Częstochowa, 28 stycznia 2012 r.
Stedzie najdroższy!
Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, to płakać się chce długo. Dzień cały to za mało. Można oczy wypłakiwać miesiącami, a i tak pod powiekami czuł będziesz ten żal upostaciowany, co Cię zawsze zmusza do nic-się-nie-stało formuł powtarzania. A skąd te łzy, dlaczego te łzy? – spytałbyś, aby rozmowie nadać kształt obrzydliwie ludzko-schematyczny i usłyszeć własne myśli, które lepiej brzmią w ustach bardzo obcych.
Czy Ty też przy sobie zawsze trzymasz kilkaset stron drobnym drukiem zapisanych? Z książką blisko bezpiecznie jest. Spokojnie jest. I spotykasz nowych ludzi, i cały świat cudem Ci się zdaje, czasem aż głowę tracisz od tej i dla tej zieleni, od tej i dla tej niebieskości, od tej i dla tej myśli, że czas można marnować zgodnie z wolą, a zdania cienkim ołówkiem podkreślone są przy Tobie zawsze. Wracam do domu – mówisz. Później szeroko otwierasz okna, wszystkie pokoje wietrzysz. Kilkaset pokoi drobnym drukiem zapisanych. Wreszcie słowa po kilkadziesiąt razy czytane obawę przynoszą.
Powiedz, że nazwiska wielu pisarzy znasz. Odrzuć fałszywą skromność i wymień: znam nazwiska pisarzy angielskich, nazwiska pisarzy rosyjskich, nazwiska pisarzy hiszpańskich; nazwiska pisarzy portugalskich też wymienić bym umiał. Wszystko to nic niewarte. Pewnie przeczytałeś swojego czasu kilka książek mądrych i za mądre uważanych. Tak jak i ja. Wyniosłam z nich frazy, które właściwie do mnie należeć powinny. Kto zabrał mi myśli i ujął je w zdania tak ładne? Co, jeśli już nigdy więcej w żaden sposób nie będę potrafiła przelać zdarzeń na papier, nie uśmiercając przy tym żadnego z uczuć i ani jednego pięknego gestu słowem próżnym nie zabijając? Dopiero po rzuceniu tego rozpaczliwego pytania w przestrzeń zaczynam mrugać bardzo szybko.
Cóż z nazwisk pisarzy i ich dzieł wybitnych lub nie, gdy każdy (jedno z najbardziej bolesnych słów świata) artysta nieustannie tworzy, nieustannie nową rzeczywistość obmyśla? Jeśli ktoś bodaj jedną dobrą książkę w życiu przeczytał i umiał docenić ją wystarczająco, coraz większy głód słowa odczuwa. Chce stale uciekać w zdania, bo nie pasuje mu ta wersja świata, w której żyć trzeba; zwłaszcza, kiedy wie już o czasoprzestrzeniach innych zupełnie. Prócz tego świadomość, że (jedno z najbardziej bolesnych słów świata) nigdy nie poznamy wszystkich pięknych ksiąg.
Stąd łzy, Sted. Ten klej biały, o którymś pisał. Może właśnie przecudnie ułożone litery, które nie dotrą do nas (nigdy, Boże drogi, nigdy) byłyby odpowiedzią na każdy życiowy znak zapytania? Chociaż nie wiem. Nie wiem. Nie wiem. A co z Tobą? Odpowiadając, możesz kłamać trochę, że wszyscy podobnie czują.