Szanowny Panie,
Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, to można poczuć, że własne życie okaże się niespełnionym. Może to tylko ja mam takie poczucie. Że życie, końcem końców, przegram. Że nie przeżyję się tak, jak chciałbym. Ludzka ulotność, przemijanie, cali my, zamknięci w ramy czasu, krusi i nie wszechmocni. A może to tylko mnie, nie ludzkość, każdy dzień oddala od celu.
A cel był jeden, muszę się Panu przyznać. Kiedy założyłem swoją pierwszą kartę biblioteczną, myślałem, że niedługo przeczytam wszystko. Potem okazało się, że chociaż w miasteczku nikt od dawna nie kupuje nowych pozycji, to książek i tak jest za dużo. Ale wytrwale czytałem, szczególnie to, czego nikt nie wypożyczał, od Guevary po Polewoja. Wpadłem w panikę, ale znalazłem na to syrop. Bo w końcu wymyśliłem, że jeśli chcę się spełnić, osiągnąć cel, czyli przeczytać całą półkę w swojej głowie z napisem „wszystko”, to muszę czytać tylko to, co chciałbym.
Dzisiaj już wiem, że nie przeczytam wszystkich książek, które chciałbym, chociaż mam dwadzieścia jeden lat. Wszystkiego przybywa, pieniędzy nie starcza nawet na te, które klasyfikuję jako „najpilniejsze”, nie mówiąc już o klasyce, która tania, bo nikt nie chce jej kupować.
Ludzie mówią, że kupowanie książek to jednoczesne ocalanie. Gałczyński chciał ocalić czyjeś serce od zapomnienia, ja chciałbym ocalić, to chyba bardzo judymowskie, chociaż kilka książkowych istnień.
Obiecuję, że będę ocalał. W końcu nazywam się Marcin i kocham książki.
Z cieplejszym niż za oknem pogoda pozdrowieniem,
Marcin
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
tylda · dnia 02.02.2012 16:04 · Czytań: 311 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: