Wieczorna, sobotnia Msza Święta. Do pierwszej ławki weszła para - oboje lat ok. 80 – 85 … może więcej. On – dość postawny mężczyzna, ale chłopiec … kręcący się, rozglądający, patrzący co chwila na swoją znacznie niższą partnerkę. Ona maleńka, 140 -145 cm wzrostu, wysuszona, przygarbiona, w słomkowym – z lat 40-tych kapelusiku. Wyglądali jak istoty nie z tej Ziemi … para, która poruszała … Ona - bez uśmiechu, z surową, kamienną twarzą, jakby nieobecna i nieświadoma wszystkiego, bez ruchu przesiedziała prawie całą mszę świętą. On … jak 7-latek ciekawy życia, psotnik, uroczy figlarz, z rozwianą czupryną dość jeszcze bujnych włosów, oglądający z zainteresowaniem każdy szczegół budowli świątyni, co chwila patrzący na filigranową postać swej ulubienicy. Zakochany… tak jakby troszkę nieświadom swego zauroczenia, a jednak wpatrzony z taką miłością, że łza się kręciła w oku … Cudowni, uroczy, piękni.
Minął rok … znowu ich dostrzegam w kościele. Przyjmują Najświętszy Sakrament. Są niesamowici … stoją koło siebie, blisko, ręka w rękę… On znowu chłopiec pełen werwy i siły życia. Ona jeszcze mniejsza, jeszcze bardziej wysuszona, przygarbiona, w swoim nieśmiertelnym kapeluszu … tym razem z jasnoróżową, wyblakłą tasiemką okalającą niewielkie rondo. On z lewej strony … ciekawie rozglądający się po bokach… patrząc na dochodzących do ołtarza ludzi. Ona… jak zawsze nieruchomo niemal poruszająca się ku przodowi, wiedziona może bardziej instynktem niż świadomością tego co czyni. Niewzruszona, kamienna twarz, spokój, powaga, nieokiełznanie. Wracają – On znowu przepuszcza swoją dziewczynkę, podaje jej dłoń, prowadzi do ławki, gdzie Ona znowu spokojnie zasiada nieznacznie gnąc kolana, by wypowiedzieć słowa dziękczynienia. On … po swojemu… dość energicznie składa swe silne dłonie do modlitwy, niczym przejęty sytuacją pierwszokomunijny chłopiec - piękny, radosny, ciekawy świata … Piotruś Pan.
Po Mszy Świętej wychodzą oboje. Droga po schodach wydaje się być dla Niej drogą nie do przebycia… On roztropnie podaje jej rękę, zabierając jednocześnie niewielką torebkę, by jego panna wyglądała powabnie, a z drugiej strony dostojnie. Idą – Ona znowu wpatrzona w przyszłość, nie wiedząc jakby dokąd zmierza, On dbając, by Jej drobna dłoń nie wyślizgnęła się z jego uścisku pociąga Ją nieznacznie w kierunku parkingu…To Ona jest chora… bez kontaktu ze światem, bez wglądu w to, co się wokół Niej dzieje, bez wiary w to, co będzie, bez wspomnień. On – mimo pozornej niefrasobliwości – niezwykle opiekuńczy, niesamowicie ciepły, bliski, kochany i … kochający. Miłość… On wie, jak kochać, Ona… nie wie, że jest kochana… On wie, że kiedyś wiedziała…
A.J.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
ajaka17 · dnia 17.02.2012 09:07 · Czytań: 772 · Średnia ocena: 4,67 · Komentarzy: 15
Inne artykuły tego autora: