Poniedziałek. Miałem rozpocząć pisanie powieści, ale zaczynanie nowych spraw od poniedziałku przynosi przecież pecha. Cóż... nie mogłem kusić losu.
Wtorek. Otworzyłem zeszyt i próbowałem coś napisać, ale długopis odmówił mi posłuszeństwa. Poszedłem do kiosku i kupiłem kilka nowych, lecz po powrocie do domu przeszła mi ochota na pisanie.
Środa. Zacząłem zastanawiać się nad pierwszym zdaniem powieści. W ten sposób przeszedł mi koło nosa cały dzień.
Czwartek. Już miałem zabrać się do pisania, gdy zjawił się kolega. Wspólnym wysiłkiem opróżniliśmy parę butelek. Po wyjściu kumpla myślałem już tylko o spaniu.
Piątek. Wstałem w samo południe. Nie miałem ochoty na nic. Wieczorem zacząłem myśleć o spotkaniu długopisu z kartką, ale przypomniałem sobie, że jest to trzynasty dzień miesiąca i, ze zrozumiałych względów, nic nie napisałem.
Sobota. Literaci też mają prawo do wolnych sobót!
Niedziela. Zamiast natchnienia zjawiła się znajoma. Tak się złożyło, że nie tylko ręce miałem zajęte. Gdy kobieta opuściła mieszkanie, zacząłem myśleć o moim poniedziałkowym pisaniu. Nie trwało to jednak długo, ponieważ przypomniałem sobie, że zaczynanie nowych spraw od tego dnia przynosi przecież pecha!
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
adamwozynski · dnia 23.11.2011 19:57 · Czytań: 588 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 12
Inne artykuły tego autora: