Przejrzyste złoto - mariamagdalena
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Przejrzyste złoto
A A A
część 6 - noc się rozwija

Salonik pana Sorena był mały i wręcz przytulny, co zawsze wpływało dobrze na prowadzone w nim rozmowy.
Ciepłe barwy czerwieni, purpury i ciemnego pomarańczu oraz dość nieformalny wystrój sprawiały, że łatwo było się w nim odprężyć i uspokoić, a przy porannym letnim świetle przebijającym rozchylone zasłony, nabrać też nowych sił na kolejny dzień.
Kilkoma pstryknięciami nad drewnem Merimna zapaliła kominek i przyjemne ciepło przeniknęło podłogę i mury, aż po sufit pokoju, usuwając wieczorny chód typowy dla późnej jesieni. Strzepnęła poduszki, układając je w pozornym nieładzie na niskiej, szerokiej sofce typowej dla regionu w którym mieszkali.
Pan Soren lubił harmonijny, niewymuszony porządek, pod warunkiem, że utrzymywali go za niego inni. Ona zaś lubiła kręcić się po jego skrzydle niezależnie od powodu, dla którego miałaby to robić. Każdy pretekst był dobry.
Wiedząc o planach archonta na wieczór, zamierzała dobrze nastawić jego rozmówcę opierając się również na instynktach i upodobaniach. Pan Soren lubił cień i półcień, tak jak ona sama jasne, świeże światło. Ich gość natomiast wolał właśnie matowe blaski płomyków i żar kominka czy pieca, roznoszący po pomieszczeniach ciepły podmuch bezpieczeństwa. Nic dziwnego, z ilością magii którą na sobie nosił - zwłaszcza z ciałem pokreślonym do reszty we wzory i sigile - musiało być mu wiecznie, nieprzerwanie zimno. A co dopiero jesienią.
- Dziękuję - usłyszała za sobą głos maga. - Perfekcyjnie.
Nie wiedziała, czy to komplement czy nie. Ton nie wskazywał na nic.
Rzeczywiście, w opinii Sorena było perfekcyjnie, nastrój akurat do głębokich rozważań. Sam nie zrobiłby tego lepiej. I gdyby nie pewne ograniczenia łączące magię z seksualnością wykorzystałby choćby te budujące atmosferę umiejętności Merimny do lepszych rzeczy niż wojenne rokowania. Oczywiście nie z własnym eksperymentem.
Kolejny raz przemknęło mu przez myśl pytanie czy rzeczywiście był to stopień przygotowań odpowiedni dla szczerej i ufnej osoby, którą krok po kroku kiedyś miała być, ale odsunął tę kwestię. Z całą konsekwencją, chwilowo mu się podobało.
Z pojemniczka przy kominku wyjął długi jasny patyczek i odpalił go od trzaskających ogników. Płomyk chybotał się delikatnie, gdy mag znaczył nim małe kamionkowe pojemniczki, wypełnione płatkami kwiatów, żywicą i pewnie czymś jeszcze. Zapach marnoróży, gęsty i cierpkosłodki, powoli roznosił się po pomieszczeniu, dopełniając widoku trzech dużych bukietów - na etażerce, niskiej komodzie i parapecie - które Merimna ułożyła przed kilkoma dniami. Kolejne z głupich prezentów, okazały się jednak przydatne dla zachowania i wytłumaczenia tego dusznego, różanego nastroju.
Machnął jej dłonią w kierunku kredensowych drzwi. Chyba złapała o co chodzi, bo z miną mówiącą "no, przecież!" ruszyła szybko do drugiego pomieszczenia. Odłożył drewienko i poszedł za nią.
***
Merimna wiedziała już co się święci, chyba że było to bardziej niż nieoczywiste. Rytuał, skomplikowany i trudny miał się odbyć tej nocy, zapewne w związku z szalejącą wojną. Tu nie czuli jej jeszcze zbyt dosadnie, nie licząc trupów i zaginionych, w które od początku obrodziła. Nawet z najwyższej wieży, na którą wolno było dziewczynie wejść, nie dało się dostrzec choćby wrogiego punktu na horyzoncie. Z żadnych zakazanych kondygnacji wyżej - również.
Szeleszcząca, atłasowo-jedwabna szata pana Sorena mówiła jednak wyraźnie o ważnym zdarzeniu. Chyba, że te złote ornamenty miały tylko uświetnić nocną wizytę pana Satora, co nie było wykluczone - ale raczej mało prawdopodobne. No bo co niby mieli robić.
Poproszono ją o przygotowanie wina i z pewną dozą zaskoczenia, spostrzegła, że jest już nalane do karafki w jednej z kredensowych szafek i zatkane białym, kryształowym korkiem. Pan Soren musiał przygotować je sam. Być może - przemknęło jej przez głowę - potrzebował się znieczulić lub przekonać przed rytuałem, jakkolwiek nigdy tego nie robił. Merimna wiedziała jednak, że ona potrzebowałaby kilku - i to większych - kieliszków wina, zanim zdecydowałaby się doprowadzić do stanu, w jakim w czasie i po rytuale znajdowali się oni wszyscy.
Ta piękna, złocona szata z półpłaszczykiem otulającym barki, mimo niezwykłej urody wykonania, miała się jej już zawsze kojarzyć z jednym widokiem - agonii. Ranił ją każdy błysk tego złota, bo pod powiekami mieszało jej się z jaskrawym szkarłatem. A w tym wszystkim pan Soren, którego, gdyby nie uporczywa ciekawość, nie powinna widzieć w tym stanie - wyczerpany do granic możliwości, na chwiejnych nogach, kulejący na prawą stronę w stopniu przeszywającym ją bólem z każdym krokiem maga. Oczy zmrużone z wyczerpania, dawno już nie przypominały seledynu, puste i białozłote. Przód szaty odkryty w połowie, z piersią zalaną krwią. Opierając się o ścianę w próbach dotarcia do swoich komnat po pałacowych korytarzach, odgonił ją z furią, źle przyjmując jakiekolwiek próby pomocy czy troskę z jej strony. To bolało, tym bardziej że rzeczywiście nie mogła nic zrobić. Jak doczytała później, bo nie miał zamiaru jej tłumaczyć, dotknięcie go przyniosłoby jej śmierć na miejscu, jak od uderzenia błyskawicy. W tym agonijnym cierpieniu nie był słaby, nie był wcale bezbronny, ale dokładnie na odwrót. Wszyscy oni cierpieli - jak doczytała Merimna - bo ich ludzka powłoka nie mogła znieść takiej ilości magii. I nawet mocno modyfikowany pan Sator nie był od tego wolny.
Widok umierającego pana Sorena na zawsze wyrył się pod powiekami Merimny - pokryty krwią, z twarzą ściągniętą bólem i dłońmi drżącymi od nadmiaru środków stabilizujących, ale do tego sprowadzała się cała ich ścieżka, cała moc i egzystencja wysokiego maga - w jej oczach był w tym piękny.
Drzwi zamknęły się z delikatnym trzaskiem, przyprawiając jednak o wzdrygnięcie zatopioną w myślach dziewczynę. Kieliszek wypadł jej z ręki, rozbijając się w powietrzu tuż pod samą dłonią.
Pan Soren z pewnością to zobaczył.
- Przepraszam! - powiedziała szybko, zbierając odłamki.
Machnął dłonią, żeby położyła je na blacie.
- Nic się nie stało. Klasyczne stłuczenie klasycznego kieliszka.
No właśnie tak nie było, przynajmniej nie w opinii Merimny. Musiał widzieć jak doszło do wypadku.
- Ja go...
- Wiem - przerwał spokojnie. - Nie przeszkadza mi to.
Jej to przeszkadzało. W całej przeszłości magia była kartą przetargową istnienia, samego życia - jedynym, co dawało jej miejsce na tym świecie, ale też i jedną z tych rzeczy, które wyrzucały ją poza krąg społeczności. Jeszcze długo miało do niej nie dotrzeć, że nie było nic złego w tym, że kieliszki wybuchają w powietrzu zamiast spaść na podłogę. Albo w tym co umiała zrobić z ludźmi.
Wiedziała jednak, że gdy przestanie się siebie bać, droga do nauki pożytku z tych umiejętności stała przed nią otworem. Myślała, żeby zająć się tym chociażby dla pana Sorena, być może jej siły kiedyś byłyby mu potrzebne - ale na ten moment nieopanowane ataki paniki powstrzymywały ją konkretnie przed takimi decyzjami.
Mag przysunął do siebie odłamki, układając je powoli w formę kieliszka. Przesunięcia palcami po brzegach szkła, łączyły krawędzie w rezultacie władzy nad materią. Nierówności i miejsca, gdzie brakowało najmniejszych drobinek zasklepiały się równie samoistnie według samego wyobrażenia, o którym nie musiał specjalnie myśleć. Działał odruchowo i naturalnie już czuł je pod opuszkami jakby w projekcji umysłu.
Po chwili w palcach archonta prezentował się przedmiot nie mniej idealny niż ten stojący na tacy.
Przykład dobrego użycia siły równie destrukcyjnej jak jej własna, o tym pomyślała Merimna.
Mgnięcie wspomnień wróciło samo.
***
- Mogę? - spytał retorycznie. - Weź sobie przyciśnij tę szmatkę, żebyś się czuła pewniej.
Trzymała przy piersiach zwinięty płaszcz, starając się nie poruszyć.
Zimne palce przesuwały się na jej plecach dokładnie po liniach ran bez niepotrzebnych czułości czy spadania na boki.
- Nie myśl o mnie, chcę cię tylko pozaleczać. - Łagodny ton, bez większych emocji - Jak by to świadczyło o mojej osobie, gdyby ktoś to zauważył? Jeszcze rozpowiedzą, że cię maltretuję i tyle będe z tego miał...

***
- Chcesz? - głos archonta powtórnie wyrwał ją z zamyślenia.
Mag nalał wino do dwóch kieliszków po czym odstawił karafkę na tacę.
- Nie - odpowiedziała szybko. Za szybko. - Przecież to dla pana Satora.
Coś w jej głosie nie spodobało się Sorenowi. Seledynowe oczy spojrzały na nią uważnie.
- Czy ty myślisz, że ono jest zatrute? - spytał trzeźwo.
- Przepraszam.
Pomyślała dokładnie o tym. Pan Soren obracał kieliszek w palcach.
- I myślisz, że dałbym ci truciznę?
Nie chciała odpowiadać. Czekał. Nie zaprzeczyła mu.
- Dlaczego.
Ton nie był ostry ani rozczarowany. Był w nim uważny spokój. Zwyczajnie prosił ją o rozwinięcie kwestii jakby przez podsunięcie słowa w ich naturalnej rozmowie.
- Bo mam paranoję - powiedziała z wyraźnym zmęczeniem.
- Nie chcesz mi powiedzieć, dobrze. Uszanuję to.
Miało być tylko gorzej.
- Pierwsze skojarzenie?
Pokiwał głową.
- Jest wojna, trudne warunki. A jeśli się panu znudzę? Albo uzna pan, że czas zakończyć eksperyment? Może będę nie dość dobrym obiektem? Przecież mi pan wprost nie powie... Przepraszam.
- Rozumiem - powiedział cicho, bez naleciałości niepotrzebnych uczuć.
- Masz taki obraz mnie? - spytał dla upewnienia.
- Przepraszam - powiedziała, odwracając się i chowając głowę w dłoniach. Nic innego nie miała mu do powiedzenia. Nic innego tu nie pasowało.
- W porządku. I tak jest lepszy niż większości ludzi. Potrzebujesz... potrzebujemy więcej czasu, to wszystko.
Zastanawiała się czy to ton uspokojenia czy tylko rzeczowy ton naukowca. Rozmawiać z obiektem pracy.
Odstawił swój kieliszek. Otworzył drzwiczki szafki i wyjął inny, o połowę mniejszy.
- Być może zbyt dużo od ciebie wymagam - powiedział, wracając do niej wzrokiem. - Tyle zaufania - zastukał paznokciami w pełne naczynie - powinno zmieścić się w przyszłym mistrzu magii lub generale. Nigdy nimi nie będziesz. I dobrze.
Wino zabłyszczało przejrzyście, uniesione w wąskich palcach.
- Być może to nie twoja miara, masz dużo mniejsze serce - przelał część wina do małego kieliszka, tak by napełnić go w tradycyjnych trzech czwartych - i mieści się w nim dużo mniej, choć i tak jest pełne...
Wpatrywała się w jego ruchy, mówił i do niej, i do siebie.
Spiczasta dłoń ujęła szklaną nóżkę i podała jej "mniejszą miarę".
- Wypij.
Biorąc naczynie, Merimna spojrzała na niego z ukosa. Roześmiał się na widok tej obrażonej miny.
- Nie spytasz czemu nie spróbuję pierwszy?
Odpowiedziało mu pełne szacunku fuknięcie.
- Może być pan odporny.
Pokiwał głową ze zrozumieniem, opanowując uśmiech.
- No już, do dna.
Uniosła kieliszek do ust na tyle tylko, by zamoczyć język.
Palce archonta niespodziewanie przechyliły naczynie, wlewając jej zawartość niemal wprost do gardła. Co za pomoc.
- Będziesz po tym dobrze spać - powiedział, przytrzymując szkiełko.
Myślał, że go opluje, ale krztusząc się wypiła do końca.
- Widzisz, nie bolało - powiedział, wyciągając jej kieliszek z rąk zanim wysadziłaby i ten. - Dobranoc, Merimna.
Ostry wzrok dziewczyny złagodniał na widok uniesionych w karcącym pytaniu brwi. Etykieta nie przewidywała rzucania archontowi obrażonych spojrzeń. Tym bardziej, jeśli Merimna chciała być dobrym eksperymentem. Postarała się uśmiechnąć.
- Dobranoc, proszę pana.
Odpowiedział jej uśmiech - teraz było poprawnie.
Wychodząc zastanawiała się nad ostatnimi słowami pana Sorena. Najwyraźniej chciał mieć pewność, że nie będzie podsłuchiwała z kuchni jego rozmowy z panem Satorem. Miała też nie pętać się po domu podczas rytuałów, nie pomagać i nie zamartwiać. Najprawdopodobniej też nie widzieć go w tym udręczonym stanie "po".
Rozmyślania urwały się szybko - gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki, jak dobry eksperyment, zasnęła natychmiast.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mariamagdalena · dnia 04.11.2011 09:55 · Czytań: 480 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Komentarze
Elatha dnia 08.11.2011 09:23
Intrygujący fragment. Podoba mi się. Muszę jednak znowu od początku wszystko przeczytać, bo mam wrażenie, że coś mi umyka. Ale czekam na kolejne fragmenty :).
Pozdrawiam :).
mariamagdalena dnia 08.11.2011 11:03
ten fragment będzie troszkę rozjaśniony następnym, dalszą częścią nocy ;) ale na to trzeba moment poczekać ;)
zawsze tez można mnie dopytać ;)
zastanawiam się jak "podejdzie" Ci Frey, o którym będzie więcej zaraz potem :)
pozdrawiam
Elatha dnia 11.11.2011 10:36
Bardzo jestem ciekawa, co przygotowałaś dla Freya :). Czekam niecierpliwie :).
Almari dnia 11.11.2011 21:33
To chyba najciekawsza część, do tej pory. Wciągnęłam się i mam wrażeniem, że tutaj ilość niedopowiedzeń została staranniej wyważona. Jest akuratnie. Intryguje kwestia, do czego Merimna jest potrzebna Sorenowi, i jakim eksperymentem jest. Również rytuały magów są niezwykle obrazowe. A na koniec dodam, że najbardziej zwizualizowałam sobie moment składania kieliszka w jedną całość ;)

Pozdrawiam
mariamagdalena dnia 12.11.2011 01:45
dzięki Almari :)
kolejna część idzie dalej w noc, trochę bawię się konwencją. a później - właśnie myślę jak to pokroić na kawałki - ale na pewno wskrzeszanie Saruela :) Merimna - hm, powolutku sytuacja będzie się odsłaniać. ale najbardziej jest mu potrzebna do zakrzyczenia pewnych własnych tendencji, jakkolwiek wybrał kogoś, kto przydaje się w większym stopniu. to na wszelki wypadek - i podświadomie wybór jej osoby, jako eksperyment, ma to drugie dno. w dalszej części Merimna powie to prawie wprost, choć absolutnie nie powiąże tego z rzeczywistą intencją Sorena. czasami przypadkowo trafia się w samo sedno i dalej nie wie się o co chodzi... ;)
cieszę się, że polubiłaś fragment ze szklanką. powolutku nadchodzi moment, gdy ujawni się druga strona tej siły. ale na razie ćśśśś... ;)

Elatha - wyraziste wspomnienie! i oczywiście obrazek do linka ;) o Freyu będzie w ponastępnym odcinku. zastanawiam się jak go tu bezboleśnie wcisnąć, żeby nie przeciąć całości jednym wielkim flashbackiem. chyba potnę te retra pomiędzy odcinki albo jeden odcinek poświęcę na samo retro na kilka lat sprzed wydarzeń, ukazujące trochę początków stanu obecnego - to jeszcze do wyważenia :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty