Przyszło mi malować lodowe pustynie, oddzielać
biel i odcienie kobaltu własnymi siłami. Rozstawiłem
sztalugi na pokrywie śnieżnej; powiedziałaś żebym uwiecznił
pustkę, w którą tak często ubierasz oczy.
Drewniane nogi przymarzły do gruntu; nie mogłem
wrócić na tundrę do karłowatych drzew, zieleni,
krótkiej jak twoje lato.
Płatki śniegu osiadały na rzęsach, są takie matematyczne,
mówiłaś. Tylko ja miałem zsiniałe ręce, nadzieję,
że lodoszrenie w końcu zakwitną. Czułem na sobie
lądolody, które pękały na części.
Pokryłaś nimi wszystkie moje prace.
_____________________
Polecane przez redakcję
edycja - 04.12.2012
red. Emily
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Borek707 · dnia 24.12.2011 11:04 · Czytań: 2456 · Średnia ocena: 4,75 · Komentarzy: 11
Inne artykuły tego autora: