Starszy Siwy Pan
Pamiętam to, jakby wydarzyło się wczoraj.
Chcę pamiętać.
Zbliżał się koniec maja, który był niesamowicie upalny, jak na tę porę roku. Siedziałem na jednej z nielicznych ławek na peronie, czekając na przyjazd pociągu.
Jedyne czego pragnąłem, to wrócić do domu i położyć się w ostatnim pokoju, gdzie zawsze było najchłodniej i można było zapomnieć o otaczającej cię rzeczywistości.
Często tak robiłem i był to najlepszy sposób, na odstresowanie się. Przynajmniej dla mnie.
Idąc gdziekolwiek, możesz spotkać wielu ludzi, czasem nawet dziwnych. Tak było i tutaj.
Jedyną, jak na razie i jak okazało się później, interesującą osobą, był Starszy Siwy Pan.
Powiedzmy, że na pierwszy rzut oka, nie odznaczał się niczym szczególnym. Stalowy sweter, spod którego wystawała biała koszula w niebieskie paski; kremowe długie spodnie; szare skarpetki i sandały. Niby zwykły człowiek, który wraca do domu, po ciężkim dniu.
Starszemu Siwemu Panu musiało być strasznie gorąco w tym swetrze. Ale po nieznajomym wcale nie było widać, że się przejmuje otaczającą temperaturą.
Całości wyglądu, dopełniała biała siatka z zakupami.
Jednak, gdyby się trochę przyjrzeć, to największą uwagę, przykuwała jego twarz, nosząca ślady minionych lat.
Całkiem białe włosy, lekko przerzedzone na przedzie, mimo wszystko, próbowały przysłonić poorane zmarszczkami czoło.
Upływowi czasu, przeciwstawiały się tylko oczy.
Piękne, bladozielone oczy.
Tak żywe, tak łaknące przygody, jak u niejednego nastolatka. Tak żywe, jak u mnie. Swego rodzaju szaleństwo w jego oczach, miało jeszcze drugie dno. Niewidoczne i starannie ukryte. Miałem wrażenie, jakby w ich wnętrzu, tkwił niewyobrażalny smutek.
Zdawać by się mogło, że jego oczy nie poświęcały niczemu większej uwagi, ale w ułamku sekundy, dostrzegały każdy ruch otoczenia, tak jakby czekały, aż coś się poruszy albo już wcześniej wiedziały, że dana rzecz ma zamiar zmienić swoje położenie.
Pomimo tego, co wyżej napisałem, gdybyś przechodził obok niego, wydałoby ci się, że coś do ciebie mówi, a gdybyś chciał spojrzeć, na jego twarz czy w jego oczy, odniósłbyś wrażenie, że unika twego wzroku.
Była jeszcze jedna rzecz.
Co jakiś czas, Starszy Siwy Pan, robił delikatny ruch nadgarstkiem, jakby coś wyrzucał. Przyjrzałem się dokładniej i zauważyłem, że z ręki Starszego Siwego Pana wylatuje mała kuleczka. Kształtem przypominająca zgniecioną karteczkę z notesu albo ziarnko jakiejś rośliny.
Skąd to wszystko, tak dobrze, pamiętam? Tak już mam. Lubię obserwować ludzi i to, co robią.
Obserwować, ale nie podglądać.
Co to, to nie, tylko będąc w pewnym sensie, pisarzem, mam nawyk rejestrowania rzeczywistości. Często można zauważyć wiele, ciekawych rzeczy.
Dlatego też, siedząc sobie na ławce, obserwowałem, jak Starszy Siwy Pan, chodzi sobie raz w jedną, raz w drugą stronę.
Gdy przyjechał pociąg, wsiadłem do niego i zapomniałem o nieznajomym z peronu.
Udało mi się nawet, znaleźć wolne miejsce. Wyjątkowo pociąg nie był przepełniony, jak zwykle, a prawdę mówiąc, to był niemalże pusty. Mało mnie to obchodziło.
Siedząc w prawie pustym przedziale wyciągnąłem gazetę – ostatnio mój nowy zwyczaj – i zacząłem ją czytać.
Skupiony na lekturze, nie zauważyłem, kiedy pojawił się mój niespodziewany towarzysz podróży - Starszy Siwy Pan.
Nie pytając, po prostu usiadł naprzeciw i co jakiś czas, spoglądał w moją stronę. W przedziale było jeszcze parę wolnych miejsc, na których Starszy Siwy Pan mógł usiąść, ale wybrał akurat te, obok mnie.
Gdy go zauważyłem, skinąłem mu lekko głową na przywitanie, ale na to nie zareagował. Chyba, że za jego odpowiedź należy przyjąć szybki, prawie niezauważalny uśmieszek, który przebiegł po jego twarzy. Równie możliwe, że był to jakiś tik nerwowy.
Wróciłem do dalszego studiowania poczynań na arenie świata. Gdy tak trwaliśmy w szumie pędzącego pociągu, Starszy Siwy Pan spojrzał na mnie, tylko na ułamek sekundy, po czym odwrócił wzrok, gdzieś w kierunku rozmywającego się świata za oknem przedziału i powiedział do mnie, czy też bardziej do siebie:
- Dobrze robią. Bardzo dobrze. – Mówił to z widocznym podekscytowanie i odniosłem potem wrażenie, że każda jego wypowiedź, miała podobny charakter.
Spojrzałem na niego, czekając na powtórzenie lub rozwinięcie, ale Starszy Siwy Pan nic już nie mówił, wróciłem więc do czytania gazety.
Przechodząc do kolejnej strony, mój towarzysz podróży, znów się odezwał i byłbym skłonny powiedzieć, że tym razem, mówił już bezpośrednio do mnie:
- Dobrze, że walczą, tak. Obrona jest najważniejsza! One muszą żyć! – Kolejne podekscytowanie.
- Słucham? – Nie chciałem tak od razu, ignorować Starszego Siwego Pana.
- To, że ich bronimy, jest bardzo ważne!
- Przepraszam?! Zresztą nieważne – odpowiedziałem, mając nadzieję, że da mi spokój.
- Nie jestem wariatem chłopcze! – Powiedział to, patrząc prosto w moje oczy.
- Ale ja niczego takiego nie powie…
- Nie bądź cyniczny chłopcze! Nie oceniaj ludzi, po ich wyglądzie i zachowaniu. - W jego tonie głosie nie było słychać gniewu, czy złości. Jedynie stanowczość.
- Nie chciałem…
- Nie tłumacz się chłopcze – przerwał mi kolejny raz – to się zdarza w twoim wieku.
Czy on miał na wszystko odpowiedz? – Przemknęło mi przez myśl. Nie cierpię takich osób, a w szczególności starszych, którzy wiedzą lepiej niż ja sam, co mam na myśli.
- Niech będzie. O czym pan mówił? – Zniechęcony, odpowiedziałem tak, jakby miało to dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
- A nie wiesz? Trudno. Mówiłem o drzewach.
- A jaki ma to związek z walką? Ale pan miesza…
- Nie znamy się tak dobrze chłopcze, żebyś robił mi takie uwagi. Naucz się cierpliwości chłopcze. Mówiłem, że trzeba walczyć o drzewa. Wszystkie drzewa. W twojej gazecie jest o tym artykuł. – Kolejna odpowiedź z pouczeniem.
- Równie dobrze, ja mogę powiedzieć, że nie znamy się tak dobrze, aby to pan robił mnie, takie uwagi - to jesteśmy kwita. A teraz może, wyjaśni mi pan sens walki o drzewa?! – Miałem go dość. Oczywiście mogłem wstać i pójść sobie poszukać innego miejsca. Dlaczego tego nie zrobiłem? Nie wiem.
- Mówił ktoś tobie, chłopcze, że masz niewyparzony język? Ale to nawet dobrze.
Miałem wrażenie, że ucieszył się z mojej odpowiedzi. Wtedy nie zwróciłem na to uwagi i dotarło to do mnie, dopiero później. Rozmawiałem teraz z zupełnie innym człowiekiem. Ten dziwaczny Starszy Siwy Pan, który przechadzał się po peronie, był teraz bardzo poważny, opanowany, sprawiał nawet wrażenie profesora z wyższej uczelni. Tylko brakowało mu okularów. Przemknęło mi przez myśl, że mógł mieć podwójną osobowość.
Po chwili kontynuował dalej:
- Dlaczego trzeba, należy, walczyć o drzewa, pytasz? Bo one są święte. One nie rosną sobie od tak. Została powierzona im misja, mają zadanie do spełnienia.
- Tak wiem. Produkują tlen i pochłaniają dwutlenek węgla. To akurat, proszę pana, każdy wie. – Odpowiedziałem, będąc zadowolonym z siebie i z przeświadczeniem, że stawiłem czoła Starszemu Siwemu Panu.
Uśmiechnął się, żeby nie powiedzieć, że wręcz mnie wyśmiał.
- Jak wy młodzi jesteście łatwowierni, naiwni. Wierzycie we wszystko, co wam się powie.
- A co? Nie jest tak?! – Wtrąciłem arogancko. Starszy Siwy Pan nie przejął się moim wyrzutem, jakby w ogóle go nie słyszał i mówił dalej:
- To, że produkują tlen i pochłaniają dwutlenek węgla, to tylko ogólnie przyjęta wersja. Jest oczywiście prawdą, ale nie stanowi całej prawdy.
- Pan pisze krzyżówki albo łamigłówki? Tak! Wiedziałem, że tak! Niestety muszę pana zmartwić, gdyż nie jestem fanem krzyżówek i dlatego też, nie znam odpowiedzi, nie wiem jaka jest prawda. – Mówiłem to z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Masz poczucie humoru chłopcze, to dobrze, bardzo dobrze. Widać, że nie jesteś snobem. A zobaczymy, co powiesz, jeśli powiem tobie, że drzewa nie są tylko drzewami?
- Zamieniam sie w słuch. Czym są jeszcze drzewa?
- Proszę bardzo. W drzewach drzemią duszę ludzi, którzy już odeszli z tego świata.
- A we wszystkich stawach, jeziorach są anioły? Zaskakuje mnie pan! Nie dosyć, że układa pan krzyżówki, to w dodatku jest pan jednocześnie baśniopisarzem! Niebywałe! – Z każdą chwilą, Starszy Siwy Pan, zadziwiał mnie bardziej.
- Dlaczego mnie nie dziwi twoja reakcja, jak i każdego innego? To w takim wypadku, powiedz mi proszę, gdzie są ludzkie dusze po śmierci, po odejściu z tego świata?
Spokój.
Całkowity spokój jego twarzy, ruchów, nie pozwalał mi odkryć tego, co tak naprawdę, kryję się wewnątrz Starszego Siwego Pana.
Do czego zmierza i co ma zamiar zrobić? - Pomyślałem. A najgorsze jest to, że nie wiedziałem, jakiej oczekuje ode mnie odpowiedzi.
- Przecież to proste: po śmierci dusze dobre idą do Nieba, złe do Piekła, a te pośrodku, idą do Czyśćca. Proste. – Sądziłem, że moja wiedza z zakresu religii, w której się wychowałem, jest wystarczająca.
- No dobrze. To w takim przypadku powiedz mi, drogi chłopcze, gdzie są te trzy miejsca, które wymieniłeś? Gdzie się znajdują? – Jego pewność siebie sprawiła, że moja rozwiała się jak śnieżny pył w zimie, chwile po tym, jak przez zapomnianą stację, przejechał rozpędzony pociąg.
- Są gdzieś. Gdzieś w przestrzeni, może w kosmosie? Nikt tego nie wie, póki sam nie umrze.
- Z tego, co powiedziałeś, wynika, że ja nie żyje, a jestem tutaj. Co więcej, rozmawiam z tobą. Jestem materialny, tak jak ci, którzy walczą o drzewa. Żyje, a wiem, gdzie są te miejsca.
- Pan prowadzi jakiś kabaret? Omnibus z pana! – I w tym momencie, trochę go zdenerwowałem.
- Przestań być pozerem chłopcze! Cóż z ciebie za niedowiarek?! Dlaczego bronisz się przed prawdą? Co cię wstrzymuje? – Na czole Starszego Siwego Pana zaczęła pulsować mała żyłka.
- Wie pan co? To nie ma sensu! Po co w ogóle mi pan to mówi? Uwziął się pan na mnie i opowiada jakieś bzdury! – Wstałem i miałem zamiar odejść i poszukać innego miejsca, jak najdalej od Starszego Siwego Pana.
Ale nieznajomy chwycił mnie za ramie i ściągnął w dół, sadzając na moje miejsce.
Skąd on miał taka siłę? - Pomyślałem.
- Siadaj i słuchaj! Nie jesteś taki, jakim próbujesz być. Jesteś inny. To widać w twoich oczach. Pozwól, że dokończę. – Wypowiadając ostatnie zdanie, był już spokojniejszy. Jego wzrok wystarczyłby, zamiast tego, co przed chwila powiedział.
Obrażony na cały świat, mając serdecznie dość Starszego Siwego Pana, pozostałem na swoim miejscu i unikałem jego wzroku.
- Dziękuje. Mówiłeś, że są „gdzieś”. Ale gdzie jest, to „gdzieś”? „Gdzieś” jest wszędzie i nigdzie.
- No mówiłem i co z tego? A według pana to, gdzie jest to „gdzieś”? – Przemogłem się i zapytałem.
- Na pewno chcesz wiedzieć? W porządku. To od czego mam zacząć? - Było widać w nim chęć, do odpowiadania na „trudne” pytania.
- Od czego pan woli. Może od dołu? Od Piekła?
- Ha! Właśnie! Każdy człowiek zapytany, gdzie leży Piekło, odpowie że na dole, ale to nie jest prawdą.
- To co? Piekło leży na górze?!
- Nie do końca. Ono nie ma określonego miejsca, tak jak i Niebo, czy Czyściec. Chodzi tutaj o to, gdzie idą nasze dusze, gdy już nam przyjdzie opuścić ten świat. Chociaż z tym opuszczaniem świata, to też nie do końca.
- Nie rozumiem. To gdzie są, te złe dusze? – Jak Starszy Siwy Pan robił to, że był jednocześnie, niebywale irytujący, a jednocześnie im dłużej go słuchałeś, tym bardziej cię intrygował.
- Otóż, mój drogi chłopcze, nie idzie tutaj o to, gdzie owe dusze są, tylko w tym przypadku, w co się zmieniły? Bo widzisz, złe dusze, jak je określiłeś, trafiają czy dokładniej, zamieniają się, w kamienie.
- Dlaczego w kamienie? Dlaczego nie w coś innego?
- Kamienie nic nie czują. Są twarde, nieżywe. Pozostaje im tylko kontakt fizyczny, dotyk. I nic więcej. Są skazane na samotność. Chociaż jest ich pełno na świecie, to i tak będą zawsze pozostawiane same sobie.
- Ciekawa teoria, proszę pana.
- To nie teoria chłopcze, to fakt.
- A co jeśli rozłupie się, któryś z kamieni? Co wtedy? Dusza staję się wolna?
- Dusza nie może nigdzie uciec. Jest związana, sklejona z kamieniem. Stanowi z nim jedną część. Nie może go opuścić. Jeżeli ktoś rozłupałby kamień, to dusza przenosi się do nowego kamienia albo, jeśli jest to możliwe, pozostaje w jednej z części rozłupanego kamienia.
- Ok. To może teraz powie mi pan, gdzie znajduje się Czyściec? A może raczej, czym jest? – Naprawdę zaczęło mnie to interesować. Nie czułem, jakbym rozmawiał z wariatem, wręcz przeciwnie. Pewnie dlatego słuchałem.
- Widzę chłopcze, że zaczynasz się uczyć. Słusznie zauważyłeś, że nie „gdzie”, tylko „w czym”. Jak wygląda Czyściec już wiesz, bo mówiłem o nim, na samym początku.
- Chce pan powiedzieć, że Czyściec, to drzewa? W te kamienie, to jeszcze bym uwierzył. Ale drzewa, to już lekka przesada.
- Nie ja to wymyśliłem i stworzyłem. Drzewa żyją kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat, a to wszystko za sprawą dusz, które się w nich znajdują od samego początku, jak drzewo zaczyna dopiero rosnąć.
Wiek drzewa zależy od tego, jak długo dusza będzie musiała się oczyszczać. Ich karą, sposobem własnego oczyszczenia, jest służenie nam. Robią to właśnie m.in. produkując tlen, abyśmy mogli żyć. Gdy przyjdzie ich pora, idą dalej.
Każdy ma prawo do poprawy. Każdemu należy się druga szansa. Niestety nie wszyscy ją dostają. Zawsze tak było. Dlatego o tym mówię, bo przeczytałem o tym w twojej gazecie. Jest tam napisane, że ci od Ochrony Środowiska, walczą z jakimś przedsiębiorstwem, chcącym wykarczować parę lasów. Nikomu nie wolno odbierać drugiej szansy, którą otrzymał.
- A co jeśli, ktoś zetnie takie drzewo i odbierze drugą szansę? Co wtedy?
- Czyściec, to stan przejściowy. Jeśli ktoś zetnie drzewo, to dusza z Czyśćca zamienia się w kamień.
- Nawet jeśli drzewo rosło kilkadziesiąt lat, a dusza znaczną część swych uczynków odpokutowała? Dlaczego nie może być wtedy innym drzewem? Przecież to niesprawiedliwe! Sam pan powiedział, że każdy zasługuje na drugą szansę! Kamień zamienia się w inny kamień, a dusz z drzewa, nie może złączyć się z innym drzewem?! – Wzbierała we mnie złość.
- Masz rację, że to nie jest sprawiedliwe, ale życie nigdy takie nie było. Ludzie nigdy nie byli sprawiedliwi. – Odpowiedział z wyczuwalnym smutkiem w głosie.
Siedzieliśmy w ciszy i tylko jednostajny stukot kół pociągu nam towarzyszył.
- To zostało nam tylko Niebo – stwierdziłem po chwili.
- Ach, Niebo! Któż by nie chciał się tam znaleźć? A tak naprawdę jesteśmy w nim, od samego początku. Od momentu, w którym przychodzimy na świat.
- Chce pan powiedzieć, że Niebo to nasz świat? To wszystko dookoła nas?
- I tak. I nie. Już wyjaśniam. Ludzie rodzą się i dorastają na tym świecie. Żyjąc przez ileś lat, bardzo się do niego przyzwyczajają, tak bardzo, że nie chcą go opuścić. Nie wiedzą, co zastaną po śmierci, dlatego tak się jej boją. Dopiero po śmierci dowiadują się, że Niebem jest ich stary świat. Zbyt mocno go kochają, dlatego też nigdy go, tak naprawdę nie opuszczają.
- Czyli mam rozumieć, że teraz, wokoło nas jest pełno dusz?
- Nie, nie ma ich tutaj. Opuszczając nasz świat, raz na zawsze tracą materialną formę. Aczkolwiek, czasami się pojawiają się pod postacią wiatru. Przychodzą na krótką chwilę, czasem trochę dłużej.
- I to wszystko? Tak to wygląda?
- A co byś chciał jeszcze? – Uśmiechnął się.
Starszy Siwy Pan był z siebie bardzo zadowolony.
Siedziałem zamyślony, analizując, to czego się dowiedziałem. Byłem tak zmyślony, że nawet nie spostrzegłem momentu, w którym Starszy Siwy Pan wysiadł z pociągu.
- To moja stacja. – Powiedział na pożegnanie.
Zerwałem się z miejsca i pobiegłem do wyjścia. Ale nieznajomego już tam nie było. Jakby rozpłynął się w powietrzu.
Nigdy później już nie widziałem, Starszego Siwego Pana.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
pierzak · dnia 28.12.2011 09:25 · Czytań: 1183 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 11
Inne artykuły tego autora: