Gospel, wiedźma od Roszpunki - tulipanowka
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Gospel, wiedźma od Roszpunki
A A A
Dawno, dawno temu żyła sobie dziewczyna o imieniu Małgorzata, czyli Gosia. Ojciec jej umarł, gdy była dzieckiem, a właściwie rozstał się z jej matką i poszedł w siną dal. Ale to były dawne czasy, bez numerów PESEL, czy numerów IP komputerów – dlatego wystarczyło trzymać się wersji, że ojciec dziecka zginął na wojnie i ogólnie rzecz biorąc wszystkim to wystarczało. Wojen było wiele, więc zawsze teoretycznie można było uznać, że zaginiony ojciec dziecka to bohater któreś z nich. Rzecz oczywista, że wszystkie wojny wszczynane były z głupawych powodów, jak zawsze – ale nie o to chodzi. Polityka to nie nauki ścisłe, gdzie liczą się obiektywne fakty. Jeżeli społeczeństwu wmówi się zagrożenie, to i to społeczeństwo uzna za wojnę za konieczną.
Matka Gosi zasadniczo zajmowała się sobą – wspominaniem i rozmyślaniem o tym, jaka była i jest niezwykła pod każdym względem. Postronni oceniliby matkę Gosi jako dobrą matkę, ponieważ dbała, żeby jej córka miała co jeść i uczyła ją cnót niewieścich tj. mężczyźni rządzą światem, z facetem nigdy nie wygrasz, ustępuj każdemu, bądź miła, nic nie znaczysz, udawaj głupszą niż jesteś, liczy się przyjemność innych, nie twoja, czuj się ciągle za coś winna itp.
Pamiętajmy także, że w dawnych czasach raczej nie praktykowano wychowania bezstresowego, czy też na zasadach kumplowstwa z rodzicem – co oznaczało kolokwialnie mówiąc bicie po pysku i nie tylko.
Gosia chciałoby się powiedzieć, że miała tego wychowania dosyć, ale nie można tak powiedzieć. Żeby się wyzwolić trzeba mieć świadomość, co jest złe i jak można żyć inaczej. Dojście do tego jest właściwie najtrudniejsze. Jest podstawą do ewentualnych korekt i zmian.

Któregoś tam razu Gosia zakochała się w pomocniku drwala, wieśniaku z sąsiedniej wsi (o imieniu nie wartym zanotowania). Właściwie to ten wieśniak zainteresował się pierwszy Gosią, ale po seksie stracił zainteresowanie (jak to zwykle bywa, gdy dziewczyna nie chce bawić się w „kotka i myszkę”, „uciekającego króliczka”, „zwodzenie chłopa na manowce”, „owijanie wokół palca”, „wymyślanie przedziwnych przeszkód”, za to tak zwyczajnie zgadza się na seks).
Gosia tęskniła, w marzeniach zaklinała rzeczywistość, ale konkluzja była jedna: trzeba nająć się do pracy, bo nie będąc dziewicą nikt się z nią nie ożeni.
Najpierw dziewczyna zatrudniła się na stanowisku pokojówki w szlacheckim dworze. Podejmując pracę rzadko kiedy można przewidzieć, na czym faktycznie polegać będzie ta robota. Otóż Gosia została prostytutką z pensją niewykwalifikowanej pokojówki. Do jej obowiązków należał seks od tyłu z panem domu, seks oralny z dziadkiem – seniorem rodu, nocne zabawianie gości – męskich przyjaciół państwa i najbardziej czasochłonne: edukacja seksualna panicza. Zaznaczyć należy, że pani domu o wszystkim wiedziała i jak najbardziej była „za” z różnych powodów takich jak: jej mąż nie roztrwoni majątku na dziwki, nie zarazi się brzydką chorobą, jest w domu, więc ona czuje się bezpiecznie, a nadto nie musi z nim współżyć kiedy nie ma na to ochoty, kiedy mogłaby zajść w ciążę i w pozycjach wzbudzających w niej obrzydzenie. Jeśli chodzi o panicza – to pani uważała, że syn musi się zaspokoić swe młodzieńcze popędy w bezpiecznych i kontrolowanych warunkach: żeby się niczym nie zaraził, nie zyskał złej reputacji, nie zgwałcił córki kogoś, kto by się mścił itp.
Po półtorej roku Gosia zauważyła, że jest w ciąży. Nie wiedziała co powinna zrobić i poradziła się w tajemnicy kucharki. Kucharka podała jej kilka przepisów na usunięcie ciąży. Następnego dnia państwo – pani i pan domu – zawołali Gosię do siebie i oznajmili, że ją zwalniają. Gosia była naiwną osobą, więc spytała dlaczego.
- Bo źle ścielesz łóżka- wyjaśniła pani.
- Ale przecież ja zawsze bardzo równo i dokładnie, bez ani jednego zgięcia... - odparła płaczliwie Gosia.
- I właśnie w tym problem. Potrzebujemy pokojówki bardziej kreatywnej – stwierdził z przekonaniem pan domu.
- Ale jak to? Kreatywność w ścieleniu łóżka? - zdziwiła się Gosia.
- Skończmy te dyskusje. Weź pensję za ostatnie tygodnie i jeszcze dzisiaj wyjedź – powiedziała pani podając pieniądze.
- Ale to niesprawiedliwe. Państwo zawsze byli zadowoleni z mojej pracy – łkała Gosia. - Nawet nie dostałam czasu na szukanie nowej pracy. Nie uprzedziliście mnie państwo wcześniej.
- Dość tego! – krzyknął pan. - Próbujesz moją małżonkę wziąć na litość. Jak śmiesz wykorzystywać jej wrażliwe serce. - W tym momencie pan czule pogładził żonę po policzku. - Już ja wiem co ty sobą reprezentujesz. Jesteś zwykłą kurwą!
- Ależ Alfredzie! Czy to prawda? - spytała pani w teatralnym, przesadnym wzburzeniu (typowym dla osób, które udają, że nie słyszą i nie widzą, tego czego widzieć i słyszeć nie chcą).
- Ze sprawdzonego źródła, wiem na pewno. Dla takich jak ona nie ma miejsca w naszym dworze. Idź precz, dziwko, bo nie ręczę za siebie! - Gosia zamarła w przerażeniu. - Won mi z dworu, bo poszczuję psami.
I tak Małgorzata została wyrzucona z pierwszej pracy.

Nauczyła się, że wszystko jest względne. To co raz jest tolerowane lub doceniane, innym razem jest powodem do szykan i zwolnienia. Kurwienie się jest przez przełożonych wymagane, ale w razie wpadki cała wina i odpowiedzialność spada na pracownika (dlatego najlepiej się nie kurwić w szerokim tego słowa znaczeniu).

Małgorzata miała też pretensje do kucharki, że doniosła o jej ciąży właścicielom dworu. Prawda jednak była inna. Kucharka była w porządku i nie wyjawiła sekretu, tylko we dworze, jak w wielu miejscach pracy – ściany mają uszy.

Gosia czuła się podle: upokorzona, upodlona, nic nie warta. Ponadto nie wiadomo właściwie, czy to w wyniku zjedzenia mieszanki ziołowej zaleconej przez kucharkę, czy też w wyniku stresu i depresji – w każdym razie poroniła. Miała wtedy dwadzieścia jeden lat.
Już wcześniej kobieta myślała, że coś z nią jest nie tak, a od tego momentu (po utracie dziecka) zrozumiała, że ma jakąś chorobę psychiczną. Nie widziała żadnych duchów, wymyślonych stworzeń, nie słyszała głosów, ani nic z tych rzeczy. Po prostu nienawidziła ludzi, a jakikolwiek kontakt z człowiekiem sprawiał jej przykrość. Już na samą myśl, że musi z kimś porozmawiać dostawała drgawek, poziom adrenaliny się podnosił i nie mogła skupić myśli na niczym innym. Czuła przerażanie i strach. Zdecydowanie bardziej wolała spędzać czas sama lub w towarzystwie zaprzyjaźnionych zwierząt.

Niemniej nie każdego stać, by zamknąć się w pustelni, a jednak trzeba z czegoś żyć. Dlatego też kobieta przemyślała sobie wszystko i doszła do konstatacji, że należy oswoić własne ułomności. Tak jak niewidomy nie obija się o każdą ścianę, tylko uczy się żyć wykorzystując inne niż wzrok zmysły – tak samo Gosia musiała nauczyć się brać na ludzi poprawkę, że to krętacze, hipokryci i oszuści, pozbawieni etyki i elementarnej przyzwoitości.
Być może Małgorzata nie była lepsza niż reszta ludzkości, ale tak o sobie myślała (na marginesie większość ludzi ocenia siebie lepiej niż innych i ma o sobie raczej dobre mniemanie; a gdy człowiek ocenia siebie negatywnie to popełnia samobójstwo, co powoduje, że teza o dobrym o sobie mniemaniu statystycznie się sprawdza – bowiem mniemań zmarłych się nie liczy).
Małgorzata pracowała jeszcze we młynie przy obsłudze wialni, w stajni jako czyściciel koni, w zakładzie garncarskim na stanowisku malowacza falbanek, w zakładzie tkackim, aż trafiła do szlifierni kamieni szlachetnym.
Właściciel szlifierni Filemon był ekscentrykiem lub też cierpiał na chorobę Aspergera, co właściwie jest bez znaczenia. Istotne przy zaburzeniach psychicznych, czy byciu ekscentrycznym jest świadomość co jest normą ogólnie przyjętą, a co jest odchyleniem od normy. Rezolutny psychol nie będzie upierał się, że widzi kogoś lub coś, czego inni nie widzą – nauczy się ignorować pewne obrazy. Podobnie ekscentryk – jak będzie potrzeba postara się poudawać normalnego. Dlatego niektórzy psychopaci mogą latami krzywdzić innych ludzi – bo wiedzą kiedy muszą udawać, niczym aktorzy grać rolę normalnego człowieka, a w jakich okolicznościach mogą sobie pozwolić na bycie naprawdę sobą (czyli psychopatą).

Filemon zauważył to coś w nowej pracownicy. Opowiadał Gosi, że rozmawia z demonami i diabłami (co oznacza, że był wierzący w opowieści biblijne; gdyby wierzył w kosmitów zapewnie to z przedstawicielami pozaziemskich cywilizacji by sobie dyskutował). Miał kilka obsesji między innymi na punkcie idealnego szlifu, co akurat było wielkim plusem w jego pracy zawodowej.
Ktoś mógłby uznać, że Małgorzata kobieta trzydziestoparoletnia, z przeszłością – powinna łapać faceta jakikolwiek da się złapać (pamiętajmy, że rzecz się dzieje w czasach okrutnego, pradawnego szowinizmu). Ale nie! Ona nie musiała udawać. Naprawdę uważała, że opowieści Filemona są fascynujące i niezwykłe. Jego dialogi z wymyślonymi postaciami wydawały się jej magiczno-fantastyczne, a przy tym przerażające (jak w horrorach).
- W twoim świecie jest jak w bajce – mówiła, a Filemon tylko delikatnie się uśmiechał nie odrywając się od grawerowania drogocennego kamienia i kontynuował snucie mrocznych opowieści.

No ale wszystko się skończyło po seksualnym stosunku.
- Nie jesteś doskonała – stwierdził Filemon i wyliczył między innymi: - Masz za szerokie biodra, obwisłe piersi oraz za dużą waginę.
- Nikt nie jest doskonały – westchnęła Małgosia, której zrobiło się bardzo przykro (tak jak zawsze jest smutno starszym kobietom, gdy mężczyzna wytknie im niedostatek młodości i urody).
- Nie mogę być z kimś kto mi się nie podoba.
Niech się potem panowie nie dziwią, że kochanka wyśmieje ich umiejętności seksualne, brak erekcji, czy wielkość penisa. To bywa tylko zemsta za przykrości wcześniej usłyszane. Każdy może się zemścić – sztuka polega zasadniczo na znalezieniu czułego punktu; miejsca, w uderzenie którego najbardziej można zranić. Jednakże Małgorzata nie skorzystała z tej możliwości, ponieważ miała nadzieję, iż mimo fizycznych niedostatków Filemon zmieni zdanie.
- Po tym, co usłyszałam nie pozostało mi nic innego tylko odejść z warsztatu.
- Nie musisz odchodzić. Możemy nadal wspólnie pracować.
- Dobrze, ale musisz mnie przeprosić.
- Nie mogę. Nie mogę zaprzeczyć prawdzie.
- Więc ja nie mogę zostać.
- Bo ty nienawidzisz mężczyzn.
- Kompletna bzdura! - krzyknęła. - Nie można nienawidzić ludzi przyjmując za kryterium to, co ktoś ma między nogami. To tak jakby dzielić ludzi ze względu na kolor włosów. Blondynów lubię, a szatynów nie. Nonsens! Jak już musisz mi coś zarzucić to już lepiej nienawiść do wszystkich ludzi. A dlaczego!? Bo są tacy okropni i wredni! Jak ty! Gdybyś mnie przeprosił to bym ci wybaczyła. Wyszłabym z twarzą, a tak tylko się ośmieszyłam. Upokorzyłeś mnie! To co przeprosisz mnie!?
- Nie – odrzekł konsekwentnie Filemon. Następnie zaczął rozmowę z diabłem, który objawił mu się w lustrze.

Małgorzata odeszła ze szlifierni, ale słowa Filemona głęboko zapadły jej głęboko w pamięć. Stały się obsesją. Kobieta zaczęła starannie dobierać sobie pracę: u czarnoksiężników, jasnowidzów, medyków, zielarzy i leśnych wiedźm. Wtedy Gosia zaczęła się przedstawiać jako Gospel. Zdawało się jej, że jak posiądzie wiedzę, w tym wiedzę tajemną – będzie potrafiła zmienić siebie w kogoś doskonałego, takiego z wyobrażeń Filemona. Oczywiście wszelkie smarowidła coś tam dawały, ale przywrócenia do ciała nastolatki nie spowodowały.

Kiedy miała siedemdziesiąt kilka lat Gospel spacerowała sobie w bezksiężycową noc nad brzegiem stromego urwiska. Nie żeby chciała się zabić – tak sobie po prostu chodziła i rozmyślała, czy asteroida faktycznie spowodowała wyginięcie wielkich smoków. Wtedy właśnie zobaczyła na tle czarnego nieba spadającą gwiazdę. Zamiast życzenia westchnęła pod nosem „ooo meteoryt” (w końcu była mądrym, starym człowiekiem, a nie małolatą, która wierzy w moc stwórczą życzeń). Spadająca gwiazda zgasła, a po chwili Gospel usłyszała jakby uderzenie kamienia o ziemię. To kobietę zaciekawiło, ale z racji panujących ciemność oględziny terenu zostawiła sobie na dzień następny. Położyła się na miękkim mchu, okryła ciało długim płaszczem i usnęła.
Rano dokładnie zrewidowała teren, przyglądając się uważnie temu, co leży na ziemi. Do podejrzanych elementów terenu zaklasyfikowała kilkadziesiąt różnych rzeczy, elementów krajobrazu, w tym między innymi pęknięty kamień. Staruszka postanowiła systematycznie obserwować te różne intrygujące rzeczy (im więcej obserwacji się prowadzi, tym większe prawdopodobieństwo, że odkryje się coś ciekawego).
Dlatego też zauważyła, że tkwiące pomiędzy połówkami pękniętego kamienia ziarenko wykiełkowało. Po kilku tygodniach roślina zakwitła. Miała przepiękny turkusowy kielich kształtem przypominający lilię. Gospel z zachwytu pogłaskała łodygę i płatki kwiatu, a potem zaśpiewała. Roślina zareagowała. Jej płatki zaświeciły fluoresencyjnym fioletowym światłem. Kobieta wzruszyła się, a po jej policzkach popłynęły łzy. Kilka łez spadło na roślinę. Wtedy kwiat rozświecił się jeszcze intensywnej, a jeden z pędów delikatnie owinął się wokół palca Gospel. Staruszka miała wrażenie jakby nowa energia napełniła jej ciało. Z klęczek wstała bez bólu stawów kolanowych i tak jakoś szybko, w podskokach (o zgrozo! w jej wieku!) wróciła do swojego domu.
Mimochodem spojrzała na swoje dłonie. Były gładkie, bez plam starczych, z lśniącymi paznokciami. Zaraz potem Gospel dokładnie przyjrzała się swojemu ciału. Kwiat przywrócił jej młodość. I nie tylko. Dodał doskonałości, o jakiej marzyła – w sensie skóra nastolatki, ale bez trądzika młodzieńczego.

Tak gruntownie odmieniona Gospel pobiegła przez las, a potem podjechała autostopem (tj. wozem z sianem, konno wierzchem wraz z przystojnym koniokradem oraz furmanką z węglem do celów opałowych). Po długiej podróży najpierw się umyła i obficie oblała olejkami wonnymi, a następnie poszła do szlifierni kamieni szlachetnych.
Niestety życie bywa krótkie (dla niektórych) i pełne rozczarowań (to już dla wszystkich). Poinformowano ją, że Filemon zmarł parę lat temu.
Gospel najpierw się rozpłakała – raczej z bezsilniej złości niż żalu.
- Człowiek się stara jak może, a potem wyników nikomu nie chce się podziwiać! – rzekła z wściekłością w głosie.
- A o co chodzi? - spytali ludzie pracujący w warsztacie.
Od słowa do słowa Gospel opowiedziała, że jest córką kobiety, która kiedyś pracowała z Filemonem (nie mogła wyjawić, że jest tą właśnie kobietą, gdyż brzmiałoby to nieprawdopodobnie; a jak z doświadczenia życiowego wiadomym jest: lepsze prawdopodobne kłamstwo niż niewiarygodna prawda; poza tym lepiej wybrać opcję nie wymagającą długiego tłumaczenia, bowiem to zbyt męczące dla słuchacza, który do tego bywa „ciężko kapujący”, co tym razem jest męczące dla opowiadającego).
- No nie! Następna – westchnęli pracownicy warsztatu.
Okazało się, że Filemon umarł nie będąc oficjalnie ani żonaty, ani dzieciaty. Mądrość ludowa głosi – przyroda nie znosi próżni. Jako że po właścicielu szlifierni został warsztat wyposażony między innymi w noże diamentowe oraz wiele kunsztownie oszlifowanych drogocennych kamieni szlachetnych, jak grzyby po deszczu, objawili się przeróżni dziedzice i pretendenci do spadku. Młodzi przysięgali, że są nieślubnymi dziećmi, mężczyźni twierdzili, że są zaginionymi braćmi (jeden nawet twierdził, że jest bratem bliźniakiem – bo w dawnych wiekach nie znano fotografii, czy badań genetycznych więc i każdą ciemnotę można było swobodnie wciskać; w obecnych czasach niestety wypada poczytać trochę o sztuce manipulacji, a najlepiej przejść szkolenie z zarządzania kapitałem ludzkim), natomiast kobiety legitymowały się aktami małżeństwa (niektóre fałszywe papiery były lepsze niż oryginalne, gdyż dla zwiększenia wrażenia dokumenty posiadały znaki wodne, a czerwone pieczęcie świeciły na zielono w świetle świecy).
Gospel nie chciała się wykłócać o nic, więc wzbudziła sympatię i dlatego na drogę podarowano jej list zaadresowany „do czarownicy Małgorzaty”.
- Rozpieczętowany – zauważyła Gospel.
- Ach tak. Ale tam są same brednie starego dziwaka – wyjaśnił ktoś. - Nic o spadku.
- Poza tym my nie potrafimy czytać.
- I tak pięknie dziękuję – powiedziała grzecznie Gospel.
W liście przeczytała.
„Siema Gośka. Słyszałem, że kształcisz się na jędzę, ale to ja jestem geniuszem. Znalazłem meteoryt. Zacząłem nim się bawić – szlifować, piłować i inne takie... tajemnica. Dzięki niemu zacząłem podróżować w czasie. Podoba mi się początek XXI wieku. Nie ma wojen, są stomatolodzy, pigułki na potencję i katar sienny, kobiety idealne, bo korzystają z chirurgii plastycznej i odsysania tłuszczu i co najważniejsze jest internet. To rewelacyjny wynalazek. Lubię udawać chłopca i bawić się w chowanego w grze. Potrafię wnikać w ściany i wskakiwać na dachy, dlatego nie tak łatwo mnie znaleźć. Jak ktoś mnie wkurzy, to podsyłam mu wirusa, albo hakuję. To fajne, że nie trzeba brudzić się krwią, by się zemścić. Stałem się pacyfistą w realu (wirtualnie jestem nieustraszonym wojownikiem). Raczej już nie wrócę do naszych czasów. Pozdro. File_mo”
- O rzesz ty – dodając do tego wiązankę niecenzuralnych słów, przeklęła Gospel. - Jak zwykle dałam się wyfrajerować. Człowiek stary, a głupi. Ja wykorzystałam meteoryt, żeby stać się dla niego doskonała, a on sobie zwiał do przyszłości, gdzie wszystko jest idealne.

Gospel chodziła regularnie do magicznego kwiatu, który przywracał jej młodość i doskonałość. Pomyślała sobie, że gdyby Filemon wrócił to zobaczy ją w idealnym wcieleniu.
Jeśli chodzi o podróże w czasie – to albo jej meteoryt nie miał takich właściwości (był odłamkiem z innej niż meteoryt Filemona planety), albo trzebaby go było stosownie użyć w konstrukcji wehikułu czasu, czego Gospel nie potrafiła (nie każdy musi znać się na wszystkim, a reguła ta dotyczy również czarownic), a poza tym wbrew pozorom Gospel obawiała się podróżować w czasie (bo nie zna języków przyszłości i tak w ogóle nie wie, czy by sobie poradziła, czy umiałaby zdobyć pożywienie i dach nad głową).

Mijały lata, a w przedmiocie ewentualnego spotkania Gospel z Filemonem nic się nie zmieniało.
Filemon został doradcą w branży modelingu. Nawet w najpiękniejszej modelce potrafił znaleźć defekty oraz miejsca, które tylko za pomocą chirurgii plastycznej można poprawić. Zarabiał na tym dużo pieniędzy, więc nie miał ochoty wracać do pradawnych czasów.

Pewnego dnia na zlecenie króla rozpoczęły się masowe poszukiwania magicznego kwiatu. Okazało się, że jest on potrzebny do uratowania ciężarnej królowej.
Dla jasności dodajmy, że król jakoś by się pocieszył po stracie żony (w ramionach wielu nałożnic, kochanek, czy ewentualnie nowej żony), tyle że liczył na narodziny syna – dziedzica korony. Właśnie dlatego tak bardzo mu zależało na uratowaniu królowej. Gdyby wtedy istniało USG to by się tak nie martwił – wiedziałby, że w łonie żony znajduje się dziewczynka.

Natomiast Gospel była zła, że wszyscy dowiedzieli się o magicznej roślinie. Ale cóż władza ma swoje sposoby, żeby odkryć i poznać wszystkie tajemnice występujące w obszarze jej zainteresowania. Podobno jakiś jasnowidz objawił królowi ten sekret (oczywiście za pośrednictwem nadwornego głównego astrologa i innych dygnitarzy z zachowaniem drogi służbowej – co aby każdy po kolei mógł dostać nagrodę, z czego rzecz jasna nagroda dla jasnowidza była najmniejsza, symboliczna, a zasadniczo sprowadzająca się do uścisku ręki przez nadwornego głównego astrologa – który sam dostał worek złotych monet).
Skoro wielu szukało, no to i pewnego dnia magiczny kwiat został znaleziony, zerwany i dostarczony królowi (rzecz jasna z zachowaniem drogi służbowej – co aby każdy po kolei mógł dostać nagrodę, z czego sam znalazca wieśniak dostał kilka monet, które jeszcze tego samego dnia zostały mu zabrane na poczet podatków).
- Taki piękny i magiczny kwiat – zapłakała Gospel. - Czy musieli go zerwać? - W domyśle chodziło jej o to, że można było przywieść królową do kwiatu. Wtedy z mocy kwiatu Gospel i ewentualnie ktoś inny mógłby skorzystać.

Na dworze królewskim kwiat został posiekany na drobne kawałeczki, a następnie z nich sporządzono napój leczniczy dla królowej. Królowa wydobrzała, donosiła ciążę do dziewiątego miesiąca i porodziła córeczkę.
Dodajmy, że król tak się przejął losem swojego upragnionego dziedzica, że osobiście nadzorował poród. Niestety nie wyszło mu to na dobre. Widząc rozciągniętą przez główkę niemowlęcia pochwę królowej stracił na całe życie ochotę na seks z małżonką. Ale za to naszła go chęć na współżycie również z mężczyznami, czyli ogólnie życie seksualne króla zyskało na wartości (no i dochodzi jeszcze kwestia tolerancji i równego traktowania kobiet i mężczyzn w dostępie do sypialni króla).
Wspomnienie o powyższych kwestiach jest to o tyle istotne, że królewska para nie doczekała się większej liczby potomstwa.

Natomiast Gospel starzała się z każdym dniem. Kiedy jej ciało miało wygląd osoby pod pięćdziesiątkę zdesperowana postanowiła odwiedzić królewską córkę Roszpunkę. Oczywiście nikt by nie dopuścił do Roszpunki nieznajomej „baby ze wsi”, dlatego Gospel musiała użyć podstępu, stosownie się przebrać i wymyślić okolicznościowe kłamstwo.
Kiedy Gospel znalazła się sam na sam przy kołysce dziewczynki dotknęła jej rączki i zaczęła nucić piosenki, które śpiewała magicznej roślinie. Wtedy włosy dziewczynki zaczęły iskrzyć się, a chwilę po tym zaświeciły jasnym światłem. Stara kobieta zaczęła młodnieć.
Nagle usłyszała hałas za drzwiami.
- O cholera – mruknęła Gospel.
Chwyciła nożyczki leżące na komodzie (nożyczki do obcinania paznokci leżały pomiędzy innymi przyborami do pielęgnacji niemowlęcia) i ucięła kosmyk włosów Roszpunki.
- Kurwa mać, ale niefart – przeklęła cicho widząc, że ucięty kosmyk stracił blask, chociaż włosy na główce dziewczynki nadal świeciły.
Drzwi do komnaty właśnie ktoś otwierał, więc Gospel z powodu braku lepszych pomysłów chwyciła Roszpunkę i wyskoczyła z nią przez okno.

Udało się jej uciec z dzieckiem. Sama była z tego powodu zdziwiona.
- Może moje nogi są tak doskonałe, żeby biec nie pozostawiając śladów? Może taka jestem teraz sprytna?
Później doszła do przekonania, że powinna oddać dziecko.
- Filemon i tak do mnie nie wróci. Pewnie mnie już nie pamięta świetnie się bawiąc w odległej, idealnej przyszłości. Po co mi dłużej żyć? - pytała sama siebie.
A potem:
- A może to właśnie jest moje przeznaczenie? Dzięki tej małej istotce mogę odmienić oblicze tej ziemi. Mogę wychować Roszpunkę na wykształconą, rozumną królewnę, która będzie sprawiedliwie rządzić tym państwem. – kobiecie choć nie znała tych słów chodziło także o wychowanie na feministkę i socjalistkę.
- Królewski dwór ją zepsuje. Wyprodukuje kolejną piękną lalkę bez prawa do głosu. A potrzebna jest pyskata rewolucjonistka chętna do reform światopoglądowych.
Tak to czasem bywa, że ci co nie znoszą ludzi robią dla innych coś dobrego; a ci co chełpią się miłością do bliźnich – robią wszystko, by zatruć innym życie.

W lesie, w ustronnym miejscu pomiędzy skałami i wodospadem Gospel zbudowała wysoką wieżę. W tym celu użyła swoich nadzwyczajnych umiejętności tj. wynajęła i opłaciła profesjonalnych budowniczych, a potem przy pomocy hipnozy sprawiła, że fakt zbudowania wieży pamiętali jako snem.
Gospel zajęła się edukacją Roszpunki. Nauczyła ją czytać i pisać (co w dawnych czasach było rzadkością, a u kobiet jeszcze większą unikatowością), gry na instrumentach, gotowania, ścielenia łóżka i ogólnie wszystkiego co sama umiała. Kupowała dla niej księgi oraz przybory do malowania, rzeźbienia i innych sztuk.
Gospel twierdziła, że Roszpunka nie powinna kontaktować się z ludźmi, ponieważ ludzie stanowią zagrożenie, mogą ją skrzywdzić, zgwałcić i zabić, a ponadto mają działanie demoralizujące, a w szczególności w zderzeniu ze szczytnymi ideami.
Dodatkowo Roszpunka z powodu braku spotkań z innymi ludźmi nauczyła się podstaw języków niektórych zwierząt jak na przykład kameleonów.

Gospel oczywiście korzystała z magicznych właściwości włosów Roszpunki. Robiła to jednak po to, żeby mieć siły, by edukować królewnę oraz z przyziemnych celów, żeby zarobić na zakupy, w tym jedzenia.

Król, ojciec Roszpunki, zasadniczo nie przejmował się losem córki (tyle ich miał, że by wyłysiał gdyby się o wszystkie martwił). Jednakże królewscy doradcy - specjaliści od wizerunku stwierdzili, że po kilku krwawych wojnach król powinien ocieplić odbiór swojej osoby, zrobić coś by poddani kochali króla, myśleli, że jest szlachetny, zdolny do głębszych uczuć i tym podobne rzeczy (o których bez doradców król w ogóle by nie pomyślał).
No i tak zrodził się pomysł na wypuszczanie lampionów w dniu urodzin Roszpunki. To miała być oznaka, że król cierpi i tęskni za córką z prawego łoża. Oczywiście król zapalał tylko jeden lampion, a całą resztą zajmowali się królewscy słudzy i poddani.
Dociekliwy mógłby zauważyć, że król mógłby otruć, albo pod pretekstem zdrady ściąć małżonkę, która nie pociąga seksualnie władcy. Otóż wyjaśnić trzeba, że ta opcja nie mogła być zrealizowana, ponieważ królowa miała świetne powiązania z innymi królewskimi rodami, układy na innych dworach, wujka papieża i kuzyna herszta piratów. Dzięki królowej król mógł zyskać sojuszników do nawet najbardziej głupawej i bezsensownej wojny. A w sumie oprócz seksu to tylko wojny miał dla rozrywki (inni królowie mieli jeszcze polowania, ale ojcu Roszpunki zawsze te jelenie, dziki i zające zwiewały sprzed nosa – mimo starań naganiaczy i szkolonych psów).
Królowa natomiast cierpiała z powodu utraty dziecka. Dużo płaciła księżom, żeby się modlili za powrót Roszpunki do domu.
Bądźmy szczerzy, gdyby królowi naprawdę zależało to zamiast stwarzać pozory, faktycznie zleciłby odnalezienie córki. W końcu wysoka wieża to nie jest igła w stogu siana i przy zaangażowaniu stosownych służb można ją znaleźć. Strategicznie rzecz ujmując królowi bardziej opłacało się zgrywać cierpiętnika niż doczekać się powrotu dziecka.

Roszpunka zbliżała się do osiemnastki. Jak to zwykle bywa z młodymi ludźmi zaczęła się buntować. Młodzi buntują się przeciwko rzeczom zabronionym. W sumie najlepiej zabronić jakieś głupoty, żeby młodzian dążył i w końcu zaspokoił tę potrzebę, a krzywdy sobie nie zrobił (tyle że takie działanie wymaga wielkiej przenikliwości i mądrości ze strony rodziców i wychowawców, a nie każdemu się chce być przewidującym).
- Chcę pójść do ludzi. Chcę zobaczyć lampiony – marudziła Roszpunka.
- Zabraniam! Nie wolno ci! – krzyczała Gospel, w duchu myśląc „Już czas, żebyś wróciła”.
Gospel zdawała sobie sprawę, że Roszpunka powinna mówić, że była więziona, że udało się jej uciec i tym podobne. To zrobi dobre wrażenie.
Bowiem przecież prawdę powiedziawszy dziewczyna nie była przez nikogo pilnowana, kiedy Gospel wychodziła. Co prawda drzwi na dole wieży były zamurowane, ale zawsze Roszpunka mogła spuścić się na linie, czy na długich, magicznych włosach i uciec.
Gospel delikatnie zasugerowała swojej podopiecznej, że może nie jest jej prawdziwą mamą oraz wyjaśniła, że lampiony wypuszczane są akurat w dniu urodzin zaginionej królewny (co powinno dać Roszpunce do myślenia).

Żeby znaleźć Roszpunce przewodnika w drodze do pałacu, Gospel pomogła przystojnemu złodziejowi w znalezieniu wieży. Chciała sprowadzić przystojnego królewicza, księcia, albo choć rycerza – ale po lesie kręciło się tylko kilku do wyboru, w tym albo nieprzystojni, albo zbyt fajtłapowaci, żeby mimo znaków odnaleźć drogę do wieży.
- Lepszy inteligentny i przystojny złodziej, niż… - westchnęła Gospel.
Potem sprawy potoczyły się szybko. Złodziej zaprowadził Roszpunkę do pałacu i rodziców. Królewska para się ucieszyła i urządziła wielki festyn dla poddanych.
Roszpunka zakochała się w złodzieju i zaproponowała, żeby się z nią ożenił.
Złodziej się zgodził, ponieważ dziewczyna była młoda i ładna, a przede wszystkim jak na jego standardy obrzydliwie bogata.
Królowa się zgodziła i ucieszyła, bowiem według światopoglądu, w którym była wychowana dla kobiety nie ma większego szczęścia jak zamążpójcie i dodatkowo za faceta, którego się kocha.
Król natomiast prezentował zdanie odmienne.
- Jakaś łajza ma odziedziczyć po mnie tron? – denerwował się.
Jednakże doradcy od wizerunku wytłumaczyli królowi, że źle by to wyglądało, gdyby pogonił wybawcę tak długo oczekiwanej córki.
- Poza tym mieszkała gdzieś w lesie – wyjaśniali doradcy. - Zapewnie się puszczała i nie jest dziewicą. Dobra partia nie weźmie jej za żonę. Ożeń królu ją z tym łachmytą. Gawiedź będzie się cieszyła. Powstaną legendy, pieśnie o Roszpunce i jej wybawicielu. Potem powiedzmy łachmytę zaatakuje niedźwiedź na polowaniu, albo choroba. Umrze i będzie po sprawie, a wtedy Roszpunkę, od której cnoty nikt nie będzie już oczekiwał, wydasz za kogoś zdecydowanie odpowiedniejszego.
Z woli króla odbył się ślub królewny Roszpunki z przystojnym złodziejem.

Gospel rozpadła się w pył, ponieważ Roszpunka w dniu ślubu ścięła włosy uznając, że posiadana przez nią fryzura jest niemodna. Nie żeby dziewczyna chciała się mścić, po prostu miała już inne priorytety (wolała się podobać).

W tym samym roku (w oficjalnej wersji wydarzeń) z łap groźnego niedźwiedzia zginął zarówno król ojciec, jak i mąż Roszpunki. Roszpunka została królową. Była w ciąży, więc nie chciała wychodzić w tym stanie za mąż. Potem urodziła syna i stwierdziła, że królestwo posiada dziedzica i dlatego ona nie zamierza wychodzić ponownie za mąż. Natomiast widzi potrzebę w reformowaniu państwa i to też zaczęła czynić.
Panowała niezbyt długo i niezbyt szczęśliwie, ale zawsze coś. Mimo wszystko Gospel poprzez wychowanie Roszpunki skierowała ludzkie myślenie na nowe tory.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tulipanowka · dnia 03.01.2012 09:48 · Czytań: 666 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Sceptymucha dnia 03.01.2012 11:38
Bardzo fajne.
Ma miejscami błędy z końcówkami i przecinkami, ale czyta się dobrze. Zdemitologizowałaś przy okazji bajkę o Roszpunce, która to bajka była całkiem miła do oglądania.
Na końcu co któregoś akapitu miałaś "złotą myśl".
:)
Wyszła z tego bajka dla dorosłych dzieci.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty