Kula Zdziwienia (cd.1) - adg
Proza » Dla dzieci i młodzieży » Kula Zdziwienia (cd.1)
A A A
Rozdział 5.

Biegł szybko nie oglądając się za siebie. Szkolny plecak podskakiwał z każdym krokiem. Didi pomyślała, że to pierwsza od dwóch dni interesująca osoba, jaką widziała w parku. Normalnie bywało tu wielu wagarowiczów, ale od przedwczoraj wcale się nie pokazywali, a ich miejsce zajęły barwne motyle Balagunga.
Dziewczyna nie miała żadnych ciekawszych zajęć, więc postanowiła go dogonić. Kręciła pedałami ze wszystkich sił i po chwili prawie zrównała się z biegnącym. Z bliska poznała Ka, chłopca, który mieszkał w sąsiednim bloku. Uczył się w tej samej szkole co Dominika, ale w starszej klasie.
-Cześć. Gdzie tak pędzisz?- zawołała.
Kuba odwrócił się nie przerywając biegu:
-Nie mam...Czasu... Z tobą … Gadać..- wysapał.
-To powiem twoim rodzicom, że byłeś dzisiaj na wagarach – Didi spróbowała szantażu.
-Młoda przejrzyj na oczy- chłopak zatrzymał się na chwilę, żeby odpocząć– Nawet, jeśli im powiesz, to albo nie uwierzą , albo dadzą mi jeszcze nagrodę. Poza tym nie jestem tutaj dla przyjemności.
-He he – coś nieudolnie ściemniasz. Bo niby po co tutaj jesteś- dziewczyna machnęła ręką odganiając motylki-A przede wszystkim nie jestem żadna młoda. Tylko Didi.
-Co to za imię, a zresztą nie było pytania. Spadaj w swoją stronę, a ja biegnę w swoją.
-A gdzie biegniesz?
Dominika nie dała się zbyć tak łatwo. Miała do wyboru: nudzić się wśród grzecznych przedszkolaków, albo pomęczyć starszego chłopaka. Wybór był zatem prosty. Ka natomiast miał jedną nieprzyjemną cechę: mówił prawdę lub nie mówił wcale . Niektórzy wprawdzie uważają , że przemilczanie jest równoznaczne z kłamstwem , ale nie mają racji. Przynajmniej w większości przypadków.
-Muszę szybko i niepostrzeżenie znaleźć się tam– wyciągnął rękę w dół w kierunku niezbyt odległego już stawu , po którym pływały kaczki i łabędzie.
Staw był ogrodzony niskim płotkiem. Lepiej było go widać, jeśli weszło się po schodkach na kamienny punkt widokowy, przy którym właśnie stali. Gdyby ktoś patrzył na nich z dołu, kiedy stali na szczycie konstrukcji, miałby wrażenie , że znajdują się na głowie wielkiego kamiennego minotaura. Wiele małych dzieci, a nawet nieco starszych dziewczynek bało się tej budowli. Didi do nich nie należała.
-Jadę z tobą. Mogę?
Jej słowa sprawiły, że Kuba stanął jak wryty. Chyba nie o taką towarzyszkę chodziło wielkiemu, czarnemu ptakowi. Postanowił za wszelką cenę zniechęcić dziewczynę:
-Chyba żartujesz. Może mi nie wierzysz, ale mam do załatwienia coś ważniejszego niż szkoła, niż obiad czy wołanie niani. Poza tym nawet mnie znasz.
-A właśnie, że znam. Mieszkasz w takim pokręconym bloku na piątym piętrze. I chodzimy do tej samej szkoły.
-Więc może idę palić papierosy? A co do szkoły to wyglądasz mi bardziej na przedszkolaka.
Ka szukał jej słabego punktu i chyba trafił. Takiej odpowiedzi Didi się na pewno nie spodziewała. Owszem nie należała do najwyższych w swojej klasie, ale nie myślała, że ktoś mógłby ją uznać za przedszkolaka. Jej dziecięca duma była urażona i chyba dlatego oczy dziewczynki się zaszkliły, a usta wygięły w podkówkę.
-No tego mi tylko było trzeba. Beczącej dziewczyny. Kacper miał rację , że wszystkie baby są takie same.
-I bardzo dobrze. Nie chcesz się ze mną bawić to nie. Bez łaski.
Dominika odwróciła się z zamiarem opuszczenia gburowatego chłopaka. Lepsza wydawała się nawet nuda, niż jego chamskie odzywki. Tymczasem Ka przypomniał sobie słowa ptaka. Był pewien, że gawron polecił mu zabrać ze sobą pierwszą osobę , która zaproponuje mu towarzystwo. Pech chciał , że trafił na tą dziewczynę.
-Poczekaj. Chyba nie mam wyjścia.
-Nie potrzebuję twojej łaski.
-To nie jest żadna łaska. Takie dostałem wytyczne: Mam zabrać ze sobą kogoś kto mi to zaproponuje. Tylko...
-Tylko co? - Didi wciąż była trochę zła na chłopaka.
-Nie wiedziałem, że to będzie dziewczyna. Mimo wszystko... Popatrz co się dzieje dookoła. Podoba ci się to? – Kuba postanowił dowiedzieć się, jak obecną sytuację odbiera jego nowa koleżanka.
-No wiesz . Nie bardzo. Od trzech dni wszystko jest jakieś takie. Bo ja wiem?. Jak to nazwać? Może nudne? Albo jednostronne?
-Właśnie. Z tą nagrodą za wagary, wcale nie żartowałem. A teraz posłuchaj , co mi się przydarzyło wczoraj, jak wracałem ze szkoły. Potem zdecydujesz ostatecznie, czy chcesz ze mną iść. W porządku?
-Ok. ok. Nie strasz tylko opowiadaj– Dominika kiwnęła głową w geście zachęty.
Wtedy Kuba opowiedział jej całą historię wczorajszego dnia, a w miarę jak opowiadał oczy dziewczyny stawały się coraz większe, a na twarzy na dobre zagościł kpiący uśmiech. Kiedy skończył powiedziała:
-Niezły z ciebie bajkopisarz. Ale w porządku. Nie chcesz nie mów. Tak jest nawet ciekawiej. I tak nie mam w tej chwili nic lepszego do roboty, więc poszukajmy tej twojej kuli.
Tym razem, to Ka poczuł się nieco urażony. Nie było jednak czasu, aby rozpamiętywać poczucie własnej godności, gdyż dookoła nich fruwało już tyle motylków Balagunga, że misja z każdą chwilą stawała się coraz bardziej zagrożona.
-Jeszcze tylko jedno- odezwał się chłopiec ruszając w kierunku płaskich schodów, którymi schodzi się nad staw- Możemy nie wrócić na obiad.
Wypowiadając te słowa, nie miał pojęcia ile czasu przyjdzie im spędzić na poszukiwaniach. Ile postaci spotkać i wreszcie, ile przygód przeżyć. Dzieci poruszały się w stronę stawu: Didi jechała swoim żółtym rowerem, a Kuba biegł za nią. Przybory szkolne w plecaku hałasowały z każdym krokiem . Odgłosy, jakie wydawały układały się w słowa: u-wa-żaj-cie , u-wa-żaj-cie , u-wa-żaj-cie

Rozdział 6

Justin strząsnął brud ze skrzydełek i podskoczył rozprostowując obolałe od upadku nogi. Wciąż czuł wilgoć na całym ciele, chociaż dzień był nadzwyczaj ciepły.„Ach te ptaszyska. Strasznie się ślinią , kiedy zamierzają ciebie zjeść.”- wzdrygnął się nie wiadomo, czy z powodu wilgoci , czy z powodu ostatnich wydarzeń, których był mimowolnym uczestnikiem. Gdyby nie nagły atak wielkiego, czarnego gawrona, to wielce prawdopodobne jest, że wróbel dostarczyłby swoją zdobycz do gniazda. A tam- konik polny ponownie się wzdrygnął, tym razem na pewno z powodu świeżych wspomnień- czekało kilka małych potworów, które żyły tylko po to, aby pożreć „króla zwierząt”.
Rozejrzał się dookoła. Niestety wróbel, niosąc go, jako przekąskę dla swoich piskląt, leciał z zamkniętym dziobem, więc świerszcz nie wiedział w jakim kierunku i w jakiej odległości od swojej rodzinnej łąki się teraz znajduje. Podskakując zauważył nieznany mu wcześniej staw, po którym leniwie pływały kaczki i łabędzie.
-Pomimo całej wrodzonej odwagi, niecodziennych umiejętności i wyjątkowej prezencji- Justin spojrzał na swoje skrzydełka – wystarczy mi dzisiaj spotkań z ptakami .Wskoczę raczej na te kamienie-odwrócił się w kierunku przeciwnym do stawu.
-To dziwne , ale stąd kamienie wyglądają jak głowa jakiegoś zwierzęcia . Byka albo coś w tym rodzaju– pomyślał- Ciekawe, czy z góry widać moją łąkę? 116-tka nie uwierzy, gdy jej opowiem, co się mi przytrafiło.
-Przepraszam, przepraszam, halloo.- Justin zauważył przelatującego motylka i postanowił wypytać go o drogę-Tak ty wystrojony, halo do ciebie mówię. Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie jestem?
Balagunga okrążył kilka razy niedoszłego króla zwierząt i nagle dookoła zrobiło się jakby jaśniej. Uśmiech motyla sprawiał, że całe otoczenie pokazywało swoje najpiękniejsze oblicze. Barwy stawały się intensywniejsze, jak kolory na skrzydełkach owada, który latając wokół Justina strzepywał na niego jakiś pyłek lśniący drobinkami w promieniach słońca.
-Tfu,tfu ,fuj. Trafiłem chyba do jakiejś komuny hipisów . Na dodatek niemowa- głośno myślał konik polny- Nie chcesz nie gadaj, ale mam dla Ciebie dobrą radę od mojej nauczycielki Tekli, bo coś ci ze skrzydeł leci: czasem warto się myć , a nie tylko wietrzyć.
Balagunga wciąż się uśmiechał, co z każdą chwilą wydawało się Justinowi coraz mniej głupkowate. Substancja, która jak sądził, była kurzem ze skrzydeł motyla, docierała do jego nosa w postaci słodkiego zapachu. Zdążył jeszcze tylko dodać:
-Niektórzy nie rozumieją zbyt subtelnych aluzji.
kiedy nabrał nieodpartej potrzeby wykonania najlepszej piosenki, jaką udało mu się do tej pory zaśpiewać. W parku rozległ się jego piskliwy głos , wyjący w kierunku okrążającego go motyla:

„Nie ja byłam przecież tą kobietą,
którą sławił ksiądz z poetą
pełna wiary i dzięki ufności
nie sprzeciwię się miłości ”

Ciężko to sobie wyobrazić, ale linia melodyczna tego arcydzieła była znacznie gorsza , niż treść słów. Wystarczy powiedzieć , że uśmiech zaczął znikać z twarzy Balagunga. Wprawdzie nadal nie odezwał się do konika polnego ani słowem , ale odwrócił się i odleciał.
Leciał nierówno , targany chyba podmuchami delikatnego wiatru. Świadkowie twierdzą, że nie był to jednak wiatr, bo motyl, kiedy tylko zniknął z oczu Justina, oparł się o kamień i...zwymiotował.

Rozdział 7

Tymczasem świerszcz ujrzał biegnącego z góry chłopca, obok którego żółtym rowerem jechała dziewczyna. Szybko zbliżali się do miejsca, w którym stał owad. Już docierały do niego strzępki ich rozmowy:
...biliśmy je?- dyszał chłopak.
-Wygląda na to, że wszystkie zostały na górze- dziewczyna jadąc na rowerze zmęczyła się znacznie mniej- Żadnego nie widzę.
-To dobrze – wysapał Ka zatrzymując się u stóp kamiennej konstrukcji- chyba jesteśmy na miejscu.
Trudno było usłyszeć w jego wypowiedzi, choćby ślad pewności. Bezradnie rozglądał się dookoła.
-Czego szukamy bohaterze ?- Didi uśmiechnęła się kpiąco.
-Przecież mówiłem Ci już, że nie wiem. Ptak nie zdążył powiedzieć mi wszystkiego. Pewnie nic z tego nie będzie...-chłopak zrezygnowany spuścił głowę.
-To mogłeś po drodze spytać jakiegoś krasnoludka – dziewczyna była bezlitosna.
Uważała, że Kuba wymyślił całą historię, ale jednocześnie uznała, że taka zabawa może być dobrym sposobem na pokonanie nudy dnia spod znaku motyli Balagunga. Postanowiła, więc przyjrzeć się z bliska kamiennej budowli, która latem służyła jako rodzaj fontanny. Odstawiła rower i zamierzała wspiąć się po kamieniach, kiedy nagle, nie wiadomo skąd rozległy się słowa:
-Hej ty ,człowieczko , uważaj trochę- piskliwy głos wydobywał się, jakby spod ziemi – nie jesteście tu sami.
Dzieci popatrzyły na siebie zdziwione. Były pewne, że żadne z nich tego nie powiedziało, a jednak dookoła nie było żywego człowieka.
-Halo. Co tak stoicie jak zamurowani. Tutaj na dole. Hej popatrzcie na mnie – konik polny podskakiwał odważnie, w nadziei, że dzieci go usłyszą i zobaczą. I po krótkim czasie dopiął swego, bo Didi z zachwytem krzyknęła do kolegi:
-Patrz, patrz, patrz. To, to, to mówi. Jaki słoooooddddkkkiiii...- dziewczyna aż uklękła, żeby przyjrzeć się lepiej dziwnemu owadowi.
-Tak wiem. Słyszałem to już wiele razy– Justin zrobił niedbale skromną minę, jednocześnie strosząc skrzydełka i wachlując się środkowymi rękami- Jestem Justin, słynny tenor i przyszły król zwierząt– dodał jakby od niechcenia.
-I jaki śmieeesznyy.– Dominika była zachwycona–Mogę go zabrać, Ka ? Proszę...
-Nie ma mowy ...Chyba , że masz jakieś pudełko.- Kuba, po wczorajszej przygodzie z ptakiem, nie wydawał się zdziwiony faktem spotkania mówiącego świerszcza.
-Pudełko?!- wrzasnął Justin, który właśnie zrozumiał, że koszmar dzisiejszego dnia się jeszcze nie skończył. Ale zanim zdążył uciec Ka nakrył go rękami i zwrócił się do koleżanki:
-Teraz mi w końcu wierzysz?
-Chyba nie mam wyjścia. Przepraszam- odpowiedziała dziewczyna podając mu puste pudełko po zapałkach znalezione na ziemi.
-Pamiętaj, jak znów przyjdzie ci do głowy pomysł, żeby się ze mnie naśmiewać, spójrz na tego świerszcza.- Kuba triumfował wkładając Justina do pustego pudełka, w którym Didi zrobiła kilka otworów i włożyła odrobinę świeżej trawki.
-Ja się uduszę, mordercy, zamachow...- konik polny bardzo protestował, ale po zamknięciu wieczka nie było go już prawie słychać. Didi szeptała do niego czule przez otwory jeszcze przez chwilkę:
-Siedź cicho słodziutki. W tej chwili nie mamy czasu się z tobą pobawić, ale obiecuję, że jak już znajdziemy tą kulę zdziwienia to na pewno się tobą zajmę. Na razie jesteś bezpieczny.
-..le...enia...cy...bzz...
Ciężko było zrozumieć co mówił świerszcz z pudełka. Zresztą dzieci już go nie słuchały. Didi schowała „króla zwierząt” do kieszeni i razem z Ka zajęła się dokładnym oglądaniem kamiennej konstrukcji w kształcie głowy minotaura.


Rozdział 8

-Ja tu nic szczególnego nie widzę. Chyba musimy obejrzeć kamień po kamieniu.- zarządził Kuba, wyjmując z plecaka dwa długopisy i zeszyt, z którego następnie wydarł dwie kartki. Jedną z nich podał Dominice.
-Musimy spróbować koleżanko. Ja biorę lewą stronę, ty prawą. Obejrzyj dokładnie każdy kamień i zaznacz na tej kartce, każdy nietypowy, albo z jakimiś znakami, albo z czymś co wyda ci się dziwne.
-Ale skąd będę potem wiedziała, który to kamień?- zastanawiała się głośno Dominika.
-Dostałaś przecież kartkę w kratkę. Narysuj tą połowę konstrukcji, którą będziesz badała, tak w przybliżeniu i zaznaczaj ciekawe kamienie, jako kratki. Potem łatwo je odnajdziesz – chłopak wydawał się zdziwiony, że można o to w ogóle pytać.
-Dobra, dobra pytania nie było.-Didi lekko zawstydzona, chciała jak najszybciej zająć się poszukiwaniami.
Niestety, okazało się one trudniejsze, niż przypuszczali. Chociaż kamienie różniły się między sobą, bo jedne były mokre, inne porastał mech, a jeszcze inne stanowiły po prostu wyciosane bloki piasku, to w gruncie rzeczy wszystkie były do siebie bardzo podobne.
Podczas, gdy dzieci badały budowlę, Justin rozmyślał rozłożywszy się całkiem wygodnie w swoim nowym środku transportu, w którym znalazł się wbrew swojej woli. Jak wszystkie zwierzęta znał opowieści o mitycznej kuli zdziwienia, dlatego gdy usłyszał, że te nieznośne dzieciaki o niej rozmawiają, zrozumiał, że właśnie zaczęła się przygoda jego życia. Bał się, owszem, ale za nic na świecie nie odrzuciłby możliwości przedostania się przez portal bajek, stawienia czoła przeciwnościom, potworom i wreszcie uratowania świata. Legenda powtarzana przez lata głosiła, że ci którzy odnajdą kule zdziwienia i uratują za jej pomocą świat i różnorodność, zostaną wielkimi bohaterami i czeka ich wspaniała nagroda. Dlatego jego słowa, których dzieci już nie dosłyszały zamykając go w pudełku, było propozycją pomocy, a nie protestem.
Poszukiwania trwały już ponad godzinę, kiedy zmęczona dwójka dzieci postanowiła porównać swoje odkrycia. Nie było ich wiele, a po odrzuceniu napisów w stylu: „Cielak jest gópi”, czy „love małgośke” pozostały tylko dziwne symbole , które na kartce Ka wyglądały tak:



i napis OPOWIEDZ. Na kartce Didi znajdowały się symbole :


i słowo BAJKĘ.
-Rozumiesz coś z tego?- zapytał chłopak .
Dominika, która była naprawdę dobra z matematyki i chętnie rozwiązywała zagadki, początkowo również nie miała żadnego pomysłu.
-Nic, a nic. Pokaż mi jeszcze raz swoje zapiski.- poprosiła.
Ka oddał jej kartkę i usiadł zniechęcony, podczas gdy dziewczyna zastanawiała się spacerując powoli z nosem utkwionym w kartkach.
-Chyba stanowią jakąś całość ?...Jeśli tak to mamy tu polecenie : Opowiedz bajkę . Ale co znaczą te znaczki?- mruczała do siebie.
-Daj mi tego gadającego świerszcza i kombinuj dalej. A bajką się nie przejmuj...
-A co znasz ich , aż tyle ?- zapytała Didi podając chłopcu pudełko wyciągnięte z kieszeni sukienki.
-Ja nie ...Ale on na pewno coś wymyśli– odpowiedział Kuba potrząsając lekko pudełkiem –Pobudka!
Justin ocknął się z pokrzepiającej drzemki.
-No nareszcie. Nie bójcie się mnie i wcale nie zamierzam uciekać.
-Dosłownie drżeliśmy ze strachu- słowa chłopaka nie zabrzmiały przekonująco.
Dominika w tym czasie oddaliła się nieco, usiadła na ławce nad stawem i zamyślona patrzyła raz na kartkę , raz na taflę wody. Kuba nie słyszał co mruczała pod nosem zajęty rozmową z konikiem polnym:
-No więc po kolei – mówił z groźną miną – Mam do ciebie kilka pytań . Jeśli odpowiesz na nie prawidłowo, to obiecuję, że nic ci się nie stanie i sam będziesz mógł zdecydować, czy i na jakich zostajesz z nami.
-Mogę się chwilę zastanowić?
-Nie –odparł Ka i zaczął powoli zamykać pudełko.
-Dobra, dobra . ok. tylko żartowałem. Pytaj,wal prosto z mostu, zniszcz mnie, oberwij skrzydełka, połam no...
-Co sądzisz o motylach Balagunga – przerwał mu chłopak.
-Masz na myśli te motyle, których od jakiegoś czasu wszędzie pełno?
-Mhm. Właśnie te.
-Jakby ci powiedzieć. Jak zjem za dużo słodkiego nektaru, to jakoś mi tak niedobrze, jeśli wiesz co mam na myśli.
-Wiem... Chyba. To powiedz mi teraz proszę– ton głosu Kuby zmienił i był już łagodny- kim jesteś i jak się nazywasz?
-No więc, jak już wspominałem tej blondynce nazywam się Justin i jestem...królem zwierząt.
-Proszę cię, nie jestem w nastroju do żartów- Ka mimo woli jednak się uśmiechnął-A skąd się tutaj wziął...
Nie dokończył pytania, bo w ich kierunku biegła rozradowana Dominika...

Rozdział 9.

-Wiem , wiem ,mam , ha ha ha, mam, wiem .
Didi podbiegła do nich z twarzą przemienioną w jeden wielki uśmiech. Wyglądało na to , że znalazła rozwiązanie i była z tego powodu naprawdę dumna.
-Bardzo się cieszę . Opowiadaj, o co chodzi z tymi znakami. A ty – Kuba zwrócił się do świerszcza – nie próbuj uciekać bo cię zamknę na stałe.
-O ciężki wróbel . Czy ty mnie w ogóle słuchasz. Przecież mówiłem, że nie mam takiego zamiaru. Każdy wie co znaczą poszukiwania kuli zdziwienia.
-Coo? - spytały dzieci prawie jednocześnie.
-Och niemądre człowieczki Przygody, przygody, przygody. A ci, którzy ją znajdą i wykorzystają do odzyskania równowagi między dobrem a złem w swoim świecie, będą bohaterami. Legenda głosi, że będą nieśmiertelni, chociaż to niepotwierdzone, bo przecież kilka razy już była w użyciu, a o nieśmiertelnych jakoś nie słychać. To nieważne. Pomogę wam dzieciaki. Zaopiekuję się i ochronię.
Didi popatrzyła na Ka. Ka popatrzył na Didi. I nagle oboje wybuchnęli śmiechem. To był prawdziwy dziecięcy śmiech , który niósł nadzieję. Beztroski i pełen radości.
-Gadający konik polny , który twierdzi, że jest królem zwierząt ,uważaj Didi- zanosił się śmiechem chłopak- Chyba już nic złego nas nie spotka.
-A nawet jeśli zaatakuje nas jakiś potwór to król zwierząt nas obroni- zakpiła dziewczyna.
-Chyba , że to będzie jakiś ... wróbelek. Ha, ha , ha
Justin, nie bardzo zrozumiał, z czego śmieją się dzieci, ale i tak postanowił dumnie, że nie będzie uczestniczył w tej marnej rozrywce. Powiedział tylko:
-Ty blondynka. Pokaż mi te kartki- to zaraz się okaże, kto tu jest najmądrzejszy.
Didi spojrzała na Ka, który wzruszył ramionami i skinął głową na znak zgody. Pokazała kartki świerszczowi.
-Hmm,mhm, ok.- Justin od razu zorientował się o co chodzi. W końcu stały za nim lata tradycji.-Te znaki oznaczają nuty. Znam nawet do tego słowa. Podejdźmy bliżej portalu. I radzę uważnie słuchać tego wykonania.
Dominika wyglądała na bardzo zaskoczoną taką interpretacją tajemniczych symboli i z każdym słowem konika polnego coraz energiczniej przecząco kręciła głową. Ale Kuba położył palec na ustach dając jej znak, żeby nie przeszkadzała, więc nie odezwała się ani słowem. Podeszli bliżej do kamiennej konstrukcji. Znaleźli się bliżej otworów, z których latem wypływała woda, a które równie dobrze można by nazwać nozdrzami minotaura. To wokół nich umieszczone były kamienie ze znakami.
Justin podskoczył i stanął na wieczku pudełka . Rozprostował najpierw wszystkie pary rąk, a potem strząsnął skrzydełka. Zanim zaczął odczarowywać portal jeszcze chrząknął i zrobił kilka przysiadów. I wtedy zaczął lekko podskakiwać .
Wyglądało na to ,że zrobi jeszcze kilka pompek ale wstrzymał go nieco nerwowy głos Kuby:
-Zacznij wreszcie! Proszę!
-Skoro nalegasz, ekhm :

„Otwórz się portalu brzydki
Znaki Twoje zna już widz
Zaraz wezmę cię na spytki
Albo nie wiem teraz nic”

Powietrze jeszcze przez chwilę drgało od pisku Justina. Didi wybuchnęła śmiechem, a świerszcz popatrzył na Ka, który zasłonił uszy już po pierwszym wersie. Zdziwiony faktem , że nic się nie stało „król zwierząt” powiedział spokojnie:
-To jednak nie ta piosenka . Ale... Znam jeszcze jedną , na tą melodię. Tak to leciało.
-Przestań, jeśli ci życie miłe – mruknął niesympatycznie chłopak – Zaraz będziesz mógł się wykazać, ale najpierw ona. Jeżeli odgadła, na co liczę, to jest mądrzejsza od nas obu. Słuchamy cię młoda.
Dziewczyna nie zwróciła uwagi na słowo „młoda” w jego wypowiedzi. Była zadowolona , że może zabłysnąć:
-Patrzcie na te znaki i powiedzcie co wam przychodzi na myśl.
Obaj jeszcze raz dokładnie obejrzeli rysunki. Po chwili pierwszy , dosyć niepewnie odezwał się Justin:
-Strzałki ??
-Tak , dobrze. Strzałki są ważne A co robią strzałki ? …
-Wskazują kierunek
-Dokładnie, a te znaczki obok to liczby.
-Liczby ? - zdziwił się Kuba – Ciekawe w jakim języku.
-Normalne cyfry , arabskie. Napisane tylko jakby w lustrze. Nigdy bym na to nie wpadła , gdyby wiatr nie porwał kartki z ławki, o tam. Łapałam ją już prawie nad stawem i dostrzegłam odbicie tych symboli w wodzie. I wszystko stało się jasne – dodała skromnie.
-Jak to mówią u nas na łące: lepszy łut szczęścia niż kilogram złota.- Justin podsumował wypowiedź dziewczyny.
-Eee, słyszałem, jak dorośli mówią , że to już nieaktualne- Ka nie zgodził się z poprzednikiem- Ale co dalej – zwrócił się od Didi – Mamy strzałki i liczby i i co...?
-Naprawdę nie rozumiecie? Myślę, że to działa jak nasze bankomaty . Trzeba wybrać pin przez naciśnięcie w odpowiednich miejscach. Kamień z cyfrą 0 to środek. Strzałki wskazują kierunek od kamienia środkowego, a cyfry odległość do kamienia, który trzeba wcisnąć.
Kuba aż stuknął się w głowę, zły na siebie , że na to nie wpadł.
-Genialne. Chodźcie spróbujemy- krzyknął, gdyż tłumaczenie Dominiki wydawało mu się sensowne.

Rozdział 10

-Dobrze dobrze , ale co z napisem ?- przytomnie zapytał Justin
-To twoja działka- odparł chłopak lokalizując środek, od którego, według interpretacji Dominiki, należało zacząć- Didi,chodź bliżej i pokaż mi, które kamienie powinienem naciskać.
-Pierwszy będzie ten
Kuba nacisnął.
-Raz, dwa- liczyła Dominika- naciśnij ten. Teraz pięć w bok. O tutaj.
Kamienie zostały naciśnięte.
-I raz, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć do góry. Ten jest ostatni. Naciskaj.
Ka nacisnął i ku zaskoczeniu całej trójki...nie stało się nic.
-Może trzeba jakoś ten pin zatwierdzić? - zastanawiała się po chwili zwątpienia Didi.
-Chyba nie tylko o to chodzi- odpowiedział jej chłopak, ponownie naciskając środek. Kiedy to zrobił nagle wydarzyło się coś niespodziewanego. Z otworów stanowiących nozdrza minotaura wydobył się biały dym.... A potem znów cisza...
-Eeeee – mruknął Justin
-Nie eeee, tylko właśnie teraz opowiadaj skąd się tutaj wziąłeś- Ka zwrócił się do świerszcza, jednocześnie mrugając do Didi, co miało oznaczać, że wie co robi.- Tylko głośno i wyraźnie.
-Teraz ?
-Tak właśnie teraz. Natychmiast
-Ale...
-Proszę, opowiedz nam królu -Dominika mrugała oczami i robiła błagalną minę, zorientowawała się bowiem o co chodzi Kubie.
-Dobrze, niech wam będzie. Więc zaczęło się to wszystko tak.
Po tych słowach nastąpiła długa opowieść, zaczynająca się w chwili złożenia tysiąca trzystu jajeczek przez jego mamę i obejmująca dosyć szczegółowo etap bycia larwą Gdyby nie niecierpliwe pochrząkiwania i ziewanie dzieci Justin mógłby opowiadać godzinami. Na szczęście kątem oka zauważył, jak Ka zaczyna bawić się pudełkiem i ma przy tym niezbyt sympatyczną minę. Zrozumiał wówczas, że chyba nie o taką historię chodziło tym dziwnym ludziom. Nadzwyczajnym wręcz wysiłkiem woli pominął etap poczwarki i przeszedł do wydarzeń dnia dzisiejszego bezpośrednio poprzedzających atak wróbla. Potem gładko zrelacjonował ostatnie przygody. Podczas jego opowiadania dzieci od czasu do czasu patrzyły na siebie wybuchając śmiechem, co wprawdzie nie wpływało na tok jego bajki , ale bardzo dziwiło konika polnego. Starał siebie przecież zaprezentować, jako postać tragiczną.
Kiedy jego opowiadanie dobiegło do momentu spotkania z motylkiem Balagunga, coś nagle zaczęło dziać się z konstrukcją, którą badali, a która teraz zaczęła lekko drżeć.
-Wiedziałem...to to wymagało bajki.- mruknął Kuba, a Didi, która wcześniej zorientowała się jaki plan ma jej kolega, tylko pokiwała głową obserwując uważnie zmiany w kamiennym portalu.
-Bajkę?!-oburzył się Justin.
Ale nie usłyszał odpowiedzi. Potworny huk, któremu towarzyszył oślepiający rozbłysk wstrząsnął ziemią pod nogami bohaterów. Kamienie w konstrukcji zmieniały swoje położenie. Przesuwały się z dudnieniem i zmieniały kolory. Nawet drzewa obudzone niespodziewanym hałasem zaczęły szumieć swoje pradawne pieśni. Ziemia znów drżała tak, że dzieci z trudem utrzymywały równowagę .
I wtedy cała trójka ujrzała coś jeszcze gorszego. Z góry w ich kierunku leciała cała chmara słodko uśmiechniętych motylków. Były już całkiem blisko.
-Schylcie się-zdążył krzyknąć Ka uginając nogi. Niestety ten manewr mu nie wyszedł i w połączeniu z drganiem całej konstrukcji spowodował całkiem widowiskowy upadek.
Kiedy się podniósł zobaczył, że Didi też leży, a po jej twarzy skacze Justin i piszczy :
-Wstawaj mała , wstawaj człowieczko. Nie wygłupiaj się.
Dookoła nie było śladu motylków Balagunga. Ziemia już nie drżała, a kamienie przestały zmieniać swoje położenie i kolory. Wszystko znów wyglądało tak jak zawsze.
Didi ocknęła się lekko poturbowana:
-Ojej mama mnie zabije- skrzywiła się widząc swoją zabrudzoną sukienkę
-Żyjesz, naprawdę żyjesz. Och jak wspaniale. Och jak cudownie.-krzyczał konik polny próbując wycałować dziewczynę, która jednak nie miała w tym momencie ochoty na gesty sympatii ze strony świerszcza. Wzięła go na rękę i zapytała:
-A gdzie motylki?
-Zniknęły. Tak po prostu zniknęły. Były i nie ma. Leciały na nas i znikły, a wszystko inne jest dokładnie jak było
-Nie dokładnie- krzyknął do nich Kuba, który widząc,że Dominice nic się nie stało wspiął się jeszcze raz po kamiennej budowli nieco wyżej i uważnie jej się przyglądał. Dziewczyna i świerszcz podeszli do niego i spojrzeli w miejsce, w które się wpatrywał.
-Nie ma znaków i napisu- westchnęła Didi- Kto nam teraz uwierzy. I to wszystko? Po to wybieraliśmy pin , a zielony opowiadał bajkę, żeby nic się nie stało?
-A może... Eeee też nie mam więcej pomysłów, ani wskazówek- Ka również był rozczarowany i zrezygnowany.
-Balgunga jednak zniknęły-wtrącił Justin , chcąc nieco pocieszyć smutne dzieciaki.-a my wciąż nie mamy kuli zdziwienia. Pewnie po prostu gdzieś odleciały. Ale patrzcie, patrzcie-świerszcz zauważył jakieś nowe znaki wyryte na kamieniu , na którym właśnie stał-coś tu jest napisane, ale litery jakieś takie...
Dzieci popatrzyły na kamień wskazany przez ich nowego przyjaciela.
-To starodawne literki. Takich napisów jest pełno na średniowiecznych budynkach , jak na starówce.- wyjaśnił Ka głosem, w którym wciąż pobrzmiewał ton zniechęcenia.
-A co tam jest napisane?-dopytywała się Didi, która podobnie jak Justin miała problem z odczytaniem nowego napisu.
-Wiele-chłopak powoli odszyfrował starodawny napis- podziwia, kto-literował z trudem- mało wdział, nie przepraszam widział. Wiele podziwia, kto mało widział.
Cała trójka popatrzyła na siebie z konsternacją. Żadne z nich nie miało najmniejszego pojęcia, jak nowy napis miałby im pomóc.
-To chyba jakieś przysłowie. Ale nic tu po nas. Co mogliśmy, to zrobiliśmy. Bierz rower, Didi.- Ka postanowił przerwać tą zabawę.
-Wracamy ?
-A co mamy robić? Przynajmniej zorientujemy się, czy ktoś jeszcze w parku słyszał te hałasy.
-Co będzie ze mną?- pisnął nieśmiało konik polny
-Wskakuj do pudełka. Możesz mieszkać u mnie w pokoju, a jak będziesz chciał to wypuszczę cię na łąkę- Dominika również wydawała się smutna z powodu zakończenia przygody.
Justin podobnie rozczarowany, jak dzieci nie dał po sobie tego poznać. W gruncie rzeczy ucieszył się propozycją dziewczyny. Wprawdzie nie został bohaterem, ale przynajmniej znalazł dom i przyjaciół.
Cała trójka powoli wspinała się pod górkę ze spuszczonymi głowami...





KONIEC CZĘŚCI I
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
adg · dnia 04.02.2012 10:33 · Czytań: 715 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty