Mało ważne… - julanda
Proza » Obyczajowe » Mało ważne…
A A A


Niezapisane historie umierają. Zasypiają z pamięcią tych, którzy je poznali. Jeśli jednak podaruje się im kształt w sieci ze słów, zaczynają dojrzewać i tworzyć wraz z wyobraźnią czytelników.
To, czego doświadczamy w przygodzie, jaką jest życie, zapisuje się na różnej skali, od drobiazgu, po wielkie wydarzenia, od zwyczajnych spraw, po bohaterstwo. Światło, którym oświetlimy opowiadaną historię, to już sprawa pory i miejsca, z którego zaczniemy opowieść.

Mazurek z pomarańczową polewą, najsmaczniejszy ze wszystkich, czekał obok innych świątecznych wypieków na górze starej szafy. Aby dostać się do ciasta przykrytego wykrochmalonymi ściereczkami, Julka musiała wejść na krzesełko. Czekała, aż pani Michalina jej zaproponuje poczęstunek. I chociaż zdjęcie ciężkich blaszek z takiej wysokości było dla ośmiolatki niełatwe, jednak zawsze dawała sobie radę. Nikt nie potrafił tak przyrządzić wielkanocnych łakoci, jak starsza pani.

Odkąd dziewczynka sięga pamięcią, pani Michalina zawsze mieszkała w pokoju na zapleczu dużej stołówki. Spędzały razem całe godziny, kiedy Julce nie wolno było iść do przedszkola z powodu przeziębienia, a mama nie mogła z nią zostać w domu. Wtedy staruszka stawała się przyszywaną babcią. Potrafiła cierpliwie czytać kolejny raz tę samą bajkę, którą dziecko znało na pamięć i jak to się zdarza, nie pozwalało opuścić nawet fragmentu.
Na metalowym inwalidzkim balkoniku, z ułożoną dla wygody deską, dziewczynka inscenizowała przedstawienia z udziałem maskotek, które od czasów przedwojennych starsza pani przechowywała w komodzie. Czasem grało stare radio, a chrypiący dźwięk głośnika zza pożółkłego płótna wydawał się Julce głosem z innego świata. Czarnobiałe zdjęcie w przykurzonej ramce intrygowało. Później dowiedziała się, że to Pola Negri, a przy okazji starsza pani zaczęła opowiadać dziewczynce swoje życie.

Dla Julki świat pani Michaliny zaczął się w chwili, gdy usłyszała pewnego popołudnia jej krzyk i sygnał karetki pogotowia. Niefortunny upadek zamknął życie starszej pani w jednym pokoju do ostatniego dnia…

Zasłużona Singerowska maszyna do szycia przykryta tkaniną w kolorowe wzory działała jak nowa. Dziewczynka nieraz poplątała nitkę, ale staruszka miała dużo cierpliwości. Kiedyś sama wychowywała córeczkę i to o niej Julka lubiła słuchać. Postać dziewczynki malującej na szkle, o pięknym głosie i pszenicznych włosach, czasem przychodziła do niej w snach. Umarła na tyfus w wieku trzynastu lat i pogrążyła rodziców w rozpaczy, niczym Urszulka z Czarnolasu.

Dziś w pamięci dorosłej Julki czas spędzony z panią Michaliną to ważne wspomnienia. Mają kolory, zapachy i dźwięki, nawet wilgoć jesieni jest taka wyraźna, bo w skali świata dziecka wszystko ma inny wymiar.

Kiedy na święta zamykano stołówkę, staruszka zostawała sama. W jednym pokoju, bez telefonu, z długim korytarzem prowadzącym do łazienki, przez który musiała przejść przy swoim wysłużonym balkoniku. Dziewczynka zaglądała do niej kilka razy w ciągu dnia, czasem wystarczyło coś przynieść lub podać. Czekała również przed łazienką, w czasie, gdy starsza pani korzystała z kąpieli. Śliska podłoga wciąż budziła tamto przerażenie…

Czasem Julka oglądała duże zdjęcie rentgenowskie i uważnie przyglądała się gwoździom, którymi jakiś chirurg zbił biodro pani Michaliny.

Bożonarodzeniowe drzewko, jak co roku wcześniej przynosił daleki kuzyn. Dziewczynka ubierała je pod dyktando swojej przyszywanej babci, a największą radość sprawiało układanie anielskiego włosa, przypinanie prawdziwych parafinowych świeczek. I właśnie te świeczki pewnego razu przyczyniłyby się do nieszczęścia. Niewiele brakowało, a Julka już dziś może by nie mogła opowiadać tej historii. Choinka zapaliła się w jednej chwili, płomienie lizały gobelin na ścianie. Ile razy można było przebiec długi korytarz ze szklanym wazonem? Może to dobry anioł w tamtej chwili sprawił, że dziecku udało się ugasić ogień? Zawsze pozostanie tu coś z tajemnicy.

Sen zamieniał się w koszmar. Dziewczyna biegła przez ciemnie miasto, aż zatrzymała się przy wielopiętrowym budynku, dotknęła przycisk domofonu.
- Pomóż mi… - głos starszej pani był metaliczny i zmęczony.
Długie schody zdawały się nie mieć szczytu, wciąż zakręcały wyżej i wyżej. Chłód odrapanych ścian przerażał Julkę, czuła, że to nie jawa, chciała, aby sen się skończył.
Kiedy znalazła się na górze, nie mogła otworzyć drzwi. Poczuła w dłoni ciepło drewnianego różańca… „Zdrowaś Mario, łaskiś pełna…” – szepcząc modlitwę wsunęła różaniec pod drzwi, nic więcej nie mogła zrobić.

Kościół Kapucynów łykał ciszę, organy umilkły chwilę wcześniej. Dziewczyna weszła do zakrystii, położyła na stoiku wypominkową karteczkę. Od lat pamiętała, była jedyną osobą, która mogła pamiętać, czuła, że jest to winna dziewczynce o pszenicznych włosach.

Wrocław kąpał się w zieleni. Grupa szła spacerkiem w kierunku miejsca spotkania. Umówieni za godzinę z przyjaciółmi rozmawiali o życiu, prozie i poezji.
- Co tak naprawdę jest ważne? – Julka zastanawiała się głośno i zaczęła opowiadać zdarzenie, które nauczyło ją istotnej rzeczy, tego, że tak naprawdę nic nie jest ważniejsze od drugiego człowieka.

Początek ósmej klasy. Następnego dnia miał być sprawdzian z fizyki. Ale to popołudnie dwie przyjaciółki z klasy spędziły razem na długim spacerze wzdłuż rzeki, starym zarośniętym żółciejącą trawą wałem. Na samym końcu między drzewami szarzały zmierzchem kontury cmentarza.
Z drugiej strony nad miasteczkiem górowała dzwonnica. Ten widok Julka zachowa w pamięci jak obraz. Dziewczyny usadowiły się w trawie, przysiadając na podręcznikach, aby nie zmarznąć. Czy wiedziały, że za kilka lat rozdzieli je tysiące kilometrów? Pewnie rozmawiały o przyszłości, ale dziś już nie pamiętają. Trzeba było wracać, po drodze zajrzeć do starszej pani, a wieczór przyszedł wcześniej, jak to bywa jesienią. Pani Michalina leżała podparta wysoko na poduszkach. Poprosiła, aby tym razem Julka usiadła bliżej, na krześle tuż przy jej głowie. Stara lampka rzucała mgliste światło na kolorowo utkaną kapę, którą było przykryte łóżko.
Dziewczyna niecierpliwiła się coraz bardziej, wciąż otwierała książkę do fizyki.
- Muszę już iść – wyszeptała – jutro mam sprawdzian.
- Dziecko, posiedź jeszcze, tamto jest tak mało ważne… tak mało ważne. – Słowa starszej pani nie docierały do Julki, nie rozumiała. Jutro przecież musi być w szkole.

- … nigdy nie zapomnę tamtego wieczoru. Wtedy widziałam ją po raz ostatni. – Julka kończyła opowiadać. Popatrzyła na dziewczyny, które słuchały z ciekawością i dodała – a może kiedyś o tym napiszę? – Tak, czuję, że powinnam.

Wrocław pachniał pełnią lata.

O wielu rzeczach Julka nie wspomniała w swoim opowiadaniu. Nie pojawił się domek dla lalek z drewnianych pudełek po zapałkach, które pani Michalina zbierała od znajomych. Nie ma też srebrnej podkowy, dotąd wiszącej na ścianie, a którą dziewczynka dostała „na szczęście”, jak też tajemniczego pana. Pojawiał się raz w roku jesienią i przywoził jej czekoladki w złotych papierkach. Czy to było ważne? Wszystko w życiu ma puentę, gdzie prowadzą pojedyncze dni wypełniane po brzegi tym, co się wydarza.



©Inesa Kruszka

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
julanda · dnia 10.11.2011 08:55 · Czytań: 1707 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 22
Komentarze
JaneE dnia 10.11.2011 11:40
Witaj, Julando. Bardzo ładna historia. Taka refleksyjna, jesienna.

Myślę, że ludzie których spotykamy, zawsze zostawiają ślad w naszym życiu. Nawet ci, który przynoszą smutek, kiedyś okazują się być cennym doświadczeniem.
Warto pamiętać. Chłonąć zapachy, kolory, dźwięki. Gdy przebiegniemy przez życie zbyt szybko, kiedyś w pamięci pozostaną tylko rozmazane, bure plamy.
julanda dnia 10.11.2011 13:09
:) Ładnie to powiedziałaś JaneE, "brudne plamy". Szkoda, że nie zawsze mamy wpływ na tempo życia i stajemy się bezradni. Bezsilni wobec decyzji, na którymi nie można postawić kropki...
Pozdrawiam serdecznie!
mariamagdalena dnia 10.11.2011 14:06
z całej historii trafił do mnie najbardziej sam początek:
Niezapisane historie umierają. Zasypiają z pamięcią tych, którzy je poznali. Jeśli jednak podaruje się im kształt w sieci ze słów, zaczynają dojrzewać i tworzyć wraz z wyobraźnią czytelników.
to prawda, w formie już trochę truizmu, ale warto sobie postawić czasem coś z taką jasnością
sama historia - popłynęła, przepłynęła

także fragment italikiem do mnie trafił
ważne w życiu są pewne rzeczy, ale nie te, które wskazuje nam codzienność
małe rzeczy jednak są też ważne, bo w tych czasach nie sposób zawsze wybierać "większe wartości" nie narażajac się na wielkie straty - proporcjonalne lub nie, do świata danej osoby
tu straty Julki byłyby obiektywnie niewielkie - ale na poziom jej świata, nie mogła ich zlekceważyć, sama musiała być zlekceważona - prawidłowo wg wielkich wartości, nieprawidłowo wg wymagań zewnętrznych - kogo w szkole obchodziłby powód jej nieprzygotowania? zwłaszcza taki?
ech, nie lubię tego świata... :shy:
patrzę jak młodsi ode mnie, bardziej "tutejsi" niż ja, gubią się w wymaganiach, oczekiwaniach i wyborach podobnie jak Twoja bohaterka
bardzo realistyczny tekst, zwłaszcza jeśli rzeczywiście "na faktach"...
julanda dnia 10.11.2011 18:55
:) Witaj MM! Kiedy Julka opowiedziała tę historię, poczuła, że zamknęła pewien rozdział w życiu. Kiedy jednak przeczytała Twój komentarz, w jednej chwili podmuch wiatru uchylił furtkę... Nic tak naprawdę się nie skończyło, trwa nadal. Może Julka chciała się uwolnić od wspomnień, z pewnością nie jest to jedna historia, o której chciałaby napisać.
Dziękuję, pozdrawiam, buziak!
gabstone dnia 10.11.2011 20:38
Z jednym się nie zgodzę. Niezapisane historie nie umierają Julando. Może tracą kształt, może przygasną gdzieś na progu, ale zawsze zostają w nas. Nawet kiedy nie pamiętamy, każda z nich nieodwracalnie coś w nas zmienia. Myślę, że kiedy coś przemija, zbiera za każdym razem jakąś cząstkę nas. Ale to zawsze pozostawia ślad. bo mimo, że zabiera, to za każdym razem coś daję. I własnie to nie da się ubrać w słowa.
I niesamowicie zazdroszczę Ci tego, że można poczuć w Twoim pisaniu każdy zapach, każdy obraz można zobaczyć. Malowanie słowem to piękna umiejętność.
Pozdrawiam
Figiel dnia 10.11.2011 20:45
Rozumienia rzeczy małych są różne. Słusznie zauważyła MM - strata obiektywnie niewielka - wcale taką dla Julki nie musiała być, bo wszystko zależy kto i z jakim doświadczeniem określa wagę rzeczy. Mam wrażenie, że im dalej idziemy w życie, tym częściej rzeczy ongiś ważne stają się nieistotne, a to co nie było ważne nabiera znaczeń.
Myślę, że uświadomienie sobie, że "nic nie jest ważniejsze od drugiego człowieka" jest przejawem dojrzałości emocjonalnej i czasem zdumiewam się czemu cały świat stara się przekonywać, że to oczywiste brednie, bo człowiek, owszem jest ważny, ale sam dla siebie.
Oj, zrzędzę starczo :)
Pozdrawiam
julanda dnia 10.11.2011 21:10
:) Gabstone, myślałam o czasie, kiedy nas już nie będzie, tak jak pani Michaliny... Julka zdążyła napisać, ale jeśli historia przejdzie na drugą stronę z człowiekiem... Wiem, ile nie usłyszałam od mojej babci, a dziś już to niemożliwe... Również z dziadkiem odeszły rodzinne historie, nigdy ich nie przyśnię, chociaż dopisuję wątki, jednak się urywają. :( Dziękuję Aniu, że przeczytałaś, pozdrawiam!

Figielko, Masz absolutną rację, miło mi, że zajrzałaś, dziękuję i pozdrawiam ślicznie!
Usunięty dnia 10.11.2011 22:11
Pięknie tworzysz klimat opowieści. I Wrocław ciągle w Twoim sercu ;)
Pozdrawiam cieplutko.
CelinaDolorose dnia 11.11.2011 11:07 Ocena: Świetne!
Piękny i trudny temat poruszyłaś, julando!
Tak to już jakoś jest na tym świecie, że późna starość najlepiej potrafi porozumieć się z wczesną młodością.
Rodzice są zawsze gdzieś pomiędzy - w biegu, w wolnej chwili, próbując narzucić swoje reguły, do których należy się dostosowywać.
Z dziadkami, nawet tymi przyszywanymi (a może właśnie zwłaszcza takimi, którzy adoptują cudze wnuczęta, ponieważ ich własne nie są z różnych przyczyn obecne w ich życiu) jest tak, że mają w sobie niewyczerpalne pokłady cierpliwości, życiową pokorę, łaskawiej i z pobłażliwym zrozumieniem patrzą na młodość, która wciąż czegoś chce, dokądś się wyrywa, miota targana uczuciami i porywami serca, wierzy w szlachetne pobudki i buntuje się przeciwko światu.
Zawsze w takich przypadkach na myśl przychodzi mi stary kocur, wylegujący się gdzieś w cieple i młode, głupie kociątko, które obskakuje go ze wszystkich stron, podgryza, drapie zapamiętałe w swojej młodzieńczej igraszce - a on pozwala na wszystko, wybijając rytm ogonem i cierpliwie przyglądając mu się spod oka, by nie zrobiło sobie jakiejś krzywdy we własnym rozbrykaniu.
Ale prawdą też jest, że te dwie siły - młodość i starość dopełniają się, są sobie w równym stopniu potrzebne i obydwie odnoszą korzyści w tej relacji. Nie jest tu tak, że tylko jedna strona bierze.
Twój text jest tym bardziej poruszający, że jest napisany na poziomie kobiecej estetyki. Wyzwalasz lawinę emocji, wspomnień.
Przywołałaś do mych myśli obraz mojej własnej babci i zakręciła mi się łza w oku bo wiele tu zbieżności z moją własną przeszłością.
Jestem Ci wdzięczna za tą historię.
julanda dnia 11.11.2011 12:23
... dziękuję Celinko, Twoje komentarze są niesamowite. Przyznam się, że poruszyłaś we mnie kolejną wrażliwą warstwę emocji. Czyż nie tak właśnie, chwila po chwili rozkwita drzewo duszy?
Pozdrawiam serdecznie!
Szuirad dnia 11.11.2011 12:33
"Niezapisane historie umierają." - prawda tego zdania od razu przykuła mnie do tego tekstu.
"pani Michalina jej zaproponuje poczęstunek" chyba zgrabniej będzie "pani Michalina zaproponuje jej poczęstunek"
"Wszystko w życiu ma puentę" Ale jak często dla ogromnej części tego wszystkiego puenty tej nie zauważamy. Cóż może po nas ktoś to dostrzeże?
Podobało się Pozdrawiam
wykrot dnia 11.11.2011 19:03
Historia fajna. Niby banalna, jednak niosąca jakieś przesłanie. Ja odbieram go jednak trochę inaczej niż to, co prezentują komentarze. Bardziej uderza mnie niezbyt akcentowane przesłanie, jak to niby przypadkowe zdarzenia mają (mogą mieć?) duży wpływ na dalszy los, na przyszłość. A może to wpływ tego, że sam chciałbym to ukazać w swojej "pisaninie"?

Tym niemniej mam taką uwagę. przeczytałem kilka razy ten fragment:
Cytat:
Mazurek z pomarańczową polewą, najsmaczniejszy ze wszystkich, czekał obok innych świątecznych wypieków na górze starej szafy. Aby dostać się do ciasta przykrytego wykrochmalonymi ściereczkami, Julka musiała wejść na krzesełko. Czekała, aż pani Michalina jej zaproponuje poczęstunek. I chociaż zdjęcie ciężkich blaszek z takiej wysokości było dla ośmiolatki niełatwe, jednak zawsze dawała sobie radę. Nikt nie potrafił tak przyrządzić wielkanocnych łakoci, jak starsza pani.

i nie wiem, czy w końcu Julka została poczęstowana przez starszą panią, czy poczęstowała się sama.
:)
julanda dnia 11.11.2011 19:56
Witaj, Szuirad, tak, jak wspomniałam już w innym komentarzu, to z każdym kolejnym uchyla się już, jak mi się zdawało, zamknięta furtka... Dziękuję, pozdrawiam!

Wykrot:), wytłumaczyć mogę, ale to nie usprawiedliwi przyczyny pytania, czyli cytowanego fragmentu. Pani Michalina proponując Julce poczęstunek, jej samej powierzała tę czynność. Poruszała się z trudem przy wspomnianym balkoniku. Pomyślę, dziękuję w imieniu Julki, pozdrawiam! :)
Darksio dnia 11.11.2011 20:50
Julando. Przeczytałem z największą przyjemnością. Z największą! Nie będę zwracał uwagi na tak małostkowe sprawy, jak szyk wyrazów i tym podobne nieistotne historie. Ciepły, piękny tekst. Dzięki takim tekstom, ludzie odnajdują drogę, której nie wolno zgubić, bo jeśli się ją zgubi, to pozostaje pustka. Wiem, że Julka nie była zbyt młoda, aby docenić to, czego doświadczyła. Prawda Julando?
julanda dnia 11.11.2011 21:24
:) Darksiu, ja Ci bardzo, bardzo dziękuję za te słowa! Zastanawiałam się, czy opowiedzenie takiej historii kogoś zainteresuje, w świecie, w którym nie brakuje wydarzeń "nie z tej ziemi", a autorzy kreują bohaterów na indywidualności.
Darksiu, serdeczny ścisk ;) od Julki!
zajacanka dnia 12.11.2011 19:12 Ocena: Bardzo dobre
Potrafisz zaczarowac, julando! To jest historia o CZLOWIEKU. I wcale nie Malo wazna. Jest na tyle prawdziwa i przejmujaca, ze zostawiam teraz tylko krotki komentarz i lece dzwonic do mojej Pani Michaliny, zeby nie bylo za pozno.
a
Wasinka dnia 12.11.2011 19:18
Julando, nie będę się rozpisywać, bo opowieść uwięzła mi w gardle wzruszeniem. Jest prawdziwa i pełna - w odczucia, poruszenia zmysłów. Czytając, siedzi się w środku tekstu, czując, widząc.
Pozdrowienia ciepłe zostawiam.
julanda dnia 12.11.2011 20:49
Aniu i Aniu :) dziękuję całym sercem...
gabstone dnia 12.11.2011 22:23
Tak wiem, o co ci chodzi: "czego nie ma na papierze, co nie zostało opowiedziane i utrwalone, tego nie ma w ogóle"
Ale chodziło mi tylko o to, że każda nawet tylko opowiedziana historia po prostu się staje... I nawet zapomniana, po prostu była...
julanda dnia 13.11.2011 14:04
:) Masz rację, Aniu, pozdrawiam niedzielnie!
Poke Kieszonka dnia 14.11.2011 07:00
:)nie powiem Ci ile razy czytałam, bo ktoś powie, że to już obsesja:yes:;) łkałam ze wzruszenia ulało się morze łez:yes: człowiek i jego problemy, człowiek i jego szukanie:yes: tak kojarzę ten tekst nieco szerzej choć historia dotyczy jednej bohaterki to wydaje się być symbolem wielu:yes: - no i powiedz Julando tak abstrahując od tematu jak można nie kochać Wrocławia?:yes:Serdeczności z mojej kieszonki:)
julanda dnia 14.11.2011 19:19
...Poke, aż nie wiem, co powiedzieć, jeśli łezki, to myślę, że piękne, taki dobry deszcz w duszy, na zorzę rozpiętą uśmiechem.
Wrocław, ależ tak! :)
Buziaki!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty