Zazwyczaj nie chce mi się komentować, niemniej ten twór, a także wypowiedzi pod nim przyprawił mnie o taki opad szczęki, że aż coś napiszę. A właściwie trochę mnie to śmieszy - łażę sobie po różnych stronach z amatorską poezją od ładnych paru lat - i cóż, to jest prawidłowość, zawsze, kiedy naród doswiadcza silnych, negatywnych emocji zbiorowych - a z niejasnych dla mnie przyczyn tak się stało także w przypadku tego nieszczęsnego dziecka - zaraz potem na wspomnianych stronach pojawia się tych emocji pokłosie. Bo dla mnie ten wiersz należy do tego samego nurtu, co rozliczne wiersze smoleńskie (mieliśmy przecież i tutaj), wiersze o zawalonej na gołębiarzy hali - i tak dalej, stąd śmieszy mnie nieco powszechna konsternacja. Dla mnie tego rodzaju wiersze - nie przypadkowo żałosnej jakości - są czymś w rodzaju emocjonalnego pasożytnictwa. Jeśli ktos pisuje takie rzeczy do szuflady, żeby przepracować swoje intensywne uczucia - cóż, nie rozumiem, ale to jego sprawa. Jego sprawą przestaje być z chwila puszczenia w świat, jak w tym przypadku, i wątpię, czy ma to jakikolwiek inny cel, niż lans na fali zbiorowych emocji - o, ludzie się interesują, to może i mnie kupią, nieżywa dziewczynka jest w centrum uwagi, a nuż i ja będę. Jest to niewątpliwie niemoralne, ale niemoralność mnie akurat w niczym nie przeszkadza, przeszkadza mi natomiast, że jest to także niesmaczne, a artystycznie tak żałosne, że aż zawstydzające czytelnika. A wiersz omawiany nie dość, że żałosny artystycznie, jest jeszcze wyjątkowo żałosny aksjologicznie i niespójny (zwłaszcza w obrazie Boga, cóż to właściwie za Bóg? Ale też - "perełki" już nie ma, czy jest w niebie? jest szczęśliwa, czy niepogodzona z losem? skoro jest "juz wolna", to wcześniej była zniewolona, a skoro śmierć była wyzwoleniem, to nad czym płakać?).
Przede wszystkim wszakże, za przeproszeniem, dziwię się Redakcji: na jaką cholerę było to publikować?