Mój Drogi!
Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, to czy warto jest pisać kolejne?- zapytałam Cię o to kilka lat temu, kiedy odbywał się nasz poranny rytuał picia zielonej herbaty i wspólnego śniadania.
Starałeś się ukryć zmieszanie. Byłabym skłonna uwierzyć w to subtelne bagatelizowanie, ale zdradziło Cię nerwowe pocieranie brwi i niezauważalne drganie kącików ust. Więc nawet Ty czasem wątpisz?
Z tostera wyskoczyły grzanki, dżem rozpłyną się na nich jak śnieg w rozgrzanych rękawiczkach, rozmawialiśmy o nieprzemijającej zimie i ironii sokratejskiej. – Wiesz, że nic nie wiesz? – Oh, moja miła, wiem wystarczająco dużo…
Jaki Ty jesteś uważny, pisarzu. Doskonale przyrządzasz eliksiry zdań, ważąc każdy składnik, każde słowo, jak alchemik. Nic nie dzieje się u Ciebie przypadkiem, wszystko ma swój sens i cel, dąży do pointy, happy endu albo tragiczniej i budzącej niezgodę śmierci jednego z głównych bohaterów.
Szukając językowego wzbogacenia nie wahasz się zajrzeć do słownika synonimów, ale nie przyznajesz się do tego nawet gdy przyłapię Cie na gorącym uczynku.
Nasz poranny czas dobiegał końca. Wstałeś od stołu i usiadłeś przy maszynie do pisania z takim samym namaszczeniem, z jakim kompozytor dotyka strun lub klawiszy instrumentu. Usłyszałam przyjemny dźwięk wystukiwanych myśli.
Wyszłam domu, nie żegnając się, delikatnie zamykając za sobą drzwi, aby nie wytrącić Cię ze świata, w którym się znalazłeś.
Zadzwoniłeś wieczorem.
- Pytałaś kiedyś zakochanego mężczyznę, czy jest sens w całowaniu ukochanej kobiety? Pisanie dla mnie to taki pocałunek. Nieuświadomiony przymus podzielanie się z kimś moim uczuciem i ogromna ochota sprawienia temu komuś przyjemności. I choć sam czasem nie widzę sensu, nie mogę się tego pozbawiać.
Gdziekolwiek jesteś, docierają do mnie Twoje pocałunki. Mają kilkaset stron, ładną oprawę, czasem intrygujące ilustracje (znacznie lepiej piszesz, niż rysujesz), dążą do pointy, happy endu albo tragicznej i budzącej niezgodę śmierci jednego z głównych bohaterów. W Twojej ostatniej powieści jedna z wiodących postaci nosiła moje imię i miała pieprzyk na prawej piersi, zupełnie jak ja. Szkoda tylko, że spotkał ją taki a nie inny los, mój miły.
Napisz czasem, ale proszę, tym razem tylko do mnie…
Paulina
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Inne artykuły tego autora: