Z pamiętnika rudego Zygucha
Warszawa, wrzesień 1939
Dziesiątego września docieramy do atakowanej przez niemiecką artylerię i lotnictwo Warszawy. Nasza bateria dział została rozmieszczona na Wybrzeżu Kościuszkowskim, w parku, niedaleko pomnika Syrenki. Ostrzał artylerii niemieckiej nie milknie ani na chwilę, a co jeszcze gorsze, jesteśmy atakowani z powietrza przez bomby zrzucane z niemieckich samolotów. Warszawa cała stoi w ogniu, broni się przed napierającymi z coraz większą furią, przeważającymi siłami wroga. Czuję, jakbyśmy znaleźli się w samym środku piekielnych zmagań. Jesteśmy w tych dniach na oczach całej Polski, radio i prasa na bieżąco relacjonują te nasze straszliwe zmagania z najeźdźcą. Obrońcy przeniknięci są wielką wolą walki na śmierć i życie. Chcemy się bronić do ostatniego pocisku i żołnierza.
Niemcy od dziesiątego września podają przez radio nieprawdziwą wiadomość o zdobyciu Warszawy. Próbują złamać ducha walki naszych oddziałów kłamliwymi ulotkami, rozrzucanymi każdego dnia z samolotów. My jednak ciągle odpieramy ich groźne ataki oraz zadajemy wrogu duże straty. Trzymamy się mocno, pomimo wielkich ofiar, pełni nadziei i wiary w odsiecz ze strony sojuszników. Do stolicy docierają z frontu wciąż nowe oddziały polskiego wojska, wzmacniające jej obronę.
Najbardziej dramatyczny dla nas był dzień 25 września. Podczas całodziennego, bezustannego bombardowania, zostały zniszczone trzy działa z naszej baterii. Późnym popołudniem otrzymałem współrzędne miejsca, z którego miałem odebrać jaszcze z amunicją do nowych haubic, które miały nadejść do naszej baterii, w miejsce uszkodzonych armat. Nocą, pod ciągłym obstrzałem artyleryjskim, prowadziłem w kierunku naszego stanowiska bojowego dwa jaszcze konne z amunicją. Obok mnie szedł żołnierz, prowadzący rower, za nami jechały załadowane jaszcze. Byliśmy już niemal u celu, naprzeciwko elektrowni, w odległości około dwustu do trzystu metrów od stanowiska naszej baterii, gdy rozległ się nagle w pobliżu odgłos strasznego wybuchu. Wszystko wkoło mnie zatrzęsło się,wielka siła rzuciła mną o ziemię, poczułem, że czoło mam zalane krwią, słyszałem blisko jęki rannych. Pomyślałem z pewnym zdumieniem – jednak trafili. Nie wiem czemu, ale wierzyłem od samego początku wojny, że mnie trafić nie mogą...
Na szczęście, podczas tego tragicznego wybuchu, nie straciłem orientacji, gdzie znajdowała się nasza bateria. Czołgając się wzywałem pomocy. Wkrótce przybiegło do mnie kilku kanonierów. Wysłałem ich natychmiast po pozostałych rannych. Jak okazało się podczas późniejszych badań, jeden odłamek strzaskał kość przedramienia mojej lewej ręki, drugi przeszedł przez lewe podudzie blisko tętnicy, uszkadzając tylko mięśnie, trzeci otarł się o sam czubek głowy. Mogło być ze mną znacznie gorzej, gdybym miał nieco wyższy wzrost - pomyślałem wtedy. Czwarty odłamek mógł dotrzeć do serca, jednakże natrafił na blaszany pokrowiec do okularów, przebił pierwszą ścianę, naruszył drugą, ale do serca się nie dostał.
Poza mną, było jeszcze wtedy dwóch rannych. Może ktoś wtedy zginął, ale tego nie byłem pewien. Przed południem, po pierwszym opatrunku w polowym punkcie sanitarnym, przewieziono nas do Szpitala Ujazdowskiego. Byłem niemal cały unieruchomiony. Najpierw położono mnie na podłodze, a następnego dnia przeniesiono na łóżko, zwolnione po rannym, który nie przeżył.
W dniu 1 października zauważyłem, że lewa ręka zaczyna mi mocno puchnąć, a opuchlizna idzie po ręce w górę. Wystraszony, wszcząłem alarm. Trzeba było szybko zrobić mi operację ręki. Wyjęto z niej wtedy dużą ilość odłamków kości i żelaza.
W szpitalu panował głód. Natomiast opieka medyczna oraz pielęgniarska, złożona przede wszystkim z dziewcząt warszawskich, była bardzo troskliwa i fachowa. Pomimo bardzo trudnych warunków i niebezpieczeństw, warszawskie dziewczyny zajmowały się chorymi i rannymi, z pełnym poświęceniem. Pierwsze kroki zacząłem stawiać w połowie listopada.
Ważniejsze wydarzenia kampanii wrześniowej
1 – 3 września - niekorzystne dla wojsk polskich, przegrane bitwy na Pomorzu, w Wielkopolsce, na przedpolach Warty i Widawki, oraz na Śląsku - ogólny odwrót armii polskich na główne pozycje obrony.
3 września - wypowiedzenie Niemcom wojny przez Anglie i Francję, nie poparte jednak aż do zakończenia kampanii wrześniowej, rzeczywistym wsparciem wojskowym.
4 - 6 września – nieudane bitwy o główne, strategiczne pozycje planowanej obrony kraju
7 – 9 września – całkowite załamanie się polskiego planu obrony na głównych pozycjach obrony, dalszy odwrót wojsk za Bug, Wisłę Środkową i San.
10 – 17 września - pomyślna na początku dla wojsk polskich Bitwa nad Bzurą, zakończona jednak niemal całkowitym rozbiciem głównych sił polskich,
10 września - podejście wojsk niemieckich pod stolicę Polski, pierwszy szturm oddziałów zmotoryzowanych i piechoty niemieckiej na Warszawę.
8 września - ewakuacja z Warszawy na tereny wschodniej Polski naczelnych władz państwa polskiego.
15 września - zamkniecie pierścienia niemieckich wojsk wokół Warszawy .
17 września, wyjazd z kraju przez granicę z Rumunią, naczelnych władz państwa polskiego,
wkroczenie na tereny wschodniej Polski wojsk Związku Radzieckiego, w wyniku realizacji postanowień spisku niemiecko - radzieckiego, Ribbentropp – Mołotow, akceptowanego przez Hitlera i Stalina.
10 – 19 września obrona Lwowa przed atakami niemieckimi
20 września poddanie Lwowa Armii Czerwonej
28 września - podpisanie aktu kapitulacji Warszawy.
6 października – ostatnia bitwa kampanii 1939 roku w Polsce, - bitwa pod Kockiem, w której wzięły udział oddziały dowodzone przez generała Kleeberga.
koniec 1939 roku – powstanie organizacji podziemnej Służba Zwycięstwa Polski / SZP/ pod dowództwem M. Tokarzewskiego Karaszewicza
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Alfeusz · dnia 19.02.2012 09:56 · Czytań: 597 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 4
Inne artykuły tego autora: