Niestety długo nie wytrzymałam. Chciałam trzymać Arka na dystans, uzmysłowić mu, że mam go w dupie. Ale co poradzić na to, że mam gorący temperament? Dlaczego nie istnieją agencje towarzyskie dla kobiet, takie normalne, jak dla facetów? Nie jacyś chłopcy z ogłoszeń, podejrzani lowelasi, ale zwykłe kobiece burdele. Wchodzę, piję kilka drinków i wybieram jednego z facetów. Wszystko jest tak jak chcę, bez wyrzutów sumienia, bez komplikacji, bez strachu, że facet może okazać się wariatem, otrzymuję dobry seks, płacę i wychodzę. Może i mam dwadzieścia siedem lat, może nie jestem brzydka, ładnie pachnę, jestem zadbana, ale co z tego? Czy mam iść do baru i poderwać pierwszego lepszego amatora seksu, aby mógł się mną chwalić? Zarabiam prawie sześć tysięcy miesięcznie, a mam się zadawalać czymś takim? Dziękuję. Pozostawał więc dobry, stary, wypróbowany Arek.
Wyobrażałam sobie jak szczerzył zęby, kiedy odebrał telefon ode mnie. Czekał na to dwa tygodnie. Wszyscy zauważyli zmianę w naszych relacjach. Cóż, romanse w pracy zaczynają się tak gwałtownie, jak gwałtownie się kończą. Już myśleli, że to finał, ale chyba nikt, mam nadzieję że Arek się nie chwalił, nie znał dokładnie założeń naszych relacji – to nie był związek, więc nie mógł się rozpaść. Kiedy zapytałam, czy ma wieczorem czas, zgodził się od razu. Wiedział, że nie ma sensu prowadzić ze mną jakichś dziecinnych gierek. Po prostu mieliśmy się spotkać i dobrze bawić.
Wiedziałam, że ugości mnie jak królową, ale Arek przeszedł samego siebie. Postarał się jak nigdy. Musiał poczuć, że może mnie stracić. Byłam idealną kobietą do towarzystwa. Pasowaliśmy do siebie jak nikt. Lubiłam operę, on też ją lubił. Uwielbiałam musicale, on wolał teatr, kino kochaliśmy oboje równie mocno. Nienawidzę gotować, za to Arek, gdyby nie został doradcą finansowym, byłby szefem kuchni. Jak każdy kucharz, aby rozwinąć swój talent, musiał gotować dla kogoś, a ja kocham jeść dobre rzeczy. Poza tym łączyła nas miłość do dobrego wina, drogiej wódki i starej whiskey.
Już na klatce schodowej poczułam zapach ziół, wiedziałam, że w środku będzie znacznie lepiej.
- Dobry wieczór księżniczko – przywitał mnie tym swoim niskim, niesamowitym głosem.
- Cześć – odparłam, lekko psując nastrój.
Uśmiechnął się szelmowsko. Wiedział, jaka potrafię być złośliwa, ale lubił to.
Zaprosił mnie do salonu. Stół tonął w świetle i kolorach. Srebrna zastawa odbijała żółte ogniki świec. Zapachy jedzenia, różanego olejku i świeżych kwiatów mieszały się w powietrzu. Uśmiechnął się widząc moją rozmarzoną minę. W tym momencie, wiedziałam, że czeka mnie świetny seks. Rozpływałam się jak masło na patelni.
- Przystawka – recytował niczym kelner – mozzarella zawinięta w szynkę parmeńską, zapiekana z dodatkiem suszonych pomidorów, jako aperitif…
- Starczy – przerwałam mu brutalnie. – Sama sprawdzę, chcę już jeść.
Kiwnął głową i zaprowadził mnie do stołu.
Nim usiadłam, z głośników popłynęła słodka muzyka Ive Mendes tworząc idealne tło. Kiedy przełknęłam pierwszy kęs, już prawie miałam mokro. Jednak rytuał musiał się wypełnić. Chciałam od razu rzucić się na łóżko i pieprzyć do utraty tchu, ale należało przestrzegać pewnych zasad. Tak jak podczas podawania posiłku, musi być zachowana etykieta, aby wydobyć najdoskonalszy smak serwowanych potraw, podobnie podczas wspólnego wieczoru, nie można zapominać właściwej kolejności elementów, aby finał nie był tylko zwykłym bzykaniem.
- Jest cudownie – westchnęłam, gdy upiłam łyk Trapiche Chardonnay.
- Wiem – stwierdził z dumą. – Jestem mistrzem kompozycji. Ty byłaś dodatkiem, którego brakowało. Brazylijska muzyka, włoskie jedzenie, argentyńskie wino, hiszpańskie kwiaty i ty.
- Ciemna blondynka o słowiańskiej urodzie?
- Dokładnie, to przełamanie latynoskiego bukietu, będziesz idealnie smakować, jako kontrast na tym południowym talerzu.
Chciałam dodać, że ma mnie pieprzyć, a nie jeść, ale nie zamierzałam psuć klimatu. Uśmiechnęłam się tylko i wzięłam do ust kolejny kęs.
Z każdym następnym łykiem wina, robiło mi się cieplej. Arek był szarmancki jak zawsze, dwoił się i troił, abym czuła się jak królowa – i tak się czułam. Kiedy na talerzu pojawiły się kluseczki w pomidorowym kremie pachnące świeżą bazylią, dostałam niemal orgazmu podniebienia. Arek, jakby czytając w moich myślach, znalazł się za moimi plecami i rozpoczął zmysłowy masaż. Potrafił dotykać mnie tak, że nie przeszkadzał w połykaniu kolejnych kęsów. Delektowałam się smakiem rozpływających się w ustach klusek i wczuwałam w klimat, tego co miało się stać za moment. Dzięki dotykowi jego rąk, wiedziałam już, że zrezygnujemy z deseru. Nie chciałam czekać.
Pościel pachniała lawendą. Kiedy opadłam głową na miękką, jedwabną poduszkę, spokojnie westchnęłam. Arek delikatnie ściągał mi pończochy, głaszcząc równocześnie nogi. Zadrżałam. Rozpoczął od całowania palców stóp, z każdym muśnięciem warg posuwał się wyżej. Miał suche i gorące usta. Był podniecony tak jak ja, ale potrafił zapanować nad chucią. Wszystko musiało mieć swoją kolejność. Kiedy całował brzuch, zacisnęłam zęby, nie mogłam wytrzymać. Oplotłam go nogami i próbowałam przyciągnąć do siebie. Opierał się. Robił to specjalnie. Chciał mnie doprowadzić do ostateczności. Kiedy wreszcie zdjął mi majtki, jęczałam prawie, tak bardzo pragnęłam, aby wreszcie we mnie wszedł. Doczekałam się. Zaczął spokojnie – mieliśmy czas. Wiłam się pod nim niemal nieprzytomna z podniecenia. Stopniowo zwiększał obroty. Poruszał się we mnie coraz szybciej.
- O kurwa! – wrzasnęłam, tracąc wszelką kontrolę.
Uśmiechnął się tylko. Był takim pewnym, skurwysyńskim dupkiem, bez zasad i moralności, ale potrafił się pieprzyć jak nikt inny.
Po wszystkim leżałam zmęczona i zrelaksowana. Sączyłam Chopina Potato z lodem i patrzyłam na Arka, który zatopiony w głębokim fotelu, popija drinka i czytał wiersze Tetmajera albo Micińskiego – często to robił, gdy był spełniony. Nie czułam nic do tego mężczyzny, ale chciałam, aby chwilę przy mnie poleżał, chciałam się do kogoś przytulić zdając sobie sprawę, że byłby to nic nieznaczący dotyk, ale nawet zwierzęta potrzebują cielesnego ciepła. Arek po seksie lubił coś poczytać. Poza tym wiedział na co mam ochotę, robił to specjalnie. Chciał pokazać, że to on ustala zasady. I tak chyba było, przynajmniej w tym konkretnym momencie. Zasnęłam z uczuciem spełnienia i żalu, jednocześnie.
Kiedy rano wsiadłam do taksówki, usłyszałam dźwięk SMS-a. Podałam kierowcy adres, pod który ma mnie zawieźć i wyjęłam telefon. Dostałam wiadomość wysłaną z nieznanego numeru. I nie był to SMS informujący o konkursie, w którym mogę wygrać czarne bmw: Pewnie nie wiesz kim jestem, ale nie mogłem o Tobie zapomnieć, dlatego piszę. To jakaś pomyłka, pomyślałam w pierwszej chwili, kto mógłby pisać do mnie podobne bzdury. Odpisałam, więc, że to pomyłka. Lubię takie sprawy załatwiać jak najszybciej, irytują mnie podobne niedomówienia.
Weszłam do domu i padłam zmęczona na łóżko. Noc była niesamowita, mimo to czułam jakiś niedosyt, rodzaj pustki. W chwili kiedy Arek mnie zabawiał, gdy się kochaliśmy, było niemal idealnie, ale zaraz potem, czułam tak niewiele. To już nie było to, co kiedyś. Chciałam sobie zapłakać, lecz moje smutne przemyślenia znów przerwał sygnał komórki. Nieznajomy odpisał: To nie pomyłka. Spotkaliśmy się dość niedawno, zrobiłaś na mnie wielkie wrażenie. Musiałem napisać. Do cholery! – pomyślałam. Kim mógł być ten człowiek? Wciąż byłam pewna, że pomylił numery, ale w takich wypadkach najlepiej zadzwonić, szkoda czasu na niejasne SMS-y. Zadzwoniłam. Po trzech sygnałach nieznajomy odrzucił połączenie. Byłam pewna, że to jakiś gówniarz – nawet jeśli miał czterdzieści lat, był gówniarzem. Nawet Arek nie zachowałby się w podobny sposób. Stwierdziłam jednak, że jeśli nie chce rozmawiać, może teraz da mi spokój. Byłam przybita i nie miałam ochoty wdawać się w podobne gierki.
Wzięłam gorącą kąpiel z różanym olejkiem, umyłam włosy i kiedy wcierałam w nie odżywkę, znów usłyszałam telefon. Nie jesteś ciekawa, kim jestem? Co za palant, stwierdziłam ze złością. Posłuchaj, nie lubię SMS-ów. Teraz zadzwonię, jeśli nie odbierzesz, nie pisz do mnie więcej. A jeśli będziesz pisał, będę kasowała twoje wiadomości bez czytania – odpisałam wkurzona.
- Halo! Jest tam ktoś? – zawołałam do słuchawki.
Milczał przez chwilę, a później usłyszałam ten niesamowity głos.
- Pewnie mnie nie pamiętasz. Spotkaliśmy się w dość niefajnych okolicznościach, ale no, nie mogłem się nie odezwać. Jakoś nie potrafiłem o tobie zapomnieć – mówił szybko i nerwowo.
- Pamiętam twój głos – przerwałam mu chłodno. – Skąd masz mój numer?
- Był zapisany w pamięci telefonu.
- Przeglądałeś moje numery?! – krzyknęłam.
- Byłem ciekaw, czy jest twój. I był. Resztę usunąłem. Niestety telefon już sprzedaliśmy.
- Mam w dupie ten telefon!
- Przepraszam. Myślisz, że moglibyśmy się kiedyś spotkać? – zaskoczył mnie pytaniem.
- Oszalałeś?! Chcesz mi ukraść kolejny telefon?
- Przecież wiesz, że nie. Możemy się umówić na piwo.
Byłam niegrzeczna, agresywna, a on taki kulturalny i opanowany. Chociaż słyszałam w jego głosie pewne zdenerwowanie, niepewność. Był taki naturalny, taki inny od mężczyzn, których znałam do tej pory.
- Zastanowię się – odparłam. – Daj mi czas do końca tygodnia. Nie pisz do mnie, ja zadzwonię. Zgoda?
- Dobrze. Masz moje słowo. To trzymaj się, piękna – pożegnał się i rozłączył, nim odpowiedziałam.
Był taki pewny siebie, a jednocześnie wystraszony. Taki prostolinijny. Nie ukrywał swoich emocji, nie kombinował, po prostu istniał.
Musiałam się kogoś poradzić, a od zawsze, dosłownie od zawsze, najlepszym doradcą była dla mnie starsza siostra, Magdalena. Mądra, opanowana, zorganizowana, chłodna do bólu, ale jednak kochająca i zawsze pomocna. Nasze relacje wydawały się sztuczne na pierwszy rzut oka. Ktoś, kto nas nie znał mógłby pomyśleć, nawet, że jesteśmy sobie obce, ale pomyliłby się bardzo. Łączyła nas wyjątkowa siostrzana więź.
Usiadłam, najwygodniej jak to było możliwe, na wysokim zielonym krześle. Właściwie może to był fotel – meble w mieszkaniu Chudej były niedookreślone. Przezwisko Magdy wzięło się z jej niemal anorektycznej budowy ciała. Jedynym życiowym celem mojej siostry było osiągnięcie doskonałości. Podobnie jak mnie, rodzice wychowali ją na światłą materialistkę, niewierzącą w Boga i inne podobne pierdoły. Chuda jednak, w odróżnieniu ode mnie, miała ogromne potrzeby duchowe. Pewnie, gdyby wywodziła się z katolickiej rodziny, zostałaby świętą. Zamiast tego postawiła sobie za cel doskonałość. A według niej, doskonałością było zachowanie idealnej równowagi, w jak największej liczbie dziedzin. Wyszła za mężczyznę, który podzielał jej widzenie świata i starała się być szczęśliwa – może nawet odnosiła w tym względzie pewne sukcesy.
- Rozumiem, że skoro przychodzisz do mnie z tą historią, to jeszcze się zastanawiasz? – powiedziała chłodno, gdy zrelacjonowałam jej ostanie wydarzenia mojego życia. Wcześniej nawet jej nie wspomniałam o napadzie, a Magda nie miała o to pretensji. Skoro nie stało się nic poważnego, po co o tym wspominać?
- No tak - przyznałam. - Mam się z nim spotkać? Facet wydaje się interesujący. Co o tym myślisz?
- Chłopak, a nie facet. Oczywiście, że jest interesujący dla psychologów oraz policji, ale z tego co wiem, nie interesujesz się patologiami społecznymi – zażartowała w swoim brutalnym stylu.
- Wiesz, jak wygląda moje życie uczuciowe? – zapytałam z wyrzutem. A właściwie stwierdziłam. Chuda bardzo dobrze wiedziała, że nie radzę sobie w związkach.
- Agato, mówiłam ci, Paweł ma wielu ciekawych, a przede wszystkim przystojnych znajomych. Nie takich palantów, jak ten cały Arek. Chętnie bym cię poznała, z którymś z nich – starała się, aby te słowa, zabrzmiały rzeczowo, bez emocji, ale wiedziałam, że jest w nich wiele uczuć. Magda mogła udawać, że jest z kamienia przy obcych ludziach. Ja znałam ją dobrze, zdawałam sobie sprawę, ile w tej propozycji było ciepła.
- Jak będę się chciała związać na stałe, to dam ci znać – odparłam jednak w podobnym tonie.
Wypiła łyk zielonej herbaty z pięknie zdobionej porcelanowej filiżanki, ja piłam sok pomarańczowy, i zamyśliła się na chwilę. Wiedziałam, że to maniera, ale Magda uważała, że tak właśnie powinna się zachować. Wykonywała wiele teatralnych gestów, przyznaję, że mi się to też zdarza, ale w wyjątkowych sytuacjach. Nie mogę powiedzieć, że moja siostra grała kogoś kim nie była, to był jej naturalny sposób bycia.
- Oczywiście rozumiem cię Agato, znam cię przecież od dziecka. – uśmiechnęła się po raz pierwszy, podczas naszego spotkania. – Chłopak cię zaintrygował, chcesz zobaczyć jak mogłoby być z kimś takim, z prymitywnym mężczyzną. Nigdy nie miałam podobnych fantazji, ale wiem, że takowe występują u różnych ludzi. Uspokój się – przerwała mi, nim odpowiedziałam. Widziała, że chciałam zaprotestować.
- Nie mówię, że od razu chcesz iść z nim do łóżka, że w ogóle chcesz się z nim przespać, mówię, że masz ochotę na spróbowanie czegoś nowego. W porządku. Poznasz go, porozmawiacie sobie, może będzie ciekawie.
- Dokładnie to mam na myśli – ucieszyłam się ze słów siostry.
Założyła nogę na nogę i przechyliła się lekko do przodu, jakby chciała abym ją lepiej słyszała.
- Wszystko świetnie, ale zdajesz sobie sprawę, że on może mieć inne podejście? To prosty chłopak, ma proste uczucia, a jeśli się zakocha? A jeśli tobie się spodoba, zauroczy cię? Czy brałaś to pod uwagę? Skoro chcesz się z nim spotkać, to znaczy, że jest to coś więcej niż zwykła ciekawość – teraz zgrywała panią psycholog.
- W porządku, Magdo – uniosłam głos. – Ale, jeśli zdarzy się to, o czym mówisz, to będzie coś złego? Może to świetny facet, mały romans jeszcze nikomu nie zaszkodził?
Uniosła brew, a więc rzeczywiście zdziwiła ją moja deklaracja. Wpatrywała się we mnie przez moment, zimnymi, niebieskimi oczami.
- Przecież, to jak zastanawiać się nad romansem z innym gatunkiem. Romans z tym chłopakiem byłby parafilią.
- Chyba przesadzasz, nie sądzisz? – oburzyłam się wyraźnie. Zaczynała mnie irytować.
- Siostrzyczko, wiesz, że jestem tolerancyjna, jestem zwolenniczką demokracji, ale są granice. Należysz do innego świata, jesteś najzwyczajniej lepsza. Rozumiem różne zabawy, gierki, ale wiązanie się z kimś takim uczuciowo to lekka przesada. Dawniej panowie sypiali z chłopkami, czasem robili im dzieci, takie rzeczy się zdarzały, ale…
- Magda, do cholery! Posłuchaj, co mówisz! – wrzasnęłam wreszcie. Nie mogłam słuchać tych nazistowskich teorii.
Chuda wyprostowała się na krześle jak struna. Dawno na nią nie krzyknęłam, właściwie ludzie rzadko zachowywali się w ten sposób, wobec niej – wzbudzała respekt. Toteż podobne sytuacje, zawsze wyprowadzały ją z równowagi, wiedziałam o tym, i wrzasnęłam z premedytacją.
- Cóż, masz rację – opanowała emocje. – Przesadzam odrobinę z osądami, ale przecież, chyba sama zdajesz sobie sprawę, jak wiele was dzieli? Wiesz doskonale, że takie związki nie mają racji bytu, i że zabawa w podobny romans może mieć przykre konsekwencje, co najmniej dla jednej ze stron.
- Tak, mam taką świadomość – opanowałam się nieco.
- Widzę w twoich oczach, że już podjęłaś decyzję. – rozgryzła mnie – Pamiętaj, że mimo innego zdania, mimo tego, że radzę ci dać sobie z nim spokój, jeśli coś będzie nie tak, jeżeli coś się stanie, coś złego, możesz liczyć na moją pomoc. Kocham cię.
- Ja ciebie też – odpowiedziałam ze smutkiem.
Przytuliłyśmy się do siebie. Wiem, że z zewnątrz ten uścisk wyglądałby sztucznie, zdaję sobie sprawę, że ton głosu Magdy, nie sprawiał wrażenia szczerego – ale ja wiedziałam, że mówi prawdę.
Zdziwiłam się, kiedy zaproponował miejsce spotkania.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
TomaszObluda · dnia 23.03.2012 07:53 · Czytań: 902 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: