Klątwa nienarodzonych 1/3 - TomaszObluda
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Klątwa nienarodzonych 1/3
A A A
Doktor Dymitr, jego nazwisko nie miało znaczenia i tak wszystkie dokumenty, łącznie z dyplomami, miał fałszywe, odkręcił kran by wypłukać ręce. Patrzył, jak krew spływa do brudnego zlewu. W pomieszczeniu, w którym się znajdował, nie musiał dbać o szczególną czystość. Nie mieszkał w opuszczonej kotłowni, służyła mu wyłącznie jako miejsce pracy. Nie płacono mu za sprzątanie, a ze względów bezpieczeństwa wolał nikogo nie zatrudniać, więc dbał o minimum higieny. Właściwie brudne ściany, z których odpadały płaty żółtej farby oraz zlew i podłoga, których chemiczne środki czystości nie dotknęły pewnie od miesięcy, nie pozwalały, aby kotłownie można było nazwać miejscem chociaż odrobinę higienicznym. Chyba, że zastosowano by standardy średniowiecznej sali tortur.

Stół dla pacjentek był czysty! Doktor nie tylko spłukiwał go bieżącą wodą, po każdym zabiegu, ale także szorował płynem do dezynfekcji.
Mimo tak spartańskich warunków, doktor Dymitr nie narzekał na brak klientek. Popularność zawdzięczał konkurencyjnym cenom, a także renomie, którą zdobył. Bo doktor zawsze powtarzał swoim pacjentkom i ich rodzinom: „Tu nie jest kościół ani centrum handlowe, to nie musi wyglądać. Dziecko ma być wyskrobane, a pacjentka ma być cała i zdrowa.” – może słowa brzmiały brutalnie, ale nigdy nie nawalił. Nikt jeszcze nie żalił się na jakieś skutki uboczne. Ba, zdarzało się nawet, że część pacjentek wracała do niego z kolejną, niechcianą ciążą! Szybko, zdrowo, skutecznie – to była maksyma kliniki w starej kotłowni. Zaś warunki, w których przeprowadzał zabiegi, dość często nie odbiegały znacząco od warunków, w jakich płodzono dzieci usuwane przez doktora.

Ten dzień był udany. Odprawił dwie pacjentki i zarobił prawie tysiąc czterysta złotych. Miesiąc zapowiadał się świetnie, gdyż był już umówiony z dwiema „zagubionymi” matkami. Doktor nie wydawał sporo na materiały i sprzęt, a podatków także nie płacił, gdyż nie zarejestrował działalności gospodarczej. Ceny miał dość zróżnicowane, zależne od zaawansowania ciąży i to najbardziej dziwiło klientów. Oczywiste wydawało się, że czym starszy płód, właściwie w niektórych przypadkach już dziecko, które w odpowiednich warunkach przeżyłoby w inkubatorze, tym zabieg trudniejszy. Doktor natomiast za takie przypadki pobierał najniższą cenę. Toteż obeznane z owymi dziwnymi zwyczajami pacjentki, starały się czekać jak najdłużej z wizytą u niego.

Tym razem doktor skasował jedną z pacjentek prawię na tysiąc złotych - młodej dziewczynie się spieszyło. Bała się, że ktoś zobaczy brzuch. Druga pacjentka, niemal stała klientka doktora, już trzecią ciąże usuwała u niego, zapłaciła najmniej.
Kiedy kobieta zdołała się wygrzebać z magazynu przy pomocy podchmielonego konkubenta, doktor spokojnie usiadł na starym drewnianym krześle, odpalił cygaro i wyjął z torby książkę. Był w połowie „Samotnego białego żagla” Katajewa, czytał tę książkę już czwarty raz, liczył, że uda mu się skończyć całą, nim odwiedzi go kolejna klientka. Ta kobieta nie przychodziła w sprawie usunięcia ciąży, ją interesował raczej handel.

Kiedy usłyszał ciężkie kroki na schodach, podniósł głowę. Nie była dużą kobietą, nie ważyła więcej niż pięćdziesiąt kilo, przy jakichś metr sześćdziesiąt wzrostu. Ciężaru jej krokom nadawały żółte, podkute stalą glany. Gdy pojawiła się na progu, odłożył książkę na półkę. Patrzyła zawadiacko głębokimi, niemal czarnymi oczami. Poprawiła zielonego irokeza, który miękko opadał na lewą stronę gładko ogolonej głowy, ręce wcisnęła do kieszeni plastikowego, przeciwdeszczowego płaszcza, pod którym kryła się skąpa koszulka i dżinsowe spodenki, i splunęła na ziemię.
- Masz towar? – zapytała bez zbędnych powitań.
- A kiedyś nie miałem? – doktor odpowiedział pytaniem.
Dziewczyna podrapała się za uchem pełnym kolczyków i agrafek.
- No.
- Raz mi się zdarzyło. Będziesz mi to teraz wypominać? – wyszczebiotał swoim wysokim głosikiem, który zdawał się jeszcze delikatniejszy przez śpiewny, rosyjski akcent.
- Nie pierdol. Skoro masz towar, to dawaj. Ja mam pieniądze – odburknęła.
Doktor się skrzywił, wstał i wyciągnął ze stalowej szafy niewielkie, plastikowe wiadro.
- Chcesz sprawdzić? – zapytał, uśmiechając się służalczo.
Dziewczyna nie odpowiedziała, tylko podeszła do niego i podniosła pokrywkę wiaderka. Na jej twarzy nie pojawił się najmniejszy grymas, nawet cień uczucia, ale doktor znał ją od ponad trzech lat, wiedział, że wszystkie emocje dziewczyny można dostrzec w oczach. Jej źrenice zwiększyły się do niemal nienaturalnych rozmiarów, tak, że można było dostrzec w nich odbicie zawartości wiadra. Była zdecydowanie zadowolona.
Z kieszeni płaszcza wyjęła biały portfel, z naszywką Hallo Kitty. Doktor z podnieceniem przyglądał się jej czarnym paznokciom, gdy przeliczała stuzłotówki. Dziewięćset złotych - kolejna rata za telewizor. To był udany dzień dla Dymitra. Kochał swoją nową ojczyznę i gdyby mógł zarejestrować działalność gospodarczą, chętnie płaciłby podatki.

Teresa, bo takie przybrała imię w tym kraju, skakała jak mała dziewczynka po chodniku. Starała się omijać łączenia między kostką brukową oraz nie stawać na popękane płyty. Szło jej całkiem nieźle. Gdy wracała od doktora, zawsze wymyślała podobne zabawy. Próbowała zrekomensować sobie dzieciństwo, którego nigdy nie miała. Poza tym wolała nie myśleć, o tym co się miało niebawem wydarzyć.
W plastikowym płaszczu, z czerwonym wiaderkiem i w żółtych butach, mogła wyglądać jak nastolatka. Z bliska jednak było widać wyraźnie zielonego irokeza, kolczyki i agrafki wbite w różne części ciała, tatuaże, które nadawały agresji, i postarzały wygląd Teresy. Poza tym rysy twarzy, a przede wszystkim oczy, sprawiały, że wydawała się bardziej dojrzała niż na pierwszy rzut oka. Nie miała zbyt wielu zmarszczek, skóra też nie była zniszczona, ale bił od niej jakiś rodzaj cierpienia, a przede wszystkim zmęczenia życiem.

Wreszcie dotarła do klatki schodowej kamienicy, w której mieszkała. W tym momencie już nie potrafiła panować nad pragnieniem. Czuła, jak zaczyna ssać ją w żołądku i drżą jej dłonie. Dobrze, że wiaderko było szczelnie zamknięte – mogłoby się coś wylać, a tego by bardzo nie chciała.
Nim wygrzebała z kieszeni pęk kluczy i wybrała odpowiedni, drzwi mieszkania otwarły się przed nią na oścież. Za progiem stał młody, wysoki mężczyzna, o bladej skórze. W porównaniu z Teresą był bardzo elegancki i zadbany. Czarne, zaczesane do tyłu włosy, błyszczały od lakieru i żelu. Żaden najmniejszy włosek nie psuł długo przygotowywanej fryzury. Mężczyzna wyciągnął wypielęgnowaną dłoń na powitanie, ale Teresa minęła go prawie biegiem.
- Dzięki, Natan. Zamknij drzwi – rzuciła wbiegając do jednego z pokoi.
- Nie ma sprawy. Martwiłem się.
Nie odpowiedziała tylko trzasnęła drzwiami, raczej z nieuwagi, niż ze złości. W tym momencie towarzyszyły jej tylko dwa uczucia: radość i niecierpliwość.

Nataniel wiedział, że to potrwa jakiś czas, wymienił więc na taborecie papierową chusteczkę, by nie ubrudzić jasnych spodni i usiadł najwygodniej, jak to było możliwe. Wyciągnął z torby na laptopa „Lód” Dukaja i zabrał się do kolejnego rozdziału. Mijały minuty, a ona wciąż nie wychodziła. Natan był przyzwyczajony do zachowań Teresy, mimo wszystko nie potrafił się skupić na lekturze. Wciąż unosił głowę na najcichszy dźwięk.
- Kiedy wreszcie skończy? – wyszeptał i nagle usłyszał skrzypienie zawiasów.
Teresa chwiejnym krokiem weszła do kuchni. Była tylko w stringach i obcisłej koszulce z napisem Sex Pistols, na ustach miała krew. Uśmiechnęła się ukazując czerwone zęby i zapytała pełnym podniecenia głosem:
- Idziemy się pieprzyć?
Nataniel zmierzył ja wzrokiem. Wyglądała wulgarnie, ale mimo to pięknie.
- Jeśli chcesz, możemy – odparł ze zniechęceniem.
- Kurwa, nie psuj nastroju – wycedziła gniewnie. – Zmieniłam pościel w sypialni, jest czysta – dodała już ciepło i zachęcająco.
Nataniel schował książkę do torby i wstał wyraźnie się ociągając. Teresa była pobudzona, jak zwykle po obfitym posiłku. Nie myślała – czuła i działała.
Łóżko w sypialni było rzeczywiście czyste, jak nigdy. Kupiła nową pościel, która wyraźnie pachniała sklepem. Pościel z Kubusiem Puchatkiem. Wymowny symbol, zwłaszcza po posiłku jaki zjadła i przed tym co zaraz będą w tym łóżku robić. Pchnęła go lekko, a on bezwładnie padł na materac. Teraz pozostało mu cierpliwie czekać aż dziewczyna się wyszaleje. Nie lubiła gdy przejmował inicjatywę. To był jej seks, on służył tylko jako narzędzie. Raz się zapomniał i został ukarany, pamiętał dobrze tamtą lekcję. Patrzył bezmyślnie na jędrne piersi, które zaczynały coraz szybciej podskakiwać w rytm jej ruchów. W takich momentach żałował, że zgodził się na ten „związek”. Patrzyła zachłannie. Oparła ręce na jego klatce piersiowej i przyspieszyła ruchy. Gdy spojrzał na jej dłuższe niż u ludzi kły, poczuł autentyczne podniecenie. Zrobiło mu się przyjemnie gorąco i już nie zastanawiał się nad słusznością tego co robili. Sapała coraz mocniej.
- Dochodź – pochyliła się i szepnęła mu do ucha.
- Jest dobrze – odparł.
Jego penis naprężył się maksymalnie i poczuł jak wytryska z niego nasienie. Teresa wygięła się robiąc prawie mostek i lekkimi ruchami starała się wytrącić ostatnie krople, aby nic nie zmarnować. Podniosła się i stojąc nad nim w rozkroku, zupełnie bez związku zapytała:
- Przerwałam ci lekturę? Nie skończyłeś jeszcze Dukaja? Wybacz, że zabieram ci tyle cennego czasu.
- Nie ma sprawy – odparł odwracając głowę.
Nie chciał patrzyć na jej nagość.
Zeskoczyła z łóżka i podniosła z ziemi stringi. Powąchała je i uznając, że są wystarczająco czyste nałożyła ponownie.
- Muszę umyć zęby, kupiłeś pastę?
- Przecież wiesz, że zawsze pamiętam o takich rzeczach – stwierdził z wyrzutem.
- No tak, przecież jesteś gejem.
- To nie dlatego – oburzył się. – Jestem po prostu czysty.
- Dobrze już. Pasta jest w łazience?
Kiwnął głową.
Szorowała zęby najmocniej jak mogła, chciała się pozbyć posmaku swojego posiłku. Przez prawie dwa tysiące lat zdąrzyła się przyzwyczaić do ludzkiego mięsa, ale w chwilach refleksji wolała o tym nie myśleć. Nie chciała, aby smak jej przypominał, że jeszcze dwadzieścia minut temu pożerała ludzkie płody. Przemyła twarz i skrzywiła się na widok swojego odbicia. Kiedyś była taka piękna, a teraz? W czasach swojej młodości z takim wyglądem pewnie nie zdobyłaby popularności, najprawdopodobniej by ją ukamienowano. Ale nie miała pewności, wszystko było tak dawno, było takie odległe.

Nie była dobrym człowiekiem, zdecydowanie zasługiwała na śmierć. Właściwie to w tamtych latach spodziewała się, że ktoś ją wyda, że nim czeka ją jakikolwiek sąd, zostanie zatłuczona w domu. Niestety nie potrafiła robić nic innego, nie miała wyboru. Babka, która wykarmiła ją i wychowała, przekazała jej także w spadku pewną wiedzę, dzięki, której miała zarabiać na chleb. Kochana babcia, przebiegła i mądra kobieta, dożyła pięćdziesięciu lat nim zmarła z woli Boga, nie z ręki ludzi. Teresa, a właściwie Hadas, nie miała takiego szczęścia. Nie dana jej była śmierć i spokojne zejście do Szeolu ani z ręki żywych, ani z woli Pana. Wszystko było winą pewnego rzymskiego legionisty. Abdes Pantera, dopiero później poznała jego imię, odwiedził ją pewnej ciepłej nocy. Typowy żołnierz służący w Palestynie, śniady, ozdobiony bliznami, wypasiony na podatkach zabieranych jej rodakom. Był niemiły i grubiański.
- Czy ty spędzasz płody? – zapytał, nie przedstawiając się, nie tłumacząc powodu przyjścia.
Hadas zaprzeczyła. uśmiechnęła się tylko, pokazując swoje żółte, jeszcze niemal wszystkie zęby. Brakowało jej jedynie lewej siódemki i prawej szóstki, czego nie było widać na pierwszy rzut oka.
- Posłuchaj, ladacznico – mówił spokojnie lecz jednocześnie z groźbą w głosie. – Wiem z czego żyjesz. Jeśli będziesz posłuszna, włos ci z głowy nie spadnie.
Hadas miała piękne włosy. Grube, czarne i mocno kręcone, nie to co te wyprostowane, seledynowe kłaki, opadające na wygoloną skórę, które nosiła obecnie.
- Tak panie, sprzedaję swoje ciało. Chcesz zakosztować? – zaryzykowała. Miała nadzieję, że tym razem zmyli trop, że jej się uda. Nie wiedziała, co Rzym sądzi o usuwaniu ciąży i nie miała zamiaru sprawdzać tego na własnej skórze.
Legionista zmarszczył brwi i uniósł połę płaszcza ukazując rękojeść miecza.
- Kobieto, potrzebuję twojej pomocy, nie zmuszaj mnie do gróźb. Mam ciężarną, wiem, że możesz się tym zająć, tak aby przeżyła. Zapłacę ile trzeba, a nawet więcej.
Przez kilka sekund przetwarzała w głowię tę informację.
- Dobrze – odparła wreszcie. – Przyprowadź ją do mnie, a wtedy podam cenę.
Żołnierz się rozpogodził. Podszedł bliżej dziewczyny i położył ciężką dłoń na jej ramieniu.
- Zrób tak, aby mogła dalej rodzić. Potrafisz?
Hadas potrafiła. Miała dwadzieścia dwa lata i gdyby znała świat mogłaby powiedzieć, że jest artystką w swoim fachu. Jednak nie znała się na artystach, nie znała się na niczym poza aborcją. Inni jednak wiedzieli, jak bardzo jest dobra.
- Panie, przyprowadź ciężarną, a powiem ci co mogę zrobić.
- Zrobisz co trzeba – odparł legionista i wyszedł z jej domu.

Nie przeszedł trzystu metrów, gdy na jego drodze pojawił się młody mężczyzna. Właściwie gdyby nie strój syryjskiego kupca, można by go wziąć za kobietę.
- Zgodziła się, Pantero?
Żołnierz kiwnął głową.
- Świetnie. Masz szczęście. Jeśli wszystko się powiedzie unikniesz piekła i wiecznych mąk. Mam nadzieję, że dziewczyna się sprawi.
Legionista w milczeniu spoglądał w piękne oczy młodzieńca. Gdy spotkał go pierwszy raz, nie spodziewał się, że ich relacja będzie miała podobny przebieg. Pomyślał, że chętnie miałby tego chłopca w łóżku lub w krzakach po jednej z żołnierskich libacji. Teraz drżał przed spotkaniem z nim i miał nadzieję, że szybko zakończą znajomość.
- Kurwa, Pantero, nie mogłeś wkładać gdzie indziej? Jak spierdolimy sprawę, obaj zapłacimy za to ogromną cenę, nawet nie wiesz, jak wielką. – uśmiechnął się do legionisty. – Żeby się tylko stary nie dowiedział zbyt szybko, żeby się nie dowiedział – powiedział do siebie.
- Nie zawiodę cię, panie! – krzyknął żołnierz.
- Gabrielu. Gabrielu, nie panie. Pan jest zarezerwowane tylko dla jednej osoby. Zapamiętaj to, Pantero. – Legionista kiwnął głową. – Przyprowadź ją w nocy i uważaj, aby nikt się o niczym nie dowiedział. Wierzę, że spełnisz swój obowiązek. A jeśli ci się to uda, może nawet dostaniesz ode mnie jakiegoś bonusa.
Pantera spojrzał pytająco.
- No, jeśli się sprawisz odpowiednio, wynagrodzę cię jakoś. Unikniesz kary i zarobisz trochę złota. Tymczasem weź zapłatę dla akuszerki – mówiąc to, rzucił w kierunku żołnierza sakiewkę pełną monet. Legionista złapał ją bez problemu i szybko schował pod płaszcz.
- Nie zawiodę cię, Gabrielu, jutro o tej samej porze dziewczyna pozbędzie się bękarta i nie będzie po nim śladu.
Gabriel uśmiechnął się, po czym najpierw powoli uniósł się w powietrze, by po chwili prędko prawie, jak światło, pognać w stronę gwiazd. Pantera jeszcze przez moment wpatrywał się w miejsce na niebie, w którym zniknął anioł.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
TomaszObluda · dnia 31.01.2012 20:07 · Czytań: 775 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 12
Komentarze
jackkloss dnia 01.02.2012 02:03
Witam.
Nie powiem, nie spodziewałem się takiego rozwoju spraw. Miłe zaskoczenie przyszło w trakcie czytania i towarzyszyło do końca tekstu.
Zacznę od uchybień w tekście.
Cytat:
[...] uśmiechnął się, po czym [...]

Taki mały byczek.
To zdanie jest dziwne:
Cytat:
Nie przeszedł trzystu metrów, gdy na jego drodze pojawił się młody mężczyzna, właściwie gdyby nie strój syryjskiego kupca, można by go wziąć za kobietę.

Odnoszę wrażenie, że można by zrobić z tego dwa oddzielne zdania, przez co sens byłby bardziej dostrzegalny. Oczywiście mogę się mylić.

O ile wampiry, anioły itd. były wałkowane tysiące razy, to nadal miło jest zobaczyć świeży tekst z niebanalnym zastosowaniem tych motywów. Zderzenie się świata sakralnego ze starożytną aborcją jest według mnie dość nowatorskie. Czekam na resztę.
Tyle ode mnie.

Pozdrawiam!
Alfeusz dnia 01.02.2012 13:23
Interesujaco poprowadzona fabula. Ciekawie zarysowane glowne postaci. A polaczenie czasow wspolczesnych ze starozytnoscia, zaskakuje.
Przepraszam, moj laptop przeklamuje lecz nic z tym nie moge zrobic, musze przeczekac.
Pozdrawiam
TomaszObluda dnia 01.02.2012 18:12
:) dzięki.
Już poprawiam :)
I dodaję 2 część.
Dziękuję jeszcze raz za komentarze.
Kaero dnia 02.02.2012 22:06
W miarę czytania reagowałam różnie:
1. Nudy, kolejny tekst o aborcji, bla bla bla.
2. Jedzenie płodów? Tego jeszcze nie było.
3. OMG, znowu wampiry?
4. Końcówka: kompletne zaskoczenie. Miłe zaskoczenie
Choć rodzi mi się w głowie myśl czego może to dotyczyć, to z przyjemnością przeczytam dalsze części.

Pozdrawiam:)
TomaszObluda dnia 03.02.2012 19:23
:) Miło, tak właśnie miało być. Myślę, że druga część, też cię nieco zaskoczy ;) Już od 3 dni w poczekalni, więc niedługo się pojawi :)
Kaero dnia 04.02.2012 16:58
Przyznam, że już ją sobie w poczekalni wyszperałam i przeczytałam, bo ciekawiło mnie co będzie dalej:). Komentarz przepisowo będzie pod wrzuconym tekstem :)
TomaszObluda dnia 04.02.2012 17:57
Dam ci znać, jak wrzucę do poczekalni trzecią część :) Jutro wezmę ją na warsztat. Jeśli oczywiście jeszcze masz ochotę poznać zakończenie.
Kaero dnia 04.02.2012 18:37
Pytanie! ;)
wiewioorka dnia 07.02.2012 21:40
W Chinach gotuje się zupę z abortowanych płodów i to nie w czasach starożytnych, ale współcześnie. Podobno dobrze działa na męską potencje...Wykorzystywanie dogmatów religijnych do taniej prowokacji jest mało ambitne. :lol: Bądź bardziej oryginalny :smilewinkgrin:
Wasinka dnia 07.02.2012 22:40
"Doktor natomiast za takie przypadki pobierał najniższą cenę. Toteż obeznane ze owymi dziwnymi zwyczajami pacjentki, starały się czekać jak najdłużej z wizytą u niego." - porażające zdanie, aż się wstrząsnęłam... (przy okazji ze owymi - z owymi)
Ogólnie wstrząsałam się niejeden raz... Święty Florku - płody zjadane... Ech, gorzej chyba być nie mogło...
Nie przepadam za takowymi "efektami", za wykorzystywaniem takich "rekwizytów", które same w sobie są po prostu... brr... Ale nic to... przebrnęłam przez informacje pierwsze, potem przez konsumpcję i fujowski seks...
Zaciekawiasz na koniec. Zobaczymy, co z tego wyniknie...
Pozdrowienia księżycowe.
TomaszObluda dnia 08.02.2012 18:43
wiewioorko :lol: dlaczego prowokacja. Może i tania, ale nie prowokacja tylko rozrywka. Lubię czytać takie rzeczy i takie pisać. Nie jestem Ekszynem, u mnie nie znajdziesz mądrości. Ja nie traktuję tego jako dogmaty tylko jak mitologię chrześcijańską. :lol: (ta emotka nie jest fajna - bo wygląda jakbyś powiedziała żart i się z niego śmiała). Rozumiem, że ciebie to nie bawi, kwestia upodobań. Eto wsio.

Wasinko, ale byki :( poprawiam już.
Elatha dnia 14.02.2012 10:01
Ostry tekst napisany czasem bardzo dosadnie. Nie przeszkadza mi to. Podoba mi się splecenie ze sobą takich tematów. Coś nowego, świeżego, przerażającego i wciągającego :). Kolejne części czekają...
Pozdrawiam :).
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty