mój mały pokój: rozrzucone poduszki, odkryte książki, które w nocy
miało się zawsze pod głową, a przez cały dzień - w głowie. pękające ramy
od nadmiaru obrazów, przykładanych do ściany zamiast uszu. w końcu
strzelba i co najważniejsze - myśl. nie ma jednak sensu dosypywać jej do
żadnego zbioru wierszy czy opowiadań, bo nawet niedokończona i nie
tylko moja. nikła przestroga przed zbrodnią i karą, nigdy prawdziwa przypowieść.
gdzieś niedaleko w radiu Jan Ptaszyn Wróblewski, a wraz z tym
jazzem puszczone jak balony do góry ptaki. zaraz zapiszę na nich to, o czym
za kilka lat i tak zapomnę; to są właśnie poranione skrzydła,
które miały wbić się w niebo, nie w ziemię. w oddali widzę ciebie,
melomanie i mój ukochany świadku. cóż mogę więcej powiedzieć: pozbieraj
sobie te pozostałości, te pióra na pamiątkę i żeby mnie spisać.
niech się dowiedzą. dodaj jeszcze, powiedz wprost, że jestem podobnym,
ale nie tym samym Swidrygajłowem. na mnie jeszcze przyjdzie pora
jesienna. aż spadną liście i czapki z głów. w tym huku, w momencie strzału.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Opheliac · dnia 08.12.2011 11:57 · Czytań: 677 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Inne artykuły tego autora: