Przyjacielu,
Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa… Czy w ogóle da się ogarnąć je wszystkie myślą? Te góry i morza papieru, oceany zamkniętych między okładkami historii. Ten ogrom sprawia, że aż kręci mi się w głowie. A potem nadchodzi myśl: czy skoro tyle zostało już napisane… czy wciąż zostało coś do napisania?
Ile razy słyszysz, że najnowsza powieść to nowe to a to, a młody debiutant to przyszły Ten a Tamten. Przechadzając się między półkami księgarni, słyszę, jak ludzie szepczą: „I tak już wszystko zostało napisane”. Idę i myślę – czy faktycznie? Czy powiedzieliśmy już wszystko, co tylko jest do powiedzenia o miłości i zdradzie, o śmierci, bólu wygnania i stracie, o szczęściu, uśmiechu i żądzy przygody, o podłości i lojalności, chciwości i poświęceniu, o przegranej i spełnionym życiu, o odwadze i tchórzostwie, zbrodni i karze, o przyszłości, teraźniejszości, przeszłości i ich alternatywach? O szczęściu piszemy rzadko, zdaje się, że jest mniej plastyczne, mniej fotogeniczne. Ale… Gdy coś mi nie pójdzie, ojciec często powtarza: „Nie jesteś pierwsza i nie ostatnia”. Nigdy nie pomaga, ale daje do myślenia. Jeśli wszystko już było, to czy wszystko zostało już opisane?
Siadam potem nad pustką kartką, z piórem w dłoni. Przykładam stalówkę do papieru i na białej powierzchni pojawia się kropka. Mała kropeczka. Ale wyjść poza nią nie mogę. Bo zastanawiam się: skoro już wszystko było, wszystko ma swoją historię, zapisaną drobnym druczkiem – gdzie sens w pisaniu, opisywaniu od początku i na nowo? Czy nie wystarczy już nam tego, co mamy? Odkładam wtedy pióro i myślę.
Czy też tak czasem masz? Czy pod naporem ciężaru cudzych książek, masz wrażenie, że zaraz się złamiesz i zostawisz to, by swoje historie opowiadać tylko sobie? Zamknąć je w szufladzie i nie wypuszczać na światło dzienne? Mam nadzieję, że nie – to straszne uczucie.
Ale może właśnie o to chodzi. By wracać do niektórych wątków, zaplatać w nowe całości. Stare doświadczenia w nowym opakowaniu. Może dzięki temu nie czujemy się samotni. Właśnie dlatego, że nie jesteśmy „pierwszymi i ostatnimi”.
Albo, być może, nie powinniśmy się nad tym zastanawiać. Stawiać znak po znaku i słowo po słowie, nie myśląc, po co i dla kogo. Ciekawe, dokąd dojdziemy tą drogą. Utoniemy kiedyś w powodzi makulatury, jak myślisz? Poczekamy, zobaczymy.
Powodzenia, Przyjacielu.
K.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
potworzyna · dnia 07.02.2012 22:13 · Czytań: 277 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: