Więzienie w Gryziszowie - Adhar
Proza » Długie Opowiadania » Więzienie w Gryziszowie
A A A
Więzienie w Gryziszowie w Roku Pańskim 1241 było kompletnie zniszczone. Odstające mury wychodzące z rosnących wysokich traw, ogromne bale drewna rozrzucone po mchu, obrastającym zewnętrzną bramę wyglądały tak, jakby nad samą wsią rozpętała się wichura, która swą bezwzględną siłą niszczyła wszystko stojące jej na drodze, a w szczególności więzienie. Pachołek kapitana straży rzekł kiedyś – Co by było, gdyby taki rozpiździec wniknął w mury więzienia, gdyby te złe ludziska siedzące tam nagle się zbuntowały i ściągnęły na wieś złą siłę? Z tego co pamiętam, to nikt mu nie odpowiedział, a szkoda! Bo każdy mieszkaniec Gryziszowa po zimie Roku Pańskiego 1241, żałował, że zamieszkał tu ze swą rodziną, żoną, matką, dziadkiem i innymi krewnymi, jakich posiadał. Rok przed rozpiździochą pachołek mówił dalej: „Wy to się jeszcze kurwa przekonacie, dziady! Ja wiem co mówił mi mój dziad, świętej pamięci! Ileż to czasu wystarczy, by złe ludzie zaczęły ze sobą działać, by wznieśli swoje słowo i sami zaczęli funkcjonować! Ano tak mi mówił, dziadunio mój! Tylko nikt go nie słuchał, tak jak wy nie słuchacie mnie!”
Z tego co pamiętam to dostał po łbie kijem w karczmie i wyszedł trzaskając drewnianymi drzwiami z metalowymi okuciami.
- Widać to u nich rodzinne – powiedział mocnym, brzmiącym w karczmie basem pewien dryblas, imieniem Siska. – Wcześniej dostał po łbie jego dziad, zawszony człek, który podpalił zamtuz, bo mu Głęboka Lisica nie dawała się rżnąć! Rozumiecie to ludziska? Dupy nie dawała, toć się wnerwił dziad jeden i zamtuz podpalił!
- Zamtuz był cudem, kurwa! – z głębi sali podniósł głos najstarszy mieszkaniec Gryziszowa; Mikołaj. – Dom rozpusty we wsi gdy byłem młodzikiem, był ważniejszy niźli przybytek Boży! Ale trwało to krótko, gdyż trza było się do piechoty zaciągnąć, powojować, bo te skurwysyny zza gór wytchnąć nie dawały! Toż pozbyć się ich było trza!
- Mikołaju! – rzekł Siska. – Jak to było z dziadem pachołka kapitana straży? Opowiedz, bom pamięć mnie mylić może po kilku dzbanach przedniego piwa! Karczmarzu!
Na jego głos karczmarz podniósł głowę znad szynkwasu i skinął nią na znak, że rozumie o co dryblasowi chodzi. Zawołał swą córkę by pomogła mu roznieść dzbany piwa na każdy stół. Jego córka była młoda, miała długie warkocze, które opadały na plecy i piękny uśmiech. Od ojca wzięła drewnianą tacę i ruszyła w stronę stołów; zapach piwa niósł się po karczmie niczym zapach po deszczu. Z dobudówki, gdzie to mieściła się kuchnia, dobywał się zapach czosnku.
- Patrzcie, patrzcie, kto idzie – krzyczały chłystki siedzące najbliżej kuchni. – Jadwiga! Toż dopiero dupa!
Patrząc na rozgrywającą się sytuację, poczułem niesamowity chłód przenikający kości. Jadwiga przechodząc między stołami dostała parę klaśnięć na pośladki. Dochodząc do stołu Siski i kładąc tacę na blacie, odwróciła się i mocnym uderzeniem zwaliła stolarza z pieńka drewna na którym siedział. W karczmie podniosła się wrzawa i oklaski. Jadwiga popatrzyła tylko na wszystkich i zniknęła w wejściu do dobudówki.
- Toż to baba, która ma jaja! Widzieliście jak dostał w zęby? – krzyczał Siska. – Nigdy bym w to nie uwierzył, gdyby mi ktoś powiedział, że baba z cyckami potrafi tak pieprznąć mężczyznę!
Stolarz wstawał powoli, trzymając ręką twarz i nos, który pewnie był złamany. Obrzucił tylko zebranych w karczmie spojrzeniem i wyszedł na zewnątrz. Gdy otworzył drzwi, śnieg i wiatr od razu wpadły do pomieszczenia. Przeszedł zimny dreszcz i ostry wiatr smagnął po twarzach.
- Pewnie nie spojrzy na babę przez spory kawał czasu! Dobra, Mikołaju! Wracając do naszej rozmowy, toć czasu mało! Zaraz walki się zaczynają! Opowiedz jak to było z dziadem pachołka!
Mikołaj odchrząknął, splunął na podłogę i zaczął opowiadać.
- Ano nie ciekawie. Żyżek był zamknięty w sobie, łaził od chałupy do chałupy mówiąc, że dom jest nawiedzony przez siły nieczyste i próbował coś wyciągnąć od ludzisk. Niektórzy dawali się na początku nabrać, ale szybko przekonywali się, że płacenie za takie gówno, to nie najlepszy interes. Dostał parę razy po mordzie a rano budził się w gnoju. Takie to nędzne życie prowadził. Jak tylko jego synek podrósł to zajmował się pracą w młynie. Tam przechędożył żonę młynarza. Rozniosło się to po wsiach okropnie szybko! Młynarz oczywista, wyprawił się na Żyżkę dość prędko ale nie znalazł gnoja, bo uciekł w las i tam został. Do wsi chyba skradał się po zmierzchu, bo zazwyczaj parę osób widywało cień przechodzący między chałupami. Młynarz dopadł go w nocy, i odrąbał rękę, ale nie zdążył porąbać na kawałeczki Żyżki, gdyż ten uciekł. Potem przychodził czasem do wsi do zamtuzu, bo go baba zostawiła i chciał podupczyć. Ale nasza kochana Głęboka Lisica – w tym momencie mogłem zauważyć pojawiające się uśmiechy wszystkich zebranych mężczyzn w karczmie, nawet karczmarza, ale jego żona spostrzegła uśmiech, więc zdzieliła go szmatą, trzymaną w ręku. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. – Ta cudowna Głęboka Lisica, nie chciała mu dać. No bo w sumie za co? Nie pracował, nie miał pieniędzy, to jakim cudem na spokojnie mógł sobie podupczyć? Chyba tylko jakieś sarny w lesie! No to się dziadek wkurwił, że tak powiem! Zakradł się w nocy i podpalił Dom Rozkoszy! Niech go kurwa robale zjedzą, po kiego grzyba musiał go palić? Ledwo z życiem uszła Głęboka Lisica i cała wieś ledwo się nie spaliła. Oczywista, złapali go i zamknęli w więzieniu. Tam zaczął pieprzyć jakieś głupoty na temat apokalipsy i inne takie tam dziwne tematy. Nikt tego nie słuchał, powiesili go parę dni po pożarze. I tyle, Siska, koniec historii!
- Dobrodusznemu starcowi trzeba dać cały dzban piwa na wyłączność! – mocny bas rozległ się w pomieszczeniu. – Mikołaju, a dlaczegoż to ta jakże cudowna kurtyzana się nazywa Głęboka Lisica?
- Nazywała! Jakiś skurwysyn utopił ją w rzece, jak tylko wyjechała z Gryziszowa. A dlaczegóż? Ano głęboka to była, oj była! A drugi człon nazwiska to dlatego, że czasem potrafiła wyciągnąć więcej od nas i nawet tego nie zauważaliśmy! Ale co tam, czasy młodości mam za sobą. Można jeszcze pogadać przy piwie o więzieniu, które to jak dobrze wiemy rozleciało się w drobny mak parę tygodni temu. I wszyscy się zastanawiamy dlaczego tak kurwa się porobiło?
Zauważyłem siedząc naprzeciwko Mikołaja, iż ten patrzy na mnie. Inne twarze również patrzyły na moją osobę przenikliwym spojrzeniem.
- No, panie kapitanie! Może nam pan opowie co się tam wydarzyło, toć pan był w ten zimny dzień właśnie w więzieniu.
- Młody jest, pewnie gówno pamięta. – odezwał się karczmarz, wycierając w szmaty dzbany. – Nie to co stary kapitan! Ten to miał jaja dopiero! Łapał bandytów aż miło było patrzeć. Tylko akurat na jesień go musieli zaciukać w lesie, w jarze. Strach w ogóle wychodzić poza wieś teraz.
- Co z tego, że młody – Siska usiadł obok mnie, kładąc swą wielgachną rękę na moim ramieniu. – Ważne, że był w tym dniu i wie co nieco o wydarzeniach. Prawda, panie kapitanie?
- Tak, tak. Znaczy się, chyba tak. Nie powiem, że pamiętam wszystko. – nie wiedzieć czemu zacząłem snuć opowieść, która wylewała się ze mnie potokiem bardzo bystrym. – Pamiętam tylko najważniejsze szczegóły.
- Kapitanie, niech pan mówi! Ciekawi jesteśmy! W końcu mieszkamy tu, w tej zasranej wsi, która nie ma połączenia handlowego z gościńcem za Łysą Górą! Coś nam się należy! No, nie daj się pan prosić! – muszę powiedzieć, że Siska posiadał dar przekonywania ludzi.
- Niech będzie. I tak roboty nie mam, przeczekam tylko zimę u was i zmierzam na wschód. Zacznę może od tego, iż dzień był niesamowicie zimny. Wiał okropny wiatr a z nim leciały ostre płatki śniegu, które kłuły w twarz żołnierzy stojących przed zewnętrzną bramą. Klęli strasznie mocno, bardzo mocno …



- Kurwa mać! Człeka może strzelić coś i to mocno! – trzymający ręce pod pazuchą i trzęsący się z zimna strażnik chodził od początku, do końca metalowej bramy, którą miał za sobą. Obok stał drugi strażnik, ten chuchał na ręce i równie siarczyście przeklinał. Halabardy stały oparte o mur.
- W taką pogodę, to tylko w karczmie siedzieć i kurwa pić przednie piwo albo wódkę!
- Ano, dobrze mówisz! Zima to plugawe, pewno stworzone przez diabła stworzenie, które atakuje nasz kraj, a potem spierdala i wraca równo rok później!
- Nie pieprz tyle, bo będzie ci zimniej. Patrz tam, w dół zbocza, ktoś idzie.
- To pewnie kapitan, zawsze o tej porze przychodzi. Ale w taką pogodę kurwa przychodzić do roboty, kto jest taki głupi!
- Na to wychodzi, inteligencie, że my! – skarcił chuchający strażnik swego kompana. Postać zbliżała się, można było usłyszeć zgrzyt śniegu pod skórzanymi butami.
- Witamy, panie kapitanie! – obaj strażnicy zasalutowali i przycisnęli do siebie halabardy.
- Witam. Zimno straszne, współczuję wam koledzy, ale taka robota!
Strażnicy otwarli bramę i wpuścili swego przełożonego do budynku.
- Robota, kurwa, boska. – powiedział pierwszy strażnik, zamykając bramę za odchodzącym kapitanem.
Kapitan był młodym mężczyzną, nosił czarną zbroję a na wierzchu miał zarzuconą skórę z dzika. Nosił płócienne spodnie i skórzane buty. Szedł spokojnie przez dziedziniec, który całkowicie pokryty śniegiem, stwarzał wizję jakby szło się przez czaplę lodową na dalekiej północy. Kapitan minął kolejną, tym razem wewnętrzną bramę i wszedł do budowli. W środku znajdowały się dwa korytarze i schody na dół. Korytarze prowadziły do komnat i sal przesłuchań i tortur, a schody; do lochów. Do kapitana podszedł mężczyzna ubrany w białą skórę z czarnym pasem. Był to zaufany zastępca komendanta.
- Panie kapitanie, więzień Misek wyjawił nad czym pracował przez ostatnie tygodnie. - Czy to jest to diabelskie pudło, które ukrywał w lochu?
- Tak jest! Dalej nie wiemy jakim sposobem dostawał potrzebne składniki, ale pracujemy nad tym. Samo pudło znajduje się w sali okazicielskiej.
- W takim razie idę je zobaczyć, prowadź.
Kapitan wchodząc do sali, poczuł okropne zimno. Przeszedł go dreszcz tak straszny, że miecz, który miał przewieszony przez pas, uderzył w ścianę obok.
- Lodowato tutaj. Zresztą jak wszędzie. Co my tu mamy. – kapitan podszedł do stołu, na którym stało pudło wielkości małego prosiaka. Było zamknięte, a z boku była do niego przytwierdzona mała dźwignia.
- Do czego służy ta dźwignia?
- Nie mamy pojęcia, właśnie teraz mistrz Hutesek, przesłuchuje Miska, by wyjawił do czego ona służy.
- Mam nadzieję – rzekł kapitan. – Że nie zabije więźnia.
- Obiecał, iż tego nie zrobi.
Kapitan wyszedł z sali i udał się do swej komnaty, przylegającej do wewnętrznej bramy. Być może tylko dlatego udało się kapitanowi przeżyć. Siadając przy stole, zobaczył swego zastępcę w drzwiach.
- Kapitanie! Właśnie mistrz Hutesek poprosił o skrzynię więźnia, pozwoliłem dać mu ją. Myślę, że więzień pokaże jak ona działa!
- Dałeś skrzynię więźniowi? – z krzykiem kapitan wstał od stołu i ruszył w kierunku swego zastępcy, ale nie zdążył dojść do drzwi, gdyż siła uderzenia jaką poczuł na sobie, odrzuciła go w stronę okna. Kapitan, swą zbroją wygiął pręty w oknie i wyleciał na dziedziniec, padając na śnieg. Zdążył tylko zauważyć, że całe więzienie wylatuje w powietrze. Ściany, skrzynie, narzędzia tortur; wszystko to lata pomiędzy płatkami śniegu.
Dwóch żołnierzy stojących przy zewnętrznej bramie podbiegło do kapitana, który powoli tracił przytomność.



- Powiada pan, że stracił przytomność? Nic już kapitan nie pamięta? – zapytał Siska siedzący obok.
- Nie – odpowiedziałem. – Nic więcej nie pamiętam. Ale kurwa takiego wybuchu, to ja nigdy nie widziałem! Ale nie ważne, ludzie, co to było. Ważne, że tu jest ciepło i można się spokojnie napić! Karczmarzu!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Adhar · dnia 29.10.2011 19:54 · Czytań: 816 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Usunięty dnia 30.10.2011 22:54
Skoro opowiadanie miało być w klimacie średniowiecza, skąd w nim współczesne wulgaryzmy? Zupełnie tu nie przystają. Poza tym, nie sądzę, żeby epatowanie taką ilością cośkolwiek wniosło, mnie odrzuciło. Sama historia wydawało mi się dość ciekawa, ale po kolejnym "urwaniu" darowałam sobie czytanie. Wydaje mi się, że w literaturze używanie słów wszelkich, powinno być uzasadnione.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty