W błyskach świateł i prześwitach jawiły się kręte ulice, aleje chadzające według własnego uznania. Te szlaki komunikacyjne migotały pulsującymi iskrami latarni.
Drogi, usłane nierówną mozaiką bruku, gęsto obrośnięte były domostwami.
Budynki owe nigdy, nawet w rozkwicie właściwego sobie stylu architonicznego, nie były piękne, nie zachwycały obserwatora kształtem ramowej konstrukcji, elewacją, formą okien czy pierścieniowymi wykończeniami.
Podążywszy ścieżką, wydeptaną przez uciekające myśli, wędrującą na skraj północnej dzielnicy, dostrzec można było budowle znacznie starsze, omszałe, rozdrapane.
Lecz nęcące jakąś nierozwiązywalną tajemnicą. Z ciemnych wież wyzierały na świat gargulce, ich kamienne oczy pozdrawiały pustą przestrzeń ponad głowami przechodniów.
Ogrody przyklejone do pałacyków były rozległe, niekończące się w labiryncie krzewów.
Tak, ta północna dzielnica była skarbnicą prastarych tajemnic, zagadek, których nie mogła by rozwikłać ani logika ciała, ani tym bardziej logika umysłu.
W odmętach wirującej przestrzeni migotała postać nieuchwytna dla oka ludzkiego, była to sylwetka, którą bezlitosny czas obdarł z kontur i upchał w atramentowy bezkształt.
Istota bezbrzeżna, niepojęta, niebezpiecznie rozwidlająca się na swoich granicach, bezustannie przechodząca z jednej formuły do drugiej, popadająca w coraz to głębszą naturę dzikości.
Z bezmiaru paszczy Stwora, który nie różnił się od przeciętnego wytworu nieokiełzanej wyobraźni, wyciekł śliski szept:
- Mam siłę by opowiedzieć o minionych wojnach, starożytnych miastach, niewyjaśnionych formułach, klątwach krążących nad światami… Pozwól jednak, że nie temu poświęcę swój wywód…
Cisza rozpięła swoją sieć, jej lepkie wici popełzły po ścianach budynków by w końcowym etapie swego rozsiewu, załapać i zamknąć miasto w misternie uplecionej pułapce.
- Zawsze będziesz rozpatrywana w kategoriach zła. Zawsze przykuta do schematu.
Zawsze między frazesami. Nikt nigdy nie odważy się na czyn bardziej skomplikowany od równoprawnego kontrastu… ucieczki lub podjęcia walki. To czyny o tej samej wadze. Naznaczone tylko skrajnie innym odbiorem… przez innych. Ale inni nigdy nie będą dla ciebie stanowili bazy do czegokolwiek. Będą mniej niż tłem, najcichszym głosem zapadającej się jaźni… stworami żyjącymi obok w pustej przestrzeni. Dla ciebie będzie istniała tylko Noc.
Noc owinęła mrokiem twoją duszę. Zaskarbiła sobie jej uwielbienie. Twój Dusznik dawno sczezł w zaświatach bowiem należysz tylko do niej… Tylko Noc ma prawo do Ciebie.
Możesz się jej oddać niczym mężczyźnie w ponurym łożu, lub możesz próbować ją trwonić, wzgardzić nią, odprawić… lecz nie odejdzie. To jest przysięga, w której twoja dłoń została przyszyta do serca nicią przeznaczenia. Odwrotu nie ma…
Kobieta schroniona pod plamą gęstego cienia trwała w bezruchu jakby jej umysłem zawładnęło zaklęcie, czar tkwiący w słowach jakie zostały wprowadzone do jej głowy bez obawy i ostrożności.
- Poddaj się Nocy, moja droga. Już przepadłaś. Jesteś organem, który składa się na jej organizm. O ile Bóstwo może zostać nazwane organizmem. Jesteś jej wyznawczynią. Fanatyczką rozdartą przez sprzeczności. Sprzeczności, walki wewnętrzne tak niezwykle, niemalże fizycznie, ekscytujące, napawające ulgą… Poddaj się…
Zanim czar zgasł, zmętniał w powietrzu, Stwór odszedł.
Ot tak, jak gdyby śpieszno byłoby mu gdziekolwiek…
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Urielle · dnia 07.03.2012 13:33 · Czytań: 566 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora: