Wszyscy mówili jej, że oszalała. No bo jak można uważać, że od wielu lat jest się martwym jednocześnie chodząc, jedząc i śpiąc jak każdy normalny i -co najważniejsze- żywy człowiek? Ona każdą próbę przemówienia jej do rozsądku przerywała po sekundzie stwierdzeniem "hej, chyba ja najlepiej wiem co się ze mną dzieje, nie?". W obliczu tak wielkiej niechęci do wszelkich dyskusji i jakichkolwiek prób pomocy, zainteresowana szybko została przez wszystkich znajomych i nieznajomych, bliższych i najbliższych uznana za najprawdziwszą w świecie wariatkę. Zaraz po tym, jak świat odkrył tę wielką prawdę bądź nieprawdę, Zainteresowana z minuty na minutę zaczęła tracić liczne dotąd grono przyjaciół- zarówno w życiu prawdziwym jak i na facebooku. Po dwóch miesiącach od otrzymania miana szalonej nawet jej postać na farmville została skasowana, z kolei na zombie lane otrzymała dożywotnie premium account, jednak nie wiadomo czy twócy gry jej uwierzyli czy po prostu uznali, że to od wielogodzinnego grania jako pogromca zombie Zainteresowana tak bardzo wczuła się w swoją rolę. Jej to jednak nie zrażało, wręcz przeciwnie, cieszyła się, że wreszcie odczepiła się od niej ta cała banda lizodupów i napaleńców wciąż czyhających na jej wątpliwą cnotę. Cieszyła się, że teraz może w spokoju pałętać się po tym szalonym świecie bez wianuszka koleżanek wokół siebie oraz smrodliwego ogona adoratorów.
Jej "wstrząsająca" (jak określił to jakiś szurnięty redaktor naczelny) historia szybko została podłapana najpierw przez lokalne, potem krajowe a nawet zagraniczne media. Specjaliści wszystkich dziedzin i narodowości chętnie wypowiadali się na jej temat, siląc się na mądre zdania udowadniające, że nie życie za życia jest niemożliwe. Fanki Edwarda Cullena uważały odwrotnie, jednocześnie rozpaczając nad tym, że jedyny dowód na to, iż ich ukochany może istnieć jest płci żeńskiej. Część z nich oczywiście zasypywała Zainteresowaną dziesiątkami maili (oraz mainstreamowych listów w przypadku samozwańczych hipsterek) z prośbami o spotkanie oraz deklaracjami chęci rozpoczęcia związku damsko-damskiego.
Udało jej się również zostać bohaterką kolejnej kampanii wyborczej. Część polityków publicznie potępiła jej osobę, część obiecała, że pod ich rządami powstanie ustawa gwarantująca specjalne ulgi podatkowe i koszyk zdrowotny dla osób o "wątpliwej żywotności". Obrońcy krzyża zażądali otworzenia grobów wszystkich poległych pod Smoleńskiem natomiast Jarosław Kaczyński na jednej ze swych konferencji prasowych filozoficznie zapytał "Czy można być martwym za życia? Nie sądzę, ale wiem, że opodatkowanie wszystkich martwych osób umożliwiłoby rządowi wybudowanie ogrzewanego chodnika przed sejmem, dlatego powinniśmy porzucić dyskusje na temat prawdopodbieństwa stanu Pani Zainteresowanej i zwrócić uwagę na to, że za rządów PiS wszystkie trupy dobrze wiedziały gdzie jest ich miejsce." Kościół odmówił komentarza w tej sprawie natomiast Janusz Palikot zaproponował Zainteresowanej trzecie miejsce na swej liście wyborczej w najbliższych wyborach.
Jak na to wszystko reagowała sama Zainteresowana? Trzeba przyznać- kompletnie bez życia. Całkowicie obojętna na sprawy życia doczesnego (które w jej mniemaniu już jej- jako osoby martwej- nie dotyczyły), skupiała się teraz na tym, na co (jak sama mówiła do siebie, bo nikt ze znajomych nie chciał z nią gadać ona natomiast nie chciała rozmawiać z tymi, którzy słuchać chcieli, czyli mediami) za życia czasu nie miała. Czytała książki, uczyła się nowych języków oraz wreszcie opanowała umiejętność grania na pianinie. Ponadto wiele malowała, a że zwykle wartość obrazów rośnie po śmierci artysty, to- ze względu na jej niejednoznaczną żywotność- wszystkie jej prace osiągały gigantyczne wartości i sprzedawały się jak ciepłe bułeczki. Dzięki temu Zainteresowana szybko stała się osobą obrzydliwie bogatą, a że- w odróżnieniu od innych martwych artystów- wciąż żyła, toteż ilość jej prac (a za nimi zer na koncie) rosła w zastraszającym tempie.
Wraz ze wzrostem jej popularności i zamożności wzrastała również ilość nawróconych dawnych znajomych, którzy teraz przybywali na klęczkach błagając o wybaczenie i przyznając, że w głębi duszy oni jej wierzyli, ale nie byli gotowi na przyjęcie tak rewolucyjnej prawdy. Pojawiała się też oczywiście pewna liczba osób, które twierdziły, że również są martwi za życia, część z nich (ta pozbawiona finezji) zaczęła się poruszać jak filmowe zombie oraz (o zgrozo!) próbowała (z miernym skutkiem) polować na ludzkie mózgi. Sama Zainteresowana twierdziła, że łatwiej jest się dobrać do kokosa niż ludzkiego mózgu, jednak i bez tego woli dietę opartą na warzywach i owocach, gdyż mięso dużo wolniej rozkłada się w martwym ciele. Jednak powracając do rosnącej rzeszy naśladowców- najgorszą i chyba najdurniejszą grupą były te oszołomy, które uznały, że jedynym sposobem na stanie się żywym trupem jest po pierwsze- śmierć a po drugie- tutaj już zaczęły się pojawiać setki jeśli nie tysiące teorii- od wersji, że trzeba mieć w sobie krew własnej matki w chwili zgonu, poprzez listę konkretnych okoliczności śmierci (utonięcie w jeziorze o temperaturze -15 stopni zakonserwuje ciało) aż do stwierdzenia, że wystarczy zdechnąć słuchając na zmianę 'stairway to heaven' oraz 'highway to hell' aby po śmierci wylądować pomiędzy heaven and hell, czyli na ziemi. Oczywiście wszystkie te teorie były nazdwyczaj bzdurne, jednak ilość zgonów, które nastąpiły w wyniku ich testowania była już jak najbardziej realna, dlatego też Zainteresowana, jako że z natury dobrą osóbką była, postanowiła wydać swoje pierwsze (mając nadzieję, że również ostatnie) oficjalne, publiczne oświadczenie. Brzmiało ono dokładnie tak:
"Drodzy Ludzie,
w związku z narastającą liczbą bezmyślnych samobójstw wywołanych dziesiątkami nieprawdziwych 'przepisów na nieśmiertelność' pragnę oświadczyć to, co następuje.
1. Tak, umarłam mniej więcej rok temu i od tamtej chwili mam się całkiem dobrze (pomijając fakt, że jestem trupem) jednak mój zgon nie nastąpił w skutek żadnego z sugerowanych w internecie postępowań. Stało się to pewnego wiosennego popołudnia, podczas najzwyklejszego w świecie siedzenia i patrzenia się w ścianę. W jednej sekundzie byłam żywa, w drugiej już nie- ot czysty przypadek.
2. Wszystkim moim sympatykom dziękuję za listy wsparcia, natomiast tych, którzy chcą stać się tacy jak ja pragnę oznajmić iż mój stan zarówno z "życiowego" jak i prawnego punktu widzenia wcale nie jest godny pozazdroszczenia. Jest to sytuacja niewygodna nie tylko dla mnie, ale i dla mojej rodziny. Jako, że jestem martwa, w obliczu prawa nie mogę podjąć żadnej pracy czy edukacji, nie zwalnia mnie to jednak z obowiązku opłaty abonamentu radiowo telewizyjnego, gdyż posiadam w domu zarówno telewizor jak i radio. Jako osobie martwej nie przysługuje mi zasiłek dla bezrobotnych, z kolei jako, że ma śmierć nie zakończyła się pochówkiem, moi rodzice nie otrzymali żadnej zapomogi, którą zwykle otrzymują członkowie rodziny zmarłej osoby.
3. Oświadczam również, iż nie popieram, nigdy nie popierałam i nie będę popierać rosnącej wśród młodzieży mody na tzw. braining, czyli wzorowanej na filmie "Milczenie owiec" zabawie w jedzenie mózgów osób słabszych fizycznie.
Dziękuję za uwagę."
Efekt, jaki wywołało oświadczenie z pewnością nie był taki, jakiego życzyłaby sobie sama Zainteresowana. Ilość samobójstw minimalnie zmalała, natomiast wzrosła moda na braining- ci, którzy wcześniej nie znali tej makabrycznej zabawy, postanowili ją wypróbować. Z jakim efektem? Wystarczy rzec, iż grupa na facebooku 'i like brains' liczy sobie aktualnie ponad 30 mln użytkowników. Użyte przez Zainteresowaną sformułowanie 'przepis na nieśmiertelność' tak bardzo spodobała się opinii publicznej, że już rok później swoją premierę miał film o tym samym tytule i fabule luźno opartej na historii Zainteresowanej. W roli głównej obsadzono trzydziestoletnią aktorkę, która wcieliła się w rolę zakompleksionej nastolatki, która przeprowadziła się z wielkiej metropolii do sennego miasteczka, gdzie już w pierwszym dniu szkoły zwróciła na siebie uwagę najprzystojniejszego faceta w szkole (w tej roli niezastąpiony i nieco bledszy niż zwykle Will Smith). Film okazał się hitem stulecia, miesiąc później nikomu nie znana pisarka-amatorka poczuła się zobowiązana do opisania tej tkliwej historii w siedemnastu tomach, co nie powinno w sumie dziwić, wszak to historia wiecznie (nie)żywej.
Zapewne moda na naszą Zainteresowaną trwałaby jeszcze jakiś czas, gdyby nie pewne wydarzenie, które miało miejsce kilka miesięcy później. Był to mroźny, zimowy wieczór, kiedy Zainteresowana w wyniku nieszczęśliwego wypadku spadła ze schodów, skręciła kark i tym razem naprawdę umarła a wraz z nią umarła moda na zombie.
Całe szczęście dwa dni później Angelina Jolie zaadoptowała trojaczki syjamskie- trzech uroczych chłopców zrośniętych penisami- i tym zaczął żyć cały świat.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Gadget · dnia 06.12.2011 10:25 · Czytań: 663 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: