(...) Gdy się pomyśli, ile książek jest już na świecie i ile ich codziennie przybywa, to natychmiast rodzi się we mnie niepokój, iż mimo najszczerszych pragnień nie zdoła się przeczytać wszystkich interesujących lektur. W tym miejscu pragnę podziękować Panu, za jego ostatnią książkę i niecierpliwie upraszać o kolejną.
Pańskie wystąpienie w Londynie wywołało olbrzymie emocje. Doszły mnie słuchy, iż miasto tętni od plotek! Podczas wieczorku literackiego, na którym miałam przyjemność gościć w zeszły czwartek u hrabiostwa Hork, niezwykle żywo dyskutowaliśmy na poruszony przez Pana temat. Muszę uczciwie przyznać, iż większość dam wypowiadała się dość pochlebnie o nowych osobach wkraczających na arenę ze swą wizją sztuki pisanej. Zwłaszcza o pannach, które, wbrew opinii zgorszonych matron, podjęły się pisania. Ach, jakież zdumienie wywołało wystąpienie hrabiny Katarzyny De Bought, kiedy ta wyraziła aprobatę dla panien Bronte! Choć to niepotwierdzona wiadomość, uważa Ona, że to właśnie córki pastora są autorkami tej niezwykłej poezji! Ba! Hrabina zdobyła się na odwagę by przyznać, iż owa lektura wielce ją poruszyła i dawno już tak dobrze się nie bawiła jak w towarzystwie tych słów! Po tym, przyzna Pan dość odważnym, wyznaniu zapadła niezręczna cisza, której gdyby nie upuszczony przez lokaja dzbanek z herbatą, sam czort nie miał by odwagi przerwać. Ale to jeszcze nie koniec tego zabawnego wydarzenia! Proszę sobie wyobrazić, iż po słowach hrabiny De Bought, lady Leokadia, małżonka lorda Morha, poprosiła o sole trzeźwiące, po czym oskarżyła hrabinę, że w ten sposób przyzwala na większą swobodę młodych panien, które i tak ostatnio okazują nadwyczajną zuchwałość w rozmowach i uczynkach. Pod wpływem przepełniających ją emocji, myślę, ośmieliła się zwrócić bezpośrednio do hrabiny, by w przyszłości nie gorszyła młodych dam opowieściami o swych nieprzyzwoitych odczuciach! Żywię przekonanie, że gdyby lady Leokadia wiedziała, o ile funtów rocznie te "pisane gorszące bzdury" powiększyły majątek panien Bronte, jej zdanie byłoby zgoła odmienne, a młody lord Vincent stałby się entuzjastą słowa pisanego. Zwłaszcza autorstwa panien na wydaniu.
Zatem widzi Pan, jak niewiele brakowało by dysputa na temat Pańskich przekonań, doprowadziła do prawdziwej bójki na słowa! Dobrze się stało, że lokaj upuścił dzbanek bo cała uwaga przeniosła się na biedaka, który zbesztany i, pozbawiony jakiejkolwiek możliwości obrony został obciążony kosztami zakupu nowego dzbana do herbaty wraz z cukiernicą!
Zdradzę Panu, że i ja wahałam się czytając tę napiętnowaną przez wielu, poezję. Niejednokrotnie me policzki stawały się pąsowe, a usta zamierały w niemym okrzyku zdumienia. Jednak po długich przemyśleniach myślę, iż sztuką służy się z pożytkiem tym, którzy mają w niej upodobanie, bez względu na to kto ją tworzy!
Wypada mi się przyznać, że po ostatnich lekturach, i ja ośmieliłam się podczas popołudniowego spaceru, podobne historie ułożyć i zapisać. Pozostaję z nadzieją, iż przy najbliższej sposobności, zechce się Pan z nimi zapoznać i wyrazić uczucia jakie na Panu wywrze lektura...
Z wyrazami uznania dla Pańskiego talentu
Anna Wilhelm
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
agazgaga · dnia 11.02.2012 08:41 · Czytań: 556 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: