Baśń o magicznym przedmiocie - mada
Proza » Miniatura » Baśń o magicznym przedmiocie
A A A
W pewnym niewielkim miasteczku, w przedziwnym kraju jakim jest Polska, „gdzie kruszynę chleba podnosi się z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba”, mieszkała sobie rodzinka. Zgodnie z obowiązującym w tych czasach standardzie 2 + 2, czyli tata – człowiek zasadniczy, pracujący, starający się za wszelką cenę utrzymać rodzinę i uzyskać jakąś pozycję społeczną. Mama – kobieta pracująca na kilku etatach – tym właściwym, gdzie otrzymywała jako takie wynagrodzenie (bo przecież kobieta nie może zbyt dużo zarabiać), w domu na pełnym etacie – przy dzieciach, gotowaniu, sprzątaniu, praniu oraz tzw. sprawach codziennych oraz dorywczo – dorabiając. Oraz dwoje wspaniałych dzieci – chłopiec już gimnazjalista i dziewczynka, która za chwilę będzie gimnazjalistką. Była to zwykła przeciętna rodzinka, jakich w tym czasie było wiele w tym dziwnym kraju. Tak jak i u innych, ich życiem rządził Pieniądz. Ciągle walczyli o to, aby mieć lepsze mieszkanie, lepszy samochód, aby wspólnie jechać na wczasy, aby ich dzieci uzyskały gruntowne wykształcenie i oczywiście miały dodatkowe zajęcia – narty, łyżwy, snowbort, jazda na koniach, rowery, rolki, nauka języków obcych itp. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w domu pojawił się nowy telewizor, dla każdego laptop, telefon komórkowy, MP – 3,4; I-POD i inne cudeńka nowoczesnej techniki, bez których, wydawać by się mogło, nie można obejść się we współczesnym świecie. Dzieci dorastały i miały coraz większe wymagania, a rodzice oczywiście próbowali im sprostać, bo nie można się poddać, jeszcze nie teraz, jeszcze nie czas. Coraz bardziej zatracali się w świecie Pieniądza, szastali swoim zdrowiem, ale zapatrzeni w jakiś odległy cel ciągle parli do przodu. Nawet nie zauważali, kiedy osiągali to, co zamierzali, bo już pojawiał się nowy cel do zrealizowania, a oni nie mieli nawet czasu, żeby się cieszyć z tego, co już osiągnęli. Coraz rzadziej się uśmiechali, coraz bardziej byli sfrustrowani, bo trzeba szybciej, bo trzeba więcej...
Pewnego razu do ich drzwi zapukał starzec i poprosił o coś do jedzenia. Mama, chociaż nie miała w zwyczaju nawet rozmawiać z obcymi, kazała mu zaczekać pod drzwiami. Weszła do domu:
- Kto to był? – zapytał tata nie odrywając wzroku od laptopa.
- Starzec.
- Co chciał?
- Jedzenie.
- I co? Dałaś mu?
- Zrobię mu kanapki.
I mama pofalowała do kuchni. Ukroiła chleb, posmarowała masłem, nałożyła wędlinkę i serek. Zapakowała to w czysty papier i wyszła na korytarz. Starzec kucał w kącie. Mama trochę się przestraszyła, bo tyle się mówi o przestępcach czyhających na każdym niemal rogu, ale w końcu zdobyła się na odwagę i podeszła do niego.
- Proszę - powiedziała i wyciągnęła przed siebie kanapki. Starzec popatrzył na nie, na kobietę. Wstał, otrzepał ręce o spodnie i wziął jedzenie. Odpakował z papierka i ugryzł kawałek nie spuszczając z niej wzroku. Mama już zbierała się do odejścia, gdy ten wyciągnął rękę i powiedział:
- Proszę. To dla Pani i dla całej rodziny.
- Ale nie trzeba – mama jak zwykle starała się być miła.
- Proszę wziąć – rzekł stanowczym głosem.
W jego dłoniach zabłyszczało coś metalowego. Nie wiadomo czemu, ale kobieta jak zahipnotyzowana wyciągnęła dłoń, w której spoczął dar starca.
- Dziękuję. Szczęścia życzę – powiedział i odszedł, nie czekając na odpowiedź.
Zdziwiona tym kobieta weszła do domu i dopiero wtedy spojrzała na to, co otrzymała w prezencie od nieznajomego. Okazało się, że były to cztery srebrne medaliki, takie jakie dostaje się na komunię, w tym kraju, dumnie nazywanym chrześcijańskim. Z jednej strony widniała Matka Boska, a z tyłu dwa serca. Mimo, że tata przeczytał całą Biblię, mama znała liczne fragmenty, a dzieci zostały wychowane w tradycji chrześcijańskiej i chodziły na religię, to w domu tym dawno nie gościł Bóg. Przecież nie był w modzie. Ani nie miał nowoczesnych zabawek, ani sam nie był nowoczesny, nie miał super samochodu, nowoczesnego sprzętu, ciuchów na miarę najnowszych kreatorów mody, ani też nie odniósł spektakularnego sukcesu. Dlatego też podarek taki jak medaliki był zupełnie nie na miejscu. Ale zgodnie z tym, co mówił starzec, mama wręczyła każdemu członkowi rodziny po medaliku. Wszyscy wzruszyli tylko ramionami i odłożyli swój prezent na bok i wkrótce o nim zapomnieli. Tylko kobieta przyjrzała się mu bliżej i widniejącemu na nim rysunkowi, a że nie mogła doczytać, co jest na nim wygrawerowane schowała go do portfela. Ale tam był już jeden Bóg – Pieniądz. I to Jemu poświęciła się cała rodzina, mimo że medalik od czasu do czasu dawał znać o sobie, wypadając w sklepie z portfela z innymi monetami. Kobieta, z wypiekami na twarzy, bo przecież w świecie Pieniądza, nie wolno wierzyć w innego Boga, dyskretnie chowała go znowu do portfela. I tak mijały lata.
Ale, jak to we wszystkich baśniach bywa, wszystko co tylko z pozoru dobre, kiedyś się kończy. Tak też i było w tym przypadku.
Najpierw dom odwiedził Pan Stres. Domownicy zupełnie nie byli przygotowani na jego przyjście i to ich chyba tak wyprowadziło z równowagi. Bo przecież zawsze przygotowywali się na przyjście gości, zgodnie ze staropolskim zwyczajem: „Gość w dom, Bóg w dom”, albo zgodnie z tym rzadziej wymawianym, ale częściej stosowanym „Zastaw się, a postaw się”. Toteż przybycie tego niespodziewanego gościa zupełnie zburzyło ich dotąd poukładany świat. A Pan Stres na dobre rozgościł się w ich domu. Zaglądał do dzieci do pokoju, dyktował mamie, co ma robić w kuchni i przypominał tacie o jego obowiązkach wobec rodziny.
Niedługo później w drzwiach pojawiła się jego koleżanka - Pani Niezgoda. I ona też na dobre rozgościła się w domu. Mama z tatą przestali już nawet ze sobą rozmawiać, aby nie przeszkadzać gościom. Dzieci zamknęły się we własnym świecie, gdzie zaczęły czcić swoich własnych Bogów: chłopiec – komputer, a dziewczynka – telewizor. I podporządkowali im całe swoje życie. Poświęcili dla nich rodzinę, szkołę i przyjaciół, a nawet wyrzekli się samych siebie.
Wkrótce pojawił się nowy lokator – Pan Choroba. Rozgościł się na sofie w salonie i szyderczo uśmiechał się, patrząc na przerażonych domowników łykających tony tabletek. I wydawać by się mogło, że to koniec nieszczęść, że nikt się w domu już nie zmieści, ale życie bywa przewrotne...
Po kolejnej kłótni przy rodzinnym stole, gdy każdy chciał jak najszybciej zaszyć się w swoim kącie, w całym domu rozległ się przeraźliwy zgrzyt, jakby ktoś ostrym narzędziem przejechał po okiennych szybach.
- Co to? Co to? – wołali przerażeni. Poczuli, jak w jednym momencie, po ich plecach przebiegł dreszcz przerażenia. Nagle zrobiło im się przeraźliwie zimno. I ten paniczny strach, który zaczął przepełniać ich serce. Matka przytuliła mocno do siebie dziewczynkę i chłopca, jakby własnym ciałem chciała je ochronić przed nieznanym. Dzieci od wielu, wielu lat wtuliły się w ramiona matki, jakby właśnie tam chciały znaleźć schronienie. Ojciec przestępował z nogi na nogę, niepewny, jak ma się zachować w tej sytuacji. I znowu w całym domu rozległ się ten przeraźliwy zgrzyt.
- Zobacz, co to? – wyszeptała kobieta wskazując na okno.
Ojciec z oporem podszedł do okna i odsłonił roletę.
Za oknem stała Pani Śmierć ze swoją srebrzystą kosą, którą ocierała o szyby. Spojrzała na tatę, szeroko uśmiechnęła się do niego, a on padł jak nieżywy na podłogę. Matka mocno przygarnęła do siebie swoje dzieci, sądząc, że teraz czas na nią. Nagle Śmierć odwróciła się za siebie, jakby coś na chwilę odciągnęło jej uwagę od rodziny. I wtedy matce przypomniał się srebrny medalik, dany jej kiedyś przez starca. Wyciągnęła go szybko z portfela, mocno zacisnęła w dłoni i zaczęła się modlić. Nie bardzo pamiętała treść modlitw, dlatego niektóre z nich mieszały się i plątały, ale po raz pierwszy w życiu mówiła je z ogromnym przekonaniem i wiarą. Pani Śmierć spojrzała na rodzinę, która z takim żarem zaczęła się modlić. I o dziwo - skinęła głową na znak aprobaty i odeszła.
Wszyscy podbiegli do taty nadal nieruchomo leżącego na podłodze. Ten ciężko otworzył oczy i spojrzał na swoją rodzinę. Przez jedną długą chwilę zamarło jego serce, ale żył, na szczęście żył. Właśnie na tej podłodze zrozumieli jakie posiedli szczęście mając siebie. I zapłakali... Ale nie był to płacz rozpaczy, lecz płakali ze szczęścia, a ich łzy oczyszczały im serca.
I można by było napisać, że żyli długo i szczęśliwie, ale nie do końca tak było. Co prawda ich dom opuścił Pan Stres i Pani Niezgoda, a Pan Choroba cicho przysnął na sofie w salonie. Ale właśnie teraz rodzina musiała nauczyć się żyć od nowa, ustalić inne priorytety i nauczyć się, jak być szczęśliwym w świecie, gdzie niekoniecznie musi rządzić Pan Pieniądz. Od tego momentu rozpoczęła się prawdziwa praca – praca nad samym sobą. Na pamiątkę tych wydarzeń, tego aby nie zapomnieli, co jest w życiu ważne i aby nie wymazali z pamięci tego, co im się przydarzyło i wyciągnęli właściwe wnioski na przyszłość – mama, tata, dziewczynka i chłopiec, zawsze nosili przy sobie srebrny medalik z wizerunkiem Matki Boskiej i napisem: „O Maryjo, bez grzechu poczęta, módl się za nami” .


Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
mada · dnia 09.02.2012 19:20 · Czytań: 1088 · Średnia ocena: 1 · Komentarzy: 3
Komentarze
czarodziejka dnia 09.02.2012 20:42
Nie będę wypowiadać się na wątek religijny w tekście, bo wiara to idywidualna sprawa każdego człowieka, jednak ciekawy pomysł.
Chociaż początek nie bardzo mnie zaciekawił to środek wciaga. Zakończenie za bardzo naciągnięte jak dla mnie.
Styl jakim napisany jest tekst dobrze się czyta.
Niezły morał.
pozdrawiam:)
dwa_warkocze dnia 10.02.2012 00:42 Ocena: Słabe
Bardzo pouczające. Tak pouczające, że aż niestrawne. Gdyby tekst miał uszy, moralizatorstwo wylewałoby się z niego uszami. A tak wylało się słowami. Żeby komentarz był rozbudowany a autor/ka wiedział/a, co mam na myśli, wypunktuję kilka konkretów:
- infantylizm tekstu
- niedopracowany styl
- niespójne słownictwo

Moim zdaniem.
mada dnia 11.02.2012 21:29
Czarodziejko dziękuję za komentarz, dwa warkocze Tobie również - ale skąd tyle sarkazmu? Co masz na myśli pisząc: niespójne słownictwo? niedopracowany styl? Infantylizm powinien być, bo przecież to baśń i takie są jej wymogi gatunkowe.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty