luana dnia 26.10.2011 12:40
Zgoda, tylko że bohaterka jest osobą... Nie, nie będę zdaradzać -przeczytasz pewnie niebawem, jeśli jeszcze nie zniechęciłaś sie do mnie. Nie wiem, czy potrafiłam oddać jej stany ducha, ale tak to mniej więcej wyglądało. Dosyć smutna historia. Nie chciałabym, żeby mi się przydażyła...
Dziękuję za ciepłe słowa. Lubię to! (tzn ciepłe słowa) :)
ovoc_ziemii dnia 21.11.2011 15:01
Z tym Giewontem to nie ma czego żałować. Kocham Tatry, ale na tej górze byłam tylko raz. Jeśli liczysz na romantyczne chwile i romantyczny nastrój na Giewoncie to się zawiedziesz - na samej górze są tłumy, wycieczki, które w każdej chwili mogą zrzucić Cię w przepaść od północnej strony Giewontu, hehe. :-)
No ale rozumiem fascynację - ja też tak miałam.
Na Kasprowy polecam pójść piechotką.:-) Tylko latem, bo wczesną wiosną (maj) jest tam jeszcze trochę straszno. Kawałek, który latem jest niepozorny, potrafi przemienić się w ścieżynkę na jeden but (gdy śnieg po kolana).

Pozdrawiam. :-)
Luana dnia 22.11.2011 22:18
Coś, czego nie możemy zdobyć zawsze kusi... A z Kasprowego to schodziłam na piechotę. Był słoneczny dzień, wspaniała widoczność - jednym słowem cudo! Pozdrawiam serdecznie:)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Dzon
01/05/2024 21:18
Ok. Sprawdzę z czytaniem na głos, ale dopiero jak nie będzie… »
Dzon
01/05/2024 21:16
Dzięki. Prawdę mówiąc ten tekst jest tak stary, że o nim… »
Janusz Rosek
01/05/2024 16:09
Dziękuję za komentarz. Mieszkam, żyję i pracuję w Krakowie,… »
Zdzislaw
01/05/2024 13:50
Dzon, no i w porządku ;) U mnie, przy czytaniu na głos,… »
Kazjuno
01/05/2024 12:25
Jako słaby znawca poezji ucieszyłem się, że proza. Hmmm!… »
SzalonaJulka
01/05/2024 00:14
Bardzo dziękuję za zatrzymanie się :) Dzon, ooo, trafiłeś… »
Dzon
30/04/2024 22:22
Bardzo mi się spodobało. Płynie dynamicznie. Jestem fanem… »
Dzon
30/04/2024 22:08
Widać,że tekst jest bardzo osobisty. Takie osobiste… »
Dzon
30/04/2024 21:53
;-) Uśmiechnąłem się. Jest koncept. Może trochę do… »
valeria
30/04/2024 16:55
Nie bardzo rozumiem:) »
valeria
30/04/2024 16:54
Fajne »
valeria
30/04/2024 16:53
No ja przepadam:) »
valeria
30/04/2024 16:52
Ja znowuż wychwalam Warszawę:) »
valeria
30/04/2024 16:50
Jest pięknie, dzisiaj bardzo gorąco, cudna pogoda. Wiersz… »
Kazjuno
28/04/2024 16:30
Mnie też miło Pięknooka, że zauważyłaś. »
ShoutBox
  • Dzon
  • 30/04/2024 22:29
  • Nieczęsto tu bywam, ale przyłączam się do inicjatywy.
  • Kazjuno
  • 30/04/2024 09:33
  • Tak Mike, przykre, ale masz rację.
  • mike17
  • 28/04/2024 20:32
  • Mało nas zostało, komentujących. Masz rację, Kaziu. Ale co począć skoro ludzie nie mają woli uczestniczenia?
  • Kazjuno
  • 26/04/2024 10:20
  • Ratunku!!! Ruszcie 4 litery, piszcie i komentujcie. Do k***y nędzy! Portal poza aktywnością paru osób obumiera!
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty