Szanowny panie literacie.
Piszesz mi w ostatnich swoich książkach, jak trudnym jest życie wokół Ciebie i Twoich miejsc, które napotkałeś przemierzając je przy sobie. Mówisz również, że Twoje "walki" z niepochlebną krytyką już miewają się lepiej. To dobrze, że pogodziłeś się z tym, że tacy ludzie istnieją. To pozwoli ci się skupić nad Twoim twórczym i nie nadszarpnie Twojego zdrowia, a to najważniejsze, mój drogi przyjacielu.
Gdy pomyśli się, ile jest już książek na świecie, i ile codziennie przybywa, to... Temat ten powinien już dawno pomóc Ci z całą tą, tak dokuczającą Ci krytyką ludzką. Nie skupiają się przecież tylko na Tobie, a to już milej, gdy człowiek taki jak Ty czasami bywa niezrozumiany. A samo Twoje pogodzenie z ich krytyczną oceną i z tym również, że same prawa człowieka przy Twoim losie, jakby już tylko miały Ci pomóc to wszystko, co takie ważne przy pisarstwie zrozumieć.
Zwłaszcza, że człowiek współcześnie, jak ten maleńki, niepozorny człowieczek człowiek jest, rzadko kiedy we współczesnym świecie dostrzegany, jako ktoś ważny i niejednokrotnie przecież pomijany w zestawieniu wobec gloryfikacji pieniądza. A przecież Twoje życie i Tobie podobnych, jakby wcale nie inne od tych z ludzkich autorytetów z wielkich miast i prowincji nucących autorytatywność mistrzów. Właśnie - ten człowiek, maluteńki w postrzeganiu, tak mniej ważny i on i jego prawa. Mówisz, że masz już dosyć wszelkich ludzkich niesprawiedliwości, które i dotykają Ciebie, gdy tak już piszesz o świecie, o człowieku, o dobroci i o tym, co powinno być, stawać się faktem, aby świat był lepszy. I że to powoli traci sens, zwłaszcza, że tak niewiele kosztują Twoje książki, albo i nic czasami... I że trzeba chodzić pieszo, pracować w całym tym steku praw bez umów, zamiatać, odśnieżać, zbierać butelki po markowej wódce, gdy tak każą i Bóg wie co jeszcze, gdy już się w psalmach i do Niego żalisz. I oni mówią Ci tak często, że nie... Że nie ma... Że nie dla Ciebie to całe ich lepsze życie. A ci drudzy równorzędnie i przy tym budują sens Twoich rozważań, że to ma sens, że trzeba jednak pisać, choćby już wszystko było marnym i z marnym, i suchym chlebem. Żeby ich i innych wychować, żeby utwierdzać prawidła naszych prawych wartości - trzeba pisać, że może przeczytają i że to wszystko kiedyś zostanie docenione, tak jak kiedyś i dziś chyba, gdy wykonywało się ewangeliczną wolę Pana, aby rozkrzewiać wiarę.
Tak Cie uczyli - kiedyś. I tak uczą Cię do dziś tylko w nowocześniejszej formie przekazu. Choć przesłanie to samo, prawda? I tak naprawdę bardzo wiele pracy włożono w świat ten pejzażem malowany pisanej wartości, aby rozwijać i rozwijać owo przeznaczone do tego, co tak choćby w szczątkowym czytelniczym przeczytaniu, jednak nauczaniem.
Świat dobroci ma to do siebie, że musi istnieć i być rozkrzewiany, aby było go słychać to dobro i samo słowo, które jest nośnikiem prawidłowego, jeśli tak go się przekazuje. By samo przesłanie pokoju przy tym nie stało się pozornością ludzkiego życia i już przy wychowaniu. W ilu to domach opisy pomagały zachować pokój, choć niejednokrotnie same naburmuszone, mniej grzeczne nastroje, jakby przeczyły wobec tego, co oznajmia, że ów istniejący stan pokoju powinien miewać się dobrze, gdy tak tworzony jest już przez ludzi i że nie jest fikcją tego świata.
Mówisz, że napisano tyle książek i o samym pokoju już tak wiele, jakbyś chciał upodmiotowić i swoje zmęczenie przy, czasami, jak to określasz bezcelowości tego, co Twoją pracą w gruncie rzeczy jest.
Ostatnio mówiłeś, że bardzo podobał im się Twój opis człowieka idącego zimą przez pustkowia. Czy mówiłeś im, że sam niejednokrotnie i codziennie nawet musiałeś wówczas chodzić pieszo po zmroku i że nie miałeś już siły na to wszystko, co tak przesadnie egzystencjonalne? Zwłaszcza, że ten świat pełen postępu, gdy tylko następuje bieda, jest wcale nie inny od tego sprzed stu lat nawet. Wówczas trzeba pisać nawet przy świecach, prawda? Sam widzisz, jak nie ma to nie ma. Ale pamiętaj, że nawet i wielcy kiedyś nie miewali i nie rezygnowali ze swojego pióra.
Co by to było, gdyby nie pisarstwo, nic nie kosztujący słowiczy śpiew w dniu Twoich okrągłych urodzin, czy nowoczesny agregat prądotwórczy, do złudzenia przypominający wiatrak sprzed stuleci, czy samą już latarnię morską i sam już wiatr od morza w końcu i przy tym. I Twój różowy dom, choć tak naprawdę nie Twój. Choć kiedyś takie domy dostawano od miasta. Pamiętasz tamto ich wychowanie? Oni tego nie przeżyli tak jak Ty sercem. Jeżeli nie doświadczyli przy tym samego twórczego nastroju, zapewne rozmyślali przy tym już tylko o swoich ekonomicznych wzrostowych koniunkturach, ściśle sformowani przy tym na swoich stanowiskach pracy i zapewne przy ścisłej zależności ich samopoczucia od wzrostu znaczenia ich pieniądza. Ty już wówczas nie łudziłeś się po co żyjesz i nie rozważałeś, tak precyzyjnie swojego życia i od strony finansów nuconych literą swoich opisów. Przecież za każdym razem, gdy tylko dostrzegałeś niesamowity pejzaż wschodzącego słońca, uśmiechałeś się, bo nie kosztował Ciebie nic i tak od zawsze i na zawsze, jeżeli chodzi o Twoje szczęście zyskiwałeś przy tym, zwłaszcza, że opis o nim przeczytało już tysiące osób. I to jest najcudowniejsze, pamiętaj o tym, gdy tak jak dziś i za wszelką cenę to jednak istnienie Twojej książki ma się upodmiotowić przy Tobie.
Wracając do pozostałych i mało znaczących spraw tego świata to najbardziej szkoda mi tych zdolnych ludzi i ich uczelnianych wykładów, na które nie mogą dojechać latami.
Kiedyś przyjdzie starość, jaka będzie, gdy wszystkie inne plany i ich realizacje dziś są ważniejsze, niż nasze we współczesnym świecie. Jeżeli socjal nie zmieni się wobec naszego życia, jak myślisz, czy będziemy żebrać, aby przeżyć, choć jeszcze jeden rozdział więcej z naszych opisów? Czy może wmówią nam, że nasze pisarstwo jest nic nie warte, jak i my, skoro tacy bez emerytalni? Ja dziś mam uskładane ok. piętnastu złotych emerytury miesięcznie? Może dorobię się więcej...
Nie pisz do mnie do wiosny, zaoszczędź lepiej na coś z tych reklam, co choć w namiastce pozwoli Ci poczuć się bogaciej. Pomyśl przy tym o swoich prawach, niech zaistnieją przy tej okazji, choć w Twoich myślach. Mnie też skończył się gaz w butli i od bardzo dawna nie jadłam pierwszego dania, o drugim daniu zresztą też już wiesz.
Ale za to wiesz co? Wysłałam swój psalm, poemat właściwie na trzy i pół strony, drobnym maczkiem, czyli właściwie na pięć stron, wielbiący Matkę Bożą i to do Jasnogórskiego klasztoru go wysłałam. Bardzo się cieszę z tego powodu, choć nie mam pewności, czy tam w ogóle dotarł, tam przecież tyle listów dochodzi i to z całego świata. Dziś już wiem, że to coś więcej, niż sowity obiad i jakoś to wspólnie przeżyjemy, mój drogi przyjacielu.
Pozdrawiam
Ja i moja poezja.
Ps. Nie sądzisz, że jakoś dziwnie zmniejszyło nas to życie, odkąd zaczęliśmy zajmować się tym naszym pisaniem? Ale cóż, nasza koniunktura wzrostowa to jednak pejzaże w połączeniu z muzyką... Albo ja znów coś źle opisałam.
Pa - MMM .
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
MMM · dnia 10.02.2012 00:52 · Czytań: 529 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: