Domek na prerii, 7 lutego 2012 r.
Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, to... nie starczy mi czasu, życia mi nie starczy, by je wszystkie przeczytać.
Hej, Pisarzu! Tak, Ty, kolejny Orwellu, Fitzgeraldzie, Murakami. Kim chcesz być? Co chcesz dać?
Tyle już czytałam. Tyle związków rozpadło się na kolejnych kartkach, tylu zbrodni dokonano, wychwytywano rzeczywistość, kłamstwo czyniono prawdą, a miłość nienawiścią. Tyle razy ktoś stąpał w deszczu, ktoś przeżywał kolejne namiętne noce. Ile można…
Oczy wyobraźni mam szeroko otwarte. Biegam wzrokiem po kolejnych słowach, wchłaniam i pochłaniam każdy sens, podtekst, błądzę między wszystkimi wierszami, szukając tam czegoś więcej niż tylko niezapisanej części papieru. Wiem, że można. Można pisać w nieskończoność, czytać zresztą też. Daj mi coś, czego nie widziałam. Pokaż mi taką miłość, jakiej nigdy nie przeżyję. Ze strachu, braku polotu i odwagi. Pokaż mi taką zbrodnię, która zabroni mi swą nauką skrzywdzić choćby muchę. Naucz moją wyobraźnię latać, póki co pełza zmiażdżona ponadczasową klasyką, pełną patosu, powagi i prawdy. Pisz lekko, dokładnie, precyzyjnie, wypełniaj strony jak powietrze szczeliny. Wnikaj.
Od dawna niczego takiego nie czytałam. Nie musiałam się zastanawiać, nie zarywałam przez książkę nocy. Kupuję je tylko masowo, coraz szczelniej wypełniają półki na sosnowym regale, jedynym moim dobytku. W każdej torebce któraś z nich tam leży, ciąży fizycznie, pomaga psychicznie. Zamyka mnie w skorupie na siedzisku w autobusie. Odrywa mnie, choć niespecjalnie ma czym. Więc czekam, czekam na taki dzień, gdy wezmę w ręce powieść, Twoją może, i odlecę. Tak jak młodzież przy pierwszych używkach, jak dorośli czarterem do Egiptu. Zabierz mnie tak, gdzie nigdy nie zabrał mnie Dickens urodzony dokładnie dwieście lat temu. Gdzie nie byłam z werupowskim Casanovą, tam, gdzie istnieją prawdy niepokazane przez idiotę przedstawionego mi przez Dostojewskiego.
Siedzę w kuchni, palę papierosa. Dogasa, jak rządza czytania. Napisz coś, coś dla mnie. Daj Bogu zalać świat papierem, swoim własnym, niech Faulkner będzie szczęśliwy ze swej przepowiedni.
Siedzę. Czekam.
Podróżnik na kartach książek
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
mundaya · dnia 07.02.2012 11:21 · Czytań: 289 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: