Proza »
Miniatura » Imaginacja tu sentencyjna, czyli opowieści dziwnej treści
Wsi spokojna, wsi wesoła! Nie ma lepszego miejsca na ziemi, niż teren zamieszkany acz niezurbanizowany, miejsce codziennej pracy rolników, kraina mlekiem i gnojem płynąca. Choć smutną prawdą jest, że coraz częściej można zobaczyć tam willę burżuja z miasta, niż skromną, wiejską chałupkę, tandetny ogródek zamiast kawałka pola uprawnego czy też Volkswagena od kucyka... wróć, te ostatnie można właściwie ujrzeć dziś praktycznie wszędzie. Małe, słodkie, kolorowe, kochające tęczę zwierzaczki z popularnej ostatnio bajki „My Little Pony” rozpanoszyły się w umysłach dzieci i młodzieży jak gimnazjaliści na szkolnej wycieczce w McDonaldzie. A za umysłami poszły figurki, plakaty, koszulki, obcinarki do paznokci i Bóg wie co jeszcze, zawierające podobizny ich animowanych ulubieńców. Chińczycy już zacierają ręce z myślą o nowym transporcie ten całej tandety, która jest produkowana, oczywiście, w ich ojczystym kraju. Ma się rozumieć, ręce zacierają tylko dorośli obywatele Państwa Środka – ich dzieci są zbyt zajęte składaniem długopisów.
A moja babcia nie ma zielonego pojęcia o technice. Zapytany ostatnio, czym jest płyta znajdująca się na moim biurku, odpowiedziałem, że to gra. Zdumiona babunia, chcąc sprawdzić, czy faktycznie gra, próbowała włożyć przedmiot do gramofonu. Jak się to zakończyło – nie muszę chyba opowiadać. Próbowała też potrząsać moją komórką („bo dzwonek”), oraz dokładać drew do piecyka gazowego. Apogeum swej nieporadności technicznej osiągnęła zaś, gdy krzesiwem (zapałki i zapalniczki są dla niej zbyt nowoczesne) próbowała podpalić pokojową lampę. Tłumaczyła się później, że chciała tylko zapalić światło...
Było sobie miasto w chmurach. Ale czy kogokolwiek zastanawiało, co musiał czuć Chewbacka, niosący niekompletnego C3PO pod koniec piątej części „Gwiezdnych Wojen”? Z pewnością nie było to przyjemne zajęcie – ściskać ileśtam kilogramów zimnego, nieczułego, rozgadanego metalu. Na pewno wolałby zamiast tego tulić małą dziewczynkę. To jednak nie przeszłoby w dzisiejszych czasach, gdy każdy akt fizycznego kontaktu dorosłego z dzieckiem jest od razu rozpatrywany przez pryzmat szeregów zboczeń i dewiacji. Tym bardziej smutne jest to, że te zboczenia i dewiacje z czegoś przecież wyrosły, a co mogłoby być ich źródłem, jeśli nie nasze własne dziwactwa? Czyż krytyka ta miałaby miejsce, gdybyśmy wolni byli od własnych zapatrywań i skojarzeń ze zwykłym dotykaniem nieletnich? Dochodzimy w ten sposób do konkluzji o tyle niewygodnej, co zastanawiającej: każdy z nas, głęboko w sercu – tak głęboko, że nawet nie zdaje sobie z tego sprawy – czuje ukryty pociąg do małych dziewczynek.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
PookyFan · dnia 20.03.2012 13:45 · Czytań: 471 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora: